23 stycznia 2019

Wiwat, o Krzyżu! Biada poganie! Pieśni wypraw krzyżowych

(FOT.Photo by Dror Garti/Flash90/FORUM)

Kiedy chcesz iść przez obce kraje, gdy do Jakuba grobu się udajesz, wystarczy para butów, jakaś miska, z napojem flaszka i to wszystko – tymi słowami rozpoczyna się prosta, staroniemiecka pieśń, która w dwudziestu pięciu zwrotkach opisuje trudy pielgrzymowania do Santiago de Compostela – jednego z trzech najważniejszych ośrodków pątniczych średniowiecza, na równi z Rzymem i Ziemią Świętą. Do Ziemi Świętej pielgrzymowano inaczej – nie wystarczyła para butów, miska i napój. Tam potrzeba było dobrze naostrzonego miecza, ciężkiej zbroi i wytrzymałego konia.

 

Jednak wszystkie pielgrzymki łączyła muzyka, a konkretnie: pieśni tworzone i śpiewane po to, by dodawać otuchy pątnikom, urozmaicać wielomiesięczną, wyczerpującą podróż i wreszcie; aby się modlić – bo kto śpiewa, ten się dwakroć modli.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pieśń o Rolandzie

Pątniczy szlak do Santiago de Compostela prowadził przez wąwóz Roncevaux w Pirenejach – miejsce, które okryło się sławą podczas wyprawy Karola Wielkiego do Hiszpanii przeciw Saracenom w roku 778. Podobno zakonnicy zapłacili wędrownym śpiewakom (jongleurs), aby napisali pieśń o pamiętnej bitwie i przybliżyli ją pielgrzymom zdążającym do grobu świętego Jakuba.

Tak prawdopodobnie powstała Pieśń o Rolandzie. To pełen symboliki bohaterski chanson o heroicznej śmierci dowódcy tylnej straży wojsk Karola Wielkiego, który nie chciał zadąć w róg, by nie zhańbić się wezwaniem posiłków, gdy straż wpadła w zasadzkę. Pieśń o Rolandzie ustanowiła wzorzec śpiewania o bohaterskich rycerzach chrześcijańskich walczących z poganami – w tym przypadku z muzułmanami.

 

Mamy niewiele informacji o jej wykonywaniu, nie znamy melodii, akompaniamentu, a nawet jej autora. Jeśli faktycznie napisał ją jeden z tak zwanych jongleurs, to wykonanie bardziej przypominało recytację, w której śpiewak sam tworzył akompaniament „na poczekaniu”, przygrywając sobie na lekkim instrumencie strunowym. W tym sensie Pieśń o Rolandzie nie była marszową piosenką, śpiewaną przez wszystkich – jej wykonanie przypominało współczesne słuchowisko – śpiewak recytował, a zgromadzeni wokół niego słuchacze wyobrażali sobie kolejne sceny walki o wąwóz Roncevaux – podstępny atak muzułmanów, wzruszającą śmierć Rolanda, odsiecz Karola Wielkiego i ostateczne zwycięstwo.

 

Pieśń o Palestynie

Inaczej rzecz ma się z Pieśnią o Palestynie, późniejszą o przynajmniej sto pięćdziesiąt lat. Autor Palästinalied, Walther von der Vogelweide, w przeciwieństwie do autora Pieśni o Rolandzie, był znany już w swoich czasach. Można powiedzieć, że był gwiazdą – jednym z najsłynniejszych minnesingerów, czyli niemieckim śpiewakiem, poetą, bardem.

 

W pięknie ilustrowanej księdze Codex Manesse, przechowywanej na uniwersytecie w Heidelbergu, znajduje się jego portret z mieczem u boku. Był prawdopodobnie ubogim rycerzem bez ziemi, który podróżował od zamku do zamku i śpiewał w zamian za gościnę. Wiemy, że wziął udział w piątej krucjacie, a po powrocie otrzymał w darze wieś w Bawarii, gdzie doczekał końca swoich dni.

Vogelweide napisał Palästinalied podczas wyprawy krzyżowej, między rokiem 1217 a 1221. W Codex Manesse zachował się jej pełen zapis – tekst i melodia. To niezwykły skarb, biorąc pod uwagę, że przeważającą liczbę tego typu utworów przekazywano tylko drogą ustną. Skoro ktoś zdecydował się tak dokładnie zapisać Palästinalied, musiało to oznaczać, że była bardzo popularna i często śpiewana – miała walor użytkowy, w przeciwieństwie do Pieśni o Rolandzie.

 

Pieśń sławi Jerozolimę jako ziemię pełną cudów i bogactw – piękną i naznaczoną obecnością Chrystusa:

 

W końcu moje życie zyskało sens

Odkąd me grzeszne oczy ujrzały

Świętą Ziemię i jej zielone łąki

Tak sławione przez wielu.

To ofiarował mi sam Bóg:

Zobaczyć kraj, świętą darń,

Przez którą jako człowiek szedł. (tłum. krajwspanialy.pl)

 

Ta myśl wydaje się niezwykle aktualna – to samo przecież mówią współcześni pielgrzymi odwiedzający Ziemię Świętą, podkreślając uczucie błogosławieństwa towarzyszącego miejscu życia Jezusa. Pieśń kończy się gromkim wezwaniem do boju – tym, czego potrzebowali utrudzeni marszem rycerze:

 

Biada grzesznikom w tej godzinie!

Chrześcijanie, poganie, żydzi (…)

Każdy wojnę toczy:

a tylko nasza jest sprawiedliwa.

On nam da władzę nad tą ziemią. (tłum. j.w.)

 

Opuszczam ciebie, skoro żąda Bóg

4 marca 1189 roku z Anglii i Francji wyruszyła trzecia wyprawa krzyżowa pod dowództwem Filipa II Augusta i Ryszarda Lwie Serce. Jej celem była Akra – miasto oblegane przez resztki wojsk chrześcijańskich pod dowództwem Gwidona de Lusignan. Dwie poprzednie krucjaty przyniosły zdobycie Jerozolimy, ale i klęskę pod Damaszkiem; mnóstwo ofiar, ale i heroicznych czynów. Te wydarzenia miały także swoich cichych bohaterów – kobiety. To one pod nieobecność małżonków musiały przejmować ich obowiązki. Nabyły wówczas prawa do zarządzania majątkiem, zwierzchności nad lennikami, do dziedziczenia i szczególnej opieki Kościoła, który karał ekskomuniką próby nastawania na ich cześć.

 

Nie zmienia to faktu, że los opuszczonych kobiet był nie do pozazdroszczenia. Także mężowie, rozdarci między papieskim wezwaniem a miłością do ukochanej, przeżywali rozpacz w chwili wyruszenia do Ziemi Świętej. O tym traktuje pieśń uczestnika trzeciej krucjaty, francuskiego rycerza Conona de Béthune, zwanego Silnym: Ahi, Amors, com dure de partie. O autorze wiemy niewiele – zachowało się zaledwie jedenaście jego kompozycji, choć z pewnością napisał więcej. Musiał także odznaczać się na polu bitwy, gdyż po zdobyciu Konstantynopola w 1204 roku został regentem Cesarstwa Łacińskiego.

 

Pieśń Ahi, Amors… jest niezwykle kunsztowna. Jej tłumaczenia oraz muzycznego opracowania podjął się Jacek Kowalski ze swoim Klubem Świętego Ludwika:

 

Z miłości w sercu boli rana sroga,

Lecz idę – Bogu wszak nie powiem: nie! –

Do Syrii! a gdy tam wspomogę Boga,

Z pewnością także Bóg wspomoże mnie.

Słuchajże więc, rycerstwa wszelki stan,

Wielcy i mali, dworni i wy, prości:

Idziecie dziś dobywać raju bram,

Honoru oraz waszych dam miłości! (tłum. Jacek Kowalski)

 

Rycerze dobrej opieki

W roku 2003, ponad dziewięć wieków po pierwszej krucjacie, ukazała się książka autorstwa Jacka Kowalskiego zatytułowana Niezbędnik krzyżowca. Do książki dołączono płytę (o tytule Rycerze dobrej opieki), na której znalazł się między innymi utwór Conona de Béthune (pod tytułem Pożegnanie). To właśnie pieśni są tytułowym „niezbędnikiem”. Jest to unikatowa próba podróży w głąb świata wypraw krzyżowych muzycznym szlakiem. Jacek Kowalski nakreślił sylwetki krzyżowców, których dzieł można posłuchać także w języku polskim, w tłumaczeniu autora.

 

Zachowało się niewiele muzycznych pamiątek po krucjatach i nie potrafimy precyzyjnie odtworzyć ani sposobu ich śpiewania, ani ich melodii. A jednak dają one na tyle soczysty, pełen kolorów i emocji obraz zbrojnych pielgrzymek, że można w ich tekstach odnaleźć nastrój dawnych wieków i – co udowadnia Kowalski – z powodzeniem go przekazać. Dzielą nas setki lat, od kiedy papież Urban II zakrzyknął na synodzie w Clermont słynne: Deus vult! (Bóg tak chce!), jednak dzięki pieśniom historia wypraw krzyżowych staje się żywa i wciąż prowokuje burzliwe dyskusje.

 

MC

 

Kiedyś wiedzieliśmy, jak odpowiadać na ataki islamu

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie