21 maja 2013

Szydełkowanie, szycie, druty… Dlaczego by nie?!

(Fot. Ewa Żebrowska - http://sajuki.blogspot.com)

Szydełkowanie, szycie, robienie na drutach – czysto kobiece czynności, nauczane jeszcze na początku lat 90. w szkołach podstawowych na ZPT-ach (zajęcia plastyczno-techniczne) – odeszły współcześnie do lamusa. Czy na stałe?

 

Rzadko która kobieta potrafi z kłębka wełny wyczarować sweter, czapkę czy rękawice. Rzadko która pochwali się własnoręcznie wyszydełkowaną serwetą bądź obrusem, osobiście uszytą sukienką lub też umiejętnością przerobienia zbyt dużej marynarki, wszycia suwaka. Do rzadkości należy również zdolność haftowania – a przecież jeszcze dwadzieścia lat temu mamy wyszywały nasze imiona na workach z kapciami.

Wesprzyj nas już teraz!

 

To, co kiedyś było domeną każdej pani domu, dziś jest mile widzianą rzadkością. Ręcznie robione rzeczy i więcej kosztują, i są zazwyczaj lepsze jakościowo, i jest na nie zdecydowanie większy popyt. Zwłaszcza  bardziej obrotne kobiety, które szydełkują dla przyjemności, szybko orientują się w sytuacji i stwierdzając duże zainteresowanie, zaczynają swoje rękodzieła wystawiać na sprzedaż. Coraz więcej jest małych, często wyłącznie internetowych (czy „facebookowych”) sklepików oferujących śliczne rzeczy w przystępnych cenach.

 

Możemy w nich zakupić m.in. buciki dla niemowląt, robione z najlepszej jakości wełny, które prócz tego, że są śliczne i idealnie nadają się na drobny upominek przy okazji narodzin czy chrztu, są również wygodne, naturalne i nie odparzają maluchowi stóp.

 

Być kobietą kreatywną

 

Robótki ręczne w dawnych czasach były domeną każdej księżny, hrabianki i arystokratki, które zajmowały się nimi czy to dla przyjemności, czy też po to, aby popisać się swoją zręcznością przed innymi damami. Wraz z upadkiem monarchii upadać zaczęły również dworskie umiejętności, które z czegoś wysublimowanego, artystycznego i pięknego, przeradzały się już tylko w znaną doskonale służbie konieczność. I tak doszliśmy chociażby do czasów komuny, podczas której jak kobieta widziała dziurawą skarpetę, wiedziała, że kolejna para nie spadnie z nieba (a wystać ją będzie trzeba w gigantycznej kolejce). Brała więc nić (lub przędzę), sięgała po grzybek, na który trafiała felerna skarpeta i dawała upust swoim umiejętnościom.

 

Współcześnie nie każda kobieta potrafi odnaleźć się w tak typowej dla nas i pożytecznej dziedzinie. Czy to oznacza jednak, że szydełkowanie, szycie, robienie na drutach skazane jest na całkowite zapomnienie? Bynajmniej. Choć feministki upatrują w tych czynnościach dowodu na nasze zniewolenie i przedstawiają przerabianie wełny, włóczki, kordonka jako popłuczyny szowinizmu (nieraz nawet wręcz uważają, że zajmowanie się tak błahymi czynnościami wykracza przeciwko równouprawnieniu), babskie robótki mają się może nie najlepiej, ale nadal całkiem nieźle. I choć powszechnie przeszły do lamusa, nadal mają swoje wierne przedstawicielki.   

 

Niegdyś bowiem sama konieczność wymuszała na kobietach duże pokłady kreatywności. Dziś natomiast te z nas, które zostały pozbawione zdolności szycia, szydełkowania, robienia na drutach, stały się w pewnym sensie mało wystarczalne. Czyli to, co miało nas przybliżyć i zrównać z mężczyznami – odrzucenie szowinistycznych robótek – stało się czymś, za czym powinnyśmy zatęsknić. Bo która z nas nie chciałaby wykroić sobie z materiału oryginalnej bluzki albo zrobić jakiegoś unikatowego dodatku małym haczykowatym drucikiem?

 

Robótki ręczne wracają właśnie w tej zapomnianej, wysublimowanej formie cechującej niegdysiejsze „panienki z dobrych domów”. Wymagają co prawda poświęcenia im dużej ilości czasu, którego współczesnym kobietom zawsze brakuje, nadal mają swoje amatorki. I choć zrobienie swetra na drutach zdaje się być dla wielu grą niewartą świeczki (gdyż gotowy czeka na wystawie większości sieciowych sklepów) są i takie panie, które starają się same zrobić coś ładnego i jedynego w swoim rodzaju dla siebie. 

 

Robótki ręczne odstresowują

 

„Jestem kobietą dojrzałą, po pięćdziesiątce, ale odkąd sięgnę pamięcią zawsze dziergałam na drutach, szydełku i haftowałam obrazki. W trudnych finansowo czasach prace wykonywane dla kogoś pozwalały mi podreperować domowy budżet (…) Ja i córka chodziłyśmy zawsze oryginalnie ubrane. Czasy się zmieniły, moja sytuacja finansowa również i nie muszę już dorabiać, dlatego też każdy wolny czas poświęcam swojej pasji – haftowaniu. Robię to głównie dla siebie, ale jeśli wiem, że moi znajomi chcieliby mieć moje dzieło, wtedy robię im je w prezencie”  – czytamy na stronie poświęconej m.in. szydełkowaniu list jednej z użytkowniczek.

 

Szydełkowanie jest więc, jak widzimy, i przydatne, i pożyteczne, a w ciągu setek lat naszej historii nieraz uratowało komuś życie. Z ciekawostek warto przypomnieć dla przykładu, że podczas Wielkiego Głodu, jaki nawiedził Irlandię w latach 40. XIX wieku, jedna z sióstr Urszulanek rozpoczęła nauczanie miejscowych kobiet sztuki dziergania na szydełku. Wszystkie przedmioty, jakie udało się im w ten sposób stworzyć, zakon wysyłał w głąb Europy czy do Ameryki, gdzie schodziły jak świeże bułeczki. Do kobiet wracały pieniądze i wielu z nich udało się przetrwać tzw. głód ziemniaczany. Co więcej: stworzyły nowy styl szydełkowania koronek, który zapisał się jako styl irlandzki. Do Polski, zanotujmy, sztuka koronkarstwa trafiła dzięki królowej Bonie.

 

Szydełkowanie współcześnie jest również jednym ze sposobów na odstresowanie. Robótki ręczne pomagają radzić sobie z nerwami m.in…. znanemu amerykańskiemu aktorowi Ryanowi Gosling’owi, który za szydełko chwyta po ciężkim dniu na planie filmowym. 

 

Co zaś się tyczy samych kobiet – te odnajdują się także w innych artystyczno-funkcjonalnych dziedzinach. Robią kolczyki, bransoletki, szyją maskotki i zabawki dla dzieci, wyrabiają ozdobne pudełeczka, ramki na zdjęcia, malują flakoniki, ozdabiają lustra, etc. Wiele z nich własnoręcznie robi przykładowo papierowe bombki na choinki, wykorzystując w swoich pracach wszystko to, co przez kogoś innego mogłoby zostać zwyczajnie wyrzucone jako zbędne i niepotrzebne (np. kartonowe zakładki do segregatorów).

 

Jak więc widzimy, babskiej kreatywności nie ma końca. I o nasze umiejętności powinnyśmy dbać nawet wtedy, gdy nie są one niezbędne. Dlaczego? A chociażby dlatego, żeby czuć się bardziej kobieco i samowystarczalnie.

 

Magdalena Żuraw

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 803 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram