29 sierpnia 2016

Systemowa obróbka edukacyjna? Niekoniecznie

Edukacja domowa nie jest egzotycznym wymysłem rodziców, ale sięgnięciem do najlepszych i sprawdzonych wzorców kształcenia młodych ludzi. Kształcenia nie tylko umysłów, ale serc i sumień. To wpajanie najlepszych tradycji, zasad moralnych i budowanie zdrowo funkcjonującej rodziny.


Państwo Adam i Joanna Komaszyło postawili na edukację domową dwa lata temu, gdy ich starsza córka Kinga rozpoczynała naukę w klasie pierwszej. Jak podkreślają, nie bez znaczenia było tu przyjęte w sakramencie małżeństwa zobowiązanie do „wychowania po katolicku potomstwa, którym nas Bóg obdarzy”.

Wesprzyj nas już teraz!

Decyzję o przystąpieniu do nauczania domowego musieliśmy poprzedzić licznymi rozważaniami. Zapoznaliśmy się tez z faktami na temat tej formy nauki, która staje się co raz bardziej powszechna dzięki swojej efektywności. Świadczą o tym powszechnie dostępne fakty i liczne dane – podkreślają.

Jak dodają, pomocny był też udział w konferencji, poświęconej nauczaniu domowemu z udziałem ks. Grzegorza Śniadocha z Instytutu Dobrego Pasterza w Białymstoku, dr Andrzeja Mazana z UKSW oraz pani Ewy Polak – Pałkiewicz.  – Poza tym mało kto już pamięta, że taka forma nauki była powszechnie obowiązującą w dobrych domach i we dworach do II Wojny Światowej wśród prawdziwych polskich elit ziemiańskich i szlacheckich – przypominają.

Decyzję ułatwił tez kontakt z rodzinami z Duszpasterstwa Tradycji Katolickiej w Białymstoku, które już wcześniej rozpoczęły naukę w tym systemie. – Trudno jest nie zauważyć efektów powrotu do katolickiego ładu w rodzinach z  jego nieodzownym elementem edukacji w domu – mówią państwo Komaszyło.

– Nauczanie domowe jest nie tylko najlepszą metodą uchronienia dziecka od powszechnie obowiązującego zdeprawowanego systemu edukacji, który prawie nic już nie ma wspólnego z edukacją klasyczną i nauczaniem w duchu chrześcijańskim, ale i najdoskonalszym sposobem wykształcenia człowieka szlachetnego, godnego naśladowania Polaka, a przede wszystkimi dobrego katolika, czemu sprzyja obecność dzieci na łonie ogniska domowego – wskazują.

Jak dodają, nauczanie dzieci w systemie edukacji domowej wiąże się z przekształceniem funkcjonowania rodziny na sposób tradycyjny, obecny od wieków w cywilizacji chrześcijańskiej, w którym matka zgodnie ze swoim wzniosłym i niezastąpionym powołaniem opiekuje się dziećmi. – Przede wszystkim to ona dba o ich edukację i wyrobienie moralne i jest odpowiedzialna za wytworzenie religijnej atmosfery w domu, koniecznej do rozkwitu życia Bożego w duszach – wskazują.

Państwo Komaszyło nie kryją, że ich dotychczasowe doświadczenie potwierdzają, że dokonali właściwego wyboru. – Plusem systemu jest niewątpliwie efektywność nauki i oszczędność czasu, gdyż jest to nauka indywidualna, nakierowana na konkretnego ucznia i dostosowana do jego indywidualnych cech. Zaoszczędzony czas z powodzeniem można poświęcić na zajęcia dodatkowe, np. szkołę muzyczną. Nauczanie jest także wolne od narzuconych przez państwowy system ideologii niezgodnych z wiarą katolicką, gdyż to sam rodzic decyduje o tym czego będzie nauczane jego własne dziecko. Nauczanie daje także możliwość przekazania dziecku wiedzy, której system państwowy nie przewiduje w swoim programie – dodają.

Także obecność dziecka w domu nie pozostaje bez znaczenia. – Naturalna dla dziecka atmosfera domowa pozytywnie wpływa na przyswajanie nauki i podsyca chęć zdobywania wiedzy. Uczeń nie myśli o tym, aby jak najszybciej skończyły się zajęcia z powodu tęsknoty za domem i rodziną. Nie boi się zadawać pytań. Nasza córka wielokrotnie chciała uczyć się dłużej w momencie, gdy mieliśmy już kończyć zaplanowaną na dany dzień naukę – wspominają.

Co ważne, wszystkie dzieci uczone w systemie edukacji domowej, żyjące na co dzień w zgodzie z rodzeństwem oraz pozostałymi członkami rodziny, także starszym pokoleniem,  z babcią czy dziadkiem, bardzo łatwo nawiązują kontakt z innymi dziećmi, są bardziej śmiałe, jednocześnie pełne szacunku do innych osób, bardzo dobrze ukształtowane społecznie.

 – Nasze dzieci mają szeroki kontakt z innymi dziećmi naszych przyjaciół, znajomych oraz rodzin uczących swoje dzieci w domu. Efektywna nauka sprawia, że mają więcej czasu na zabawy z innymi dziećmi na podwórku. Wraz z innymi rodzicami nauczającymi w domu organizujemy raz w tygodniu dodatkowy dzień wspólnych zajęć. Zapewnia nam go nasza Szkoła św. Kazimierza Królewicza, działająca przy Duszpasterstwie Tradycji Katolickiej w Białymstoku, która jest platformą umożliwiającą nam nauczania w systemie edukacji domowej – mówią.

Oczywiście edukacja domowa wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami. Konieczna jest tu duża systematyczność i wytrwałość, trzeba umieć utrzymać dyscyplinę nie tylko wobec dziecka, ale i wobec siebie. To jednak owocuje w wychowaniu dzieci. – Dużo uwagi trzeba poświęcić dobrej organizacji życia rodzinnego i efektywnego wykorzystania czasu, aby podołać wszystkim obowiązkom rodzinnym. Początki na pewno są trudne, ale z czasem wypracowuje się co raz lepszy porządek w funkcjonowaniu rodziny. Bardzo pomocna i owocna okazuje się również współpraca z innymi rodzinami uczącymi w domu – wskazują.

Efektywność naszej nauki weryfikują egzaminy kończące rok szkolny. Bardzo dobre wyniki uzyskane na świadectwie zachęcają nas do kontynuowania tej formy nauki i nauczania domowego pozostałych naszych dzieci, których mamy troje, a we wrześniu spodziewamy się przyjścia na świat kolejnego ukochanego dziecka – sumują Adam i Joanna Komaszyło.

Zdaniem prof. Marka Budajczaka, pioniera edukacji domowej, jeśli szeroko spojrzeć na to czego możemy oczekiwać od edukacji, to nie ma wątpliwości, że efekty takiego systemu nauczania są bardzo wyraźnie widoczne. – Tu nie chodzi tylko o kształcenie kulturowe, techniczne, ale także o formację moralną. W każdym z tych zakresów edukacja domowa jest ewidentnie skuteczna, niezależnie od różnych zgłaszanych wątpliwości co do takiej formy nauczania – podkreśla.

Jak dodaje, lata doświadczeń z edukacją domową, pozwalają stwierdzić, że w zdrowym społeczeństwie taka możliwość jak edukacja domowa, powinna być obecna. – Systemy państwowe, które nie przewidują takiej możliwości, ściśle zetatyzowane, niestety wykraczają przeciwko naturze ludzkiej, w tym rozumieniu bycia przedmiotem obróbki edukacyjnej, ale także przeciwko zwykłemu zaufaniu wobec obywatela – dodaje.

Jak zauważa prof. Budajczak, mogłoby się też wydawać, że optyka chrześcijańska nakazywałaby tworzenie szkół – w naszym wypadku katolickich. To jednak nie do końca właściwe podejście. – Zakłada się, że trzeba promować katolickie szkoły, a zapomina się o tym, że jednak spora część rodzin nie ma żadnej możliwości, aby skorzystać z tej oferty szkolnej, bo mieszka zbyt daleko od centrów, w których są one zlokalizowane – wskazuje. W tych wypadkach, edukacja domowa jest bezcennym rozwiązaniem.

Niestety wokół tej formy edukacji powstało w ostatnich miesiącach sporo niepokojów. Rozpoczęło się od redukcji środków przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i rozpoczęcie ruchów odbieranych przez edukatorów jako zamach na „domowe szkoły”. Aktualnie sytuacja nieco się uspokoiła.

Obawialiśmy się, że te zakusy pójdą dalej, bo pojawiały się sygnały, że edukacja domowa zostanie przekierowana do szkół rejonowych, do szkół publicznych. To byłoby fatalne rozwiązanie, bo szkoły rejonowe tak naprawdę nie chcą się taką edukacją zajmować. Tu trzeba stworzyć całą infrastrukturę do obsługi edukacji domowej, potrzebne są materiały, kontakt z nauczycielami, którzy chcą się tym zajmować. Niestety, w szkołach systemowych z tym bywa różnie – mówi Artur Abramowicz, edukator domowy i dyrektor szkoły Prywatnej Szkoły Podstawowej i Gimnazjum im. Zofii i Jędrzeja Moraczewskich w Sulejówku.

Ta kwestia, jak na razie, nie znalazła odzwierciedlania w decyzjach resortu. Od nowego roku szkolnego edukacja domowa będzie realizowana na dotychczasowych zasadach, a egzaminy będą odbywały się w szkołach, do których dzieci z edukacji domowej są przypisane. – Dobrze, że z tych pomysłów zrezygnowano. Bo to my znamy te dzieci, rodziców, potrafimy indywidualizować te wszystkie procedury, dostosowywać je do zainteresowań dziecka, tak by forma egzaminów była jak najbardziej dla dzieci przystępna i przyjazna. To jest oczywiście pewien wysiłek, ale w wychowaniu dzieci nie można posługiwać się sztywnymi wzorcami – dodaje.

Jak przyznaje, obcięcie subwencji przez MEN spowodowało, że pula stypendialna do wykorzystania przez dziecko będzie w nowym roku szkolnym niższa. – Musieliśmy o 40 proc. nasze wsparcie dla edukacji domowej obniżyć i w takich realiach rodzice będą musieli się poruszać. Tu chodzi np. o zakup książek, dodatkowe zajęcia edukacyjne, sportowe dla dzieci – mówi.

Abramowicz zauważa, że te niedostatki zapewne w pewnym zakresie wypełnią środki z programu 500+, gdyż te dodatkowe pieniądze rodzice chętnie przeznaczą na edukację swoich dzieci. – Najważniejsze jest to, by dać rodzicom możliwość rzeczywistego decydowania o sposobie edukowania dzieci i wyborze dla nich tego co najcenniejsze, a nie bezwiednie zdawać się na system oświaty – sumuje.

Jak będzie we wrześniu? – Jesteśmy spokojni, wydaje się, że bez większych problemów wejdziemy w nowy rok szkolny. Oczywiście – jak zawsze – pojawiają się pewne, drobne problemy, ale jesteśmy generalnie dobrej myśli – dodaje Abramowicz.

Czy rzeczywiście tak będzie? Z informacji, jaką przekazało nam MEN wynika, że choć wokół edukacji domowej toczy się dyskusja, to w zbliżającym się roku szkolnym, większych zmian być nie powinno. – Obecnie w ministerstwie w ramach grupy roboczej ds. edukacji domowej, trwają prace nad zidentyfikowaniem i wyceną kosztów zadań jakie ponoszą osoby nauczające w ramach edukacji domowej. W dalszym etapie planowana jest systemowa zmiana sposobu finansowania edukacji domowej. Efekty wspólnie wypracowanych rozwiązań będą widoczne przy okazji podziału środków finansowych w ramach subwencji oświatowej przewidzianej na rok 2017 – informuje nas Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.

Z danych resortu edukacji wynika, że wśród rodziców powoli rośnie zainteresowanie edukacją domową. Jeszcze u progu roku szkolonego 2015/16 taką formą edukacji objętych było6 974 uczniów. W marcu tego roku liczba uczniów, których rodzice wzięli na swe barki odpowiedzialność za kształcenie swoich dzieci wzrosła do 7064.

Marcin Austyn

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie