23 marca 2017

Piotr Gajdziński podjął się zadania bardzo trudnego. Choć sukces jego pisarskiej inicjatywy jest co najwyżej połowiczny, to jednak bardzo dobrze się stało, że kolejna biografia Wojciecha Jaruzelskiego ujrzała światło dzienne. Debata nad oceną Wojciecha Jaruzelskiego trwa i „Czerwony Ślepowron” z pewnością nie jest w niej ostatnim słowem. Po blisko dwudziestu siedmiu latach od zakończenia kadencji pierwszego prezydenta III RP trzeba powiedzieć jednak, że owa analiza trwa zbyt długo. Ale i sam Jaruzelski za życia uczynił wiele, by utrudnić jego sprawiedliwą ocenę.

 

Poznańskie wydawnictwo Zysk i S-ka bardzo poważnie potraktowało kolejną próbę zmierzenia się z życiorysem generała armii, komunistycznego dyktatora, autora stanu wojennego, patrona wielu przestępstw i zbrodni, współtwórcy transformacji ustrojowej… można by wymieniać dłużej „dokonania” ostatniego namiestnika Moskwy w Polsce Ludowej. Badanie tak poważnej postaci jest wyzwaniem wielkim i trudnym, a podjął się go tym razem Piotr Gajdziński. Dodajmy, że jego poprzednicy, jak np. Manfred Berger, Zygmunt Broniarek, Jan Burakowski, Marceli Kosman, Jan Osiecki czy Tadeusz Zakrzewski, to w ogromnej większości autorzy, którzy napisali dla towarzysza generała dzieła czołobitne lub wręcz tandetnie kłamliwe i propagandowe. Z tego tandemu „hagiografów” wyłamują się jedynie panowie Mariusz Cieślik i Paweł Kowal oraz Lech Kowalski – ci jednak także nie uniknęli miażdżących w warstwie merytorycznej recenzji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Swoją opowieść o Wojciechu Jaruzelskim Piotr Gajdziński podzielił na jedenaście rozdziałów. Każdy przykuwa uwagę tytułem, każdy względnie zachowuje przyjętą przez Piotra Gajdzińskiego narrację chronologiczną. I jest to narracja przystępna, przyjemna w odbiorze. Książkę czyta się szybko, autor oszczędził odbiorcy skomplikowanych konstrukcji i metodologii naukowej. Załączył za to na końcu krótką bibliografię i indeks osobowy.

 

Pracę Piotra Gajdzińskiego charakteryzuje bogata faktografia. Opisuje on zarówno zdarzenia z życia samego Wojciecha Jaruzelskiego, jak też i najważniejsze konteksty polityczne i społeczne poszczególnych etapów drogi życiowej czerwonego dyktatora. To, co widoczne od pierwszych stron książki, to wybiórczość w komentowaniu i interpretowaniu tych faktów. Oczywiście, objętościowo każde dzieło musi mieć swoje ograniczenia, ale w tym przypadku trudno wybory autora uzasadnić jakimś założeniem lub metodologią, komentuje on raczej to, co chce komentować.

 

W innych miejscach autor wyraźnie zaciąga swoisty ręczny hamulec, powstrzymując się przed analizą faktów stawiających opisywanego w niezręcznej lub wręcz kompromitującej sytuacji. Warto np. postawić pytanie: dlaczego młody Wojciech w połowie 1942 roku nie szukał dla swojej rodziny pomocy w istniejących jeszcze w Związku Sowieckim instytucjach Państwa Polskiego i oddziałach Armii Andersa? Być może zgłębienie tej tajemnicy pozwoliłoby obalić kolejny mit wzniesiony za życia przez towarzysza generała – iż, „nie zdążył do Andersa” i po latach stawiał jeszcze polskiemu przywódcy poważne zarzuty w związku z decyzją o ewakuacji armii.

 

W opowieści Gajdzińskiego poważną lukę stanowi podejście do osobowości politycznej Jaruzelskiego. Elementy jej opisu i próby rekonstrukcji są fragmentaryczne i bardziej odgrywają rolę wyjaśnień dla wybranych decyzji bądź dla określonych uwarunkowań niż właściwą analizę osobowości. Stąd autor bierze powierzchowne sądy, jak np. stwierdzenie o nienawiści towarzysza generała do Stanów Zjednoczonych. A nie jest to wcale osobowość prosta. Psychika Jaruzelskiego musiała ewoluować na przestrzeni dekad. Na fundamencie skrajnego oportunizmu i serwilizmu, podszytych m.in. strachem o własny byt i lękiem przed „wielkim bratem”, wyniesionym z sowieckiej tułaczki, uczył się umiejętności budowania własnej kariery poprzez pół-mechaniczne reakcje na określone wydarzenia. Niczym pies Pawłowa, przyjmował i realizował schematyczne odpowiedzi wobec kolejnych wyzwań. Bez krzty etyki, honoru, moralności, za to z niemałą zewnętrzną pomocą, przechodził w gronie zwycięzców przez kolejne „kryzysy kontrolowane” Polski Ludowej…

 

To nie koniec, to zaledwie przyczynek do dalszej analizy. A paniczny strach przed moskiewskimi decydentami? A dochodzące z wiekiem czynniki zmęczenia, rezygnacji, nieprzystosowania do innych niż komunistyczne reguł politycznej gry? A kwestia wiary katolickiej, od której tak drastycznie oddalił się w służbie komuny i do której miał powrócić w ostatnich latach życia? Było o czym pisać, ale autor wybrał zgoła inny kierunek poszukiwań.

 

Piotr Gajdziński rozłożył akcenty prościej, skupiając się raczej na tym, co zdążyło już zaistnieć w polskiej historiografii. W ten sposób sześć stron poświęcono udziałowi Jaruzelskiego w antysemickiej czystce roku 1968, a całe rozdziały pracy pochłonął opis zmagań towarzysza generała o zmianę społeczno-gospodarczych warunków życia w zniewolonym kraju, bez porzucania partyjno-ideologicznych metod sprawowania władzy i modelu gospodarki centralnie sterowanej. W końcowych fragmentach autor rozprawia także nad motywami podjęcia przez 23-letniego Jaruzelskiego współpracy ze zbrodniczą sowiecką Informacją Wojskową. Z pewnością rozważania te miałyby głębszy wymiar, gdyby lepiej rozpoznać otoczenie Jaruzelskiego, odtworzyć mechanizmy podejmowania przez niego decyzji i sieci zależności personalnych, precyzyjniej ocenić jego wykształcenie i przede wszystkim rozdzielić wypowiedzi oficjalne od prywatnych i poufnych.

 

Ostatni wspomniany powyżej aspekt „Czerwonego Ślepowrona” warto omówić szerzej. Pisząc dzieło biograficzne, autor popełnia bowiem pewien generalny błąd niekonsekwencji, który paradoksalnie dodaje pracy walorów publicystycznych: w niektórych miejscach posuwa się do nakreślenia tak wielu kontekstów i tak szerokiej perspektywy, iż z biografii przenosimy się do historycznej opowieści o Peerelu, pisanej przystępnym językiem, z wciągającą dynamiką zdarzeń. Można wówczas poczuć klimat historii politycznych spod pióra Antoniego Dudka lub Wojciecha Roszkowskiego, czy też Andrzeja Piaseckiego. Niestety, obok tych połaci tekstu, odnajdujemy części biografii Jaruzelskiego, które opatrzono bardzo skromnym tłem społeczno-gospodarczym i lakonicznym ujęciem przemian politycznych, rozgrywających się na szczytach komunistycznej wierchuszki partyjnej. Szczególnie tę różnicę widać między latami sześćdziesiątymi i siedemdziesiątymi a dekadą lat osiemdziesiątych, z korzyścią dla tej ostatniej. Zapewne to samoograniczenie zostało przez autora przyjęte świadomie, z obawy przed przekroczeniem pewnych ram objętościowych lub przed zupełnym już zanikiem biograficznego charakteru pracy.

 

Jest jeden walor, który wynika z tego odejścia od narracji biograficznej. Autor poświęca cały rozdział opisowi sytuacji społeczno-gospodarczej kraju w dziewiątej dekadzie XX wieku, a więc całej tej reglamentowanej degrengoladzie, która z dzisiejszej perspektywy wygląda zabawnie i zarazem tragicznie. W tym czasie Jaruzelski zyskał najmocniejszą, niepodważalną pozycję w nadwiślańskim reżimie politycznym i o tym Gajdziński nie zapomina. Ale z jego książki przede wszystkim wyłania się konstatacja: towarzysz generał te dziesięć lat narodowi polskiemu po prostu ukradł. Doprowadził polską gospodarkę do kompletnej degradacji, bankructwa i zacofania. Społeczeństwo pogrążył w apatii, umocnił w nim najgorsze obyczaje, cofnął międzyludzkie relacje do prymitywnego poziomu walki o pożywienie i odzież, do znamiennego przez lata odburknięcia „pan tu nie stał”.

 

Cała dekada lat osiemdziesiątych została zmarnowana, a przecież teraz już wiemy, że można było przynajmniej jej drugą połowę wykorzystać na głębokie reformy wolnorynkowe i likwidację patologii nomenklaturowej, a więc na postawienie kraju w zgoła innej pozycji startowej w przededniu upadku sowieckiego imperium. Jaruzelski i jego komunistyczna klika niezdolni byli do tak samodzielnego myślenia. Dopiero po wielu latach trzymania narodu za twarz i poszukiwania ekonomicznej kwadratury koła, w obliczu kompletnego bankructwa kraju i realnej groźby utraty władzy, czerwony dyktator zdecydował się na współpracę z wyselekcjonowaną częścią opozycji solidarnościowej. I nawet na tym końcowym odcinku swej kariery politycznej robił wiele, by ugrać dla siebie jak najwięcej czasu, by zapewnić swojemu otoczeniu maksymalnie dogodne i bezpieczne warunki egzystencji w warunkach liberalnej demokracji. Rozpoczęcie obrad Okrągłego Stołu przeciągano od września 1988 roku do lutego 1989 roku. Mimo porażki w kontraktowych wyborach z czerwca 1989 roku i wypowiedzenia posłuszeństwa przez dotychczasowych koalicjantów już w lipcu, Jaruzelski z Kiszczakiem zwlekali do drugiej połowy sierpnia z decyzją o oddaniu „Solidarności” inicjatywy w tworzeniu rządu. Całe półtora roku swojej kadencji prezydenckiej towarzysz generał wykorzystał głównie do autokreacji swojego wizerunku jako patrona „jedynej słusznej” drogi reform i ojca III Rzeczypospolitej. Walczył zarazem o nienależne mu wejście do polskiej historiografii w roli męża stanu, sięgając po kłamstwa, manipulacje i fałszowanie archiwalnej dokumentacji.

 

Wieńcząc recenzję, nie można pominąć kwestii błędów merytorycznych, które są przypadłością niemal każdego poważnego opracowania. Także i w „Czerwonym Ślepowronie” autor nie ustrzegł się pomyłek, które rażą bardziej oko historyka lub politologa niż masowego odbiorcy. Wypada przeto zauważyć, iż Wojciech Jaruzelski został wybrany Prezydentem PRL większością nie jednego, lecz dwóch głosów. Natomiast decyzja w sprawie skrócenia jego prezydenckiej kadencji politycznie zapadła na „Herbatce u Prymasa Glempa” w dniu 18 września 1990 roku, a formalnie – nowelizacją konstytucji i ustawą o urzędzie Prezydenta RP, które Sejm uchwalił dziewięć dni później. Opisana przez autora uchwała Sejmu z 21 września nie miała tu żadnego znaczenia prawnego i trzeciorzędne znaczenie polityczne, o czym świadczy dalszy bieg wydarzeń i niedotrzymanie zawartych w niej ustaleń dotyczących wyborów parlamentarnych. Niepoważnie wyglądają rozważania autora nad hipotezą o radzieckiej „matrioszce” w osobie Jaruzelskiego. Podejrzana dla niego wydaje się opowieść córki generała Moniki Jaruzelskiej o odwiedzającym ojca senatorze Kraszewskim, którego na liście członków Senatu I kadencji nigdy nie było. Ale Ryszard Kraszewski nie był żadną imaginacją Jaruzelskiego – był za to posłem Sejmu kontraktowego, wybranym w Łomży z listy „Solidarności”.

 

Książkę Piotra Gajdzińskiego niewątpliwie warto przeczytać i poddać surowej ocenie. Dla piszącego te słowa nie będzie zaskoczeniem, jeśli ktoś uzna ją – mimo oczywistych mankamentów – za genialną biografię zatwardziałego komunisty z wytatuowanym w życiorysie szlacheckim herbem. Wielu też odczuje klasyczny dysonans poznawczy – miało być więcej, mocniej, ciekawiej – tak jak to poczuliśmy w filmowych rozprawach z Jaruzelskim autorstwa Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka. Debata nad oceną Wojciecha Jaruzelskiego trwa i „Czerwony Ślepowron” z pewnością nie jest w niej ostatnim słowem. Po blisko dwudziestu siedmiu latach od pożegnania z Jaruzelskim jako pierwszym prezydentem III RP trzeba powiedzieć, że trwa zbyt długo. Ale sam Jaruzelski za życia uczynił wiele, by utrudnić jego sprawiedliwą ocenę.

 

Benedykt Witkowski

 

Piotr Gajdziński, Czerwony Ślepowron. Biografia Wojciecha Jaruzelskiego, Zysk i S-ka, Poznań 2017, ss. 496.

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram