„Kiedy postęp staje się kategorią ideologiczną, wiadomo, że czai się za nim stary znajomy, wykorzystujący przemoc – totalitaryzm. Bóg oddał człowiekowi świat, aby ten rozumiał go coraz lepiej i coraz pełniej z niego korzystał. To naturalne prawo. Nie ma ono jednak nic wspólnego z ideologią postępu”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.
Według publicysty ci, którzy populistycznie powołują się na postęp to w zdecydowanej większości wrogowie Pana Boga, a ich celem jest „wyzwolenie człowieka” w rzeczywistości będące jego totalnym zniewoleniem.
Wesprzyj nas już teraz!
„Każda ideologia wpisująca sobie na sztandar postęp dążyła i dąży do tego samego: do stosowania siły wobec tych, którym nie podoba się projektowany przez nią świat, do tłumienia wolności wypowiedzi i zastraszania milionów. Następnymi etapami są: przemoc informacyjna i edukacyjna, lansowanie niezgodnych z doświadczeniami twierdzeń oraz budowa hierarchii, w myśl której ci, co służą postępowi, mają więcej praw niż cała reszta”, wskazuje Gadowski.
Jego zdaniem właśnie w ten sposób powstaje nowa para-religia, nowy rytuał, nowa forma kultu, które mają „unicestwić” Boga i zniewolić człowieka. „Mówiąc krótko – właśnie praktyka postępowców prowadzi do budowania najbardziej zacofanych i nieracjonalnych systemów, które potem utrzymują się jedynie dzięki stojącej za nimi brutalnej sile”, zauważa.
W ocenie Witolda Gadowskiego „postępactwo”, co jakiś czas atakuje licząc na amnezję kolejnych pokoleń. „Teraz wraca w dużo bardziej agresywnej formie. (…) Postępakom udało się przejąć najbardziej wydajne technologie masowej komunikacji i wymiany informacji. Stoją za nimi globalne korporacje, które w wyrywaniu się poza kontrolę zwietrzyły szansę na jeszcze większe zarobki i osiągnięcia niekontrolowanej władzy nad milionami ludzi”, zaznacza.
„Ideologie postępu są mało popularne wśród mas, szermując zbyt prymitywnymi i oderwanymi od powszechnego doświadczenia hasłami. Dlatego ich droga dojścia do władzy zawsze opiera się na przemocy i terrorze. Dopiero brutalna siła sprawia, że obywatele milkną i przestają się buntować. Tym razem jednak nie wolno milczeć – przemoc wkrada się bowiem tam, gdzie w czasach komunizmu panowała wolność – do naszych świadomości”, podsumowuje Witold Gadowski.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
TK