3 czerwca 2016

Tajni stronnicy KOD i nieomylny PiS, czyli katolickie dylematy w sprawie aborcji

(Lukasz Dejnarowicz / FORUM )

Inicjatywa ustawowego zapewnienia wszystkim dzieciom nienarodzonym prawa do przyjścia na świat wzbudziła silne, wręcz gwałtowne reakcje. O ile można było stawiać dolary przeciwko orzechom, że takowe nastąpią ze strony lewicowo-liberalnej, to już opór, jaki wyszedł od części środowisk katolickich – w tym „zawodowych” obrońców życia – zwyczajnie zdumiewa.

 

Mniejsza o rynsztokowe napaści na inicjatorów nowelizacji ustawy aborcyjnej, w rodzaju niedawnego artykułu niemieckiego „Newsweeka”. Skwitować je wystarczy truizmem: zarówno Goebbels oryginalny, jak i „Goebbels stanu wojennego” doczekali się na okupowanych terenach polskich godnych siebie następców.

Wesprzyj nas już teraz!

Natomiast argumentacja występujących z tzw. prawej strony krytyków obywatelskiego projektu zmiany prawa pozwalającego obecnie każdego roku zabijać w majestacie prawa setki nienarodzonych – Chrystusowych „braci najmniejszych” – krąży zasadniczo wokół dwóch kwestii.

Pierwszym z istotnych powodów, dla których część polskich organizacji pro-life zdecydowała się torpedować projekt, ma być wpisana doń kwestia odpowiedzialności karnej kobiet za prenatalne dzieciobójstwo. „Matka jest drugą po dziecku ofiarą, pozostawmy w ustawie jej automatyczną niekaralność” – powtarzają oponenci. Chociaż dyskusja na projektem trwa już od kilku tygodni, do dzisiaj nie usłyszeliśmy racjonalnych argumentów za takim rozwiązaniem, poza mantrą o fatalnych dla kobiety zdrowotnych – fizycznych i psychicznych skutkach tak zwanej aborcji. Gdyby nie chodziło o sprawę życia i śmierci, można by taki poziom debaty skwitować ironią: Brawo, obrońcy życia! Pójdźmy dalej, wpiszmy do prawa kolejne regulacje! Na przykład: Jeśli złodziej w trakcie wykonywania obowiązków swojej profesji dozna uszczerbku na ciele, nie podlega karze. Jeśli kierowca-alkoholik zabije na przejściu dla pieszych staruszkę, nie można wsadzić go za kraty. Wyrzuty sumienia i tak skrócą mu życie, nie mówiąc o szwankujących wątrobie oraz trzustce. Niegdysiejsza ikona lewicowych środowisk, „antyfaszysta” z Kamerunu, który świadomie zarażał kobiety lekkich obyczajów szczególnie złośliwą odmianą wirusa HIV, w myśl tej logiki nigdy nie powinien trafić do polskiego więzienia, wszak przypłacił swą rozwiązłość własnym zdrowiem, a w konsekwencji nawet życiem.

Dokąd zaprowadzi nas taka „filozofia” prawa? Głoszący ją obrońcy życia, katolicy, de facto w ślad za liberałami i lewicą stawiają dobre samopoczucie dzieciobójczyń ponad życie ich ofiar. Czy są tego świadomi? Jak ma wyglądać w praktyce owa „ochrona życia” w dobie rozkwitu branży tzw. aborcji farmakologicznej? Co da formalne wykreślenie aborcyjnych wyjątków, jeśli pełne prawo do życia pozostanie pustym zapisem? A pozostanie jeśli za zakazem nie pójdą restrykcje grożące w przypadku jego złamania. – Nic nie demoralizuje tak bardzo jak bezkarność – równie słusznie co kategorycznie mówił minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podczas niedawnej konferencji poświęconej zaostrzeniu kar dla pedofilów. Dlaczego ta zasada nie miałaby dotyczyć zadeklarowanych, praktykujących aborcjonistek?

Drugi argument krytyków projektu obywatelskiego głosi, iż przeforsowanie go miałoby zagrozić społecznemu poparciu dla PiS, a w konsekwencji doprowadzić do upadku rządu i recydywy któregoś z nowych wcieleń układu Unii Demokratycznej z PZPR/SLD. Oznaczałoby to jednak, że nasi rodacy są w przeważającej mierze nastawieni proaborcyjnie, a to przecież oczywista nieprawda. Jeden z czołowych reprezentantów Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia ubolewał kilka dni temu na antenie ogólnopolskiej telewizji, iż społeczne poparcie wśród Polaków w sprawie ochrony życia bez żadnych wyjątków spadło z 80 do „zaledwie” 66 procent. Nawet jeśli tak byłoby naprawdę to w jaki sposób podniesienie sztandaru sprawy popieranej przez 66 procent Polaków miałoby zaszkodzić partii, której do objęcia rządów wystarczyło poparcie niecałych 38 procent głosujących?

Jak dalece niepisany dogmat o nieomylności Prawa i Sprawiedliwości owładnął częścią środowisk katolickich, świadczy dobitnie artykuł zamieszczony niedawno na łamach weekendowego wydania „Rzeczpospolitej” – „Plus Minus”. Autorka pisze: „Dziś niektóre gazety podgrzewają atmosferę nagłówkami typu: Życie w rękach PiS-u; Polska nie rozwinie skrzydeł, jeśli będzie krępowana przez kompromis aborcyjny. (…) Gdy widzi się takie hasła, nie ma się wątpliwości: tu nie chodzi o obronę życia, ale o polityczną rozgrywkę” (Ewa Polak-Pałkiewicz, Nienarodzeni, ale użyteczni, 30 kwietnia-1 maja 2016). Publicystka zarzuca inicjatorom obywatelskiego projektu motywację polityczną, zmierzającą do obalenia obecnego układu władzy (sic!). Nie pada wprawdzie wprost wobec fundacji Ordo Iuris, „Pro – prawo do życia”, czy też Stowarzyszenia im. Księdza Skargi zarzut agenturalności, czy też sprzyjania KOD, ale chyba tylko dlatego, iż autorka w porę „ugryzła się w klawiaturę”.

Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie