29 listopada 2018

Wojna domowa w prawosławiu. Stawką siła Rosji. Rozmowa z prof. Andrzejem Nowakiem

(FOT.Mikhail Palinchak/Press Office of the President of Ukraine/TASS/FORUM+Kremlin.ru/Wikimedia Commons)

Moskwa bez ukraińskich parafii przestaje być w świecie prawosławnym potęgą absolutnie dominującą. Właśnie taka jest stawka sporu: Patriarchat Moskiewski bez Ukrainy nie może już dyktować warunków większości świata prawosławnego, bo już nie jest tak mocny, a być może nie jest w ogóle najmocniejszy – mówi w rozmowie z Michałem Wałachem profesor Andrzej Nowak (Uniwersytet Jagielloński i Polska Akademia Nauk) zauważając, że rosyjska Cerkiew prawosławna stanowi narzędzie imperialnej dominacji Rosji nad innymi krajami.

 

W ostatnich miesiącach w świecie prawosławnym zaistniał głęboki spór między najważniejszą instytucją – Patriarchatem Konstantynopola – a silnym i wpływowym Patriarchatem Moskiewskim. Dotyczy on niezależności od Rosji Cerkwi na Ukrainie, co zaowocowało zerwaniem przez Moskwę związków z Konstantynopolem. Spór nie ma jednak podłoża teologicznego. Chodzi głównie o wpływy polityczne. Czy w tej sytuacji możemy powiedzieć, że tak poważnego kryzysu w świecie prawosławnym nie było od XI wieku, czyli od momentu rozdzielenia się chrześcijaństwa na wschodnie i zachodnie?

Wesprzyj nas już teraz!

Nie sposób błyskawicznie ogarnąć ostatniego tysiąclecia historii prawosławia, jednak na pewno ten podział ma bardzo duże potencjalne znaczenie polityczne i pod tym względem jest jednym z najważniejszych wydarzeń przynajmniej od czasu Unii brzeskiej – a w każdym razie ma potencjał spowodowania niezwykle doniosłych skutków. Wydaje mi się, że od tamtego momentu wydarzenie o takim znaczeniu politycznym nie miało miejsca.

 

Chodzi o zerwanie podległości ukraińskich wyznawców prawosławia względem Moskwy. A jest ich – jak szacują statystycy życia religijnego na terenie byłego Związku Sowieckiego – więcej niż prawosławnych Rosjan. Na Ukrainie jest więcej efektywnie działających parafii prawosławnych niż w Rosji.

 

Ale nawet gdybyśmy przyjęli, że nie większościowa, a tylko bardzo duża część prawosławnych podległych dotąd Moskwie – czyli nie tylko Patriarsze, ale praktycznie rzecz biorąc prezydentowi Putinowi – wypada spod tej kontroli, to bardzo słabnie narzędzie Kremla służące dodatkowej, duchowej kontroli, duchowemu wpływowi na znaczną część tego świata, który w języku rosyjskiej propagandy nazywa się „światem ruskim”. „Ruskij mir” obejmuje nie tylko samą Rosję, ale także Białoruś, Ukrainę, a potencjalnie właściwie każdego, kto by chciał się do niego dołączyć, ale także tych, którzy nie chcą się dołączać, ale Kreml chce, by zostali dołączeni (przynajmniej w obszarze świata słowiańskiego – nie tylko wschodniosłowiańskiego).

 

To, co dokonuje się w tej chwili w relacjach między Patriarchą Ekumenicznym Konstantynopola – hierarchicznie na pewno najważniejszą osobą w świecie prawosławnym – a prawosławiem na Ukrainie, czyli przejęcie pod opiekę Patriarchy Konstantynopola prawosławia na Ukrainie i uzyskanie pełnej niezależności od Moskwy, to – moim zdaniem – ogromny cios w jedno z istotnych narzędzi dominacji imperialnej Rosji nad Ukrainą – a może nie tylko nad Ukrainą, gdyż rodzi się pytanie: a co z Białorusią? Ale wystarczy sama Ukraina. To samo w sobie tworzy niezwykle ważny czynnik ograniczenia możliwości Rosji w kontrolowaniu Ukrainy.

 

Rzecznik Kremla powiedział, że Rosja jest gotowa bronić wyznawców prawosławia na Ukrainie. To o tyle absurdalne, że mówimy o kraju prawosławnym. Niemniej jednak słysząc takie słowa naturalne są skojarzenia z historią Polski wieku XVIII, gdy Rosja występowała w roli obrońcy innowierców w Rzeczypospolitej. Dla nas skończyło się to rozbiorami. Czy w takim razie utrata przez Rosję duchowej władzy nad prawosławnymi Ukraińcami oznacza, że Ukraina powinna spodziewać się kolejnych problemów, czy przeciwnie: może świętować sukces? Sukces de facto polityczny, gdyż to przecież prezydent Poroszenko i ukraińscy deputowani zabiegali o autokefalię.

Warto zwrócić uwagę jak komentowana jest ta sytuacja w Rosji. Oglądam rosyjską telewizję – tą skierowaną do Rosjan i tą emitowaną na świat. Różnią się przekazem w tej sprawie. W narracji wewnętrznej, formułowanej dla Rosjan, dominuje prosta teza: to jest amerykański spisek, a patriarcha Bartłomiej jest amerykańskim agentem i idealizuje politykę USA – dlatego „wyzwolenie” prawosławnych mieszkańców Ukrainy spod władzy Amerykanów jest naturalnym zadaniem do wykonania.

 

Natomiast przekaz kierowany na zewnątrz jest nieco inny i bliższy rzeczywistości. Zgodnie z tą narracją Ukraina jeszcze w tej kwestii nie wygrała, ponieważ – nie bez racji – zwraca się uwagę, że prawosławie na Ukrainie jest bardzo silnie podzielone. Są przecież dwa konkurencyjne Patriarchaty i Ukraina nie odniesie sukcesu jeżeli nie nastąpi między nimi porozumienie, połączenie w jedną, autokefaliczną Ukraińską Cerkiew Prawosławną, z jednym patriarchą, a nie dwoma jak do tej pory – gdy jeden uznawał swoją niezależność od Moskwy, a drugi traktował prawosławie ukraińskie jako część prawosławia podległego Patriarchatowi Moskiewskiemu. Jeśli nie nastąpi porozumienie i wspólnota, to Moskwa może jeszcze wygrać tę sprawę pogłębiając podział wewnętrzny, wewnętrzny konflikt między prawosławnymi na Ukrainie. Taki scenariusz jest niekorzystny dla Ukrainy, gdyż zaostrza antagonizmy wewnętrzne o wymiar duchowy. A jak wiadomo, Rosja ma spore możliwości wpływania na wydarzenia wewnętrzne na Ukrainie.

 

Mamy więc do czynienia z ważnym zadaniem dla prawosławnego duchowieństwa na Ukrainie i dla elit politycznych, by umiały zrobić to, co udało się Polakom w decydującym momencie, w roku 1918 – na chwilę chociaż stanąć ponad podziałami politycznymi i osobistymi. A myślę, że dla Ukrainy moment decydujący ma miejsce teraz.

 

Jeśli Ukraina wykorzysta szansę, jaką tworzy dla niej decyzja patriarchy Bartłomieja, to bardzo umocni się jej szansa na utrwalenie niepodległości. I to niepodległości w innej wersji niż ta, którą tworzy wspomnienie Stepana Bandery jako głównego bohatera narodowego Ukrainy. Kult Bandery opiera się bowiem o Kościół unicki i jego struktury. Naturalnie o nie wszystkich jego księży, nie o wszystkich jego hierarchów. Jest to jednak rodzaj – jeśli można tak powiedzieć – ukraińskiego patriotyzmu emanującego z zachodniej Ukrainy. Patriotyzmu, którego symbole są złe z naszego punktu widzenia, a też z punktu widzenia ogólnoludzkiego, gdyż ktoś, kto w jakimś sensie patronował ludobójstwu, nie powinien być bohaterem narodowym. W przypadku ukraińskiego prawosławia nie ma tego problemu. Na sztandarach ukraińskiego prawosławia nie ma Stepana Bandery. Na razie jednak ukraińską tożsamość niepodległościową utrwala Cerkiew unicka i patriotyzm z Banderą na sztandarach.

 

Jeśli jednak także prawosławie, obejmujące na Ukrainie wielu ludzi z centralnej i wschodniej części kraju, nie tylko potwierdziłoby swoje zaangażowanie na rzecz niepodległość – bo przecież wielokrotnie prawosławni na Ukrainie popierali niepodległość – ale gdyby też udało się teraz zjednoczyć tamtejsze prawosławie jako niezależne od Moskwy, to rzeczywiście byłby to ogromny sukces dla Ukrainy. Byłoby to uniezależnienie się od scenariusza XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej i działań zrealizowanych przez Rosję pod hasłami opieki nad prawosławnymi. Myślę, że Rosja ma tę możliwości, ale ostateczna decyzja leży w rękach samych prawosławnych Ukraińców.

 

W świecie prawosławnym istnieją tradycje przyzwalania przez władze duchowe na głęboką ingerencję władz politycznych w życie Cerkwi, natomiast w czasach sowieckich ciężko było mówić o ingerowaniu – hierarchia prawosławna w Rosji została bowiem zinfiltrowana przez komunistyczne służby. Czy po upadku Związku Sowieckiego miał miejsce w Rosji proces dekomunizacji, walki z agenturą, czy przeciwnie: nie doszło do oczyszczenia?

Trudno mi znaleźć hierarchów popierających rozliczenia, ale nie chcę powiedzieć, że ich nie było. Natomiast oczywiście byli indywidualni duchowni – ich symbolem jest ojciec Aleksandr Mień, który zginął tragicznie. Ci duchowni chcieli zerwania złej ciągłości, ciągłości z utworzoną przez Stalina w roku 1943 tak zwaną „odrodzoną Cerkwią prawosławną”. Była ona narzędziem polityki Stalina i kolejnych pierwszych sekretarzy, a w każdym razie płaciła dużą cenę – według wielu: zbyt dużą – za to, że w ogóle była, że mogła sprawować sakramenty. To jest oczywiście bezcenne, jednak kompromis ze złem absolutnym – a chyba wolno tak powiedzieć jeśli idzie o czasy stalinowskie – wprowadził pewną truciznę w dziedzictwo prawosławia ostatnich 75 lat w Rosji. Byli księża, którzy próbowali zmierzyć się z tym wyzwaniem, ale zostali oni – powiedzmy to otwarcie – zmarginalizowani. Wygrał nurt kontynuacji, kontynuacji nie tylko bez rozliczeń, ale też bez skruchy za winy, które… Postawię trzy kropki, bo najgorzej jest się bić w cudze piersi, ale myślę, że sami prawosławni Rosjanie wiedzą najlepiej, czy Cerkiew zdała egzamin z wierności Bogu i ludziom, swoim wiernym, w czasach Stalina, Chruszczowa, Breżniewa. Na to pytanie padają – mówiąc najdelikatniej – różne odpowiedzi wśród samych prawosławnych w Rosji, ale w Cerkwi hierarchicznej zdecydowanie wygrała odpowiedź, która mówi, że nie należy wracać do tych spraw, że należy uznać państwo za właściwego opiekuna misji prawosławnej Cerekwi. Dziś tym opiekunem jest Włodzimierz Włodzimierzowicz Putin.

 

Moskwa – nie godząc się z decyzją Konstantynopola o rozpoczęciu procesu nadawania autokefalii Cerkwi na Ukrainie – zerwała związki z Patriarchatem Ekumenicznym, najważniejszą instytucją prawosławia. Mimo tego Rosja pozostaje ważnym krajem w świecie prawosławnym. Czy wobec możemy dziś mówić o istnieniu stref wpływów? Czy Cerkwie w różnych krajach opowiadają się po którejś ze stron tego sporu?

Po stronie Moskwy opowiada się Patriarchat Serbski – to zostało zadeklarowane dość jasno. Natomiast na pewno nie poprze Moskwy Cerkiew Grecka. I to pomimo faktu, że Rosja ma potężne wpływy na Półwyspie Athos, bardzo ważnym ośrodku światowego prawosławia, gdzie prominentnym fundatorem jest państwo rosyjskie i gdzie podlegli Putinowi rosyjscy oligarchowie są bardzo istotnymi donatorami, darczyńcami, benefaktorami kilku istotnych klasztorów. Mimo to nie sądzę, żeby Cerkiew prawosławna w Grecji poparła w tym sporze Moskwę. Podobnie Cerkiew prawosławna w Rumunii – oczywiście najbliższe miesiące pokażą co się stanie, ale nie przypuszczam, żeby opowiedziała się wyraźnie po stronie Moskwy.

 

Pamiętajmy, że Moskwa bez ukraińskich parafii przestaje być w świecie prawosławnym potęgą absolutnie dominującą. Właśnie taka jest stawka sporu: Patriarchat Moskiewski bez Ukrainy nie może już dyktować warunków większości świata prawosławnego, bo już nie jest tak mocny, a być może nie jest w ogóle najmocniejszy.

 

Czyli Rosja może utracić dominację w tej dziedzinie?

Tak, może stracić wpływ na światowe prawosławie – bo skoro była bezdyskusyjnie największa, najbardziej wpływowa, to chociaż prestiżowo, honorowo i historycznie miejsce pierwsze w tym świecie należało się Patriarsze Konstantynopola, to Rosja mogła powiedzieć: „nas jest więcej, my mamy więcej pieniędzy”. Oczywiście nadal rosyjska Cerkiew prawosławna będzie miała więcej pieniędzy niż jakakolwiek inna, ale jeśli straci tak wielu wiernych, poddanych władzy Patriarchatu Moskiewskiego, to ten wpływ na prawosławie, jako narzędzie polityki rosyjskiej zostanie ograniczony, co – myślę – byłoby ogromną korzyścią dla prawosławia.

 

Na razie nie wiemy jak zachowają się inne kraje prawosławne podlegające pod Patriarchat Moskiewski. Ale jeśli proces uzyskiwania autokefalii na Ukrainie powiedzie się, a tamtejsza Cerkiew dogada się sama ze sobą i w ten sposób utrzyma swoją niezależność, to czy możemy spodziewać się, że kolejne kraje będą występowały z takimi oczekiwaniami?

Myślę, że jest to bardzo możliwe. Przypomnijmy, że państwo polskie w okresie międzywojennym uregulowało status Cerkwi prawosławnej w Polsce jak autokefalicznej, niezależnej od Moskwy. Zresztą wtedy Patriarchat w Związku Sowieckim był zlikwidowany.

 

Ale prawosławni z Rosji i tak byli przeciwko temu rozwiązaniu…

Tak, oczywiście. Byli przeciwko temu, niemniej status prawny prawosławia zmienił się. A więc myślę, że władze państwowe – a w prawosławiu, nie tylko tym rosyjskim, istnieje tradycja respektu Cerkwi dla władzy państwowej – mogą wykorzystać tę sytuację do odseparowania Cerkwi prawosławnej w swoim kraju od wpływów politycznych biegnących z Moskwy. Tam, gdzie wpływy polityczne Kremla są przeważające, tam prawdopodobnie niewiele się zmieni, natomiast w krajach, gdzie wpływy Moskwy nie są dominujące, tam może dojść do zerwania więzi.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Wałach

 

  

 

Zobacz także:

 

Polonia Christiana nr 7. Czy Rosja się nawróciła?

 

Polonia Christiana

 

W numerze m.in.: Mieczysław Ryba – Rosja między Azją a Europą; Andrzej Nowak o konfrontacji z Zachodem; Know-how zimnej wojny – wywiad z Władimirem Bukowskim.

 

Oraz:

 

Matrioszka od środka czyli rosyjskie klimaty

 

Matrioszka od środka

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie