14 kwietnia 2015

„Stop” dla prowokatorów!

(www.volganet.ru [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0) or GFDL 1.3 (www.gnu.org/licenses/fdl-1.3.html)], via Wikimedia Commons)

Niezależnie od dylematów dyplomacji polskiej zakaz wjazdu dla „Nocnych Wilków” należy w tych dniach do priorytetów. Tego mamy prawo oczekiwać jako obywatele narażeni na wirus rosyjskiego imperializmu.


Motocyklowy gang „Nocnych Wilków”, który zamierza dojechać z Moskwy do Berlina z okazji 70. rocznicy „zwycięstwa Rosji w II wojnie światowej” swoją trasę zaplanował także przez Polskę i 27 kwietnia ma przejechać przez Wrocław. Przy tej okazji wychodzi na jaw wiele kwestii. Szef rosyjskiej grupy Aleksander „Chirurg” Załdostanow ma m.in. zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych, co związane jest z sankcjami przeciwko Rosji za aneksję Krymu i działania wojenne na wschodniej Ukrainie. Na facebookowym profilu zachęcającym do bojkotowania przejazdu możemy przeczytać petycję do ministra Schetyny z przypomnieniem, że 50-letni Załdostanow i jego grupa brali czynny udział w agresji armii rosyjskiej na Krym oraz w podżeganiu do wojny na Ukrainie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Może ta ostatnia wiadomość jest prawdziwa, może nie, z całą pewnością natomiast lider proputinowskiej maskarady od kilku dni lży Polaków. Dla niego protesty po stronie polskiej wobec zapowiedzi rajdu są tylko oznaką naszej słabości i strachu. „Chirurg” stwierdził na przykład, że „potomkowie Polaków, którzy byli policjantami i nadzorcami w gettach żydowskich” nie zablokują przejazdu. Już za te słowa należy mu się całkowity zakaz wjazdu, ale planów, jak głosi lider gangu, nie zmienią i przez Polskę przejadą. No tak, Rosjanie próbują przyzwyczajać świat, że mogą „odwiedzać” na swoich zasadach kogo tylko zechcą.

 

Wydaje się zatem, że motocyklowa grupka sympatyków sowieckiego modelu panowania imperialnego zmierza bez przeszkód do granic, nie tylko Polski, ale także innych państw (rajd przejedzie przez Mińsk, Brześć, Brno, Bratysławę, Wiedeń, Monachium, Pragę, Torgau oraz Karlshorst), aby podkreślić element historycznej dominacji sowieckiego totalitaryzmu. W rajdzie może wziąć udział nawet kilkuset motocyklistów. Podstawowe pytanie, jakie się pojawia brzmi: kto wydał tym ludziom wizy? Przecież za chwilę (oby już nie było za późno) możemy mieć na naszej ziemi jawne i wrogie grupy paramilitarne. A z przejazdu gangu na pewno skorzysta reżim rosyjski, który jak zawsze zatroskany losem swoich podróżujących rodaków (lub jak w przypadku Ukrainy, Łotwy, Łotwy i Estonii żyjących na „tymczasowej” obczyźnie) będzie chronić ich snu. Łatwo tu o prowokację. Jadący w „pokojowej” kolumnie motocyklowej rosyjscy obywatele, życzliwie nastawieni do polskich gospodarzy mogą na przykład zostać „przypadkowo” napadnięci przez polskich „faszystów” albo może dojść do pozorowanego wypadku, i wtedy obrona bezbronnych Rosjan na wrogich terenach będzie priorytetem dla rosyjskiego imperium.

 

Nie bądźmy naiwni, zielone ludziki w skórzanych kurtkach są jawnymi agentami Kremla i zagrożenie z ich strony różnymi formami prowokacji jest poważne. Tymczasem najbardziej przeraża bezradność, opieszałość i niepewność ekipy PO-PSL. Polityczny układ pomarańczowych libertynów z zielonymi postkomunistami stanął przed dylematem. Jeśli gangsterów Putina władze nie wpuszczą, to tamci będą i tak forsować polską granicę, i mogą z tego tylko wyniknąć kłopoty. Z kolei, jeśli granice staną przed nimi otworem, narażamy się na cały szereg prowokacji i przestępstw ze strony rosyjskich kryminalistów, którzy tylko czekają na zainicjowanie rozróby w Polsce. Słowem popłoch w szeregach PO-PSL jest odczuwalny.

 

Niezależnie od dylematów dyplomacji polskiej zakaz wjazdu dla „Nocnych Wilków” należy w tych dniach do priorytetów. Tego mamy prawo oczekiwać jako obywatele narażeni na wirus rosyjskiego imperializmu. Ich wpuszczenie natomiast to przejaw słabości, policzek i splunięcie w twarz Polakom. Tego zakazu wymaga nie tylko polska racja stanu, zasady honoru, ale podstawowe zasady bezpieczeństwa kraju.

 

Ale nie łudzimy się. Czego można się spodziewać od ekipy, która od lat nie potrafi wyegzekwować sprowadzenia do Polski wraku tupolewa (cała Ostpolitik sprowadza się do prymitywnego obwieszczenia prezydenta Komorowskiego: „przecież nie wyślemy po niego dywizji!”); która głosem premier Kopacz chowa się w domu przed niebezpieczeństwem i czeka aż bandyci sobie pójdą gdzieś indziej; która nie domaga się śledztwa, gdy ginie dziennikarka polskiego pochodzenia; która nie reaguje, gdy marszałek Senatu RP nie otrzymuje pozwolenia na wjazd do Rosji! Zamiast odpowiednio odpowiedzieć i wyprosić z Polski rosyjskich oficjeli, szpiegów i proputinowskich trolli różnej maści, władza działa przeciwnie – zezwala na prowokacyjne wystąpienia grupy obrażającej Polskę.

 

No, ale może przesadzam i dramatyzuję. Może rajd jest oznaką przyjaźni polsko-rosyjskiej, a nadużywanie słowa „prowokacja” może się skończyć jak w słynnej opowieści towarzysza Jana Winnickiego (Janusz Gajos) skierowanej do opozycjonisty, profesora obojgu prawa Ryszarda Dąb-Rozwadowskiego (Mieczysław Voit) w serialu Stanisława Barei „Alternatywy 4”: „Drogi sąsiedzie, wie pan co? Ja bardzo przepraszam panie profesorze, że się wtrącam, ale ja myślę, że z tymi prowokacjami to trzeba by ostrożnie. Wie pan, to się tak mówi. Na przykład kiedyś w jednej fabryce oddział ZOMO zgłosił się na ochotnika, żeby uporządkować salę na sesję. Wszyscy zaczęli krzyczeć: prowokacja, prowokacja, prowokacja! A oni przyjechali, poustawiali krzesła, posprzątali i poszli. Także chyba trzeba by ostrożnie. Ja tak myślę”.

 

Rosyjscy motocykliści też przyjadą, posprzątają i sobie odjadą?…

 

 

Tomasz M. Korczyński



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie