31 marca 2015

Święta wyborów dokonywanych przez całe życie

Jej historia może pomóc wielu małżeństwom, rodzinom, młodym ludziom, także wielu kapłanom i osobom żyjącym we wspólnotach zakonnych, pozwoli zobaczyć trochę inny wymiar świętości w codzienności” – o św. Joannie Beretcie Molli mówi Mirosław Krzyszkowski.

 

Jak doszło do nakręcenia filmu o Św. Beretcie Molli? Interesował Pana temat tej Świętej już wcześniej?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Świętą Joannę poznałem za pośrednictwem księdza doktora Piotra Gąsior. On poznał jej historię na studiach we Włoszech i przywiózł do Polski. Tutaj wydał tłumaczenie jej pełnych miłości listów do męża. Potem pojawiły się następne książki. Moja żona i ja znaliśmy się z księdzem Piotrem prywatnie i kiedy udało mi się zacząć robić swoje filmy (to były religijne dokumenty o tworzeniu i teologii ikony, wolontariacie hospicyjnym) pomysł na zrobienie filmu o świętej Joannie pojawił się spontanicznie, bo ta święta pojawiła się w naszych modlitwach i intencjach. Chcieliśmy opowiedzieć o niej jak największej liczbie osób. Uwierzyliśmy w to, że jej historia może pomóc wielu małżeństwom, rodzinom, młodym ludziom, także wielu kapłanom i osobom żyjącym we wspólnotach zakonnych, pozwoli zobaczyć trochę inny wymiar świętości w codzienności. I to się potwierdziło w trakcie realizacji filmu, kiedy nagrywaliśmy niezwykłe świadectwa radosnego przeżywania chrześcijańskiego wymiaru miłości.

 

Postać Świętej kojarzy mi się z moim ślubem: Ksiądz witając nas w kościele zaprezentował nam relikwie. Wtedy chyba pierwszy raz usłyszałem o Beretcie Molli. Co Pan uważa za najważniejsze w opowieści o Świętej, dlaczego warto o Niej przypominać?

 

Najważniejsze w jej świętości było, że jest jedną z nas. Jest tak, jak większość z nas. Normalna, piękna, zakochana kobieta. Oddana matka, dziewczyna pełna energii, która lubiła sport, góry, taniec. Ubierała się elegancko i gustownie. To jej nie przeszkadzało prowadzić głębokie życie religijne, cieszyć się z dawania, okazywania miłości mężowi, dzieciom, ludziom, którym pomagała. Jej wybór ryzyka, aby kosztem własnego życia, dać życie najmłodszemu dziecku był konsekwencją jej codziennej świętości. Nie jest świętą jednego wyboru, ale wyborów, które dokonywała przez całe życie.

 

Jak wyglądała praca nad filmem?

 

Najpierw zebraliśmy minimalne fundusze potrzebne, aby coś w ogóle zrobić. Udało nam się pozyskać trochę pieniędzy od fundacji z Krakowa, a resztę zrobiliśmy za swoje. W końcu to miała być także nasza małżeńska pielgrzymka. W trakcie gromadzenia dokumentacji i archiwaliów, ale także realizacji spotkaliśmy się z życzliwością i zbiegami okoliczności, które musiały mieć źródło gdzieś znacznie wyżej. Tak były niezwykłe i często niespodziewane. Ksiądz Piotr pomagał jak mógł i angażował się w pracę nad filmem. Ruszyliśmy zatem w Polskę i do Włoch wraz z żoną i sprzętem filmowym. Dzieci zostały pod opieką babci. To był duży wysiłek, potrzeba było wiele cierpliwości i wiary, że się uda. Moja żona twierdzi, że wtedy doświadczyła dobitnie mojej zawziętej konsekwencji w dążeniu do dobrego celu (ona miała czasem ochotę odpuścić) – bo często nie było łatwo i wypadało się może poddać. Ale jednak się udało – powstał w końcu film Święta z sąsiedztwa, a my przeżyliśmy wielką przygodę.

 

Film będzie można zobaczyć w Wielkanoc w telewizji. Wiąże Pan jakieś nadzieje z Jego emisją?

 

Wszystkie moje dotychczasowe filmy wzbudziły zainteresowanie telewizji (różnych kanałów) i były pokazywane. Ale po raz pierwszy mój film pokaże TVP 1 dla tak szerokiej publiczności i w tak szczególnym czasie (Wielka Sobota). Po prostu bardzo się wszyscy cieszymy. Nie wiążę z tym jakichś szczególnych oczekiwań ani osobistych, ani zawodowych. To toczy się swoim torem…

 

Nad czym obecnie Pan pracuje?

 

Ciągle pracujemy nad filmem o Witoldzie Pileckim, który w zasadzie jest gotowy, ale angażuję się także w sprawy związane z dystrybucją i promocją. To także wymaga sporo pracy. W końcu to produkcja społeczna. Piszę swoje książki i pracuję nad książkami innych autorów, bo to jest główne zajęcie, z którego utrzymuję swoją pięcioosobową rodzinę. Wraz z przyjaciółmi z Auschwitz Memento (które jest producentem filmu Pilecki) myślimy o kolejnych produkcjach filmowych, ale te wymagają funduszy. Mamy nadzieję, że się uda je zebrać.

Rozmawiał Jan Lorek.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie