12 lipca 2018

Robot „człowiekiem”. Gry w służbie rewolucji transhumanizmu

(fot. Lil Fangs Fandom/ detroit-become-human/ wikia)

Światowy rynek gier komuterowych zdominowała w ostatnim czasie superprodukcja francuskiego studia Quantic Dream – Detroit: Become Human. Odnajdziemy w niej wszystko to, przed czym ostrzegają nas krytycy technokracji, transhumanizmu i dehumanizacji społeczeństwa, a więc: przyszłość pozbawioną jakiejkolwiek religii, „dobre” androidy a przede wszystkim technologię przedstawioną jako najwyższe dobro, sens życia człowieka i jedyną drogę rozwoju.

 

Niewinne początki

Wesprzyj nas już teraz!

Akcja futurystycznej gry rozgrywa się w amerykańskim mieście Detroit, gdzie badania nad sztuczną inteligencją osiągnęły już taki poziom zaawansowania, że androidy (humanoidalne roboty) dostępne są w wersji komercyjnej. Maszyny udające ludzi używane są jako pomoc domowa, opiekunowie, pracownicy fizyczni etc. Z czasem okazuje się, że rośnie liczba tzw. „defektów”, a więc androidów, które uzyskały świadomość i buntują się przeciwko obowiązkom narzucanym im przez oprogramowanie. Nie jest to może najoryginalniejszy pomysł – w popkulturze wielokrotnie doświadczaliśmy motywu „przebudzonego” androida (Blade Runner, Ex Machina, Terminator etc.), ale autor gry – David Cage – idzie o krok dalej niż poprzednicy. Twierdzi bowiem z pełnym przekonaniem, że wizja zaprezentowana w jego dziele to już nie fantastyka naukowa, ale obraz naszej nieodległej przyszłości. Wierzyć się nie chce, że znajdą się poważni ludzie z branży nowoczesnych technologii zgadzający się z nim w każdym zdaniu.

 

Zarówno po obejrzeniu zwiastunów jak i ograniu fragmentu przedpremierowego kodu Detroit: Become Human jestem więcej niż pewien, że to jest przyszłość mojego dziecka (…) Czytając i pisząc o nowych technologiach ciągle słyszę o robotach i sztucznej inteligencji. Te dwa aspekty są nierozerwalne i choć gdzieś w głowie pojawia się obraz Skynetu niszczącego ludzkość to szczerze wierzę, że będziemy w stanie lepiej zadbać o naszą przyszłość. A są nią androidy, które będą pomagać człowiekowi. Wyobraźcie sobie o ile łatwiej wyglądałaby Wasza codzienność gdyby mechaniczne postacie z Detroit pojawiły się w Waszych domach – pisze całkiem na poważnie Paweł Winiarski, dziennikarz z antyweb.pl

 

Sam David Cage podkreślił, że zainspirował się książką „Nadchodzi osobliwość” autorstwa Raymonda Kurzweila. Motywem przewodnim dzieła jest teza, według której inteligencja ludzka wzrasta relatywnie powoli, w porównaniu z jej komputerowym odpowiednikiem. W pewnym momencie nastąpi zatem etap, w którym poziom sztucznej inteligencji dorówna ludzkiej a następnie ją zdecydowanie przewyższy. Kurzweil wskazuje, że jest to dla człowieka szansa – jako ludzie powinniśmy umiejętnie wykorzystywać potencjał maszyn do własnych celów, a także, implementując sztuczne części do naszych ciał, zlikwidować choroby i starość, aby w konsekwencji osiągnąć nieśmiertelność. Podobne wnioski  wylewają się także z kart – jak to określają eksperci – epokowego dzieła: „Homo Deus. Krótka historia jutra” Yuval Noah Harari’ego, dla którego śmierć to tylko problem techniczny, którego rozwiązanie przyniesie ludzkości świetlaną przyszłość odartą (a jakże!) z niepotrzebnej religii.

 

Obraz jutra      

W grze wcielamy się w postaci trzech „defektów”. Gracz ma okazję poznać głęboką charakterystykę postaci poprzez kierowanie ich poczynaniami, dokonywanie moralnie niejednoznacznych wyborów oraz troskę o niedopuszczenie do ich przedwczesnej śmierci. Z czasem okazuje się, że nasi bohaterowie mają własną świadomość, buntują się przeciwko władzy ludzi i próbują odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie.

 

Uważne oko dostrzeże, że losy androidów pokazano w sposób do znudzenia przypominający rewolucyjną strategię wykorzystania pretekstu „praw mniejszości” do narzucania swojej agendy większości społeczeństwa. Androidy w grze Davida Cage’a na początku są niewolnikami,  następnie osiągają świadomość, później doświadczają „prześladowań”, są odczłowieczani (podczas, gdy gracz ma nieodparte wrażenie że kieruje już poczynaniami ludzi a nie robotów), następnie uciekają, buntują się i postanawiają zbudować własną wizję utopijnej rzeczywistości. Z „prześladowanej mniejszości” stają się masą domagającą się własnych praw. Jest to zapewne puszczenie oka do odbiorcy jakim jest w większości amerykański student. Obecnie, bardzo duża ich część to marksiści kampusowi, którzy analogie do ich własnej „krucjaty” toczonej przeciw kapitalizmowi, białej supremacji, rasizmowi , religii, patriarchalnemu społeczeństwu etc. odbiorą bardzo pozytywnie.

 

Ludzie w Detroit: Become Human ukazani są wyjątkowo negatywnie. Jesteśmy odpowiedzialni za katastrofę ekologiczną, zniszczyliśmy swój dom jakim jest ziemia, mamy mnóstwo nałogów, jesteśmy zachłanni, poddajemy się konsumpcjonizmowi i z androidów stworzyliśmy sobie nowych niewolników. Gracz poprzez kierowanie poczynaniami „szlachetnych” robotów (notabene wyglądających jak ludzie), podświadomie czuje bliższą więź z maszynami, a do ludzi czuje coraz większą niechęć.    

 

Ziarno zostało zasiane

Gra zyskała bardzo pozytywne oceny zarówno wśród ekspertów jak i samych graczy, co więcej – jeśli wierzyć forom internetowym, w wizję przyszłości wykreowaną przez Cage’a wierzy już większość odbiorców tego wytworu kultury nowoczesnej! W ten sposób – na naszych oczach – społeczeństwo modelowane jest za pomocą popkultury w celu oswojenia go z wizją zapewne nieodległej już przyszłości. Przyszłości, w której religią jest kult algorytmów, a ludzkie niedoskonałości zawsze można naprawić za pomocą coraz nowocześniejszej technologii.

 

Gra Davida Cage’a to arcydzieło pod względem możliwości graficznych, wielowątkowości scenariusza, charakterystyki postaci czy grywalności. Niesie ze sobą jednak bardzo groźne przesłanie. Technologia stanie się religią przyszłości, a człowiek – odarty z godności dziecka Bożego – będzie postrzegany wyłącznie w kategoriach utylitarnych. Zarówno Kurzweil jak i Cage – jak większość ślepo zapatrzonych w technologię – nie dostrzega jednak najistotniejszej rzeczy: mierzą człowieczeństwo jedynie za pomocą inteligencji i zdolności do odczuwania emocji, zapominając że człowiek jest przede wszystkim istotą duchową. Według technokratów człowiek nie posiada nieśmiertlenej duszy i to właśnie dlatego fikcyjne androidy tak łatwo mogą stać się ludźmi.

 

Jako katolicy możemy być przekonani, że proponowana nam coraz częściej wizja przyszłości nigdy nie nastanie. Dlaczego? Bo kreacja należy wyłącznie do Najwyższego. To On jako jedyny ma moc stwarzania rzeczywistości, którą człowiek może jedynie przekształcać – wykorzystując swe możliwości do czynienia dobra lub zła. Ale powszechne dziś próby odarcia przyszłości z religii oraz pycha wyrażona w próbie nadania maszynie życia mogą się skończyć tragicznie dla ludzkości. Próby zbudowania świata od nowa, inaczej niż chce tego Wszechmogący, wielokrotnie bowiem spalały już na panewce i zawsze kończyły się srogą karą. Czy to w Raju, czy w historii budowniczych Wieży Babel, do których grzesznych ambicji starają się dziś nawiązywać twórcy idei transhumanizmu.

 

 

Piotr Relich 

 

 

 

Transhumanizm. Raport PCh24.pl

 

Transhumanizm to nurt ideologiczny, który mógł powstać tylko w takich środowiskach naukowych, które wcześniej dokonały skutecznej antropologicznej „dekonstrukcji” człowieka. Dzisiaj żyjemy w świecie, w którym naukowa antropologia człowieka wskazuje kierunek przekraczania kolejnych barier. Człowiek przestaje być traktowany jako cud stworzenia a wręcz przeciwnie, jako ułomny i wadliwy konstrukt biologiczny, który trzeba koniecznie ulepszyć. To właśnie jest największe niebezpieczeństwo transhumanizmu, który koniecznie chce przekroczyć granice ludzkich ograniczeń i za wszelką ceną stworzyć nadczłowieka.

 

Takie pomysły były już realizowane w przeszłości, ale ówcześni wykonawcy „nowego wspaniałego świata” nie dysponowali tak sprawnymi technologiami.

Piewcy tej szaleńczej ideologii dążą do „zbawienia” przez wiedzę i (poniekąd) do uwolnienia się od cielesności. Pragną wykorzystać obecną i przyszłą technologię do przemiany człowieka w transczłowieka, a następnie postczłowieka (de facto półboga). Przyniesie to jakoby wyzwolenie od chorób, polepszenie tak zwanej „jakości życia” i jego długości.

 

Niektórzy transhumaniści pragną wręcz nieśmiertelności. Mowa tu o tak zwanej Inicjatywie 2045 wspieranej przez rosyjskich miliarderów i naukowców z Harvardu. Dążą oni do zastąpienia ludzkiego ciała przez „ciało hologramowe” i skopiowanie świadomości ludzkiej do komputera. Brzmi to jak sen szaleńca, ale te realizacja tych projektów już trwa. Zaangażowani są poważni ludzie i poważne pieniądze. 

 

 Transhumanizm – ostatnie dziecko rewolucji seksualnej

 

Ku światu terminatora

 

Barbarzyńca w technoutopii

 

Homo-Deus od ubóstwienia do destrukcji człowieka

 

Transhumanizm nowy wspaniały człowiek czy technologiczna utopia

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie