9 grudnia 2014

Polak cwaniak – Polak-szmalcownik

Nie ma sensu załamywać rąk nad czeską reklamą T-Mobile, pokazującą Polaka jako drobnego cwaniaczka i oszusta. Ludzie rządzący Polską przez ostatnie lata wiele zrobili bowiem, by postrzegano nas znacznie gorzej – jako odrażających szmalcowników.

 

Czeski T-Mobile opublikowawszy spot reklamowy wyśmiewający Polaków naraził się Ambasadzie RP i części polskich mediów. Nie rozwodzono się jednak nad tą kwestią zbyt długo. W końcu cała sprawa zakończyła się przecież przyzwoicie – niemiecki koncern zapewniwszy, że intencją twórców reklamówki było rozbawienie Czechów polskimi stereotypami ukłutymi ostrzem satyry, wycofał filmik z telewizji i Internetu. Stłumiony jęk oburzenia w Polsce przycichł więc natychmiast, a zastąpił go pomruk zadowolenia z szybkiej akcji polskiej ambasady. Spotu nie ma, więc jest dobrze. Czy aby na pewno?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z armaty do komara?

 

Polska ambasada uderzyła w zdecydowane tony – można zastanawiać się nawet, czy nie zbyt zdecydowane. Wielu komentujących tę sprawę, zwracało bowiem uwagę, że sam spot to w gruncie rzeczy niewinna igraszka ot, czeskie żarty. Pewnie jest w tym trochę racji, wszak pojawiającego się w nim Polaka-cwaniaczka ukazano w kontekście kompletnie absurdalnym: jest on bowiem… przebrany za drzewo. Faktem jest jednak również i to, że sprzedaje on Czechowi trefny telefon – nic dziwnego, skoro asortyment, którym handluje, to masa rozmaitego badziewia.

 

W każdym razie ambasador Grażyna Bernatowicz stwierdziła, iż reklamówka „sposób uproszczony i skandalizujący” przedstawia Polaków, i niewątpliwie jest w tym sporo racji. Czy jednak ambasador nie strzeliła z armaty do komara? Problem czeskiego spotu zdaje się być bowiem niezbyt znaczącym efektem braku suwerennej polityki zagranicznej Polski, która obok oczywistych działań dyplomatycznych powinna zajmować się spójną kampanią promocyjną naszego kraju. Nim bowiem sam spot pojawił się w głowach czeskich copywriterów i zanim jego scenariusz znalazł się na papierze, ktoś długo zastanawiał się, czym rozbawić można lud zamieszkujący krainę nad Wełtawą. I wymyślił, że odpowiednio karykaturalne przedstawienie Polaków, bazujące na panujących na nasz temat stereotypowych opiniach, może celnie trafić w gusta słynących z bardzo specyficznego humoru Czechów.

 

Co to za stereotypy? Według badania ISP, aż 60 procent ankietowanych u naszego południowego sąsiada uważa Polskę za kraj skorumpowany, a prawie połowa sądzi, że polskie firmy nie przestrzegają prawa. Sympatię do nas żywi zaś zaledwie 63 procent mieszkańców Czech, co w porównaniu z naszą sympatią dla nich (83 procent) uzmysławia ogrom zaprzepaszczonych przez Polskę szans na podreperowanie wizerunku.

 

Chłam w telewizji

 

I nie idzie o to, by celem wielkich kampanii promujących nasz kraj czynić akurat Czechy. Spójna i dobrze zaplanowana kampania, obliczona na lata powinna przynieść skutki nie tylko w Europie wschodniej, ale także w innych krajach. Wystarczy jednak spojrzeć na nieudolność oraz bierność naszych władz względem sprytu i przebiegłości działań promocyjnych podejmowanych przez inne kraje, a ręce opadają bezwładnie wzdłuż ciała. Gdy się im bowiem przyjrzeć, to trudno pozbyć się wrażenia, że Polska, wziąwszy pod uwagę potencjał jej atrakcyjności zarówno pod względem historycznym jak turystycznym, znaczy w istocie dla naszych decydentów tyle, co nic.

 

O co dokładnie chodzi? Chociażby o promowanie przez polską telewizję publiczną propagandowych dzieł naszych sąsiadów – Rosji i Niemiec. Dlaczego, u licha, opłacana z pieniędzy Polaków TVP wyemitowała „Rok 1612” czyli obraz o wypędzeniu „straszliwych” Polaków z Moskwy? Obecne działania Rosji na Ukrainie każą medialnym sztukmistrzom odsądzać ją od czci i wiary, a cóż dopiero emitować produkowane tam filmy, ale wówczas – kilkanaście miesięcy temu – wepchnięcie do ramówki rosyjskiej propagandówy było zapewne czymś w rodzaju serdecznej „przysługi” wobec naszych braci zza wschodniej granicy.

 

Niczym gąbka telewizja publiczna chłonęła też obrazy niemieckie – jak „Nasze matki, nasi ojcowie” – stanowiące element popularyzowanej w Niemczech od lat opowiastki o dominacji złych, totalitarnych nazistów nad tamtejszym uciemiężonym narodem. W dodatku w serialu przedstawiono też w ohydny sposób polskie podziemie. Nasi bohaterowie jawili się tam jako odrażające typy, strzelające do Żydów. W podobne tony, zmyślonej przez Niemców narracji o terroryzujących naród nazistach, uderzał emitowany nie tak dawno (oczywiście w TVP) serial „Tajemnice hotelu Adlon”.

 

Po co inwestować pieniądze w proniemiecką propagandę? To proste: dla telewizyjnych włodarzy znacznie łatwiej i bezproblemowo jest wykupić „znakomity serial” zza granicy, niż wyprodukować swój. Po co zresztą wytężać mózgownicę nad kleceniem własnego scenariusza, skoro w Europie i tak wszyscy jesteśmy – a w najgorszym razie będziemy – braćmi. Szkoda więc wbijać kij w mrowisko i kłócić się o zamierzchłą historię z przyjaciółmi zza miedzy. Problem w tym, że akurat owi przyjaciele niespecjalnie przejmują się łączącym nas europejskim braterstwem, gdy ich gazety bezczelnie piszą o „polskich obozach śmierci”.

 

Trudno się jednak dziwić, że sprawstwo holokaustu przypisuje się za granicą Polakom, skoro sami chętnie i z radością opowiadamy o tym, jak to rzekomo podczas II wojny światowej masowo mieliśmy zabijać Żydów oraz o tym, że co najmniej jedna trzecia – o ile nie połowa naszego narodu – trudniła się wówczas szmalcownictwem. Mainstream popularyzuje owe poglądy z dumą, prawiąc androny, że oto… leczymy nasze rany i kompleksy. I nie jest to jedynie czczy wymysł grupki wpływowych pseudointelektualistów i publicystów. Myślą tą owładnięci dyplomaci III RP „promowali” swego czasu Polskę za granicą za pomocą publikacji, której niemałą część stanowiły właśnie teksty o… szmalcownictwie Polaków. To doprawdy genialny pomysł, by reklamowym produktem naszego kraju były nieliczne polskojęzyczne zbiry sprzed 70 lat , wydające niemieckiemu okupantowi dla zysku swych żydowskich współobywateli, za co zresztą groziła im od polskiego podziemia kula w łeb.

 

Do tej wyliczanki wystarczy dorzucić jeszcze ostatni spot promujący Polskę, gdzie jakiś wyjątkowo zawzięty grafik zmazał krzyż na Giewoncie i sztandarze w inscenizacji bitwy pod Grunwaldem. Trudno o większą zapiekłość i głupotę w kastrowaniu tego, co stanowi kościec polskiej kultury i historii, a nawet istotny motyw krajobrazu.

 

W służbie innym

 

Oburzenie polskiej ambasady na czeski spot na tle autokompromitacyjnych działań naszych władz, wypada raczej blado. Brak ambicji i suwerennych działań polskich polityków, przyzwyczajonych do grania melodii, do której nuty napisali silniejsze politycznie stolice, to znacznie poważniejszy problem niż kpiarska reklama T-Mobile. Nie byłoby jej bowiem, gdybyśmy sami zadbali o nasz wizerunek. Że Czesi postrzegają nas jako kraj bezprawia? Nie może być inaczej, skoro nasze władze nazywają nas szmalcownikami i bandytami, łykając niczym słodkie cukierki propagandę polityczną produkowaną w silniejszych krajach.

 

I nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy zbyt słabi i zbyt ubodzy, by konkurować na propagandowym polu z Niemcami czy Rosją. Propagandziści polskiego podziemia w okresie II wojny światowej odnosili wielkie sukcesy, nie tyko podtrzymując ducha polskiej ludności, ale też siejąc popłoch w szeregach wroga. Wszystko dzięki sprawnym działaniom redakcyjnym, pomysłowości i szczypcie dywersji. By jednak być w tym skutecznym, trzeba myśleć suwerennie o interesie narodowym. Trudno żeby robili to polscy włodarze, obierający sobie za cel „awans” do międzynarodowych organizacji po zakończeniu kadencji jako premier czy prezydent. Kto miał w ostatnich latach mierzyć się z przygniatającą nas proniemiecką czy prorosyjską ofensywą propagandową? Przecież nie Donald Tusk, który jako premier przebierał nogami, by wreszcie ruszyć do wyścigu po ważny, unijny stołek, ani Radosław Sikorski, dla którego brak awansu na szefa dyplomacji Unii Europejskiej wiązał się nieomal z życiową porażką. Pozostaje nam więc ekscytowanie się protestem przeciwko komicznej reklamie emitowanej w Czechach. Dobre i to? Nie żartujmy.

 

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie