22 czerwca 2018

Od polityki „kontroli urodzeń” do przymusu rozmnażania? Chińskie problemy z demografią

(fot. pixabay.com)

Niedawne odstąpienie przez Chińczyków od polityki kontroli urodzeń może stanowić jedynie krok przejściowy. Zdaniem Stephena Moshera z Population Research Institute niewykluczone, że docelowo dojdzie do przymusu rozmnażania. Wszystko po to, by zrealizować sen przewodniczącego Xi Jinpinga o globalnej dominacji Chin.

 

Gdy w 2011 roku chiński minister zdrowia Gao Qiang odwiedził Stany Zjednoczone, powiedział amerykańskim kongresmenom, że wskutek kontroli ludności Chiny „wyeliminowały z populacji” 400 milionów osób – a więc więcej niż wynosi cała populacja Stanów Zjednoczonych. Wzbudziło to przerażenie kongresmenów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Obecne władze Chin odeszły już od tej polityki i deklarują odstąpienie od ingerencji w tej kwestii. Steven Mosher zastanawia się nad przyczynami tego stanu rzeczy. Jego zdaniem nie wynikają one ani z niepokoju o los chińskich kobiet, ani z wyrzutów sumienia z powodu rzezi dziesiątków milionów dzieci wskutek aborcji i dzieciobójstwa.

 

Przyczyny zmiany polityki są ekonomiczne i polityczne. Jak zauważa naukowiec, w Chinach dochodzi do problemów ekonomicznych wskutek niedostatecznej populacji. Statystyki mówią, że do 2030 roku aż 1/4 Chińczyków znajdzie się w wieku powyżej 60 lat. 

 

Tymczasem już w 2016 roku niedobór pracowników wyniósł 4 miliony, a liczba ta będzie stale rosnąć. Gospodarka zaś spowalnia. To właśnie skłoniło – przekonuje ekspert – przewodniczącego chińskiej partii komunistycznej Xi Jinpinga do zmiany polityki demograficznej. Władze Chin dążą do realizacji snu o globalnej dominacji gospodarczej, a niedobór młodych pracowników stoi im na przeszkodzie.

 

Do zmian polityki demograficznej doszło już w 2015 roku. Xi Jinping zezwolił wówczas na posiadanie dwójki dzieci. Nie przyniosło to jednak zamierzonego efektu. Wskaźnik urodzin wciąż bowiem spadał. Niewykluczone zatem, że dopuszczenie rozmnażania według własnej woli również nie rozwiąże problemów. Co wówczas?

 

Niewykluczone, że państwo zmusi wówczas do rodzicielstwa. Wszak już przewodniczący Mao Tse Tung na początku lat 50. zadekretował, że to partia, a nie ludzie decydują o rozmiarze rodziny. Biorąc pod uwagę chińskie tradycje kontroli ludności, można zatem podejrzewać – zdaniem Stevena Moshera – że wolność reprodukcyjna to tylko krok na drodze do przymusu posiadania dzieci w celu zapewnienia gospodarczej hegemonii.

 

Warto zauważyć, że 4 maja w Wielkiej Hali Ludu Xi Jinping bronił prawdziwości marksizmu. Obiecywał jednocześnie dostosować go do chińskiej rzeczywistości. Co więcej, Chińczycy sfinansowali pomnik Karola Marksa w Trewirze, gdzie urodził się autor „Manifestu Komunistycznego”. W maju odbyła się także dwutygodniowa sesja upamiętniająca Karola Marksa dla najwyższych urzędników państwowych. To śmiałe odwoływanie się do marksizmu nie wróży dobrze przyszłości chińskich rodzin. 

 

Źródła: pop.org / pch24.pl 

 

mjend

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 665 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram