10 maja 2013

Syria: scenariusz pisany przez diabła

(Propagandowe grafiti Assadów w Damaszku. Fot. Open Doors)

Jeśli ten scenariusz, pisany przez diabła, będzie dalej się toczył, chrześcijaństwo w Syrii może w ogóle przestać istnieć, tym bardziej, że nikt, tak naprawdę nie staje konkretnie w obronie wyznawców Chrystusa. Wielkie mocarstwa mogłyby „kiwnięciem palca” powstrzymać tę wojnę. Dlaczego tego nie robią? Bo lepiej dogadać się w kwestii ropy z muzułmanami – mówi dr Bartłomiej Grysa w rozmowie z PCh24.pl.

 

Wesprzyj nas już teraz!

 

Co kryje się za konfliktem Syria – Izrael? Czy Tel Awiw wspiera terroryzm w Syrii?

 

Jest kilka płaszczyzn konfliktu syryjsko-izraelskiego, a ogólniej rzecz biorąc konfliktów arabsko-izraelskich. Jedną z nich jest panarabizm, podkreślający istnienie jednego narodu arabskiego. Uczniowie syryjskich szkół znają dobrze hasło: „umma ‘arabijja wahida dhat risala chalida” – „jeden naród arabski o wiecznej misji”. To jest jedna płaszczyzna.

 

Inna to kontekst religijny, poniekąd bardzo związany z arabskim nacjonalizmem. Islam od początku był w konflikcie z judaizmem i chrześcijaństwem, ale zwłaszcza z judaizmem. Pamiętajmy, że początki konfliktu arabsko-żydowskiego mają miejsce w Medynie, gdzie z rozkazu Mahometa zostaje wymordowane całe żydowskie plemię Banu Qurajza liczące prawie 900 osób! To był bezprecedensowy akt przemocy wobec mieszkańców Medyny, którzy przyjęli Mahometa i jego bandę uciekającą przez swoimi ziomkami z Mekki. Nam się to może wydawać bardzo odległe, ale pamięć człowieka Wschodu jest długa i dobra.

 

Na płaszczyźnie religijnej warto pamiętać również o bardzo popularnym wśród muzułmanów hadisie, w myśl którego, kiedy Mesjasz wróci na ziemię, będzie najpierw walczył z Żydami. Wówczas, jak mówi hadis, Żyd schowa się za kamień i drzewo, a one odezwą się do muzułmanów mówiąc: „O, muzułmaninie, przyjdź i zabij Żyda, który się za mną chroni”. To jest często powtarzana przez imamów historia. Ten kontekst religijny jest często pomijany w konfliktach bliskowschodnich, a to, moim zdaniem, jest poważnym błędem. Islam to „din wa-dawla” – „religia i państwo”, dlatego sprawy polityki i państwa należy rozpatrywać w kontekście religijnym.

 

Oczywiście, nie należy abstrahować też od polityki wojennej. Zajęcie Wzgórz Golan przez Izrael od czasu wojny sześciodniowej miało na celu zapewnienie dostępu do źródeł Jordanu oraz pokoju dla Galilei. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że zarówno w wojnie 1948 r., wojnie sześciodniowej i wojnie Jom Kippur Syria była jednym z agresorów, nie dziwi to, że Izrael nie „pała miłością” do swojego sąsiada. Nie sądzę jednak, co więcej, uważam za bezzasadne twierdzenie, jakoby Tel Awiw (a raczej Jerozolima) wspierał terroryzm w Syrii. Po co? Przecież przykład islamskiej zimy, która przeszła przez Egipt, pokazuje tylko, że traktat pokojowy Izraela z tym krajem wisi na włosku. Izrael na pewno nie kocha Asada, ale większą zarazą jest obecna dżihadowska międzynarodówka, która ma miejsce w Syrii.

 

Czy wojna domowa podsycana jest przez siły zagraniczne? Jeśli tak, to jakie interesy się z tym łączą?

 

To są interesy wielkich mocarstw. Jak już wcześniej wspomniałem w innym wywiadzie: Syria jest „bramą” do Iranu. Jeśli Ameryka ma chrapkę na irańską ropę, a nie ma się co oszukiwać, że Zachód chce wprowadzać demokrację na Bliskim Wschodzie (Chiny i Rosja przynajmniej się z tym nie kryją), musi pomóc syryjskim „rebeliantom”, czyli m.in. czeczeńskim terrorystom walczącym coraz liczniej na jej terenie. I to się dzieje. To ma obecnie miejsce pod płaszczykiem tej tzw. demokratyzacji. Francja wysyła sprzęt wojskowy, a Ameryka pieniądze, które mają trafiać w ręce „umiarkowanych ugrupowań opozycyjnych”. Taki ładny eufemizm. Znamy jednak już „demokratyzację” wprowadzaną przez USA w Iraku. Tam obecna administracja amerykańska doprowadziła do stworzenia islamskiej konstytucji! Niebywałe, ale prawdziwe.

 

Jak przedstawia się sytuacja chrześcijan w czasie wojny? Czy są skazani na wyparcie z tego kraju? Czy ktoś staje w ich obronie?

 

Ostatnie porwanie dwóch biskupów prawosławnych Aleppo, syryjskiego i melchickiego, pokazuje, że eskalacja przemocy wobec chrześcijan zwiększa się bardzo poważnie. Głos w ich obronie zabrał nawet papież Franciszek żądając jak najszybszego uwolnienia uwięzionych. Europa nie podjęła jednak żadnych kroków, by coś więcej zrobić poza słownym potępieniem.

 

Sytuacja wszystkich Syryjczyków jest trudna, a chrześcijan szczególnie. Jeśli do miast dociera pomoc humanitarna, jest ona często rozdzielana wśród samych muzułmanów. Chrześcijanie nic z tego nie dostają, dlatego są najbardziej poszkodowaną w tej wojnie społecznością. Zresztą, niestety, jak zwykle. Liczba uchodźców syryjskich przekroczyła już 2,5 miliona. Trudno ocenić, ilu wśród nich jest chrześcijan. Faktem jest jednak, że cała chrześcijańska społeczność Homsu, ok. 80 tys. ludzi, została zmuszona do ucieczki przez „rebeliantów”. Poza tym mają miejsca porwania i morderstwa dokonywane na chrześcijanach od początku konfliktu. Możemy wnioskować, że chrześcijańskich uchodźców jest naprawdę sporo, a porównując to do sytuacji chrześcijan irackich, których liczba przez wojnę spadła z 1,4 miliona do zaledwie 300 tys., liczba chrześcijan w Syrii spada obecnie w zastraszającym tempie.

 

Jeśli ten scenariusz, pisany przez diabła, będzie dalej się toczył, chrześcijaństwo w Syrii może w ogóle przestać istnieć, tym bardziej, że nikt, tak naprawdę nie staje konkretnie w ich obronie. Wielkie mocarstwa mogłyby „kiwnięciem palca” powstrzymać tę wojnę. Dlaczego tego nie robią? Bo lepiej dogadać się w kwestii ropy z muzułmanami. To dlatego Brytyjczycy zdradzili Asyryjczyków w latach 30. XX wieku. Mieli świadomość, że Asyryjczycy jako chrześcijanie będą chcieli zadbać o rozwój swojego kraju, będą patriotami, a nie sprzedawczykami, jak wielu muzułmanów.

 

Jakie są możliwe scenariusze dalszego przebiegu wydarzeń w Syrii?

 

Spójrzmy na Egipt i Tunezję, spójrzmy na Algierię, Iran, Irak, by zobaczyć możliwe scenariusze tych „demokratycznych przemian” na Bliskim Wchodzie i rewolucji. Nie ma się co łudzić: liczba męczenników dopełnia się wśród naszych braci z różnych wspólnot chrześcijańskich na Bliskim Wschodzie. Żyjemy w czasach horrendalnych prześladowań chrześcijan. Jeśli Zachód, Rosja lub Chiny nie podejmą zdecydowanej próby zakończenia tego konfliktu, będzie on trwał tak długo, aż jedna ze stron się podda. Wszystko wskazuje jednak na to, że żadna ze stron nie chce się poddać, a Katar i inne państwa robią na tym niezłe interesy sprzedając broń po jednej, jak i drugiej stronie barykady. Możliwy też jest scenariusz zawieszenia broni w pewnym momencie i nowego podziału Syrii, do czego dążą zresztą islamskie bojówki. Jedno jest pewne: poszkodowanymi w tym wszystkim byli i są zawsze chrześcijanie. Tym bardziej budujący jest fakt, że gdy tylko sytuacja się normuje, gdy tylko jest trochę lepiej, trochę pokoju, można złapać oddech, społeczności chrześcijańskie Bliskiego Wschodu potrafią szybko się podnieść i funkcjonować dalej. Oby tylko nie było za późno! Oby chrześcijanie Syrii nadal trwali tam, skąd pochodzą.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie