29 czerwca 2015

Feministki wpadają w furię. W konserwatywnym stanie Teksas udało się przeprowadzić kolejną zmianę legislacyjną ograniczającą dostępność aborcji. Ilość klinik aborcyjnych zmniejszyła się o ponad połowę. „To jakaś parodia, że stan wielkości Teksasu będzie miał mniej niż 10 klinik aborcyjnych” – ubolewa działaczka feministyczna w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy”.

 

Federalny Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych podtrzymał wprowadzone dwa lata temu prawo ograniczające dostęp do aborcji w Teksasie. Od 2013 roku Teksas jest stanem, w którym nie tylko dokonuje się najmniej aborcji, a ich liczba wciąż spada, ale także prawo jest pod tym względem najmniej liberalne. Dzieje się tak za sprawą tzw. ustawy HB2, podnoszącej poprzeczkę standardu szpitali, w których dokonuje się aborcji, a także kwalifikacji samych lekarzy oraz zabraniającą zabijania nienarodzonych po dwudziestym tygodniu życia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zdrowy rozsądek podpowiada, iż mimo wszystko dla zapobieżenia rzezi niewiniątek zrobiono nader mało, ponieważ nie zakazano aborcji. Należy jednak pamiętać, iż od roku 1973 obowiązuje w USA prawo, wedle którego całkowity zakaz aborcji jest niemożliwy w żadnym ze stanów. Tak absurdalne prawo krępuje ręce przeciwnikom mordowania nienarodzonych.

 

Faktem jest też, iż konsekwencje wprowadzenia nowych regulacji przerosły same zapisy prawne, ponieważ już niedługo po uchwaleniu ustawy HB2 ilość klinik aborcyjnych zmniejszyła się z 41 do 18. Teraz ma być ich niecałe 10. Fakt ten oburza teksańskie feministki. – Serce mi pęka, gdy myślę o setkach tysięcy kobiet, których zdrowie i bezpieczeństwo zostały narażone na szwank przez to trefne prawo – boleje jedna z feministek, przepytana przez „Do Rzeczy”.

 

To, co się udało zrobić w Teksasie, daje mi nadzieję na pogłębienie ochrony zarówno nienarodzonych dzieci, jak i ich matek. Uważam to za przełom i przykład dla całego narodu – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” Melissa Ohden, jedna z najbardziej znanych amerykańskich działaczek pro-life.

 

Przeciwko próbom ograniczania tzw. „prawa wyboru” – tzn. prawa do bezkarnego zamordowania własnego dziecka – protestują liberalne organizacje. „Do Rzeczy” cytuje raport proaborcyjnego Instytutu Guttmachera sporządzonego w 2014 roku. „W ciągu ostatnich trzech lat przelała się przez nasz kraj na poziomie stanowym niemająca precedensu fala ustaw antyaborcyjnych” – pisali oburzeni autorzy raportu, komentując zaostrzenie przez republikanów praw aborcyjnych w większości stanów.

 

Z raportu Instytutu Guttmachera wynika, iż „tylko w 2013 r. 22 stany wprowadziły 70 przepisów antyaborcyjnych”. Same przepisy są wprawdzie łagodne, tak jak ten uchwalony w Teksasie, w praktyce skutkują jednak zamykaniem dużej ilości klinik aborcyjnych. Dla przykładu w stanie Missisipi po zaostrzeniu prawa aborcyjnego pozostała tylko jedna klinika, której pracownicy dokonują mordów na niewinnych dzieciach.

 

Pomimo tych drobnych zwycięstw oraz ogólnego spadku ilości „przerwanych” ciąży, nie zapominajmy, iż Stany Zjednoczone wciąż pozostają krajem, w którym rocznie morduje się za sprawą aborcji okoła miliona niewinnych ludzkich istnień.

 

Źródło: Do Rzeczy

FO

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 183 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram