22 listopada 2012

Uciszyć Kościół. O co naprawdę apeluje Boni?

(Michał Boni fot. Adam Chelstowski/FORUM )

Minister Michał Boni zwrócił się do abp. Sławoja Leszka Głodzia, współprzewodniczącego Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, o przeciwstawianie się „mowie nienawiści i wszelkim objawom nietolerancji”. Pan minister chyba nie wie o tym, że Kościół w swoim nauczaniu kieruje się wskazaniami Pana Jezusa, Ewangelią, a nie rządowymi dokumentami.


Oczywiście wątpię, by Boni wystosował taki apel bez świadomości tego, czym jest dziesięć Bożych przykazań czy przykazanie miłości bliźniego. Kościół głosi od dwóch tysięcy lat głosi wszak, że najważniejszym przykazaniem jest miłowanie Boga i bliźniego jak siebie samego. Może więc Boni jest przekonany, iż wie lepiej niż Kościół, co znaczy miłość bliźniego, w tym także miłość nieprzyjaciół?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jest jednak druga, znacznie bardziej prawdopodobna, możliwość. Wystosowując apel do Kościoła o przeciwstawianie się nietolerancji, Boni chce stanąć na czele skrajnie antykatolickich środowisk i organizacji, które gardłując o braku tolerancji w naszym kraju, zamierzają zastraszyć wszystkich tych, którzy nie myślą tak jak oni.

 

Hasłem „nietolerancji”, jako pałką do okładania środowisk katolickich, posługują się przede wszystkim ruchy homoseksualne – bardzo wpływowe w świecie polityki, mediów czy edukacji. Dzięki ich wpływom za nietolerancyjne coraz częściej uznawani są normalni ludzie, którzy odrzucają styl życia homoseksualistów z różnych powodów, choćby jako grzeszny, czyli niezgodny z prawem Bożym.

 

Jeśli Boni postanowił stanąć po stronie tego typu środowisk, i swoim apelem „przywołać do porządku” Kościół jako wspólnotę ludzi, walczących ze złem, a więc i z grzesznym stylem życia, to jeo postawa powinna wywołać najgłębsze oburzenie. Jakim prawem urzędnik państwowy próbuje wywierać naciski na Kościół, by ten zmieniał głoszone od wieków zasady? Szczególnie, że konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, której zapisów winni przestrzegać urzędnicy, stanowi o wolności sumienia.

 

Rozliczne apele o „tolerancję” i walkę z tzw. „mową nienawiści” to zaledwie ogniwo wielkiego łańcucha, który liberalne środowiska za pomocą mediów, niektórych urzędów państwowych usiłują zacisnąć wokół Kościoła, tak by zburzyć instytucję rodziny, i obrócić w niwecz tradycyjne wartości oparte na prawie naturalnym i moralności chrześcijańskiej wypływającej z Ewangelii.

 

Obecnie w wielu krajach obserwujemy, jak wygląda polityka władz ulegających środowiskom narzucającym potrzebę wszechobecnej tolerancji i walki z „mową nienawiści”. W Wielkiej Brytanii minister edukacji straszy nauczycieli, że jeśli nie będą mówić pozytywnie o homoseksualizmie zostaną zwolnieni z pracy. W Szwecji popularyzowany jest pomysł zmuszania chłopców do siusiania na siedząco, ponieważ pozycja stojąca ma rzekomo nieść symbolikę męskiej przemocy. W tym samym kraju – zresztą bardzo głęboko poddanym liberalnej indoktrynacji – od jakiegoś czasu postępowe lobby domaga się usunięcia z języka zaimków „on” i „ona” a w zamian wprowadzenia – rzekomo neutralnego płciowo – zaimka „ono”. Z kolei w Kanadzie przedstawia się w szkołach homoseksualizm jako jedną z opcji równą związkowi mężczyzny i kobiety.

 

Obawiam się, że apel Boniego to poważny krok w kierunku implementacji liberalnych rozwiązań w Polsce. Tymczasem Kościół musi mieć prawo go głoszenia swojej nauki, do moralnej oceny zachowań rozmaitych ludzi, nie tylko w murach świątyń, ale również w przestrzeni publicznej. Zgodnie z nakazem Jezusa Chrustusa Kościół musi być znakiem sprzeciwu, także wobec niekorzystnych zjawisk cywilizacyjnych. Nawet, jeśli za swoje nieugięte stanowisko będzie musiał zapłacić kolejny raz prześladowaniami i męczeństwem. Kościół nie ma innej drogi, gdyż inaczej zdradziłby Boga oraz sprzeniewierzyłby się swojej misji.

 

 

Arkadiusz Stelmach

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie