18 stycznia 2019

Stanisław Michalkiewicz: August III Sas i „dobra zmiana”

„Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa” – zgadzam się z tym przysłowiem, natomiast to, że państwo polskie mimo dobrobytu chyliło się ku upadkowi pokazuje doskonale znaną zasadę, że obywatele mogą żyć w dobrobycie a kondycja polityczna państwa może być katastrofalna. Tamte czasy doskonale to ilustrują – mówi w rozmowie z PCh24.pl Stanisław Michalkiewicz.

 

17 stycznia 1734 roku na polskim tronie zasiadł August III Sas. Został on zapamiętany jako „ludzki pan”, a okres jego rządów jako czas dobrobytu, co zauważono w przysłowiu „Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Czy faktycznie za jego panowania było aż tak dobrze?

Wesprzyj nas już teraz!

Przywołane przez Pana przysłowie faktycznie ilustrowało dobrobyt, jaki panował w czasach Augusta III. Polska w tamtym okresie skorzystała przede wszystkim na tym, że nie brała udziału w toczących się wówczas wojnach, tylko na nich zarabiała. Zresztą inne przysłowia z tego okresu, jak na przykład „Co Polak w dzień przepije Niemca majątek stanowi” mówią dokładnie to samo.

 

Warto zwrócić uwagę, że za panowania Augusta III takie czynniki jak np. węgiel czy ropa naftowa nie odgrywały żadnej roli gospodarczej, w przeciwieństwie do drewna czy koni. Ówczesna Polska była wielkim eksporterem tych dóbr. Przecież niemal wszystkie angielskie statki były budowane przede wszystkim z polskiego drewna.

 

Wysoki eksport i uzyskane z niego pieniądze bardzo znacząco wzbogaciły Polaków, zwłaszcza sfer uprzywilejowanych, czyli szlachty, i podniosły poziom życia. Stąd te przysłowia o dobrobycie.

 

Czy jednak naprawdę było tak dobrze, skoro ledwie 9 lat po śmierci Augusta III nastąpił I Rozbiór Polski?

Przepraszam, ale pytał Pan o znaczenie przysłowia „Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Powtórzę – zgadzam się z tym przysłowiem, natomiast to, że państwo polskie mimo dobrobytu, o którym mówiłem chyliło się ku upadkowi też jest prawdą i pokazuje to doskonale znaną zasadę, że obywatele mogą żyć w dobrobycie a kondycja polityczna państwa może być katastrofalna. Tamte czasy doskonale to ilustrują.

 

Czy właśnie w tym stanie rzeczy powinniśmy szukać przyczyn upadku I RP?

Moim zdaniem upadek państwa polskiego rozpoczął się już w czasach panowania ostatniego przedstawiciela dynastii Jagiellonów, czyli Zygmunta Augusta, mimo że jeszcze przez około 150 lat po jego śmierci Polska była mocarstwowa. Był to jednak „kolos na glinianych nogach”, a wszystko przez załamanie się ruchu egzekucyjnego w rezultacie czego Polska poszła drogą mocno odmienną od tych, którymi poszły inne państwa europejskie. Rezultatem tego był polityczny upadek I RP przy jednoczesnym politycznym wzmocnieniu państw ościennych między innymi kosztem naszej ojczyzny.

 

Drugim katalizatorem politycznego upadku Polski był trwający 5 lat potop szwedzki. Powiem szczerze, że ze zdumieniem przeczytałem, iż dewastacja naszego kraju podczas potopu szwedzkiego jest porównywalna ze zniszczeniami w czasie II Wojny Światowej, a pamiętajmy, że w XVII wieku Polska była mniej zaludniona.

 

Spustoszenie dokonane przez potop szwedzki spowodowało, że w Polsce pojawiła się warstwa społeczna, której wcześniej nie znano, czyli szlachta zwana gołotą, która na skutek zniszczeń została pozbawiona wszelkich środków do życia. Miała jednak prawa polityczne i bardzo szybko nauczyła się te prawa polityczne komercjalizować. Tak się narodził jurgielt, czyli po prostu agentura.

 

W rezultacie za panowania Augusta III oraz w początkach rządów Stanisława Augusta Poniatowskiego w Polsce nie było nikogo, kto działałby publicznie i nie brał pieniędzy od obcych dworów. W rezultacie państwa sąsiadujące robiły w Polsce, co tylko chciały i dlatego tamten czas jest nazywany „rządami ambasadorów”.

 

Kiedy narodziła się koncepcja, że Polska musi być słabym państwem?

Za panowania Augusta III, a najlepiej wyrażało ją niezwykle popularne wówczas stwierdzenie, że „Polska nierządem stoi”. Ówcześnie „myśliciele” uważali, że jeśli Polska będzie słaba, to nie będzie żadnego powodu, żeby państwa ościenne dążyły do jej zniszczenia, ponieważ nie będzie ona stwarzała dla nich żadnego niebezpieczeństwa.

 

Szkoda, że przeciwna opinia pojawiła się dopiero sto lat później. Mam na myśli „złotą myśl” pruskiego teoretyka wojny, czyli Karola von Clausewitza, który powiedział, że „sprawcą wojny nie jest napastnik, tylko napadnięty, ponieważ swoją słabością zachęcił napastnika”. Tak właśnie stało się z Polską. Być może sprawy potoczyłyby się inaczej, gdy ktoś wcześniej wygłosił tę mądrość dziejową.

 

Skoro Polska była i miała być słaba, to dlaczego Prusy zalewały ją fałszywą monetą?

Odpowiedź jest prosta – bo mogli i mieli z tego ogromne korzyści, a nikt z najważniejszych polskich przedstawicieli nie potrafił nic z tym zrobić.

 

Była to konsekwencja pewnej koncepcji ustrojowej polskiej. Mam tu na myśli „złotą wolność”. Główną troską klasy politycznej w Polsce od czasów Jana Zamoyskiego było to, żeby nie wzmocniła się władza królewska. Uważano bowiem, że wzmocnienie jej doprowadzi do zmniejszenia zakresu wolności w państwie. W związku z tym całą władzę oddano w ręce Sejmu, który dzięki instytucji Liberum Veto funkcjonował na zasadzie jednomyślności.

 

Gdyby jeszcze władza w rękach Sejmu jakoś funkcjonowała… Wówczas może nie byłoby aż tak źle. Tragedią jednak było to, że Sejm przestał funkcjonować. Zgromadzenia były coraz częściej zrywane na skutek jurgieltu, z czego korzystały państwa ościenne. W końcu za panowania Augusta III doszło do sytuacji, że bodajże żaden sejm nie doszedł do skutku.

 

Przepraszam, ale jeden doszedł. Chodzi o tzw. sejm pacyfikacyjny w 1736 roku.

Czy był to jednak polski Sejm? Przypomnę, że doszedł on do skutku, ponieważ został zwołany z inicjatywy państw trzecich. Taki stan rzeczy doprowadził do całkowitego zanarchizowania państwa, korupcji i wszechobecnej agentury państw ościennych.

 

Nie tylko państw ościennych. Swoje interesy mieli również do ugrania Francuzi, którzy wysunęli kandydaturę Augusta III na cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

Francja była wtedy mocno zainteresowana osłabieniem Habsburgów, czyli Austrii. Powiem szczerze, że to wcale nie musiało być dla Polski niekorzystne, ponieważ nasza ojczyzna jak potem historyczne wypadki pokazały padła łupem Austrii.

 

Gdyby w Polsce było z kim gadać i z kim uprawiać politykę, to wcale nie musiałoby być dla nas niekorzystne. Takich ludzi jednak nie było, co niedługo potem się na nas zemściło.

 

Przepraszam, ale przecież było z kim gadać… I gadać, i wypić, i pojeść, i zapolować, i dobrze się bawić…

W tym rozumieniu tak, ale nie w rozumieniu dyskusji o ustanowieniu jakiejś polityki i wdrożeniu jakiejś linii politycznej. W Polsce było to niemożliwe, ponieważ zapanował stan całkowitej anarchii. Powszechnie sprzedawano i kupowano wszystko i wszystkich: publiczne godności, urzędy, wyroki sądowe, szlachtę, duchownych, stopnie oficerskie, a czego nie spieniężono, o to grano w karty.

 

Wszyscy kupowali co tylko się dało. Gdyby chociaż jeden kupował wówczas można by podjąć próby ustanowienia jakiejś wizji politycznej. Kupowali jednak wszyscy, więc nie można było postanowić absolutnie niczego.

 

Jak porównałby Pan czasy Augusta III Sasa do obecnej sytuacji w Polsce? Moim zdaniem podobieństw jest co najmniej kilka. Oto pierwszy przykład – tak jak za Augusta III Sasa tak i teraz obce wojska swobodnie przemieszczają się i stacjonują na naszym terytorium…

Powiem więcej – zdecydowana większość Polaków uważa, że obecna sytuacja jest dla naszej ojczyzny znakomita. W rezultacie tego sposobu myślenia ambasador USA w Polsce, pani Georgetta Mosbacher przeszła na „ręczne sterowanie” polskich władz w związku z czym mamy „rządy ambasadorów” tak jak w czasach carycy Katarzyny, kiedy „prawdziwym” władcą Polski był ambasador Otto Magnus von Stackelberg.

 

Ponadto współczesna Polska nie potrafi wykorzystać obecności w NATO do zwiększenia własnej siły, tylko próbuje prężyć cudze muskuły i tym słodzą się nasi umiłowani przywódcy. Musimy jednak pamiętać, jak prężenie cudzych muskułów skończyło się w 1939 roku. Moim zdaniem takie podejście to bardzo duży błąd i prędzej czy później zemści się to na nas, mimo że obecna sytuacja jest dużo, ale to dużo lepsza niż w czasach saskich czy Stanisława Augusta Poniatowskiego.

 

Druga sprawa – w czasach Augusta III Sasa panowało powszechne przekonanie o dobrobycie. To samo obserwujemy dzisiaj. Prorządowe media kilkadziesiąt razy dziennie przypominają nam, że dzięki programom 500+, 300+, Mieszkanie+ polskie rodziny wyszły z nędzy.

Nie zgadzam się z Panem, ponieważ to dwie zupełnie inne sytuacje. Przypomnę, że mamy deficyt budżetowy i to co rząd mówi, że jest nadwyżka budżetowa to absolutna nieprawda, ponieważ mamy do czynienia co najwyżej ze zmniejszaniem tegoż deficytu i to nie stałego zmniejszenia, tylko od czasu do czasu.

 

W związku z tym program 500+, który kosztuje około 24 mld zł rocznie finansowany jest z pożyczek. W czasach Augusta III Sasa, kiedy król pytał swojego ministra Bruhla: „Bruhl czy mam pieniądze?”, to zadawał to pytanie nie dlatego, że spodziewał się, że Bruhl pożyczy je od kogoś, tylko że będzie miał dochody z działalności państwa. I te dochody były! Zmniejszyło się liczbę wojska a za uzyskane pieniądze kupiło nowe zapasy wina bądź innych „dobrodziejstw”.

 

Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero za panowania Stanisława Augusta, który może i czasami chciał dobrze, ale ze względu na „rządy ambasadorów” nie mógł nic zrobić. Polska była całkowicie obezwładniona.

 

Kolejne podobieństwo do czasów Augusta III i czasów nam współczesnych polega na tym, że tak jak monarcha, tak „dobra zmiana” również inwestuje w kulturę i sztukę.

Moglibyśmy się tutaj ograniczyć do wielu złośliwości, ale nie o to chodzi. To prawda – w czasach Augusta III nastąpiło ożywienie życia kulturalnego, ale tylko w architekturze, a nie np. w literaturze, co widać wyraźnie – rządy Sasów to absolutny upadek literatury w Polsce właśnie dzięki ówczesnemu dobrobytowi. Nikt nie miał czasu na czytanie, ponieważ każdy myślał o budowaniu pałaców i rezydencji. Trudno jednak uznać Augusta III za jakiegoś mecenasa kultury.

 

To samo możemy powiedzieć o Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Proszę prześledzić na czym koncentrują się jego urzędnicy? Pan minister Gliński dał najpierw 100 mln zł na jeden z cmentarzy żydowskich, wcześniej Polska wyłożyła 250 mln złotych na budowę Muzeum Historii Żydów Polskich, które jest placówką propagandową i w dodatku antypolską. Teraz słyszymy, że nie mamy większego zmartwienia dla polskiej kultury jak budowa za pieniądze polskiego podatnika Muzeum Powstania w Getcie Warszawskim.

 

Tak wygląda mecenat „dobrej zmiany”!

 

Daleko z tym nie zajedziemy. Powiem szczerze – za Augusta III Sasa wyglądało to lepiej, bo po tamtych czasach zostały przynajmniej jakieś pałace. A co zostanie po obecnej władzy?

 

Pozwoli Pan, że zwrócę uwagę na największą różnicę między „państwem Augusta III” a „państwem PiS” – w tamtych czasach władza nie ingerowała w gospodarkę i każdy mógł robić, co chciał.

Oczywiście. Pamiętać jednak należy, że państwo nie miało wówczas odpowiednich instrumentów ku gospodarczej ingerencji i nawet jakby chciało, to albo nie mogło, albo po prostu nie potrafiło tego zrobić. Sejm, w którego rękach była władza był całkowicie sparaliżowany przez co nikt nie wtrącał się w życie i działalność obywateli.

 

Książę Czartoryski miał takie porzekadło „Lepiej jest nie robić nic niż robić głupstwa”. Polska wtedy w gospodarce rzeczywiście nie robiła nic, a prywatni ludzie, czyli magnaci i szlachta zachowywali się racjonalnie, w związku z czym za Augusta III Sasa „wszystko było bogate, nażarte i pijane”, jak pisał Stanisław Cat-Mackiewicz.

 

Dzisiaj z kolei wielu prywatnych przedsiębiorców co rusz zadaje sobie pytanie, czy klienci, którzy ich odwiedzają nie są kontrolerami z urzędu skarbowego.

Teraz mamy do czynienia z zupełnie inną, odmienną tendencją w gospodarce, ponieważ obecna ekipa przeprowadza historyczną rekonstrukcję przedwojennej sanacji, która była ruchem etatystycznym, a w porywach nawet socjalistycznym. W związku z tym mamy do czynienia z postępującą renacjonalizacją gospodarki, czego wyrazem jest m.in. fundusz pod nazwą Fundusz Inwestycji Kapitałowych, czyli de facto miliard złotych do dyspozycji pana premiera Morawieckiego na to, aby wykupywał udziały w spółkach prawa handlowego na rzecz skarbu państwa! Tak samo było za sanacji!

 

Kiedyś sprawdzałem statystyki dla potrzeb wygłaszanego przeze mnie referatu. Dowiedziałem się, że w 1929 roku nie było ani jednej spółki prawa handlowego, w której udział państwa miał charakter dominujący. W 1938 roku już prawie wszystkie spółki były zdominowane przez udziały skarbu państwa.

 

Czy nie boi się Pan, że sytuacja się powtórzy i Polskę czeka los, jaki ją spotkał po rządach Augusta III Sasa?

Tego nie wiem, ponieważ nie potrafię przewidywać przyszłości. Pozwolę sobie jednak przypomnieć, że nadal wisi nad nami miecz Damoklesa, czyli roszczenia żydowskie wsparte amerykańską ustawą 447. Skutki tego mogą się okazać gorsze od rozbiorów.

 

Co ma Pan na myśli? Cóż może być gorszego niż usunięcie Polski z map świata?

Trwałe zdegradowanie narodu polskiego do narodu III kategorii – bo pierwszą będą stanowili okupanci, drugą – ich kolaboranci, a naród – dopiero trzecią.

 

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie