10 marca 2014

Węgry wciąż pod wodzą Orbana?

(Fot. Xinhua/Forum)

Szóstego kwietnia na Węgrzech odbędą się  wybory do Zgromadzenia Narodowego. Po raz pierwszy od wejścia w życie przed dwoma laty nowej Ustawy Zasadniczej Węgier, a także ordynacji wyborczej wprowadzającej szereg zmian w sposobie wyboru przedstawicieli narodu. Jak więc przebiega przedwyborcze starcie i jakiego wyniku możemy się spodziewać?

 

W 2010 roku rząd kierowany przez Fidesz zainicjował przeprowadzenie gruntownej reformy prawa, której celem miała być między innymi nowa konstytucja oraz zmiana prawa wyborczego. W roku następnym Zgromadzenie Narodowe uchwaliło projekt Konstytucji Węgier, zaś prezydent Pál Schmitt podpisał ustawę, która weszła w życie 1 stycznia 2012 r. Prawo wyborcze zostało zaś  uchwalone 23 grudnia 2011 roku. Przeciwko projektowi protestowali socjaliści i LMP (Polityka może być inna), a także nacjonalistyczny Jobbik. Jednak posiadający większość kwalifikowaną Fidesz wraz z KDNP (Chrześcijańsko-Demokratyczna Partia Ludowa) zatwierdził je niekwestionowaną przewagą.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Najważniejszą zmianą jest ograniczenie liczby posłów z 386 do 199, oraz zmiana sposobu ich wyboru. System wyborczy, podobnie jak poprzednio pozostał mieszany, jednak teraz obywatele będą głosowali w 106 jednomandatowych okręgach wyborczych, zaś z listy krajowej przydzielone zostaną 93 mandaty. Wyznaczono inny zakres terytorialny okręgów wyborczych, który ma ograniczyć dotychczasowe dysproporcje. Rozbieżność pomiędzy okręgami może wynosić maksymalnie 15 procent. Nie będzie wymagana 50-procentowa frekwencja, znikną okręgi wielomandatowe. Po raz pierwszy wybory parlamentarne będą jednostopniowe – wybór wszystkich deputowanych będzie miał miejsce w ciągu jednego głosowania. Zabezpieczy to przed politycznymi targami występującymi w okresie pomiędzy dwoma głosowaniami. Nowe prawo ułatwia możliwość wyboru kandydatów mniejszości narodowych. Nie oznacza to jednak, że Polacy będą mieć swojego reprezentanta w węgierskim parlamencie. Ulgowy próg wyborczy dla mniejszości narodowych daje hipotetyczne szanse jedynie Romom i Niemcom. W przypadku gdy nikt nie zdobędzie mandatu, pierwszy kandydat z listy trafi do Országgyűlés jako rzecznik danej mniejszości. Będzie brał udział w pracach dotyczących mniejszości, jednak bez prawa głosu.

 

Najwięcej kontrowersji, szczególnie w państwach sąsiadujących z Węgrami, wzbudziło umożliwienie głosowania obywatelom węgierskim przebywających za granicą i nie posiadających miejsca zamieszkania na Węgrzech. W wyniku utracenia w XX wieku dużej części terytorium, poza granicami kraju znalazło się około 5 milionów z nich. Decyzja mająca być symbolicznym wzmocnieniem tożsamości rodaków mieszkających poza ojczyzną, wywołała napięcie – przede wszystkim z północnym sąsiadem, Słowacją.

 

Dominuje czarny PR

W 2010 roku nastąpiło rozbicie w szeregach opozycji. Szczególnie lewicowa-liberalna strona, odpowiedzialna za poprzednie rządy które doprowadziły Węgry na skraj bankructwa, nie potrafiła znaleźć lidera mogącego stanowić jakąkolwiek alternatywę dla charyzmatycznego Viktora Orbána. Pierwszym symptomem dezintegracji było założenie po jesiennych wyborach samorządowych w październiku 2010 r. przez Katalin Szili (byłą przewodniczącą Zgromadzenia Narodowego) nowego ugrupowania – Unii Socjalistycznej. Kolejne poważne tąpnięcie w szeregach MSZP (Węgierskiej Partii Socjalistycznej) nastąpiło rok później, gdy grupa skupiona wokół Ferenca Gyurscányego stworzyła Koalicję Demokratyczną. Problem braku lidera, a także wewnętrznego dialogu starał się rozwiązać Gordon Bajnai – następca Gyurscányego na fotelu premiera. Razem 2014 była próbą odpowiedzi na politykę Orbána poprzez budowę politycznego centrum, jednak nie udało się tego zrealizować i obecnie określana jest jako zdecydowanie lewicowa.

 

Pierwsze oznaki „przedwyborczego zbrojenia” widoczne były na ulicach Budapesztu już na jesieni zeszłego roku. Były przyjaciel premiera Orbána z czasów przemiany systemowej, a obecnie przeciwnik i szef Węgierskiej Partii Liberalnej Gábor Fodor postawił na niebieskim tle pytanie: „Europa czy Orbán?”, jednocześnie dodając: „Viktor, węgierskie domy nie należą tylko do Ciebie”). Lider Jobbiku Gábor Vona przekonywał, że „Przyszłości nie da się zatrzymać”. Stojąc ramię w ramię z młodszymi działaczami przypominał, iż w ostatnich wyborach to właśnie na Jobbik głosowało najwięcej młodych Węgrów. Odpowiedzią rządu była kampania informacyjna pokazująca 20-procentową obniżkę opłat komunalnych.

 

Okres przedwyborczy rozpoczął się oficjalnie 15 lutego, jednak na ponad miesiąc przed elekcją kampania nie jest gorąca. Dominuje tzw. kampania negatywna mająca za cel obnażanie słabości przeciwników politycznych. Opozycja nie przedstawiała programu mogącego zagrozić Fideszowi i wydaje się być pogodzona z kwietniową porażką. Wyróżniającym się opozycyjnym plakatem jest powiązanie Viktora Orbána z Lajosem Simicską, budapesztańskim biznesmenem i przyjacielem premiera jeszcze z czasów nauki (Ők már jobban élnek. És ön? – „Oni już żyją lepiej. A Ty?”). To obecnie jeden z najbogatszych Węgrów, któremu środowiska lewicowe wypominają rolę w budowaniu imperium biznesowego, właśnie w dobrych relacjach z szefem rządu. „Jedność” poddała krytyce plany modernizacji elektrowni atomowej w Paks, nazywając umowę z Rosją „Paktem Orbán – Putin”. Zmaga się z także wewnętrznymi problemami – wiceprzewodniczący MSZP Gábor Simon posiadał na koncie w austriackim banku 770 tysięcy euro, które nie były udokumentowane.

 

Target: niezdecydowani

Jobbik wyrażał nadzieję na zwycięstwo w nadchodzących wyborach. Badania opinii publicznej pokazywały bowiem, że cieszy się największą popularnością wśród ludzi młodych przed 35. rokiem życia. W ostatnich miesiącach największe poruszenie wywołało spotkanie zorganizowane w Hyde Parku w Londynie z udziałem Vony, przeciwko  któremu protestowali brytyjscy „antyfaszyści”. Lider Jobbiku obiecał rodakom mieszkającym na Wyspach Brytyjskich możliwość podjęcia pracy i powrotów do ojczyzny.

Kampania reklamowa rządzącego Fideszu jest stonowana. Rzucają się w oczy plakaty Forum Jedności Obywatelskiej (organizującego m.in. wiece poparcie dla rządu) – „Nie zasługują już na więcej szans, bo mieli 8 lat by się wykazać”. Stylizowane na zdjęcie do policyjnej kartoteki, przedstawiają  liderów listy krajowej „Jedności”: Mesterházyego (MSZP), Bajnaia (Razem 2014) i Gyurcsányego (DK), a więc głównych przeciwników w parlamentarnej rywalizacji. To najczęściej widoczna oznaka zbliżających się wyborów w Budapeszcie. Koalicja rządząca skupiła się na bezpośrednim przekazie do wyborców. Zapowiedziano zorganizowanie 119 spotkań w całym kraju podsumowujących dokonania rządu. W zeszłym roku premier Węgier wysłał do obywateli list w którym informował o obniżkach cen (kontrowersje budziło pomarańczowe tło łudząco przypominające barwy partii), a wspomniane Forum Jedności Obywatelskiej w styczniu broszurę „Siedem grzechów głównych koalicji Guyrscányego”.

 

Na niespełna miesiąc przed wyborami znakiem zapytania wydaje się wysokość zwycięstwa rządzącej koalicji. Sondaże pokazują tendencję do zwiększania popularności i powrotu do poparcia uzyskanego cztery lata temu, co przy „rewolucji ustawodawczej” i ilości potrzebnych reform jest znakiem niemocy opozycji i skuteczności Fideszu. Nawet przeciwnicy rządu przyznają, że w czasie ogólnoświatowego kryzysu Węgry na tle innych europejskich państw prezentują się nadzwyczaj dobrze. Produkt Krajowy Brutto wzrósł o 0,5 proc, w porównaniu do analogicznego okresu w 2012 roku (pierwszy kwartał), jesienna prognoza Komisji Europejskiej potwierdziła szacunki rządowe, że deficyt budżetowy nie powinien przekroczyć 3 proc. w najbliższych latach. Komisja prognozuje także wzrost węgierskiego PKB o 1,8 proc. w 2014 roku. W najnowszym sondażu Medián przeprowadzonym w dniu 4 lutego na pierwszym miejscu niezmiennie znajduje się Fidesz- KNDP z 51 proc. poparciem zdecydowanych wyborców, połączone siły liberalno–lewicowych partii sformowanych pod szyldem „Jedności” mogą liczyć na 30 proc, zaś na Jobbik chce zagłosować 13 procent obywateli. Szacunki pokazują wysoki wskaźnik osób niezdecydowanych, sięgający około 30 procent – to głównie o tę grupę stoczą batalię w najbliższych tygodniach węgierskie partie.

 

Sebastian Kęciek, Budapeszt

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie