21 lutego 2020

Sukces amerykańskiego ruchu pro-life – przykład dla Polaków

(Fot. LEAH MILLIS/Reuters/Forum)

Popularność Abby Johnson w Polsce i na świecie świadczy o sukcesach amerykańskiego ruchu pro-life. Dotarł on nawet na szczyty władzy, gdy 25 stycznia w Marszu dla Życia w Waszyngtonie – jako pierwszy prezydent – wziął udział Donald J. Trump. Ów symboliczny sukces amerykańskiego ruchu obrońców życia pokazuje, że wywieranie presji na polityków odnosi skutki – wizerunkowe ale nie tylko. Działalność obrońców życia w Stanach przekłada się również na zmniejszenie liczby aborcji i prawa ograniczające mordowanie nienarodzonych. Co na to polscy politycy, ślepo zapatrzeni w Amerykę, ale jednocześnie niezdolni do wyjścia poza kompromis aborcyjny?

 

Wszyscy z nas tutaj dziś rozumiemy odwieczną prawdę: każde dziecko jest cennym i świętym darem od Boga – mówił przywódca Stanów Zjednoczonych na Marszu w Waszyngtonie. – Razem musimy bronić, pielęgnować godność i świętość każdego ludzkiego życia – dodawał.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Czy Donald Trump głoszący kiedyś poglądy pro-choice nawrócił się? Nie można tego wykluczyć. Jednocześnie jednak z pewnością dostrzegł w jasnym zadeklarowaniu postawy pro-life szansę na zbicie kapitału politycznego. Pozwoliło mu to pochwalić się, że „nienarodzone dzieci nigdy nie miały silniejszego obrońcy w Białym Domu”; a także skrytykować Demokratów twierdząc, że zajmują oni najbardziej radykalne od lat stanowisko w sprawie aborcji.

 

Czy powinniśmy się oburzać z na taką polityzację aborcji? Czy winniśmy unosić się moralnym oburzeniem, uznając się za nieskalanych obrońców moralnej czystości, stroniących od realnej polityki? Czy musimy potępić Donalda Trumpa za tupet wykorzystywania do politycznych celów wzniosłej sprawy obrony życia?

 

Nie! Sprawa losu nienarodzonych to kwestia nie tylko etyczna, kulturowa, intymna poniekąd, ale również polityczna. Nie uciekniemy od tego jej wymiaru. Nie istnieje bowiem państwo bujające w abstrakcyjnych obłokach politycznej neutralności. Prawo jedne rzeczy zezwala, inne nie i nie może pozostawać w zgodzie ze wszystkimi światopoglądami.

 

W systemie demokratycznym polityk kieruje się dążeniem do (ponownego) wyboru. Nie jest udzielnym księciem, lecz pozostaje zależny od różnych organizacji i wywieranej przez nich presji. Presję taką wywierają zamożni lobbyści, ale także zwykli obywatele, zrzeszeni w organizacjach cieszących się powszechnym poparciem. Petycje, manifestacje, poglądy wyrażane w badaniach opinii publicznej – to wszystko wpływa także na rezultaty działań politycznych.

 

Dobre zmiany

Wystąpienie Donalda Trumpa na Marszu Życia to niejedyny sukces amerykańskiego ruchu pro-life. Jego działalność stanowi dowód na słuszność tez badacza dziejów Arnolda Toynbeego, podkreślającego, że historię tworzą twórcze, kreatywne mniejszości – zauważa Filip Mazurczak [jedenznas.pl]. Impuls do powstania ruchu obrony życia w USA stanowiło smutne wydarzenie z 1973 roku. Wówczas bowiem amerykański Sąd Najwyższy stwierdził, że prawo do prywatności gwarantowane przez 14 poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych wymaga zalegalizowania aborcji.

 

Od tego mrocznego wydarzenia upłynęło już trochę czasu i stopniowo działalność ruchu obrońców życia doprowadziła do zmian postaw Amerykanów w tej kwestii. Według opublikowanych niedawno danych Guttmacher Institute całkowita liczba wykonywanych aborcji na poziomie ogólnokrajowym zmniejszyła się w latach 2014 – 2017 z 926 200 do 862 320. To najmniej od czasu ich legalizacji w 1973 roku – podaje KAI. Co ważne, oznacza to niemal 2-krotny spadek w porównaniu z latami 80. XX stulecia. Trudno nie dostrzegać w tym wpływu obrońców życia.

 

Wpływ ten przejawia się również w zmianach prawnych, pojawiających się na szczeblu stanowym. Przepisy w 40 stanach nakazują, by aborcję wykonywał jedynie licencjonowany „lekarz”, 17 stanów wymaga uczestnictwa w pewnych przypadkach drugiego „lekarza”. Z kolei 43 stany dopuszczają aborcję od pewnego etapu ciąży wyłącznie w ściśle określonych przypadkach. Istnieją też przepisy chroniące wolności sumienia. 45 stanów pozwala medykom na odmowę uczestnictwa w aborcji [guttmacher.org]. Sytuacja ta wciąż pozostaje – delikatnie mówiąc – odległa od ideału. Niemniej widać tu pewien postęp.

 

Jak na razie obrońcom życia nie udało się osiągnąć kluczowego celu, czyli zmiany wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego. Jednak na szczeblu poszczególnych stanów skutecznie forsują oni przepisy choćby częściowo poprawiające ochronę życia; a także prawa chroniące kobiety przed podejmowaniem pochopnych decyzji pod wpływem emocji. Chodzi o przepisy ustanawiające pewien odstęp czasowy między decyzją o aborcji a jej dokonaniem.

 

Do zmian w tej kwestii przyczyniła się postawa Kościoła katolickiego i konserwatywnych odnóg protestanckich, kładących znaczący nacisk na obronę życia. Nie bez znaczenia okazują się też wydarzenia zakrojone na ogromną skalę, takie jak coroczny Marsz dla Życia w Waszyngtonie. Ruch pro-life potrafił też wykorzystać najnowsze osiągnięcia nauki  w swej działalności edukacyjnej. Chodzi tu przede wszystkim o ultrasonograf (USG), który pokazał wygląd nienarodzonego dziecka, burząc przekonanie, jakoby stanowiło ono jedynie „zlepek komórek” – zauważa Filip Mazurczak [jedenznas.pl].

 

Pomagają też prężnie działające strony internetowe, książki i filmy – takie jak „Nieplanowane”. Argumenty filozoficzne są istotne, wielu ludzi jednak potrzebuje zobaczyć na własne oczy, jak wygląda związane z aborcją cierpienie. Wówczas dopiero humanistyczna papka zwolenników mordowania nienarodzonych sypie się jak domek z kart.

 

Wybory w Polsce

Sytuacja w USA pozostaje tragiczna, lecz pod wieloma względami uległa poprawie. My zaś stoimy w miejscu. Rządząca partia powołująca się na katolicyzm nie zniosła nawet kojarzącej się z Auchwitz i hitleryzmem przesłanki eugenicznej. Aborcja eugeniczna wciąż pozostaje legalna. Nadal wolno medykom bezkarnie mordować nienarodzonych tylko dlatego, że „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”.

 

Tymczasem nasza ojczyzna stoi w obliczu wyborów prezydenckich. Niestety niewielu kandydatów jasno zadeklarowało wolę pełnej obrony życia. Wielu wciąż kluczy, miota się, zasłania się oczekiwaniem na projekt na biurku nie pamiętając o istnieniu prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej, albo przeczekuje w wygodnej poczekalni kompromisu aborcyjnego. Czyżby liczyli, że skrajna lewica, gdy dojdzie do władzy, dotrzyma jego warunków?

 

Nie bójmy się pokazywać swych przekonań kandydatom na prezydenta. Nie godzi się bowiem składać życia nienarodzonych, cierpiących, niemogących się obronić samodzielnie na ołtarzu iluzji dobrobytu, nieświętego spokoju czy ciepłej wody w kranie. Najwyższy czas, byśmy zaczęli wywierać presję na polityków, zamiast chować głowy w piasek. Pokażmy im, co sądzimy!

 

Jako Polacy stoimy wszak przed tym samym wyborem, co starożytni Izraelici. Wybór ten postawił im Stwórca, o czym przypomina Pismo Święte słowami: „biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo” [Pwt 30, 19].

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Zobacz także: Prezydent idący w marszu dla życia? Znamy taki przypadek

 

Przesłanie Abby Johnson do Polaków

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie