18 grudnia 2019

Tomasz Cukiernik: Dywersyfikacja obniży ceny gazu [ANALIZA]

(źródło: pixabay.com)

Polska jest na dobrej drodze do dywersyfikacji dostaw gazu, która uniezależni nasz kraj od paliwa rosyjskiego.

 

Według informacji PGNiG, w 2018 roku wolumen gazu przekazanego do odbiorców przez tę spółkę wyniósł ponad siedemnaście miliardów metrów sześciennych. Trzynaście i pół miliarda metrów sześciennych to gaz z importu (głównie drogi gaz rosyjski z gazociągu Jamalskiego), a niespełna cztery miliardy metrów sześciennych wyniosło wydobycie własne. Jednak polskie władze prowadzą politykę dywersyfikacji dostaw, która ma między innymi spowodować, że ceny tego paliwa będą niższe.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Biorąc pod uwagę nowe umowy z eksporterami amerykańskimi na zakupy LNG, całkowity roczny wolumen gazu z USA wyniesie od roku 2023 około 9,35 mld metrów sześciennych po regazyfikacji. Cena tego gazu (wliczając koszty skroplenia, transportu i regazyfikacji) będzie związana z indeksami cenowymi rynku gazowego w USA. PGNiG szacuje, że będzie ona o ponad dwadzieścia procent niższa w porównaniu z warunkami dostaw gazu w ramach kontraktu jamalskiego.

 

Podczas konferencji prasowej z prezydentem Andrzejem Dudą prezydent Donald Trump mówi, że ostatnia transakcja PGNiG szacowana jest na osiem miliardów dolarów. Przyjmując liczby, które rzuca Trump, a do których nie można się zbytnio przywiązywać, przeliczyliśmy to i ta cena powinna wynosić około 200 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Wydaje się ona niezwykle konkurencyjna w stosunku do ceny w długoterminowym kończącym się kontrakcie podpisanym z Rosją – mówi doktor inżynier Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.

 

Kolejne elementy układanki

Drugim kierunkiem, z którego będzie transportowany gaz do Polski jest Morze Północne. W związku z tym z jednej strony PGNiG zabezpiecza norweskie złoża, a z drugiej strony budowany będzie podmorski gazociąg Baltic Pipe o przepustowości około dziesięciu miliardów metrów sześciennych. Operator tego gazociągu – Gaz System – zaoferował możliwość wieloletniego zamówienia mocy gazociągu do dziewięciu miliardów metrów sześciennych. Natomiast PGNiG zarezerwowało część tej przepustowości. Spółka zamierza wysyłać tym gazociągiem do Polski gaz wydobywany samodzielnie ze złóż na Norweskim Szelfie Kontynentalnym, w których ma udziały (po 2022 roku wydobycie własne na norweskim szelfie ma wynosić około dwóch i pół miliarda metrów sześciennych), a pozostały wolumen niezbędny do zapełnienia zarezerwowanej przepustowości może zostać zakupiony na tamtejszym rynku. Choć PGNiG nie przyznaje się co do kosztów wydobycia gazu na Morzu Północnym, to doktor inżynier Sikora szacuje, że koszty wydobycia gazu norweskiego mogą być o połowę niższe w stosunku do dzisiejszych cen zakupu, a nawet wynieść jedną trzecią tych cen. Ale koszt wydobycia to nie jest cena rynkowa…

 

Trzecim elementem tej układanki jest wydobycie gazu ziemnego w Polsce. PGNiG zapewnia, że wykorzystując nowe technologie optymalizuje wydobycie krajowe poprzez poszukiwania nowych horyzontów w złożach eksploatowanych już od wielu lat. Przykładem jest złoże Przemyśl, w którym dzięki nowym metodom poszukiwawczym PGNiG odkryło nowy horyzont złożowy. Okazało się, że zasobność złoża jest o dwadzieścia miliardów metrów sześciennych większa niż szacowano kilka lat wcześniej. Do zwiększenia krajowego wydobycia może się też przyczynić projekt przedeksploatacyjnego wydobycia metanu z pokładów węgla, który za kilka lat – po wejściu w fazę komercyjną – mógłby przynieść Polsce dodatkowo przynajmniej miliard metrów sześciennych gazu rocznie.

 

Co w takim razie z drogim rosyjskim gazem z kontraktu jamalskiego, skoro w 2023 roku Polska będzie miała wystarczająco dużo opcji, by nie kupować błękitnego paliwa ze Wschodu? Tym bardziej, że z Rosjanami ciągle są jakieś kłopoty. PGNiG od czterech lat jest w trakcie postępowania arbitrażowego z Gazpromem w związku z ceną gazu. Ponadto rosyjski dostawca za sprawą wielu przerw i ograniczeń w dostawach (siedmiokrotnie odkąd Polska wstąpiła do UE) dał się poznać jako partner niewiarygodny. Mimo to, zdaniem doktora Dawida Piekarza, wiceprezesa Instytutu Staszica, eksperta ds. bezpieczeństwa energetycznego, nie musimy z góry całkowicie rezygnować z gazu rosyjskiego, bo zróżnicowane portfolio dostawców, którzy ze sobą konkurują, jest elementem pozytywnym i pożądanym, a mając gazoport, możemy, a nie musimy kupować na spocie tańszy gaz z Jamału, jeżeli nam się to będzie opłacało.

 

Teoretycznie jest możliwa rezygnacja z rosyjskiego gazu po 2022 roku, ale – w mojej ocenie – nie jest to ekonomicznie uzasadnione. Kupuje się tam, gdzie jest taniej. Jeżeli Rosjanie będą chcieli utrzymać się na rynku i zgodzić się na niższe ceny, to takie warunki zostaną zaoferowane. Także niemieckie firmy zaoferują rosyjski gaz na przykład z Nord Streamu – uważa prezes Sikora.

 

Polska hubem gazowym

Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG podał, że po 2022 roku Polska będzie miała ponad dwadzieścia cztery miliony metrów sześciennych gazu. Choć według prognoz zapotrzebowanie na gaz w Polsce cały czas będzie rosło – za sprawą rozwijającego się przemysłu i nowych bloków w elektrociepłowniach zasilanych gazem (ponieważ unijne opłaty emisyjne zniszczą energetykę węglową), jak również rozwijającego się segmentu detalicznego oraz transportu drogowego i morskiego zasilanego gazem CNG oraz LNG – to nadwyżka gazu w portfelu PGNiG jest wysoce prawdopodobna. Spółka podkreśla, że zakupy LNG z USA od firm Venture Global LNG i Port Arthur (Sempra) nie mają określonej z góry destynacji dostawy i w związku z tym mogą być przez PGNiG sprzedane na dowolnym rynku na świecie.

 

Dla nowego kontraktu PGNiG ważne jest to, że właścicielem towaru w momencie jego załadunku na statek staje się kupujący, co oznacza, że nie ma tak zwanej destination clause, czyli klauzuli miejsca odbioru/przeznaczenia. Kupujący ma prawo skierować ten towar w dowolne wybrane przez siebie miejsce, na przykład tam, gdzie mu lepiej zapłacą. Niekoniecznie do Polski – wyjaśnia doktor inżynier Sikora.

 

Zdaniem doktora Piekarza, Polska mogłaby się stać swego rodzaju hubem gazowym, czyli mogłaby handlować gazem docierającym do nas z różnych stron. Dzięki temu bezpieczeństwo energetyczne byłoby zyskiem, a nie kosztem. Ekspert ocenia jednak, że jest to dość trudne, między innymi dlatego, że hubem chcą też być Niemcy.

 

Są rynki na świecie gotowe zapłacić za gaz więcej. Chiny, Indie, szczególnie Japonia są skazane na dostawy gazu ziemnego, bo nie mają innego paliwa oprócz węgla. Zwyczajowo w tamtym regionie ceny skroplonego gazu ziemnego bywały 25-35 procent wyższe – mówi prezes Sikora.

 

Jak zapewnia PGNiG, dywersyfikacja źródeł dostaw gazu ziemnego w Polsce doprowadzi do pozyskiwania paliwa gazowego po cenach rynkowych, a więc korzystnych dla polskiej gospodarki. Doktor Piekarz pozytywnie ocenia gazową politykę dywersyfikacyjną już za sam fakt jej istnienia.

 

Po 1989 roku przez trzydzieści lat mówiliśmy tylko, że musimy zdywersyfikować i niewiele z tym zrobiono. Najważniejsze, że zaczęto coś w tym obszarze robić. Nie chodzi tylko o to, że byliśmy gazowo uzależnieni od Rosji w sensie bezpieczeństwa energetycznego, ale chodzi o to, że kontrakt jamalski był skrajnie nierynkowy. Płaciliśmy i płacimy nadal za gaz z tego gazociągu o wiele, wiele więcej, niż wynosi rynkowa cena gazu – mówi doktor Piekarz.

 

Konieczna demonopolizacja i urynkowienie

Polityka dywersyfikacyjna spowoduje, że PGNiG będzie miało tańszy gaz, niż miałoby, gdyby polityki dywersyfikacyjnej nie było. Inną jednak sprawą jest, czy w efekcie odbiorcom detalicznym spółka obniży ceny gazu, a jeśli tak, to o ile? Eksperci są dobrej myśli i uważają, że na polityce dywersyfikacyjnej zyskują i gospodarstwa domowe, i gospodarka jako całość.

 

Dywersyfikacja pozytywnie wpłynie na ceny gazu dla gospodarstw domowych. Przeciętny Polak raczej na tym skorzysta, płacąc za gaz mniej, a także mniej płacąc za ogrzewanie, ciepłą wodę i mając do tego czystsze powietrze. Podobnie w przypadku firm. Jeżeli gaz będzie tańszy, to będzie tańszy dla wszystkich – mówi doktor Piekarz.

 

Z pewnością jednak i gospodarka, i gospodarstwa domowe jeszcze bardziej zyskałyby, gdyby udało się spacyfikować państwowy monopol PGNiG i urynkowić ceny gazu.

 

Należy się spodziewać takiego rozwiązania, pomimo że dzisiaj na polskim rynku mamy klasyczny monopol jednego dostawcy, czyli państwową firmę PGNiG. Pewnie długo tej pozycji, będąc członkiem Unii Europejskiej, nie da się utrzymać, bo powinny działać klasyczne prawa rynku i – w mojej ocenie – po 2022 roku wejdą zewnętrzne firmy, które będą kąsać PGNiG – przewiduje doktor inżynier Sikora.

 

W momencie kiedy model docelowy zostanie wdrożony, czyli za trzy lata, ceny gazu powinny na tyle spaść, że można by odejść od ich regulacji. Bylibyśmy w sytuacji czysto rynkowego ustalania tych cen. Jeżeli nie będzie regulacji, to okaże się, że wszyscy płacą normalną cenę rynkową. Tak, nam się to opłaca – podsumowuje doktor Piekarz.

 

Tomasz Cukiernik

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie