24 listopada 2020

Tomasz A. Żak: Nie wierzcie złodziejom

Dzisiaj już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, co to jest tzw. pedagogika wstydu. Doświadczeni nią zostali współcześnie nie tylko Polacy (wspomnijmy Hiszpanię czy Serbię). Natomiast naszym więcej niż problemem w tym kontekście jest bezczelne i uporczywe wmawianie nam antysemityzmu i współudziału w zagładzie Żydów podczas II wojny światowej. Skuteczność polityki dążącej do podporządkowania sobie jakiegoś państwa wymaga najpierw zniewolenia narodu, a to najskuteczniej robi się poprzez odebranie mu jego osobowych i duchowych autorytetów.

 

Historię piszą nie tylko bezpośredni zwycięzcy na polu bitwy, ale również ci, którzy zwycięstwo planują w gabinetach i to w perspektywie dziesiątek lat do przodu. Ale możliwe jest to tylko wtedy, gdy atakowane państwo, zniewalany naród w tych działaniach będą pomagać. I, jak się okazuje, takiego zaprzaństwa, owej symbolicznej „targowicy”, niestety nie brakuje, a szczególnie, gdy popyt na głupotę czy zdradę nie jest hamowany nieuchronnością kary za taki czyn. Nasze grzechy tegoż dotyczące doskonale obrazuje cytat z Cypriana Norwida:       

Wesprzyj nas już teraz!

Tak ci to jest zawsze w narodzie naszym. Każdy zdradził, co powiedział choćby cień prawdy.

Mickiewicz lżony był, jako zły Polak, skoro nie przybył na powstanie, w które nie wierzył… Zygmunt Krasiński spoliczkowany przez patriotycznego Polaka… Jan III Sobieski okrzyknięty był niegdyś zdrajcą ojczyzny na sejmie… Piotr Skarga, zagrożony był kijami właśnie od dobrych Polaków, kiedy schodził z kazalnicy, gdzie prorokował, gdzie głosił prawdę…

 

Dekonstrukcja polskiej kultury trwa od lat w najlepsze, a najgorsze, że jest to robione za polskie pieniądze i w instytucjach publicznych w skali w przeszłości niewyobrażalnej. Doszliśmy już do tego momentu, że antyedukacja tak dalece upowszechniła antykulturę, iż rudymenty naszej tożsamości albo nie są znane pokoleniu wchodzącemu w życie dorosłe w XXI wieku, albo są coraz częściej traktowane jako przykłady opresyjności, zaborczości, nietolerancji, zakłamania, podłości itp. Że przesadzam? Ani trochę!

 

Kradzież pierwsza, czyli Zofia

A jeżeli już mówimy o obecnym polskim problemie numer 1, to nie powinno nas dziwić, że nikt nie uczy młodych Polaków o Radzie Pomocy Żydom – Żegocie i nie mówi o Zofii Kossak- Szczuckiej… A przecież w jej osobie mamy do czynienia z pomysłodawczynią tej wyjątkowej w Europie organizacji pomagającej Żydom podczas okupacji niemieckiej, ale również z kobietą pisarzem o wybitnym dorobku literackim, który powinien stanowić część naszego narodowego i edukacyjnego kanonu kulturowego. Celowo podkreśliłem płeć pani Kossak, bo w czasach aberracji feminizmu wydawać by się mogło, że natychmiast taka kobieta będzie użyta, a w zasadzie jej talent i dorobek, jako sztandar rewolucji i młot przeciwko zbrodniczej dominacji mężczyzn. Nic z tych rzeczy. Mamy natomiast  kolejny dowód na to, iż owa rewolucja jest bardzo dokładnie sterowaną wojną ideologiczną, w której nie chodzi o kobiety, ale o eksterminację każdego, kto wyznaje inny światopogląd, a już na pewno takie osoby, które deklarują swój katolicyzm. Na razie jesteśmy na etapie eksterminacji poprzez wykluczanie („cancel culture”), ale już za rogiem czekają getta dla inaczej myślących, a na końcu tej ulicy postępu prozaiczna likwidacja fizyczna.

 

W przypadku Zofii Kossak, z punktu widzenia „postępowców” wszystko przemawia przeciwko niej: wierząca w Boga patriotka (cykle wspomnieniowe lub powieściowe, np. „Dziedzictwo” czy „Krzyżowcy”); jednoznacznie postrzegająca komunizm bolszewicki, a w kontrze polskość Kresów („Pożoga”); opisująca prawdziwie niemieckie nazistowskie lagry i niemiecki porządek mordowania („Z otchłani”), no i jeszcze pomagająca Żydom i uzasadniająca to paradygmatem chrześcijańskim.

 

Kradzież druga, czyli Maria

Dokładnie tak samo jest z Marią Rodziewiczówną – również kresowianką i również pisarką. Jej twórczy dorobek – myślę, że literacko nawet bogatszy niż to, co stworzyła Kossak-Szczucka, to kolejny powód do narodowej dumy i patriotycznego, zgodnego z naszą racją stanu formowania Polaków. Kiedy w roku 1911 obchodziła jubileusz 25-lecia swej pracy pisarskiej, to Henryk Sienkiewicz takimi oto słowy zwrócił się do niej:

Tyś zrozumiała, że mimo chmur, które rozciągają się nad Twoją ukochaną ziemią, mimo cierpień, mimo głazów, które gniotą pierś polską, naród wyciąga ręce do życia, więc krzepiłaś w nim siły życiowe. Słowa Twe były zawsze słowami otuchy i jakby echem drogiej nam pieśni Legionów… Służba Twoja była zawsze wierna Ojczyźnie, a zarazem jasna i przeźrocza jak ruczaj litewski.

 

Komuniści w Polsce Ludowej usunęli jej książki nie tylko z listy lektur, ale również z bibliotek. Przesłania i arcypolski klimat „Dewajtis,”„Macierzy” czy „Lata leśnych ludzi” odwołują się do naszych tradycji, pokazują jak istotnym jest ich kultywowanie, w tym obrona polskiej ziemi. W powieści „Byli i będą” ustami jednego z bohaterów tak to wyraziła: „nie puść, pazurami, zębami dzierż”. W III RP niewiele się zmieniło i młodzi Polacy w zasadzie nic o Rodziewiczównie nie wiedzą. Tak, znane im są polskojęzyczne noblistki (Szymborska, Tokarczuk), ale tę, która w dziesiątkach swych dzieł wyrażała miłość Ojczyzny i oddanie wierze katolickiej (szczególnie czciła św. Andrzeja Bobolę), skutecznie się z naszej świadomości wymazuje.

 

I choć i jej postać mogła by „się przydać” współczesnym genderowym bolszewikom, to jednak uciekają od pani Marii, jak od święconej wody. A przecież mogłaby być taką idealną reprezentantką wyzwolonego feminizm i prześladowanej mniejszości seksualnej. Bo nie dość, że całe życie paradowała w męskich strojach, to jeszcze długie lata mieszkała z nią pani Jadwiga Skirmunttówna. Próby zrobienia z serdecznych przyjaciółek pary lesbijek były nawet podejmowane, ale po pierwsze na potwierdzenie tej hipotezy nie ma żadnych dowodów, a po drugie sama Rodziewiczówna zaprzecza temu swym pisarstwem, niejednokrotnie piętnując źle ukierunkowaną emancypację i uzasadniając potrzebę macierzyństwa jako takiego i kobiecości, która jest podstawą życia rodzinnego.

 

Kradzież trzecia, czyli Maria Stanisława

Maria Konopnicka, ta jak dotąd najwybitniejszej spośród wszystkich piszących Polek, jest paradoksalnie najbardziej niedocenioną i jednocześnie zakłamywaną. I choć jej biografia jest znana i udokumentowana, to i tak złodzieje polskiej kultury próbują obiektywne fakty dopasować do swoich rewolucyjnych dekonstrukcji. Bardzo im ten proceder ułatwia programowy brak wiedzy o naszych prawdziwych autorytetach, co zawdzięczamy jeszcze niedawnym okupantom i jak najbardziej współczesnym wrogom Polski oraz rzeszom tutejszych pożytecznych idiotów.  

 

Przeciwko autorce „Roty” wykorzystuje się to, że ta matka szóstki dzieci, które wychowywała w zasadzie samotnie, zmuszona była do swoistej separacji z nieodpowiedzialnym ojcem rodziny, a służy to jako zarzut zdrady małżeńskiej i „szukania innych partnerów”.  Podobnie żeruje się na tym, że w podarowanym jej przez Polaków dworku w Żarnowcu długie lata mieszkała ze swą przyjaciółką, Marią Dulębianką (jak Rodziewiczówna ze Skirmunttówną). Niemniej właśnie ta przyjaźń dwójki twórczych kobiet (Dulębianka uprawiała malarstwo, ale też była pisarką) stała się pretekstem do insynuowania związku lesbijskiego pomiędzy nimi. Wszystko na zasadzie „zdaje mi się” i „nie mogło być inaczej”. W tym też mętnym klimacie wyprodukowano dwa lata temu w Poznaniu przedstawienie teatralne pt. „O mężnym Pietrku i sierotce Marysi”, gdzie przy okazji sponiewierano jedną z najpiękniejszych literackich alegorii patriotycznych, jaką jest dzieło Konopnickiej – „O krasnoludkach i sierotce Marysi”.   

 

Twórczość Marii Konopnickiej to kwintesencja polskości opartej na dążeniu do niepodległości oraz na katolickim ukorzenieniu kulturowym. I nie chodzi tylko o słynny drugi hymn Polski -„Rotę”. Dowodów są dziesiątki, a z publicystyką setki. Pisarka swą twórczość oparła w dużej mierze na posługiwaniu się wierszem, nic więc dziwnego, że zwano ją narodową Pieśniarką. Znalazło to spektakularny wyraz w adresie Uniwersytetu Jagiellońskiego złożonym na jej ręce w 1901 r. z okazji jubileuszu ćwierćwiecza twórczości:

(…) Po wielkich poetach z Mickiewiczowskiego chóru i po znakomitych ich następcach, dostałaś Jubilatko, cudownie ograny instrument poetycznej mowy polskiej. Dostał się on w godne ręce; to, co zdawało się być już doskonałym, Ty umiałaś jeszcze doskonalić, i w szczegółach wykształcić. Nachyliłaś się do pieśni ludowej i języka ludu tak, jak nikt zapewne przed Tobą, i wysłuchiwałaś jej akcenty i jęki, nie po to, aby je z efektowną szorstkością i fotograficzną wiernością przenosić do swoich pieśni, ale, aby je artystycznie przetopić na melodyjne dźwięki i dostrajać do tonu ogólnej mowy polskiej (…)

 

Złodzieje w przypadku Konopnickiej posługują się jeszcze jednym argumentem, który bez wahania nazwać można super podłym. Otóż podważa się jej wiarę katolicką, skądinąd tak eksponowaną w tym, co pisała,  szczególnie w twórczości dla dzieci (np. genialny „Psałterz dziecka”). Jako pretekstu w deprecjonowaniu Konopnickiej używa się faktu nieobecności na pogrzebie pisarki biskupów lwowskich (wcześniej zapowiedzianych) oraz księży diecezjalnych. Ale jednocześnie nie informuje się, że pogrzeb Konopnickiej był w pełni religijny i celebrowany przez OO. Bernardynów (mszę św. żałobną odprawił ojciec Norbert Golichowski).  Nie mówi się, że w październiku owego 1910 roku w wielu kościołach w kraju odbyło się kilkadziesiąt nabożeństw żałobnych w intencji poetki, a niektóre celebrowane były przez miejscowych biskupów. No i nie mówi się przede wszystkim o tym, jaki był prawdziwy powód owej nagłej nieobecności biskupów i księży we Lwowie.

Otóż dokładnie w tym czasie został aresztowany paulin z Jasnej Góry, Damazy Macoch, który w celi klasztornej zamordował siekierą swego stryjecznego brata, męża kobiety, która – jak się okazało – była kochanką zakonnika. Ta tragiczna ale i sensacyjna sprawa „przykryła” w mediach wszelkie informacje o śmierci i pogrzebie Konopnickiej. Znamy takie „przykrycia” i odwracanie uwagi z mediów dzisiejszych i dzisiejszego uprawiania antyklerykalnej polityki. Wówczas również nie brakowało antyklerykałów i prawie jak dzisiaj dochodziło do aktów wrogości wobec kościoła i księży po aresztowaniu Macocha. Zdarzały się nawet bójki ze skutkami śmiertelnymi. Jest oczywistym, że pojawienie się dostojników Kościoła wobec dziesiątków tysięcy ludzi, których przybycie na pogrzeb wielkiej Polki przewidywano (i tak faktycznie było!) mogło być po prostu niebezpieczne i użyte do jakiejś grubszej prowokacji. Ta absencja kleru była skądinąd bardzo źle odebrano. Zarzut tchórzostwa był mocno podnoszony, a uchwała Towarzystwa Kultury Polskiej wręcz uznała biskupów za „obskurantów, obrażających uczucia narodowe Polaków”.

 

Reduta czy konkwista? 

Żadne badania naukowe, żadne źródła nie potwierdzają pomówień, którymi chce się zdyskwalifikować trzy kobiety, te trzy polskie autorytety: Zofię Kossak-Szczucką, Marię Rodziewiczównę i Marię Konopnicką. Również nie usłyszymy żadnego merytorycznego uzasadnienia, dla którego trwa to zakontraktowane jeszcze za komunizmu ich wykluczenie z programów edukacyjnych, z list lektur, planów wydawniczych, a również nieobecność w księgarniach i bibliotekach. Dlaczego nic z tym nie robią polskie władze i urzędy? Bezczelność okradających polską kulturę jest porażająca, a dopiero osiem lat temu powstała Fundacja Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom. Dlaczego tak późno i dlaczego nie protestuje przeciwko polskojęzycznej antysztuce i przeciwko dekonstrukcjom obrażającej polską twórczość i polskich artystów?

 

Władysław Bełza, autor ponadczasowego „Katechizmu polskiego dziecka”, w wierszu „Żywa harfa Polski”, tak żegnał Konopnicką:

(…) Zajękła żalem dusza siedmiostrunna,

Że już Ojczyźnie dzwoni raz ostatni,

Jak pacierz słodka, jak miecz piorunna,

A tak krzepiąca, ni to uścisk bratni

Dusza-pieśniarka, co zamknęła w sobie

Polskę – żyjącą na ziemi – i w grobie.

 

Czy my naprawdę chcemy to wszystko oddać złodziejom?

 

Tomasz A. Żak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(10)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie