13 września 2016

Tam gdzie euro bezrobocie jest wyższe

(static.guim.co.uk)

Najnowsze dane Eurostatu potwierdzają tendencję do utrzymywania się wyższego bezrobocia w krajach, w których środkiem płatniczym jest euro. Wprowadzenie wspólnej waluty nie przyniosło efektów ożywienia gospodarczego o jakim mówiły elity polityczne zachęcając do pozbycia się walut narodowych. Wśród 14 państw o najwyższej stopie bezrobocia tylko Chorwacja nie posługuje się euro.

 

Opublikowane w sierpniu dane Eurostatu, europejskiej instytucji prowadzącej monitoring życia społecznego i ekonomicznego w krajach UE, nie pozostawiają złudzeń. Bezrobocie w strefie euro jest wyższe niż w państwach nie stanowiących trzonu UE i utrzymujących własną walutę. Z jednego wskaźnika statystycznego nie należy wyciągać ogólnych wniosków, niemniej argument o odejściu od walut narodowych w celu szybszego wyjścia z kryzysu, nękającego Zachód od 2007 roku, jest nietrafiony. Jak mówią wrogowie statystyki – jest kłamstwo, duże kłamstwo i statystyka. Bardziej żartobliwie i obrazowo ujęcie statystyczne przedstawia powiedzenie: „Jeśli ja jem kapustę a ty mięso, to statystycznie obydwaj jemy gołąbki”. Biorąc pod uwagę te zastrzeżenia przyjrzyjmy się jednak pewnemu wycinkowi danych ekonomicznych, podsumowujących siedem miesięcy tego roku na rynku pracy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zaczęło się w USA

Kryzys ekonomiczny, duszący rozwinięte kraje Europy i Ameryki Północnej, zapoczątkowany został od niefrasobliwego przyznawania kredytów hipotecznych przez banki na rynku Stanów Zjednoczonych. Pęknięcie bańki kredytowej, spowodowanej niewypłacalnością klientów (po podniesieniu stóp procentowych) oraz zezwolenie na łączenie działalności bankowej inwestycyjnej z kredytowo – depozytową były przyczyną zapaści najpierw na rynkach finansowych, a w efekcie także w całej gospodarce amerykańskiej. To nie mogło być obojętne dla światowych rynków finansowych i na skutki regresu w USA nie trzeba było długo czekać. Zmniejszenie dostępności kredytów spowodowało zapaść na rynku samochodowym, a potem w całej sferze konsumpcji żyjących dotąd dość beztrosko społeczeństw. Warto przypomnieć tutaj chociażby reportaże znad Renu, Sekwany i Tamizy o oszczędnościach w wydatkach rodzin, zaniechaniu nowych zakupów czy korzystania z obiadów i kolacji w restauracjach.

Życie na kredyt prowadzone było wcześniej w różnej skali w krajach szeroko rozumianego Zachodu – od Niemiec po Grecję. Wyhamowanie produkcji, upadłości firm i – o czym nie można zapominać – zalew rynku europejskiego tańszymi towarami z zewnątrz doprowadziły do zablokowania się rynku pracy na lata. Europa oduczyła się produkować a z banków i handlu nie można żyć wiecznie, szczególnie gdy ubywa klientów. Bezrobocie stało się życiowym problemem dla społeczeństw Zachodu, a polityka socjalna powodowała (i powoduje nadal) wielkie obciążenia kosztów produkcji. Drogie towary europejskie nie są konkurencyjne z importowaną masą niekoniecznie najlepszych, ale tanich wyrobów. Patrząc więc dzisiaj na świeże dane Eurostatu należy pamiętać o jego źródłach i o odpowiedzialności elit, które zdają się uparcie nie wyciągać wniosków z kolejnych kryzysów i nadal obciążać koszty życia obywateli podatkami i parapodatkami.

 

Niestrawności z centralnego planowania

Ostatnie dane z końca lipca tego roku pokazują, że w bogatej w skali świata Unii Europejskiej dostęp do pracy staje się w niektórych krajach luksusem. Zaczynają się spełniać najczarniejsze proroctwa, które mówią, że „praca zaczyna być przywilejem”. Problem tkwi nie tylko w tej czy innej jednostce monetarnej, istotną przyczyną jest zapewne też umacnianie się centralnego systemu podejmowania decyzji. Taka „urawniłowka” nie może odzwierciedlać specyfik lokalnych rynków (pracy i konsumenta), a oparcie się w podejmowaniu strategicznych decyzji na statystce powoduje, że dla jednych mięso jest bardziej chude a dla drugich kapusta mocno nieświeża. Dobrych gołąbków z takiego przepisu nie można przygotować więc i o niestrawności łatwo. Niesprawiedliwość polega jednak na tym, że bóle żołądka częściej dotykają biednych, jedzących kapustę…

Dlatego też wiele państw biednych lub nieco biedniejszych od krajów starej Unii nie decyduje się na pozbycie się ważnego instrumentu zachowania suwerenności decyzji gospodarczych (i zarazem politycznych), czyli na odejście od własnej waluty. Samodzielne regulowanie kursu waluty narodowej daje możliwość reagowania na otoczenie gospodarcze szybciej i z uwzględnieniem własnego interesu narodowego. Jak widać z danych z lipca tego roku – pozostawienie narodowych walut pomogło wielu państwom w zminimalizowaniu skutków zawirowań na rynkach światowych, trwających już dekadę. Zarzuty stawiane krajom postkomunistycznym nie wchodzącym w strefę euro padają wobec faktu, że w Europie wiele tzw. starych demokracji też nie chce pozbyć się własnej waluty. Nawet stojąca bankami Szwajcaria, która choć nie należy do UE kooperuje przede wszystkim z jej członkami. W Europie zresztą mamy już przykład państwa nie będące członkiem UE a posługującym się euro – Czarnogórę, która w 2002 roku wprowadziła euro… w miejsce niemieckiej marki.

 

Z euro czy bez euro

Dziesięć lat po wybuchu kryzysu finansowego bezrobocie w notowanych przez Eurostat krajach UE spada, ale nadal w krajach strefy euro jest wyższe niż w grupie członków UE, które zachowały swoje waluty. W 19 państwach posługujących się euro bezrobocie wynosi obecnie 10,1 proc. a wyliczona dla wszystkich państw UE stopa bezrobocia obliczona jest na poziomie 8,6 proc. Pozytywnym sygnałem jest to, że oficjalna liczba bezrobotnych spadła w całej UE w ciągu roku (od lipca 2015 r.) z 9,4 proc. do 8,6 proc., a w krajach strefy euro z 10,8 proc. do 10,1 proc.

Jak należy czytać te dane? Niższa dla krajów spoza strefy euro niż dla całej UE stopa bezrobocia oznacza, że kraje zachowujące swoją walutę mają lepsze wskaźniki niż kraje z euro. Dzieje się tak mimo że do strefy bez euro należą w większości nowe kraje członkowskie (Bułgaria, Czechy, Chorwacja, Węgry, Polska, Rumunia), a grupę bogatszych państw reprezentują Dania, Szwecja i Wielka Brytania.

Jak te procenty przekładają się na konkretne liczby bezrobotnych? Wymieniona wcześniej statystyka oznacza, że w całej UE zanotowanych bezrobotnych jest 21,06 miliona a w strefie euro 16,31 miliona. Ponad 21 milionów ludzi bez pracy to dla porównania mniej więcej tak, jakby w całych Czechach i w Belgii wszyscy obywatele – od niemowlaka po staruszków – byli bezrobotnymi. Nasi południowi i zachodni sąsiedzi na szczęście należą do trójki państw o najniższym poziomie bezrobocia – w Czechach i w Niemczech do grona bezrobotnych zalicza się 4,2 proc. osób. Mniej notuje się tylko na maleńkiej Malcie – 3,9 proc. Na drugim biegunie lokują się kraje południa Europy – Grecja (23,5 proc.), Hiszpania (19,6 proc.) oraz Chorwacja (13,2 proc.). Według tych samym obliczeń Polska ze stopą bezrobocia 6,1 proc. zajmuje ósmą od końca pozycję wśród krajów UE. Co ciekawe, wśród 14 państw o najwyższej stopie bezrobocia, czyli licząc do połowy listy członków UE, tylko Chorwacja nie posługuje się euro. Wszyscy pozostali „liderzy” z pierwszej połowy listy to kraje strefy euro, waluty emitowanej pod bezpośrednią kontrolą Europejskiego Banku Centralnego.

 

Cios w młode pokolenie

Brak miejsc pracy jest więc nadal dla bogatej Europy problemem podstawowym i centralne regulacje temu nie są w stanie sprostać. To co w przekroju całych społeczeństw jest trudnym do rozwiązania problemem dla młodych ludzi jest szczególnie bolesne. Stopa bezrobocia w młodym pokoleniu jest bowiem wyjątkowo wysoka. Jak podaje Eurostat, w lipcu zarejestrowano 4,3 mln bezrobotnych w wieku poniżej 25 lat – to nieco mniej niż populacja całej Chorwacji, ale i tak dużo, zważywszy, że jest to tylko pierwsza grupa młodzieży, zaczynającej samodzielne życie, a w wyższych przedziałach wiekowych młodych ludzi odsetek bezrobotnych też jest wysoki. Najtrudniej na starcie mają młodzi Grecy, gdzie ponad 50 proc. osób w wieku do 25 lat kwalifikuje się jako bezrobotni, nieco lepiej wygląda sytuacja w Hiszpanii (43,9 proc.) i we Włoszech (39,2 proc.). Taka dramatyczna sytuacja oznacza, że na starcie w dorosłość obywatele wielu krajów UE nie są w stanie utrzymać się samodzielnie. Wysoko w tej kategorii klasyfikują się jeszcze Portugalia (26,3 proc. ), Francja (24,4 proc.), Słowacja (24,0 proc.) i Finlandia (21,7 proc.). Polska młodzież według tych danych też nie ma łatwo – bezrobocie w grupie wiekowej do 25 lat dotyczy 16,6 proc.

Od lat wiadomo, że człowiek zaczynający dorosłość od zasiłku dla bezrobotnych nabiera często nawyków, których później nie potrafi zmienić. Podobny problem dotyczy osób długotrwale bezrobotnych. Zarówno jedni, jak i drudzy mają później problem z aklimatyzacją na rynku pracy i uczą się pasywności. Nie chcą też zakładać rodzin ze względu na brak stabilności życiowej. Dzisiaj Unia Europejska staje coraz mocniej przed takimi właśnie problemami – przyszłości młodego pokolenia i przyszłości Europy. Niestety, nie mogąc sobie poradzić z realnymi problemami elity unijne wolą poddawać pod dyskusję problemy zastępcze i badać zjawiska, na które i tak nie mają recept. Młodym oferuje się wrogów zastępczych – religię, urojoną ksenofobię i nietolerancję, starsze pokolenie – i jednocześnie oducza życia w rodzinie. Nietrudno prognozować, jakie owoce przyniesie takie działanie.

 

Piotr Koźmian


 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie