31 grudnia 2014

Wielki Irlandczyk

(fot.SZ Photo / Scherl)

Na przełomie wiosny i lata 1914 roku poważne zachodnioeuropejskie tytuły prasowe – ze szczególnym uwzględnieniem tych, które ukazywały się na Wyspach Brytyjskich – wiele pisały o możliwości wybuchu wojny. Bynajmniej nie chodziło w tym przypadku o napiętą sytuację na Bałkanach, ani nawet o przewidywania co może stać się w Europie po zamachu w Sarajewie. Nic z tych rzeczy. Wojnę, którą przewidywano miała wybuchnąć na Wyspach Brytyjskich, a konkretnie w Irlandii. Nie tylko na Bałkanach tkwiła beczka prochu, która groziła rozsadzeniem europejskiego ładu politycznego.

 

Tzw. kwestia irlandzka należała w dziewiętnastym wieku do kluczowych zagadnień polityki brytyjskiej. Nie tylko zresztą w tym stuleciu. Od czasów protestanckiej reformacji i ostatecznego przyjęcia jej przez Anglię w czasach Elżbiety I (1558 – 1603) kwestia stosunku Londynu do podbijanej systematycznie od dwunastego wieku Irlandii nie tylko stała się kwestią polityczną, ale i wyznaniową. Od drugiej połowy szesnastego wieku Irlandczycy, którzy pozostali w wierności Rzymowi, byli uciskani na dwa sposoby przez protestancką Anglię: narodowo i wyznaniowo.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W dziewiętnastym stuleciu do irlandzkiej martyrologii krwawo zapisanej w czasach purytańskiej dyktatury Cromwella (krwawa pacyfikacja Szmaragdowej Wyspy i początek wielkiej kolonizacji protestanckiej) oraz na skutek bezwzględnie stosowanych w osiemnastym wieku antykatolickich „praw karnych” (w Irlandii „penal laws” były znacznie surowsze i bardziej rygorystycznie egzekwowane niż w Anglii) doszedł kataklizm „Wielkiego Głodu” w latach czterdziestych tego stulecia. Czym dla Ormian jest „Metz Yeghern” z 1915 roku, dla Ukraińców „Hołodomor” z lat trzydziesty XX wieku czy dla Żydów przeprowadzona przez Niemców „Shoah”, tym dla Irlandczyków jest „Great Famine”.

 

W tym samym stuleciu rodzi się nowoczesny irlandzki ruch narodowy, zmienia się także polityka Londynu. Przede wszystkim odchodzi się od twardej antykatolickiej polityki (koniec lat dwudziestych), a w drugiej połowie stulecia coraz częściej się mówi o szerokiej autonomii dla Irlandii (Home Rule) w ramach imperium.

 

Home Rule jest traktowane jednak przez kolejne gabinety brytyjskie jak „hot potato”. Ostatecznie projekt został przeforsowany w 1912 roku przez liberalny rząd brytyjski. Jednak był to dopiero początek poważnego kryzysu politycznego, nie pozbawionego tła ostrego konfliktu wyznaniowego.

 

Projektowi Home Rule ostro sprzeciwiali się torysi i obecni od czasów Cromwella w Irlandii protestanccy osadnicy – unioniści. Dla tych ostatnich uchwalony w 1912 roku przez liberalną większość w Izbie Gmin Home Rule zapowiadało nadejście jeszcze groźniejszego kataklizmu, mianowicie „Rome Rule” (Rządów Rzymu, tj. demonizowanych od szesnastego wieku w protestanckiej propagandzie „papistów”).

 

Cała sprawa nabrała znamion bardzo poważnego kryzysu w momencie, gdy wiosną 1914 roku do sabotowania Home Rule włączyła się brytyjska armia. A konkretnie oficerowie „unionistycznego pochodzenia”. Ustawa o irlandzkim Home Rule przewidywała bowiem rozwiązanie wszystkich paramilitarnych organizacji, w tym protestanckiej formacji „Ulsterskich Ochotników” (Ulster Volunteers).

 

W marcu 1914 roku ok. 50 brytyjskich oficerów stacjonujących w irlandzkim Curragh odmówiło swojego udziału w egzekucji tego przepisu. W kolejnych tygodniach tego typu akty niesubordynacji dotknęły kolejne garnizony brytyjskie. De facto więc armia brytyjska (lub poważna jej część) wypowiedziała posłuszeństwo swojemu rządowi. 23 marca 1914 roku londyński „Daily Mirror” odnosząc się do sytuacji panującej w Irlandii pytał: „Czy znajdujemy się w przededniu wojny domowej?”.

 

„Latem 1914 roku Irlandia przypominała beczkę prochu mogącą eksplodować od najmniejszej iskry” (M. S. Neiberg). Należy bowiem zauważyć, że zasada Home Rule była również odrzucana przez dążące do pełniej niepodległości Irlandzkie Bractwo Republikańskie oraz Sinn Fein (My Sami).

 

26 lipca 1914 roku armia brytyjska otworzyła w Dublinie ogień do tłumu Irlandczyków. Zginęły cztery osoby, rannych zostało ponad czterdzieści. Można powiedzieć, że wybuch I wojny światowej i akces do niej Wielkiej Brytanii (4 sierpnia 1914) w jakimś sensie pozwolił Londynowi na „zamrożenie” kryzysu wokół Home Rule.

 

Jednak z perspektywy niepodległościowych środowisk irlandzkich Wielka Wojna stanowiła znakomitą okazję dla podjęcia sprawy zbrojnej walki o wolność Szmaragdowej Wyspy, w myśl zasady „problem Anglii, jest okazją dla nas”.

 

24 kwietnia 1916 roku wybuchło w Dublinie Powstanie Wielkanocne. Jeden z jego przywódców, poeta Padraig Pearse w ułożonej przez siebie deklaracji ogłaszał „w imię Boga i zmarłych pokoleń”, że Irlandia „zwołuje swoje dzieci pod swój sztandar i zrywa się do walki o niepodległość”.

 

Irlandzkie Powstanie Wielkanocne, toutes proprtiones gardees, jest dla Irlandczyków odpowiednikiem naszego Powstania Warszawskiego. Militarnie poniosło klęskę, nie objęło nawet całego Dublina (najważniejszym miejscem walk była Poczta Główna), ale miało i ma ciągle siłę mitu, „siły fatalnej”, która „gniecie niewidzialna”.

 

To przede wszystkim mit ofiary. Czternastu przywódców powstania w Dublinie zostało rozstrzelanych przez Brytyjczyków. Ocalało niewielu. Jednym z tych nielicznych, którzy przeżyli był Eamon de Valera, będący od 1913 roku w szeregach Irlandzkich Ochotników (formacji będącej swoista odpowiedzią irlandzkich „republikanów” czyli niepodległościowców na podobnie brzmiącą formację unionistów).

 

Biografia Eamona De Valery – urodzonego w Nowym Jorku w 1882 roku syna irlandzkiej imigrantki i Amerykanina hiszpańskiego (a być może kubańskiego), który powrócił do ziemi przodków – jest przedmiotem  ksiązki Pawła Toboły-Pertkiewicza, „De Valera. Gigant polityki irlandzkiej i jego epoka”, Wydawnictwo Prohibita 2015.

 

To pierwsze w języku polskim opracowanie biografii wybitnego polityka irlandzkiego i katolickiego, który aż do swojego odejścia z polityki w 1973 roku (w wieku 91 lat) – na dwa lata przed swoją śmiercią – odcisnął niezatarte piętno na dziejach swojego kraju. Biografia De Valery to historia polityczna Irlandii od 1919 (pierwsza elekcja De Valery na prezydenta Irlandii) do 1973 roku. To biografia wielkiego Irlandczyka (także wzrostem), który mówił, że „wszystko, co miał, oddał narodowi irlandzkiemu”.

 

Autor monografii bardzo umiejętnie pokazuje nie tylko polityczna karierę bohatera swojej ksiązki, który ponad dwadzieścia lat pełnił urząd premiera, a przez czternaście lat był prezydentem Irlandii. P. Toboła – Pertkiewicz pokazuje również, że nie były to tylko osobiste sukcesy De Valery, ale oznaczały one również wymierne korzyści dla Irlandii. Dla wyspy, której polityczna sytuacja w omawianym okresie była niezwykle skomplikowane, zarówno w sensie ułożenia sobie relacji z Londynem, ale również w kontekście problemu Ulsteru i podziałów politycznych (niekiedy przeradzających się w konflikty zbrojne) wśród samych irlandzkich „republikanów” (np. w kontekście oceny porozumienia z Brytyjczykami z 1921 roku). Wszystkie te wątki są przejrzyście omówione w książce, przez co tym wyraźniej ukazane są polityczne osiągnięcia De Valery.

 

Omawiana ksiązka to opowieść o kategorii polityka, która jest obecnie na wymarciu – o katolickim mężu stanu. Tak się złożyło, że w Europie reprezentanci tej kategorii umierali mniej więcej w tym samym czasie – Salazar w Portugalii, Franco w Hiszpanii i De Valera w Irlandii. Chociaż autor dystansuje się w swojej książce od zestawiania tych postaci (wskazując m. in. na sposób dochodzenia i sprawowania władzy), jednak maja oni pewną wspólną cechę.

Każdy z nich był przecież politykiem z wizją, która koncentrowała się wokół spraw ojczyzny, którą chcieli uchronić zarówno od szaleństw totalitaryzmów jak i złudnych obietnic liberalnej demokracji. Mniej lub bardziej odwoływali się w swojej polityce i zapisach ustrojowych do katolickiej wizji państwa i społeczeństwa (dlatego w tej kategorii mieści się również kanclerz Austrii E. Dolfuss – zamordowany jeszcze przed II wojną światową przez narodowych socjalistów).

 

Ten ostatni wątek, jak najbardziej słusznie, eksponuje w swojej książce P. Toboła-Pertkiewicz. Obowiązująca do dzisiaj irlandzka konstytucja z 1937 roku jest – jak podkreśla autor – niemal osobistym dziełem De Valery i owocem jego stałych kontaktów z hierarchami irlandzkiego Kościoła. Do dzisiaj zawiera ona preambułę, która obecnie brzmi jak głos z pradziejów: „W imię Trójcy Przenajświętszej, od Której pochodzi wszelka władza, i do Której muszą być skierowane – jako cel ostateczny – wszelkie ludzkie uczynki i działania, My, lud Eire, pokornie uznając wszelkie obowiązki wobec naszego Świętego Pana, Jezusa Chrystusa […] niniejszym uchwalmy, ogłaszamy i nadajemy sobie tą Konstytucję”.

 

Jak to się stało, że irlandzki mąż stanu, który doskonale wiedział co to realizm i pragmatyzm w polityce, na ostrzu noża stawiał sprawę tak „nieistotną” jak tekst przysięgi parlamentarnej? Dlaczego kilkadziesiąt lat po krwawym stłumieniu Powstania Wielkanocnego, w negocjacjach z premierem W. Churchillem upominał się o wydanie przez Londyn ciała jednego z rozstrzelanych wówczas przywódców insurekcji? Jak udało mu się zachować neutralność Irlandii w czasie II wojny światowej i jak to uzasadniał w publicznej dyskusji z Churchillem?

 

O tym wszystkim bardzo kompetentnie i ciekawie pisze w swojej książce Paweł Toboła–Pertkiewicz. Warto po nią sięgnąć.

 

 

Grzegorz Kucharczyk


Paweł Toboła-Pertkiewicz, De Valera. Gigant polityki irlandzkiej i jego epoka, Wydawnictwo Prohibita 2015

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie