9 stycznia 2018

Czytasz książki? To jeszcze nie powód do dumy

(źródło: pixabay.com)

Dyrektor Biblioteki Narodowej uspokajająco tłumaczy, że nie można mówić o kryzysie czytelnictwa w Polsce. Z jednej strony niemal 40 proc. Polaków deklaruje przeczytanie przynajmniej jednej książki rocznie. Z drugiej jest to drugi najgorszy wynik w trzecim tysiącleciu. Nie jednak liczba przeczytanych pozycji powinna niepokoić, a ich jakość.

 

Kolejny już raz w dziejach znaleźliśmy się w momencie, gdy czytanie książek uchodzi za czynność elitarną. Do sięgania po lekturę zachęcają politycy, sportowcy, aktorzy i muzycy, a przywoływany w mediach społecznościowych zestaw w postaci książki, kocyka i dobrego kakao (względnie herbaty) uchodzi już za rodzaj internetowego mema.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Każdy szanujący się celebryta daje paparazzo możliwość uchwycenia w kadrze chwili, gdy oddaje się lekturze popularnej książki, a gdy okazja ta – jak na złość – nie zostanie przez fotografa odpowiednio wykorzystana, to sam chwali się na Instagramie swoimi intelektualnymi przeżyciami. Tak, dosłownie intelektualnymi, ponieważ nawet sięganie po typowo rozrywkowe pozycje książkowe lansowane jest na intelektualną ucztę.

 

Nie byłoby w tym nic zdrożnego, ani niepokojącego, gdyby nie fakt, że gdzieś po drodze upadły nam standardy. Wystarczy spojrzeć na akcje promujące czytelnictwo. Jedną z najpopularniejszych w Polsce ­– jeśli nie najpopularniejszą – jest oddolna inicjatywa „Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka”, której nazwa w zamyśle twórców miała mieć prawdopodobnie żartobliwy wydźwięk, niemniej wywoływać może uczucie słusznej żenady. Bowiem sprowadzaniu czytania do hedonistycznych uciech o erotycznym zabarwieniu bliżej do landszaftowego nihilizmu Charlesa Bukowskiego (skądinąd coraz bardziej, choć pośmiertnie, popularnego), niż ambitnej rozrywki; o elitarności – którą populatorzy chcą wmówić – nie wspominając.

 

W tym świetle nietrudno dziwić się, że jedną z najpopularniejszych pozycji książkowych ostatnich lat jest pornograficzna seria „Pięćdziesiąt twarzy Greya” opowiadającą historię tak miałką i wulgarną, że nawet jej największym fanom wstyd się przyznać do jej lektury. (Okazuje się, że każdy czytał ją dla żartów; nie wiedzieć tylko czemu jej ekranizacja została w polskich kinach obejrzana niemal milion razy w ciągu zaledwie trzech dni, ustanawiając tym samym rekord frekwencji w naszym kraju…). Na listach bestsellerów znajdziemy również wynurzenia Janusza L. Wiśniewskiego, który w swoich kolejnych działach hołubi cudzołóstwo i niewierność opisując je (niezwykle szczegółowo i bez zbędnej pruderii) w każdej możliwej konfiguracji.

 

Następną kategorią najczęściej kupowanych książek są różnego rodzaju poradniki kuchenne. Dzięki nim dowiemy się w jaki sposób łączyć jarmuż ze szpinakiem, by uzyskać koktajl idealny, jak przygotować wyśmienity babaganusz oraz jakich składników nie może zabraknąć w mistrzowskiej szakszuce. Tego wszystkiego nauczymy się najczęściej razem z celebrytami zasiadającymi na kanapach telewizji śniadaniowych. Oczywiście nie ma nic złego w poszerzaniu swoich kulinarnych horyzontów, a kto z kim idzie do – w tym przypadku – kuchni jest kwestią zupełnie neutralną, niemniej należy pamiętać, że i książki kucharskie wliczają się do statystyk, na bazie których tworzy się raporty czytelnictwa. Czy zatem przygotowanie krewetek w tempurze może być rozpatrywane jako chwila z książką w ręce?

 

W całym tym zamieszaniu należy również pamiętać o dzieciach i młodzieży, bo i o nich pamiętają popularyzatorzy i wydawcy. Czym karmi się młodych? Trzeba to powiedzieć wprost: w dużej mierze papką. Od paru lat widoczny jest bowiem trend wydawania książek autorów znanych tylko z tego, że… są znani. Dlatego z księgarnianych półek i każdego zakątka internetu coraz częściej spoglądają na nas między innymi YouTuberzy. Pół biedy, gdyby jeszcze mieli coś ciekawego do powiedzenia, jednak najczęściej tak nie jest.

 

Przez to dziewczynki zaczytywać się mogą w porady dotyczące makijażu, a chłopcy w autobiografię siedemnastolatka zajmującego się… graniem w gry komputerowe – dodatkowo chwalącego się, że w ciągu całego swojego życia przeczytał dwie książki. Nic dziwnego, że w młodych pojawia się chęć darcia takich książek, ale i z tym uporali się przenikliwi do bólu wydawcy umożliwiając zakup lektur przeznaczonych… do niszczenia. Tak! Oto wydawane są pozycje książkowe (?), na kartach których mamy konkretne instrukcje w jaki sposób możemy je unicestwić. W szerokim wachlarzu możliwości znajdują się podpalenie, ciągnięcie po żwirze, zalanie kawą czy przecięcie nożem.

 

Trudno zatem zgodzić się z dyrektorem Biblioteki Narodowej oznajmiającym na początku 2017 roku, że kryzys czytelnictwa w Polsce minął. Bo nawet nie tyle minął, ile się pogłębił.  Nie chodzi o liczbę kupionych i – przynajmniej deklaratywnie – przeczytanych pozycji książkowych, a o to, czym one są, ponieważ listy bestsellerów nie kłamią: Polacy sięgają po wulgarne i nijakie lektury.

 

Czy zatem jedynymi książkami wartymi przeczytania są traktaty filozoficzne i reportaże poruszające najcięższe problemy ludzkości? Oczywiście, że nie! Dobre powieści kryminalne, romantyczne czy historyczne również mogą dać nam wiele rozrywki na wysokim poziomie. Nie o gatunek tu przecież chodzi. Jednak nie udawajmy, że lektura książek jest czynnością elitarną zarezerwowaną dla snobów. Bo to tylko szkodzi. Zarówno książkom, jak i czytelnikom.

 

Józef Olender

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie