Polska chce wprowadzić prawo penalizujące używanie takich sformułowań jak „polskie obozy koncentracyjne”. To nie jest nic nowego, ponieważ oczywiście nie takie same, ale podobne przepisy obowiązują w innych krajach, np. o „kłamstwie oświęcimskim” – powiedział w rozmowie z portalem wpolityce.pl wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma.
Historyk w rozmowie z portalem wpolityce.pl wyjaśnia dlaczego powstał pomysł ustawy penalizującej określenie „polskie obozy śmierci” i czemu ma ona służyć. Odpowiada w ten sposób na zarzuty, jakie padły pod adresem Polski ze strony izraelskiej, w tym od premiera Benjamina Netanjahu.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jestem zaskoczony tą reakcją, dlatego że ta nowelizacja, która nie jest propozycją IPN, tylko Ministerstwa Sprawiedliwości, mówi o kwestiach, które nie są zbyt dyskusyjne. Ona penalizuje wypowiedzi, które są wbrew faktom. Jeśli jakieś zdarzenie miało miejsce i ktoś będzie zarzucał określone czyny danej osobie, a będzie to podlegało prawdzie i będą na ten temat źródła, to wówczas w ogóle nie będzie to ścigane – powiedział dr Szpytma. – Zbrodnie w obozach koncentracyjnych, zagłady i innych, w czasie okupacji niemieckiej, niezależnie czy wykonywał je Niemiec, Austriak czy osoba innej narodowości, były wykonywane w imieniu Rzeszy Niemieckiej. Były to zbrodnie państwowe. Za wszystkie zbrodnie okupacji niemieckiej państwowo odpowiadają Niemcy, a indywidualnie każdy ze sprawców – dodał.
W opinii Szpytmy nowe prawo ma służyć walce, przypominającej tej, którą Izrael toczy od lat z tzw. kłamstwem oświęcimskim. – Polska chce wprowadzić prawo penalizujące używanie takich sformułowań jak „polskie obozy koncentracyjne” to nie jest nic nowego, ponieważ oczywiście nie takie same, ale podobne przepisy obowiązują w innych krajach, np. o „kłamstwie oświęcimskim”. Z osobami, które kłamią na ten ostatni temat nie prowadzi się dyskusji naukowej, tylko skazuje się ich w sądach – powiedział.
Szpytma przypuszcza, iż protest Izraela przeciwko ustawie może wynikać z tego, że nie została ona uważnie przeczytana przez premiera Netanjahu i jego otoczenie. – W mojej opinii, gdyby ktoś dokładnie przeczytał tę ustawę, to by nie reagował w ten sposób – ocenił historyk.
Wiceprezes IPN przyznał także, że ustawa była konsultowana z organizacją pozarządową International Holocaust Remembrance Alliance (IHRA). – MSZ musiało się tłumaczyć na posiedzeniach IHRA (…) w Bernie i w Jassach. W Bernie to było w listopadzie zeszłego roku, a w Jassach pół roku wcześniej. Zatem te uwagi były zgłaszane – powiedział dr Szpytma i dodał: – Nie doszło tam do uzgodnienia stanowisk.
Historyk twierdzi, iż członkowie organizacji podchodzili do sprawy podobnie, jak rząd Izraela – uznali, że ustawa zamknie usta badaczom zagłady. – Oni uważają, że po tej ustawie nie będzie można pisać, że niektórzy Polacy mają na sumieniu niegodziwości wobec Żydów. Natomiast my uważamy, że jeśli to prawda to będzie można o tym pisać. My mówimy swoje, oni swoje – powiedział dr Szpytma.
Źródło: wpolityce.pl
ged