27 października 2017

Drugi Mojżesz i pierwszy Fuehrer

(fot. Wikimedia)

Apoteoza Lutra rozpoczęła się już po jego śmierci. Na przestrzeni wieków stawał się w oczach Niemców „drugim Eliaszem”, „prorokiem”, „ukrytym cesarzem”, gigantem zapowiadającym III Rzeszę, a w końcu: wzorem prawdziwie niemieckiego humanisty i reformatora.

 

Zapoczątkowana przez Marcina Lutra „reformacja” odrzuciła kult świętych, jednak w protestanckim kręgu zrodziła się „nowa świecka tradycja” otaczania kultem samego jej twórcy. Wczesna ikonografia reformacyjna przedstawiała Lutra ze wszystkimi atrybutami tradycyjnie przysługującymi świętym Kościoła powszechnego: aureolą, ba, nawet gołębicą nad głową jako znakiem szczególnej asystencji Ducha Świętego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Stulecie reformacji przypadające w roku 1617 dało kolejną okazję do utrwalania obrazu zbuntowanego mnicha jako Diener Christi (Sługi Chrystusa). Jubileusz ten świętowano na uniwersytecie w Wittenberdze jako primus Jubileus Christianus – pierwszy chrześcijański jubileusz. Przy tej okazji Lutra określono mianem drugiego Mojżesza (ewentualnie drugiego Eliasza), który uratował wiele dusz chrześcijańskich z antychrześcijańskiego Kościoła papistowskiego.

 

Pierwsze w historii Niemiec wielkie palenie książek miało z kolei miejsce na ogólnoniemieckim zjeździe związków studenckich (Burschanszaftów) w Wartburgu w roku 1817. Palono przede wszystkim książki autorów monarchistycznych i katolickich oraz literaturę nawołującą do asymilacji Żydów. Miejsce wydarzenia wybrano nieprzypadkowo, wszak to na wartburskim zamku Luter przetłumaczył na język niemiecki Biblię, i to właśnie on stał się patronem wolnościowego aspektu tego jubileuszu reformacji. Inicjatorzy obchodów jubileuszu reformacji w roku 1817 pisali więc, że Luter położył kres epoce przesądów i zapalił pochodnię wolności, reformacja zaś dała impuls do walki o prawa człowieka i prawa obywatelskie, tak jak nasza epoka je stawia i ich się domaga.

 

Oczywiście przechodzono do porządku dziennego nad takimi „drobnostkami”, że Lutrowi o wiele bliżej było do książąt aniżeli do ludu, który według niego powinien przede wszystkim bez szemrania słuchać swoich władców. Jego reakcja na wielkie powstanie chłopskie z 1525 roku (Wyrzynać buntowników!) jest pod tym względem najbardziej wymowna.

 

Twórca Marsylianki reformacji

 

Do jubileuszowych obchodów włączył się również najwybitniejszy przedstawiciel niemieckiej filozofii idealistycznej Georg Wilhelm Hegel, który w roku 1830, z okazji trzechsetlecia opublikowania protestanckiego wyznania wiary (Confessio Augustiana) stwierdzał, że za zrządzeniem Boskim stało się u nas, że przykazania religii, którą wyznajemy, pokrywają się z tym, co jest słuszne w państwie. Przed trzystu laty ustanowili to książęta i plemiona Niemiec (…) i przekazali nam to jako ze wszech miar cenne dziedzictwo, tę swobodną zgodę między państwem i religią – i to religią ewangelicką.

 

„Zasługi” Marcina Lutra dostrzegali również intelektualni synowie Hegla: Marks i Engels. Ten pierwszy doceniał to, że twórca reformacji doprowadził do zniszczenia duchowo skostniałego społeczeństwa feudalnego; ten drugi zaś przyznawał, iż Luter ani nie oczyścił wiary chrześcijańskiej, ani też nie położył żadnych zasług dla wolności ludu. Jednak protestancki chorał Ein fester Burg ist unser Herr do słów psalmu przetłumaczonego przez Lutra uważał za Marsyliankę reformacji.

 

Jako pierwszy takiego określenia używał Heinrich Heine – poeta będący jedną z czołowych postaci radykalnie demokratycznych środowisk politycznych w Niemczech. W opublikowanej w roku 1834 Historii religii i filozofii w Niemczech nazywał on Lutra mężem opatrznościowym, przez którego wielkie rzeczy wydarzyły się w narodzie niemieckim. Twórca reformacji to prawdziwy czempion wolności, który nie tylko dał nam wolność poruszania się, ale i środki poruszania się. Słowem – religijny Danton. A w ustach Heinego był to wielki komplement.

 

Któż zrozumie Lutra? Tylko „niemiecka krew”

 

W roku 1617 fetowano Lutra jako drugiego Mojżesza, w roku zaś 1817 był on tym, który zapalił pochodnie wolności. A sześć dekad później był już niemieckim Lutrem, a nawet przywódcą [Führerem] narodu niemieckiego. Typowy pod względem nowej interpretacji Lutra był artykuł Heinricha Treitschkego – czołowego wówczas przedstawiciela tak zwanej pruskiej szkoły historiograficznej (nacjonalistycznej, antypolskiej i antykatolickiej) – który w roku 1883 na łamach „Preußischer Jahrbücher” opublikował artykuł zatytułowany Luter i naród niemiecki.

 

Co do zawdzięczenia Lutrowi miał więc naród niemiecki? Wiele rzeczy – odpowiada niemiecki historyk. Na przykład właściwe ułożenie relacji państwo‑Kościół, a to dzięki zniszczeniu przez Lutra silnego muru romanistów, czyli tezy głoszącej, że władza duchowa stoi ponad świecką. Luter zaś wpoił Niemcom tezę właściwą, że to państwo jest ładem Bożym, który jest uprawniony i zobowiązany podążać – niezależnie od Kościoła – za własnymi celami moralnymi. W ten sposób niemiecki reformator ogłosił pełnoletność państwa.

 

To, co wielu znawcom biografii i nauki Lutra do dzisiaj rzuca się w oczy, czyli sprzeczności tkwiące w samej nauce oraz niezgodność między słowem a życiem twórcy reformacji, stanowiło dla Treitschkego powód tym większego afirmowania niemieckiego bohatera: Cudzoziemiec może bezradnie pytać, jak mogą w jednej duszy żyć obok siebie te cudowne przeciwieństwa: ta moc druzgocącego gniewu i ta intymność wewnętrznej wiary, taka wielka wiedza i taka dziecięca prostota, taka głęboka mistyka i tak wiele radości życia, taka nieokrzesana grubiańskość i taka delikatna dobroć serca. (…) Dla nas, Niemców nie jest to zagadka. Po prostu mówimy: to jest krew z naszej krwi. Z głębokich oczu tego rdzennie niemieckiego syna chłopskiego błyskała dawna bohaterska odwaga Germanów, która nie ucieka przed światem, ale próbuje nad nim panować poprzez moc moralnej woli.

 

Kolejny wielki jubileusz Lutra – czterechsetlecie reformacji w roku 1917– przypadł na okres pierwszej wojny światowej. Z powodu troski o spoistość frontu wewnętrznego wyciszono antykatolickie przesłanie rocznicy. Wykorzystano ją jednak dla podkreślenia znaczenia idei roku 1914, czyli podjętej w czasie Wielkiej Wojny próby zredefiniowania niemieckiej tożsamości narodowej w duchu walki ze słowiańskim barbarzyństwem (Rosja), anglosaskim duchem Mamony (Wielka Brytania i Stany Zjednoczone) oraz galijskim zepsuciem (Francja).

 

W tym ujęciu nasz niemiecki Marcin Luter nadawał się znakomicie jako uzasadnienie tego propagandowego konstruktu. Typową pod tym względem publikacją była książka jednego z najbardziej znanych protestanckich teologów Paula Althausa Luter i niemieckość (Lipsk 1917), który doszedł do wniosku, że nikt nie może tak kochać Lutra, jak my, Niemcy. Jest on „ukrytym cesarzem” Niemców. Błogosławieństwo jego życia dalece przekroczyło granice naszego narodu, ale nigdzie, tylko w Niemczech, może być zrozumiany niemiecki prorok. (…) On był bowiem nasz, niemiecki w swoich zmaganiach i wzburzeniach, niemiecki w moralnym poczuciu swego umysłu pomiędzy dziećmi, zwierzętami i kwiatami.

 

Bohater nazizmu i komunizmu

 

Różne odłamy rządzącego Niemcami w XX wieku socjalizmu (narodowego oraz internacjonalnego) zgadzały się co do wysokiej oceny twórcy reformacji. Przywódca NSDAP i kanclerz Niemiec w latach 1933–1945 był zdania, że Luter był wielkim człowiekiem, gigantem. Za jednym zamachem przełamał on zmierzch, spojrzał na Żydów w sposób, w który my dopiero teraz zaczynamy na nich spoglądać.

 

Opinia, że Luter jest archetypem „narodowego przebudzenia” Niemiec, które w roku 1933 wraz z dojściem do władzy narodowych socjalistów wchodzi w kolejną, tym razem decydującą fazę, była rozpowszechniona również wśród protestanckich duchownych. W roku 1933 (warto nadmienić, że przypadała wtedy również czterysta pięćdziesiąta rocznica urodzin pierwszego niemieckiego Führera) ewangelicki superintendent Theodor Knolle pisał, że w jego [Lutra] osobie spotykają się wieczność i niemieckość. W tym połączeniu z wiecznością jego zadania na ziemi urasta do bycia prorokiem Niemców (…) Luter musi być również prorokiem i tym, który prostuje drogi dla nowej epoki – epoki III Rzeszy.

 

Twórcę reformacji doceniono również w komunistycznej NRD. Doszło tam do znamiennej ewolucji wizerunku Lutra, którego początkowo enerdowska historiografia i propaganda (dwie strony jednego medalu) określała niemieckim reakcjonistą, by potem – gdzieś od lat sześćdziesiątych XX wieku – dostrzec w nim nowoczesnego niemieckiego humanistę.

 

Sygnałem świadczącym o zachodzącej zmianie były słowa nadwornego historyka NRD Maxa Steinmetza, który w roku 1960 autorytatywnie stwierdził, że pierwsza wielka akcja zyskującego na znaczeniu niemieckiego mieszczaństwa osiągnęła zenit w postaci reformacji i wojnie chłopskiej [rebelia Thomasa Münzera z lat 1525–1526 – przyp. G.K.] – najważniejszych masowych ruchach rewolucyjnych niemieckiego ludu aż do rewolucji 1918 roku.

 

Im bliżej końca NRD, tym gorliwiej czczono pamięć twórcy reformacji. W roku 1980 wschodnioniemieckie władze podjęły decyzję o zorganizowaniu za trzy lata państwowych obchodów pięćsetlecia urodzin Lutra. W czerwcu tegoż roku Erich Honecker przedstawił obywatelom NRD Marcina Lutra jako jednego z wielkich synów narodu niemieckiego. Z kolei zaaprobowane w roku 1981 przez Socjalistyczną Partię Jedności Niemiec tezy programowe zbliżających się obchodów głosiły, iż NRD jest głęboko zakorzeniona w całej niemieckiej historii. Jako socjalistyczne państwo niemieckie stanowi ona wynik długich zmagań postępowych sił niemieckiego ludu o postęp społeczny. Wszystko, co w niemieckiej historii osiągnęły siły postępowe, należy do jej niezbywalnej tradycji kształtującej narodową tożsamość. W tym sensie NRD docenia zasługi Marcina Lutra i otacza troską pozostawione przez niego postępowe dziedzictwo.

 

Tak się też stało. W roku 1983 władze NRD urządziły huczne obchody z centralnymi uroczystościami w Wittenberdze. Wyprodukowano nawet z tej okazji serial fabularny o bohaterze postępowych tradycji ludu niemieckiego.

 

Luter to postać bombowa

 

Nowość czasów nam współczesnych polega na tym, że wielkość Marcina Lutra coraz wyraźniej dostrzegają i artykułują pasterze niemieckiego Kościoła katolickiego. W roku 2016 arcybiskup Monachium i Fryzyngi, przewodniczący konferencji episkopatu Niemiec kardynał Reinhard Marx stwierdził, że Luter był bombową postacią (bombastischer Gestalt). Z kolei biskup Magdeburga Gerhard Feige w homilii wygłoszonej 4 września 2016 roku w Halberstadt stwierdził, że Luter, podobnie jak święty Franciszek lub Dietrich Bonhoeffer [niemiecki pastor stracony za opozycyjność wobec narodowego socjalizmu – przyp. G.K.] poprzez swoją wiarę w Boga gruntownie zmienił swoje życie. I jest to przykład, który powinni naśladować wszyscy chrześcijanie.

 

 

 

Grzegorz Kucharczyk – historyk myśli politycznej, profesor Instytutu Historii PAN, wykładowca Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa oraz Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram