18 maja 2012

Ułuda demokracji

(Rządzący od lat lekceważą wolę Polaków występujących w obronie życia)

Przedstawiciele aktualnego reżimu przedstawiają się jako demokraci, są wszak legitymizowani przez powszechne wybory, które wygrywają w cuglach. Celebrowana oficjalnie jako szczytowe osiągnięcie dziejów „wola ludu”, znaczy jednak dla rządzących Polską i Europą niemal tyle samo, co kiedyś dla Ericha Honeckera czy Leonida Breżniewa.

 

Wielu współcześnie żyjącym wmówiono, że jedynym sposobem na odnalezienie „wspólnotowego szczęścia”, jest demokracja, utożsamiona z wolnością, której intuicyjnie wszak domaga się każdy człowiek. Prawo do wyboru przedstawicieli władzy, a więc i polityki realizowanej przez tę władzę, wydaje się więc dziś masom szczytowym osiągnięciem dziejów. Nic dziwnego, że rządzący usilnie starają się wywrzeć wrażenie, iż wsłuchują się w głos ludu bardzo uważnie, tak uważnie, że w istocie to sam lud decyduje o tym, w którą stronę poprowadzone będą jego sprawy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jednak całej władzy ludowi oddać nie można – zdecydowali po latach doświadczeń demokraci. Wszak lud nie jest ani tak mądry, ani tak obyty jak władza – a już na pewno nie ma pojęcia o tym, co jest dobre dla innych. To akurat fakt. Krytycy demokracji niejednokrotnie wykazywali jej słabe strony, których jest zdecydowanie więcej niż dobrych. Po co jednak żyć w kłamstwie i nadal wmawiać ludziom, że ich głos ma jakiekolwiek znaczenie?

 

Najdłużej nieprzerwanie rządzącą partią w ostatnim dwudziestoleciu w Polsce jest Platforma Obywatelska, której rządy doskonale uwidoczniły antydemokratyczną tendencję rzekomo demokratycznych władz. Przykładów było mnóstwo – przyjrzyjmy się tylko kilku najnowszym. Marsze w obronie telewizji Trwam udowodniły, iż odbiorców tej stacji jest wielu, a zapotrzebowanie na program emitujący konserwatywne i religijne treści jest ogromne. Władza zdecydowała jednak inaczej. Nie przyznano miejsca na multipleksie stacji, w obronie której tylko ulicami Warszawy maszerowało ponad 100 tys. ludzi! Gdyby zapytać wszystkich Polaków, czym jest kanał ATM Rozrywka lub Polo TV, zapewne niewielu wiedziałoby, co to takiego. Ale to właśnie te stacje uzyskały koncesję na nadawanie do każdego polskiego domu, nie zaś telewizja ojca Tadeusza Rydzyka.

 

Jakby tego było mało, ludzie mający dosyć jednostronności rządowych i zaprzyjaźnionych mediów, skrzyknęli się i podjęli wielką pracę, na miarę tak wyczekiwanego ponoć przez władzę „społeczeństwa obywatelskiego”. Zebrano ponad dwa miliony podpisów osób protestujących przeciwko rugowaniu katolickiej telewizji z ogólnodostępnej anteny. Okazało się, że jesteśmy jedynym krajem na świecie, w którym dwa miliony podpisów nic nie znaczą! Władza nie zareagowała bowiem na poparty przez nie protest w żaden sposób.

 

W demokratycznej konstytucji III RP zezwolono obywatelom na tzw. inicjatywę ustawodawczą. Kiedy już jednak projekty ustaw ważne dla setek tysięcy ludzi trafiają do Sejmu, koalicja rządowa robi wszystko, by jak najszybciej trafiły one do kosza. Taki mechanizm zadziałał m.in. w sprawie obywatelskiego projektu ustawy o zachowaniu przez państwo większościowego pakietu akcji Grupy Lotos. Dokument trafił ostatecznie do komisji skarbu państwa, ale Platforma Obywatelska zrobiła wszystko, by „pomysł ludu” odrzucić. Podobny los spotkał zresztą wcześniej większe i ważniejsze inicjatywy  – w tym projekt ustawy o in vitro oraz zmianę tzw. ustawy antyaborcyjnej, wprowadzającą konsekwentną ochronę życia od momentu poczęcia. Ta ostatnia propozycja została oficjalnie poparta przez ponad 600 tys. osób! I demokraci z obozu rządzącego wcale się tym nie przejęli.

 

Wreszcie najgorętsza w ostatnich dniach sprawa, którą rządzący postanowili rozstrzygnąć zupełnie inaczej, niż mówią o tym zasady demokracji. Kokietując lud podczas zeszłorocznej kampanii przedwyborczej, zatajono przed nim ważny projekt. Ileż to razy w ostatnich tygodniach słyszeliśmy o tym, iż rząd nie mógł ujawnić w październiku zamiaru zreformowania systemu emerytalnego, ponieważ „gdyby zapytać ludzi, czy chcą dłużej pracować, każdy powiedziałby, że woli krócej”! Rządzący jest mądrzejszy, zdecydował, że władza ludu władzą ludu, ale masy nie mogą jednak decydować za siebie w kwestiach ważnych.

 

Zarówno premier jak i towarzystwo, którym kieruje, bierze przykład ze swoich przełożonych w Brukseli. Wszak tam również demokrację poważa się jedynie wówczas, kiedy można przewidzieć wynik głosowania, uprzednio odpowiednio ukształtowawszy opinię mas. Jeśli zaś wynik głosowania będzie niezgodny z oczekiwaniami, zawsze można nakazać je powtórzyć (jak chociażby referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego w Irlandii) czy przestać wspomagać finansowo nieprawomyślny lud danego regionu (jak w przypadku Węgier po zwycięstwie Orbana).

 

Przeciętny obywatel któregoś z europejskich państw nie może zrozumieć, iż w ułudzie demokracji w której przyszło mu żyć, jedynym wyborem jest wybór jednego lub drugiego socjalisty. Że jest jak mężczyzna, który potrzebuje kobiety, a do wyboru dostaje świnię i kozę, a gdyby odważył się upomnieć o kobietę do poślubienia, wówczas może co najwyżej dostać gumową pałką po nerkach.

 

Lud nieprędko obudzi się z tego demokratycznego snu, w który zapadł wiele lat temu. Już dawno obudzili się jednak sprytni demokraci, rządzący czymś, co trudno nazywać czymś więcej niż pseudopoliarchią z koncesjonowanym wynikiem. O tym, iż demokracja zaistnieć nie może, wiedzą doskonale – nigdy jednak nie przestaną mamić nas wizją władzy ludu, która nie dość, że jest dla władzy niewygodna, sprzeczna z rozsądkiem, to w dodatku niemożliwa.

 

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie