19 października 2012

Smoleńsk – prawda kruszy mur

(Fot. Forum)

 Tak jak od Anny Walentynowicz rozpoczęły się sierpniowe strajki, tak samo od Anny Walentynowicz upada kłamstwo smoleńskie – te słowa Sławomira Cenckiewicza wypowiedziane po ekshumacji „Anny Solidarność” okazały się niezwykle trafne. Od czasu ujawnienia skandalu związanego z zamianą ciał ofiar, niemal każdy dzień przynosi upadek kolejnego kłamstwa, a zarazem kruszenie się kolejnego muru – w nas i wokół nas.



Wesprzyj nas już teraz!

 

Mur niewiedzy

Wobec zdominowania środków masowego przekazu przez nieformalnych rzeczników rządu Donalda Tuska, przedzieranie się faktów przez mur propagandowych kłamstw i przemilczeń odbywa się na różnych poziomach: naukowym, politycznym, medialnym, wreszcie tym najgłębszym – kulturowym i duchowym. Nie byłoby to możliwe bez ogromnej, konsekwentnej pracy zespołu parlamentarnego, kierowanego przez Antoniego Macierewicza, który podkreśla – nie należy mówić, że po 10 kwietnia 2010 zawiodło polskie państwo. Zawiedli określeni ludzie, a odpowiedzialność za niebywałe skandale związane z badaniem przyczyn katastrofy jest możliwa do precyzyjnego ustalenia.

Zespół parlamentarny, badający przyczyny katastrofy TU 154 M także jest organem państwowym. Warto o tym pamiętać, ponieważ slogan o państwie, które nie zdało egzaminu po pierwsze, jest na rękę konkretnym urzędnikom dążącym do rozmycia odpowiedzialności za swoje działania, po drugie zaś – osłabia determinację ludzi dążących do prawdy, tworząc atmosferę defetyzmu i bezsilności.

O tym, że w rzeczywistości bezsilni nie są, świadczą chociażby najnowsze ustalenia prof. Kazimierza Nowaczyka – szefa zespołu ekspertów współpracujących z zespołem parlamentarnym. Mimo ograniczonego dostępu do materiałów, rozmaitych prób zniechęcania, wręcz zastraszania, konsekwentnie prowadzi on badania przyczyn katastrofy. Obecnie prof. Nowaczyk przebywa w Polsce – po raz pierwszy od katastrofy smoleńskiej. W najbliższy wtorek, 23 października o godz. 12.00, na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (sala nr 108 w budynku 23 przy ul. Wóycickiego 1/3) odbędzie się konferencja naukowa z udziałem ekspertów badających przyczyny katastrofy. Zostanie zaprezentowany najnowszy stan badań dotyczący ostatnich sekund lotu rządowego tupolewa.

 

Mur propagandy

Ustalenia prof. Nowaczyka są komplementarne wobec wcześniejszych wyników badań prof.  Wiesława Biniendy, obalającego osie teorii raportu MAK i komisji Millera, które serwowały opinii publicznej teorię o zderzeniu z brzozą jako przyczynie katastrofy. Profesor pracujący na Uniwersytecie w Akron udowodnił, że skrzydło samolotu nie mogło odpaść w wyniku zderzenia z brzozą. Wskazuje na to zarówno położenie skrzydła po upadku, jak i wyniki badań wytrzymałości materiału użytego do jego konstrukcji. Przebywający obecnie w Polsce prof. Nowaczyk także potwierdza w swoich badaniach, że samolot nie zderzył się z brzozą, lecz przeleciał nad nią. Ustalił to na podstawie analizy sporządzonego przez firmę ATM raportu, zawierającego opis badania tzw. polskiej czarnej skrzynki. Według odczytów z wysokościomierza barycznego, w chwili „zderzenia z brzozą”, o którym mówi raport MAK, samolot znajdował się 20 metrów nad ziemią. Zderzenie z brzozą miało, w myśl raportu komisji Jerzego Millera nastąpić na wysokości 5,1 metra, wg komisji MAK – 5,7 m. Analiza wysokości barycznej mówi także o tym, że samolot przeleciał nad drzewem na wysokości 20 metrów, po czym, w ciągu kolejnych dwóch sekund po minięciu brzozy wznosił się, osiągając wysokość 35 metrów. Mówi o tym tzw. TAWS 38, czyli zapis systemu ostrzegania przed przeszkodami. Oznacza to, że TU 154M nie stracił końcówki lewego skrzydła w wyniku zderzenia z brzozą, ale z innej przyczyny. Za punktem TAWS 38, czyli 144 metry za drzewem, samolot wykonał natomiast gwałtowny skręt w lewo, niezgodny z aerodynamiką tupolewa. Zdaniem prof. Nowaczyka, najbardziej prawdopodobne jest, iż ten zwrot został wymuszony przez siłę zewnętrzną, działającą na samolot, gdyż tupolew sam z siebie nie jest w stanie wykonać tego rodzaju skrętu. Profesor z Uniwersytetu w Maryland wskazuje także, iż odczyt „polskiej czarnej skrzynki” zarejestrował całą serię bardzo poważnych awarii (m. in. silników i kolejnych agregatów), do których doszło, kiedy samolot znajdował się jeszcze w powietrzu.

Konkluzje, do jakich dochodzi prof. Nowaczyk, są zbieżne z opublikowanymi wcześniej wynikami badań dr inż. Grzegorza Szuladzińskiego, który w swoim raporcie jako przyczynę katastrofy wskazywał dwie eksplozje –  na lewym skrzydle i wewnątrz kadłuba. Co ciekawe, ustalenia naukowców z różnych dziedzin są wobec siebie komplementarne. Dr inż. Wacław Berczyński, doświadczony konstruktor działu wojskowo-kosmicznego firmy Boeing, już kilka miesięcy temu wskazywał na fakt wyrwania nitów spajających konstrukcję skrzydła samolotu. Uważa on, że do ich wyrwania może dojść jedynie w wyniku eksplozji. Nity należą do najmocniejszych elementów konstrukcyjnych i przy zderzeniach z ziemią nie dochodzi do ich wyrwania, ale najwyżej do odkształceń. Jeden z takich nitów znaleziono podczas przeprowadzonej we wrześniu tego roku sekcji zwłok w ciele śp. Anny Walentynowicz. Co ciekawe, zwrócił na ten fakt uwagę pełnomocnik rodziny – mecenas Stefan Hambura. Według jego relacji, prokuratorzy wojskowi obecni przy sekcji nie wydawali się początkowo zainteresowani włączeniem tego przedmiotu do materiałów śledztwa.

 

Mur obojętności

Dotykamy tu kolejnego wymiaru kłamstwa smoleńskiego – politycznej woli wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Nikt nie ma już chyba wątpliwości co do tego, że prokuratura nie tylko nie wywiązuje się z obowiązku prowadzenia rzetelnych badań, ale także aktywnie utrudnia dochodzenie do prawdy. Na stronie internetowej prokuratury wojskowej widzimy wyraźnie, iż komunikaty dotyczące śledztwa pojawiają się jedynie w chwilach ujawniania przez media kolejnych skandali z tym związanych. Na ponurą groteskę zakrawa także fakt, że prokuratura wojskowa już 10 kwietnia 2010 roku wszczęła śledztwo w sprawie „nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym” (art. 173 § 2 i 4 kk). De facto zostało zatem wdrożone śledztwo przeciwko polskim pilotom.

Prawo równi pochyłej jest jednakie dla wszystkich. Kto na nią raz wkroczy, toczy się dalej. Te słowa Józefa Mackiewicza przychodzą na myśl, kiedy słucha się wypowiedzi niektórych urzędników państwowych, zmieniających wersje dotyczące swoich działań po 10 kwietnia 2010 r. Można założyć, że gdyby prok. Andrzej Seremet wiedział, że jeśli w chwili zauważenia nieprawidłowości w śledztwie, nie zawalczy o prawdę, przyjdzie mu z czasem wprowadzać w błąd opinię publiczną, a nawet obarczać rodziny odpowiedzialnością za błąd w identyfikacji ciał ich bliskich – poważnie by się nad tym zastanowił.

Podobny mechanizm dotyczy zapewne innych przedstawicieli prokuratury, rządu czy dziennikarzy. Ci, którzy dla wygody bądź ze strachu zdecydowali się próbować „zapomnieć” o tym, co stało się w Smoleńsku, odbierają teraz gorzką lekcję. Zapewne zastanawiają się, jakie jeszcze kłamstwo poświadczy swoim nazwiskiem i pod jakim fałszywym oskarżeniem bezbronnych ludzi się podpisze.

Niezainteresowani wyjaśnieniem prawdy nieustannie próbują wmówić opinii publicznej, że w badaniu przyczyn katastrofy chodzi o „politykę”. Wydarzenia ostatnich dni pokazują, że chodzi tu o obronę podstawowych praw ludzkich, o obronę cywilizacji przed barbarzyństwem – w sensie dosłownym. Skala bólu zadanego rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej jest niewyobrażalna. W wyjaśnianie przyczyn tragedii powinien zaangażować się cały aparat państwowy. Tymczasem nie dość, że obecny rząd z tej roli zrezygnował, to jeszcze wystąpił wobec rodzin w roli agresora. Bliscy poległych podejmują próby wymuszania na prokuraturze jakichkolwiek działań, konsultują się między sobą, dzielą doświadczeniami. Jest to obraz pokazujący skalę absurdu narosłego wokół tragedii smoleńskiej. A zarazem – poruszające świadectwo siły, przywodzące na myśl słowa Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, przypomniane przez błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszkę: Ludzi mówiących prawdę nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy. Tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach.

 

Agnieszka Żurek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie