Szwajcarski parlament chce zmienić ustawę definiującą karalną dyskryminację, rozszerzając jej przejawy o kwestie związane z orientacją seksualną i tożsamością płciową. To zagrożenie dla wolności słowa, ostrzega ekspert.
„Istnieje groźba, że znowu powtórzy się ten sam scenariusz. Rewolucja kulturowa pędzi naprzód, bo siły chrześcijańsko-obywatelskie idą na pasku źle rozumianej tolerancji” – ostrzega na łamach portalu Kath.net Dominik Lusser, chrześcijański ekspert ds. praw człowieka.
Wesprzyj nas już teraz!
Parlament jest bliski udzielenia zgody na redefinicję pojęcia „dyskryminacji”, tak, by objąć ochroną osoby homo- i transseksualne. Jak tłumaczy Lusser, dziś prawo karze w Austrii tych, którzy dyskryminują innych naruszając ich godność „jako istot ludzkich” w związku z przynależnością do pewnej grupy. O tym, czy w danym przypadku rzeczywiście doszło do dyskryminacji, decydują zawarte w ustawie „wyróżniki dyskryminacyjne”, związane zwłaszcza z przynależnością etniczną, płcią czy niepełnosprawnością.
Planowane zmiany odnośnie orientacji i tożsamości seksualnej są według autora o tyle niebezpieczne, że fenomen homo-, bi- i transseksualizmu przedstawiają w sensie wyłącznie w sensie „pozytywnym”, idąc za wytycznymi głęboko przesiąkniętych ideologią gender tzw. „zasad Yogyakarty”.
To stwarza głębokie pole do nadużyć, bo w myśl tak pojętej definicji każda wyrażona publicznie problematyzacja problemu homoseksualizmu może być rozpatrywana jako przejaw dyskryminacji, twierdzi Lusser. Homoseksualizm rozpatruje się tu jako wrodzony i w istocie będący tym samym, co choćby kolor skóry – stąd każda jego krytyka musiałaby być karalna. To niedorzeczne, pisze autor. „Moralnie negatywna ocena homoseksualnych praktyków i homoseksualnego stylu życia musi nadal pozostać możliwa, a nie być odgórnie piętnowana jako atak na godność osób o skłonnościach homoseksualnych” – przekonuje.
Podobnie rzecz ma się z tożsamością płciową, którą komisja parlamentarna chce uznać za coś związanego wyłącznie z „wewnętrznym odczuwaniem”, niemającym niczego wspólnego z obiektywnymi faktami biologicznymi. Według Lussera aprobata parlamentu dla rozszerzenia przepisów antydyskryminacyjnych w duchu „zasad Yogyakarty” będzie w oczywisty sposób ograniczać wolność słowa i naruszać porządek publiczny.
Pach
Źródło: kath.net
Zobacz także:
W obronie wyższych praw. Dlaczego musimy przeciwstawiać się legalizacji związków homoseksualnych?