12 czerwca 2017

Wiedeń będzie prawicowy? Kim jest i czego chce Wolnościowa Partia Austrii

(Heinz-Christian Strache. Fot. REUTERS / Leonhard Foeger / FORUM)

Gdy w skład austriackiego rządu weszła w 2000 roku FPÖ pod wodzą Jörga Haidera, europejskie elity lewicowe dostały prawdziwej histerii. Jesienią tego roku FPÖ może powrócić do władzy – niewykluczone, że jeszcze silniejsza, niż przed laty. Czym jest i czego chce ta partia?


Znowu do urn

Wesprzyj nas już teraz!

15 października tego roku odbędą się w Austrii wybory przedterminowe. Tak samo jak w roku 2008, tak i teraz do porozumienia nie mógł dojść rząd koalicyjny złożony z SPÖ (Socjaldemokratycznej Partii Austrii) oraz ÖVP (Austriackiej Partii Ludowej). Kryzys toczył się już od dawna; wskutek problemów z uchodźcami rząd zmienił się już w maju ubiegłego roku. Lewicowego kanclerza Wernera Faymanna zastąpił jego partyjny kolega, Christian Kern. To jednak na dłuższą metę nie wystarczyło. W połowie maja kierownictwo w ÖVP przejął minister spraw zagranicznych w rządzie Kerna, zaledwie 30-letni Sebastian Kurz. W ciągu zaledwie kilku dni, wobec niemożności kontynuowania współpracy z SPÖ,  udało mu się skłonić wszystkie partie mające reprezentację do zgody na przyspieszone wybory i ustalenia ich konkretnej daty.

Trudna sytuacja przedwyborcza

Po głosowaniu 15. października może zmienić się w Austrii wiele… lub zgoła nic. Nie sposób przewidzieć, która partia uzyska najlepszy wynik. Przez kilka ostatnich miesięcy zdecydowanie dominowała w sondażach FPÖ (Wolnościowa Partia Austrii) kierowana przez Heinza-Christiana Strachego. W kilku ostatnich badaniach jednak dzięki charyzmie nowego szefa Sebastiana Kurza straty odrobiła ÖVP i to ona wysuwa się teraz na prowadzenie. Jest praktycznie pewne, że to któreś z tych ugrupowań zwycięży w wyborach, co nie oznacza jednak, że przejmie władzę.

Prawdopodobnie z silnym mandatem do niższej izby parlamentu, Rady Narodowej, wejdzie też SPÖ. Dwie z tych trzech partii będą musiały stworzyć wspólny rząd – i możliwe są wszystkie warianty. Kontynuowanie koalicji SPÖ-ÖVP wydaje się wprawdzie mało prawdopodobne, ale Kurz wyklucza. Większość komentatorów i polityków spodziewa się jednak stworzenia przez jedną z tych dwóch partii koalicji z FPÖ. Pytanie, pod czyim przewodnictwem, musi pozostać nierozstrzygnięte aż do powyborczych negocjacji. Dwa pozostałe ugrupowania, które wejdą prawdopodobnie do austriackiego parlamentu – Zieloni i liberalna NEOS – nie odgrywają niemal żadnej roli. Z FPÖ w każdym razie żadna z nich rządu nie stworzy. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że sukces Strachego będzie dla unijnych elit politycznych i medialnych prawdziwym szokiem.

Początki w cieniu NSDAP, pierwsze sukcesy z „czerwonymi”

Zła sława ciągnie się za FPÖ od momentu jej powstania w 1955 roku, a to za sprawą jej oczywistych powiązań z formalnie byłymi narodowymi socjalistami. FPÖ założono po rozpadzie istniejącego od 1949 Związku Niezależnych, który uważany był wprost za partię – między innymi – byłych członków NSDAP. Ci odgrywali kluczową rolę także w FPÖ – pierwszym szefem partii został Anton Reinthaller – dobrowolny członek NSDAP, a od roku 1938 deputowany do Reichstagu i żołnierz SS. Partia przez całe dziesięciolecia związana była z byłymi zwolennikami Adolfa Hitlera, co długo nie pozwalało jej na wyborczy sukces. Wchodziła wprawdzie regularnie do parlamentu, ale pierwszy – i to drobny – sukces osiągnęła dopiero w roku 1970. Dodajmy na marginesie, że kierował nią wówczas Friedrich Peter, również były członek NSDAP i żołnierz SS. FPÖ wsparła wówczas w każdym razie rząd mniejszościowy SPÖ, za co otrzymała po kolejnych wyborach przedterminowych nagrodę w postaci ułatwień prawnych dla małych partii. Niemoc parlamentarną wolnościowcy przełamali dopiero znacznie później, w roku 1983 pierwszy raz w swojej historii współtworząc z SPÖ rząd, wówczas pod kierownictwem urodzonego w 1944 liberała Norberta Stegera.

Jörg Haider. Wielki sukces, euro-sankcje i upadek

W roku 1986 na główną scenę austriackiej polityki wkroczył słynny, znienawidzony przez europejskie elity lewicowe Jörg Haider, odbierając w FPÖ władzę Stegerowi i zostając na wiele lat jej szefem. Przejęcie steru partii przez Haidera wywołało wprawdzie poważne turbulencje i doprowadziło do rozpadu koalicji z SPÖ i ponownym odsunięciu wolnościowców od rządu. Do władzy partia kierowana cały czas przez Haidera powróciła dopiero po wyborach 1999 roku. Osiągnęła znakomity wynik, w efekcie współtworząc rząd pod kierownictwem Wolfganga Schüssela z ÖVP. Fakt dopuszczenia do władzy Haidera stał się podstawą bardzo ostrej krytyki Austrii na forum europejskim. Doprowadziło to w roku 2000 do wprowadzenia przez 14 państw unijnych swoistych „sankcji”, polegających na ograniczeniu kontaktów dyplomatycznych z Austrią. Do „sankcji” tych przyłączyły się jeszcze cztery kraje spoza UE – Czechy, Norwegia, Izrael i Kanada. Restrykcje zniesiono wprawdzie już po kilku miesiącach, ale częściowo cel osiągnięto: Haider formalnie ustąpił z funkcji przewodniczącego partii. Zachował w niej jednak kluczowe wpływy aż do roku 2005. Dopiero wówczas, coraz bardziej marginalizowany, odszedł z partii wraz ze swoimi najwierniejszymi zwolennikami, zakładając nowe ugrupowanie, BZÖ (Związek Przyszłość Austrii). FPÖ była coraz bardziej osłabiona i po wyborach w 2006 roku odsunięto ją od władzy. Zadaniem wyprowadzenia partii z kryzysu obarczono Heinza-Christiana Strachego. Jak dziś widać, powierzone sobie zadanie spełnił. FPÖ stoi przed historyczną szansą. Czego chce po przejęciu rządów?

Przeciw gender i homoabsurdom

W sferze polityki wewnętrznej partia mogłaby bez wątpienia dobrze przysłużyć się Austriakom. Chodzi nie tylko o pozytywne z chrześcijańskiej perspektywy, dość wolnościowe zapatrywania na gospodarkę. Tych w koalicji z ÖVP a zwłaszcza z SPÖ i tak nie da się w pełni zrealizować. Partia Strachego jest jednak przeciwna wielu libertynistycznym absurdom. Jej wpływ na rządy mógłby być bardzo pomocny w ograniczaniu społecznych wpływów ideologii gender. Z FPÖ w rządzie nie byłoby też raczej mowy o legalizacji homomałżeństw (Strache określił kiedyś homoseksualizm mianem choroby) czy eutanazji. Na temat aborcji politycy FPÖ wypowiadali się raczej przed laty, teraz unikając tematu, by nie zniechęcać do siebie żadnych wyborców. Choć w swoich początkach partia była raczej antyklerykalna, to od czasów Haidera zbliżyła się zdecydowanie do Kościoła katolickiego. Dziś jej politycy otwarcie powołują się na wiarę. Kandydat FPÖ na prezydenta w swojej kampanii odwołanie do Boga zawarł w haśle wyborczym; Strache w 2009 roku przyjął sakrament bierzmowania, a na wiecach wyborczych pokazywał się nawet z dużym krzyżem, apelując o obronę Zachodu przed islamem w oparciu o wartości głoszone przez Kościół.

Dla Austriaków wszakże najważniejszy jest dziś stosunek FPÖ do multikulturalizmu. A ten wolnościowcy uważają za groźny miraż, ostrzegając wprost przed islamizacją Austrii i Europy i proponując daleko idące ograniczenia polityki azylowej i integracyjnej, w tym bardzo ważne i potrzebne szybkie odsyłanie imigrantów popełniających przestępstwa lub ukrywających swoją tożsamość. „Islam nie jest częścią Austrii” – deklaruje bez wahania Strache, a jego partia chce między innymi uniemożliwić opłacanym przez zagranicę kaznodziejom nauczanie islamu. Nikt w Austrii nie krytykował też tak ostro jak FPÖ polityki migracyjnej Angeli Merkel, sprzeciwiając się przyjmowaniu jakichkolwiek nowych „uchodźców”, z prawdziwymi uchodźcami nie mających niczego wspólnego.

Europa narodów. Z Polską… i z Rosją

Dla Polski kluczowy jest naturalnie stosunek FPÖ do przyszłości Unii Europejskiej. Partia Strachego pod wieloma względami ma podobne zapatrywania, jak rząd Prawa i Sprawiedliwości. Nie chce opuszczać UE, ale domaga się zdecydowanego odwrotu od brukselskiego centralizmu i budowania Europy narodów. Przed wyborami prezydenckimi w 2016 roku Strache wypowiadał się też za zbliżeniem Austrii do unijnych państw Europy wschodniej. Zaproponował wprost przystąpienie Austrii do Grupy Wyszehradzkiej, zapewniając, że tak wzmocniona grupa miałaby wówczas szanse na przeprowadzenie rzeczywistej reformy UE, od sprawy polityki migracyjnej począwszy. Wstępne rozmowy na ten temat Strache prowadził już zresztą z prezydentem Czech Miłoszem Zemanem.

Problematyczne z polskiej perspektywy jest postrzeganie przez FPÖ kwestii rosyjskiej. Partia ta jest przeciwna sankcjom nałożonym przez UE na Moskwę. Strache obiecywał, że gdy tylko zostanie kanclerzem, sankcje zniesie – ze względu na interes gospodarczy Austrii. Krytykował też politykę bezpieczeństwa NATO, przekonując, że o należałoby zawiązać strukturę przypominająą Święte Przymierze z roku 1815, a zatem bezpośrednio i silnie włączyć Rosję w europejską architekturę bezpieczeństwa. Według Strachego rozszerzenie NATO na wschód w naturalny sposób podrażniło Moskwę i dziś trzeba się z nią porozumieć. Tymczasem Europa jest jego zdaniem zbyt zależna od polityki amerykańskiej w związku z militarnymi powiązaniami w ramach Sojuszu. Co więcej, w ubiegłym roku FPÖ nawiązała też oficjalną współpracę z Jedną Rosją Władimira Putina; partyjna szpica pojechała do Moskwy, gdzie podpisano stosowne umowy, a Strache ogłosił rzecz „wielkim sukcesem” partii. Choć w centrum porozumienia stanęły kwestie kulturalne, to oba ugrupowania zobowiązały się też do podejmowania wspólnych działań na rzecz uspokojenia sytuacji na Ukrainie.

Przyszłość może zaskoczyć

Czy Austria radykalnie zmieni się po najbliższych wyborach? Raczej nie  – choć ostatecznie wszystko zależy od tego, jaki zakres władzy otrzyma FPÖ, jeżeli otrzyma ją w ogóle. Prawdziwą rewolucją mogłyby być tylko samodzielne rządy tej partii, ale te są zupełnie nieprawdopodobne. Tymczasem w koalicji z ÖVP czy SPÖ partia Strachego bez wątpienia będzie musiała zrezygnować z wielu swoich postulatów. Dla Polski w każdym razie wejście FPÖ do austriackiego rządu może być ciekawą szansą w polityce europejskiej. Na kierunek działań NATO Wiedeń i tak nie uzyska decydującego wpływu, a ewentualne osamotnione ukłony pod adresem Putina nie będą miały większego znaczenia. Tu kluczowe są i pozostaną Niemcy. Warto też pamiętać, że ewentualna współpraca z FPÖ, choć w wielu wymiarach najpewniej korzystna, byłaby dla polskiego rządu kolejnym obciążeniem wizerunkowym na arenie europejskiej. Nie tylko ze względu na oskarżenia o rasizm i faszyzm stawiane partii Strachego, ale także ze względu na rzeczywiście bardzo kłopotliwą przeszłość austriackiego ugrupowania. Historycznych związków z NSDAP ukryć się nie da. Podstawowe pytanie brzmi w każdym razie: Jak na ewentualne dojście FPÖ do władzy zareaguje Bruksela i najważniejsze europejskie państwa? Czy współpraca będzie przebiegać w miarę normalnie, czy też Austria stanie się przedmiotem ostrych ataków, tak jak dziś Polska i Węgry, a w roku 2000 ona sama? W końcu FPÖ to partia, jak często się określa, „prawicowo-populistyczna” – a więc z szeregu tych, którym rządzić z zasady nie wolno…

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie