28 sierpnia 2017

Sztuka przez wielkie „S”? Głównie dzięki papieżom!

(fot. fineArtimages/ FORUM)

Zdechrystianizowany w znacznej części Zachód, podobnie jak komuniści, rewolucjoniści francuscy, protestanci czy wyznawcy judaizmu i islamu, nie stworzył sztuki dorównującej wybitnym dziełom katolickim. Te zaś w olbrzymiej części zawdzięczamy papiestwu.

 

„Jaki jest najwspanialszy obraz wszechczasów?” – zapytuje Mike Aquilina w książce „Zadziwiający Kościół – jak katolicyzm ukształtował nas świat”. „Ostatnia wieczerza Leonarda da Vinci? Czy freski Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej? A rzeźba? Dawid Michała Anioła? Czy jego Pieta?” Trudno nie zauważyć pewnej tendencji. Kiedy myślimy o sztuce przez wielkie „S”, od razu przychodzą nam do głowy dzieła stworzone przez artystów, których inspirował i wspierał Kościół katolicki” – zauważa autor.

Wesprzyj nas już teraz!

Nic w tym dziwnego. Trudno bowiem o silniejszą motywację do tworzenia cudownych dzieł niż ta wynikająca z wiary w doskonałego Stwórcę wszelkiego piękna, ładu i harmonii. Jednak pełen rozkwit chrześcijańskiej twórczości poprzedzały „jęki i wzdychanie w bólach rodzenia” (Rz 8,18-22).

Wszak Pan Bóg powiedział do Mojżesza: „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” (Wj 20, 2-5). Wyrwane z kontekstu rozumienie tego przykazania oznaczałoby, że sztuka religijna, albo wręcz jakakolwiek inna, nie mogłaby w ogóle powstać.

To zresztą w znacznej mierze nastąpiło w przypadku judaizmu. Trwają wręcz dyskusje, czy w ogóle można mówić o czymś takim, jak sztuka żydowska. Z kolei muzułmański Koran wprost zakazuje tylko przedstawiania Allacha i „proroków”, zwłaszcza Mahometa. Jednak poszczególne hadisy zabraniają sporządzania wizerunków ludzi i zwierząt.

Owszem, dzięki temu zrodziła się arabeska, kunsztownie przedstawiająca wzorce roślinne. Ponadto apologeci islamu, jak Christiane Gruber, wskazują, że mówienie o zakazie tworzenia wizerunków to uproszczenie, a w dziejach islamu powstały „piękne wyobrażenia proroka Mahometa” („Newsweek”, 1 września 2015).

Generalnie jednak, w opinii Mike’a Aquiliny, islamska „kultura nie posiada (…) sztuki, za pomocą której można snuć opowieści, a już zupełnie nie funkcjonują w niej portrety – ani współczesnych osobistości, ani wybitnych postaci historycznych”. Owa wrogość wobec sztuki występuje głównie u sunnitów, zaś skrajną postać przyjmuje w działalności tak zwanego Państwa Islamskiego. W ostatnich latach jego bojownicy zniszczyli asyryjskie miasto Nimrud, posągi w muzeum w Mosulu, a także starożytną Palmyrę wraz ze słynnym Łukiem Triumfalnym.

Walka z ikonoklazmem

Jak wyglądałby nasz świat, gdyby Kościół obrał podobną drogę w kwestii sztuki, jak (w znacznej mierze) judaizm i islam? Warto pamiętać, że niewiele do tego brakowało. Wszak w VIII i IX stuleciu rozpleniła się herezja obrazoburstwa. Ikonoklaści sprzeciwiali się używaniu obrazów do celów kultu, a niekiedy wręcz jakiemukolwiek przedstawianiu wizerunków Chrystusa i świętych. Bizantyński władca Leon III, zapewne pod wpływem zetknięcia się z zagrażającą mu cywilizacją islamu, usankcjonował prawnie ikonoklazm.

Na szczęście jednak, dzięki sprzeciwowi ludzi takich jak święty Jan z Damaszku oraz potępieniu obrazoburstwa przez II sobór w Nicei (787 rok), wrogowie wizerunków ponieśli ostateczną klęskę także w Bizancjum (843 rok). Obraz, szczególnie po Wcieleniu Chrystusa, to zasługa nie tylko wschodnich świętych, lecz także władz Kościoła rzymskiego, w tym legatów papieskich uczestniczących w II soborze nicejskim. Współcześni prawosławni zawdzięczają więc w znacznej mierze swoje piękne ikony postawie Rzymu.

Średniowieczne korzenie…

Anty-ikonoklastyczne stanowisko papieskiego Rzymu nie sprzeciwiało się bynajmniej woli Bożej. Wszak już w Starym Testamencie Pan Bóg nakazywał wykonywanie rzeźb cherubinów zakrywających Arkę Przymierza (Wj 37, 7-9), a także sporządzenie podobizn węża miedzianego (Lb 21, 8-9). Nowy Testament mówi zaś o Wcieleniu Chrystusa, „obrazu Boga niewidzialnego” (Kol 1, 15). Dzięki mądrej interpretacji Pisma, papiestwo walnie przyczyniło się do zachowania oraz rozkwitu sztuki i architektury. Mowa tu choćby o podziwianych nawet przez niewierzących gotyckich katedrach z wizerunkami Chrystusa i świętych.

Niekiedy przeciwstawia się rzekomo „barbarzyński” pod względem dokonań artystów okres średniowiecza, pięknej sztuce renesansu. To jednak w znacznej mierze uproszczenie. Po pierwsze bowiem, „wieki wiary” obfitowały nie tylko we wspomniane katedry, ale i w przeniknięte duchem religijnym arcydzieła twórców takich jak Fra Angelico. Po drugie zaś, jak zauważa Thomas Woods, „to właśnie w średniowieczu znajdujemy początki technik artystycznych, które doskonalone były w epoce odrodzenia. Ponadto wiele z jej arcydzieł zawiera motywy katolickie, a sami papieże pełnili rolę patronów oferując pomoc największym mistrzom tamtej epoki”. To, co w renesansie dobre (sztuka, architektura), wynikało w znacznej mierze z kontynuacji średniowiecznego dziedzictwa, również z obecnego już wówczas szacunku dla antyku. To zaś, co złe (antropocentryzm, rozwiązłość, zabobony i pogaństwo) stanowiło średniowiecza zaprzeczenie.

…i nowożytny patronat

Jak zauważa Michael Norris z Metropolitalnego Muzeum Sztuki (metmuseum.com), papieże przebywali stale w miejscu, w którym łatwiej było zostać kolekcjonerem sztuki antyku. Panujący w latach 1447-1455 ojciec święty Mikołaj V oraz jego następcy rozpoczęli dzieło budowy lub przebudowy stołecznych ulic, mostów, placów i fortyfikacji. Wzorem do naśladowania stał się dla nich Rzym starożytny. Renesansowym papieżom można zarzucić naprawdę wiele, jednak nie zapominajmy, że stworzyli oni w XVI-wiecznym Wiecznym Mieście światowe centrum kultury, oferujące wsparcie najwybitniejszym architektom i artystom. Juliusz II objął patronatem Mikołaja Anioła, Rafaela Santiego czy Donato Bramante’ a. Tradycję patronatu kontynuował Leon X (autor ekskomunikującej Marcina Lutra bulli Exsurge Domine).

Mówiąc o watykańskim wsparciu dla sztuki nie sposób nie wspomnieć o Muzeach Watykańskich. Mieszczą się one głównie w Pałacach Watykańskich, choć nie tylko. Za ich początek uznaje się pontyfikaty Sykstusa IV i wspomnianego Juliusza II. Ten ostatni objął pieczą między innymi słynny posąg Apolla, nazwanego Belwederskim. W muzeach przechowywane są dzieła sztuki, zabytki antyku i starożytnego Egiptu. Znajduje się tam ponadto Biblioteka Watykańska – jedna z najstarszych bibliotek Zachodu, założona w 1448 roku przez Mikołaja V i licząca grubo ponad milion woluminów.

Dbałość papiestwa o sztukę trwa wśród zmienności dziejów świata. Paweł VI doprowadził do powstania w Watykanie Muzeum Sztuki Współczesnej. Z kolei za panowania Jana Pawła II dokonano restauracji Kaplicy Sykstyńskiej.

Protestanci jak islamscy fanatycy

Zapoczątkowana wystąpieniem Marcina Lutra w 1517 roku protestancka Reformacja obrała jednak inną drogę. Zamiast mecenatu nad sztuką, powróciła do herezji obrazoburstwa. Jak zauważa Thomas Woods w książce „Jak Kościół zbudował cywilizację zachodnią”, „odrodzenie ikonoklazmu nastąpiło w XVI wieku, kiedy to protestanci poczęli niszczyć wielkie skarby zachodniej sztuki, dewastując wszystko, co napotkali na swojej drodze – pomniki, ołtarze, witraże (…)”. Celowo wybierali też „ubogie wizualnie” miejsca na budowę świątyń.

Obrazoburstwo nie było przypadkowym aspektem przewrotu protestanckiego, lecz jednym z jego głównych elementów. „W żywym doświadczeniu ludzi tamtego czasu niszczenie obrazów stanowiło kluczowy komponent Reformacji. W zamieszkach i awanturach tysiącletni religijny ład został widzialnie i doszczętnie zniszczony” – podkreśla Philip Jenkins (patheos.com).

Czyż trudno o podejście odleglejsze od tego reprezentowanego przez znienawidzony katolicki Rzym? O ile więc protestantyzm, ze swym naciskiem na indywidualne czytanie Pisma Świętego przyczynił się do zmniejszenia analfabetyzmu, o tyle dla kultury i sztuki oznaczał prawdziwą tragedię.

Niszczycielski zapał wyznawców luterańskiej czy kalwińskiej herezji można porównać do działań islamskich fundamentalistów. Zresztą sułtan Sulejman Wspaniały chwalił niszczenie obrazów dokonywane podczas rewolty w Niderlandach. Uznał je bowiem za walkę z rzekomym bałwochwalstwem. Pamiętajmy jednak, że w działaniach protestantów chodziło o coś więcej: o realizację postępowego projektu budowy świata opartego na dominacji miasta nad wsią i słowa pisanego nad reprezentacjami wizualnymi.

Ikonoklazm w imię realizacji progresywistycznej utopii uwidocznił się jeszcze dobitniej podczas rewolucji francuskiej. Analogię między obydwoma zjawiskami dostrzega Francois Souchal w „Wandalizmie Rewolucji”: „Paląc kościoły, hugenoci niszczyli Antychrysta, burzyli znienawidzony Babilon – podobnie sankiuloci wyobrażali sobie, że kończą z zabobonem, profanując te same kościoły”. Rewolucjoniści zniszczyli między innymi opactwa w Citeaux i Clairevaux, trzy czwarte kościołów w Paryżu oraz katedry w Cambrai i Arras. W 1792 roku sprofanowali też serca członków rodziny królewskiej, przechowywane w paryskim klasztorze benedyktynek Val-de-Grace. Zrewoltowani biskupi – o zgrozo! – otwierali drzwi świątyń przed dokonującymi profanacji.

Watykan jednak nie dał się zwieść barbarzyństwu i potępił błędy rewolucji francuskiej. Równie stanowczo odrzucił komunizm, również zabijający ludzi i niszczący ich dzieła. Wszak w Związku Sowieckim przerabiano świątynie na muzea ateizmu, w Chinach niszczono zarówno świątynie chrześcijańskie, jak i buddyjskie. Czerwoni barbarzyńcy zlikwidowali też kościoły w Phenianie (dziś Pjongjang).

Zdechrystianizowany w znacznej części Zachód, podobnie jak komuniści, rewolucjoniści francuscy, protestanci czy wyznawcy judaizmu i islamu, nie stworzył sztuki dorównującej wybitnym dziełom katolickim. Te zaś w lwiej części zawdzięczamy papiestwu.

Rewolucja francuska i komunistyczna pokazały, że na fundamentach laicyzmu i anty-katolicyzmu nie stworzy się sztuki porównywalnej z tą inspirowaną przez rządzony z Rzymu Kościół. Wszak ZSRS forsował toporny socrealizm. Nie lepiej działo się (i dzieje nadal) na Zachodzie. Tam destrukcja sztuki posunęła się jeszcze dalej. Dość powiedzieć, że w 2004 roku szacowne grono pięciuset ekspertów uznało „Fontannę” Marcela Duchampa (a więc odwrócony pisuar) za najbardziej wpływowe dzieło sztuki XX wieku.

 

 

Marcin Jendrzejczak

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie