11 lipca 2012

Arogancja i strach Dworaka

(ralaenin/sxc)

Jan Dworak, szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z oburzeniem przyjął pomysł posłów PiS i Solidarnej Polski, by Najwyższa Izba Kontroli na wniosek Sejmu zbadała, w jaki sposób przyznawane były koncesje na udział w cyfrowym multipleksie.

 

Wesprzyj nas już teraz!

Co prawda, przewodniczący Dworak stwierdził łaskawie, że domaganie się kontroli to „dobre prawo posłów”, ale zaraz groźnie zaznaczył, iż propozycja posłów PiS i SP stanowi „bezprecedensowe wkraczanie w kompetencje konstytucyjnego organu, jakim jest KRRiT”.

Wypowiedź ta pokazuje, ile nonszalancji i arogancji ma w sobie człowiek, który od kilku miesięcy decyduje o być albo nie być polskich mediów elektronicznych. Przecież w państwie, które nazywane jest „demokratycznym” atak na posłów wybranych w wolnych wyborach, dokonany przez osobę powołaną na swoje stanowisko przez prezydenta, a mającą za swych podwładnych ludzi mianowanych głosami Sejmu i Senatu, powinien spotkać się z oburzeniem liderów opinii. Powinien, ale nie w III RP.

Zostawmy jednak kwestię smaku i proporcji. W dezynwolturze Dworaka kryje się bowiem inna, znacznie poważniejsza rzecz. Po to bowiem istnieje taka instytucja jak NIK, by – jak czytamy właśnie w Konstytucji, na którą powołuje się Jan Dworak – na polecenie Sejmu kontrolować „działalność organów administracji rządowej, Narodowego Banku Polskiego, państwowych osób prawnych i innych państwowych jednostek organizacyjnych z punktu widzenia legalności, gospodarności, celowości i rzetelności”. KRRiT jako organ państwowy podlega więc kontroli z uwagi na te kryteria.


Ustawa zasadnicza mówi też: „Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji”. Biorąc pod uwagę skalę protestów przeciwko odmowie koncesji dla TV Trwam, Dworak i jego ludzie kiepsko bronią owego interesu publicznego w polskich mediach.

Dlaczego więc szef KRRiT posuwa się do oczywistych manipulacji? Czego się boi ze strony ewentualnej kontroli? Medialne doniesienia z ostatnich dni wskazują na to, że ma jednak coś do ukrycia. Skoro TV Trwam nie otrzymała miejsca na multipleksie z uwagi na rzekomy brak odpowiednich zabezpieczeń finansowych, to cóż dopiero powiedzieć o nadawcach, którzy koncesje otrzymali, a którym Rada zmuszona była rozłożyć samą opłatę za koncesję na raty? Cała sprawa na odległość trąci kumoterstwem i fraternizacją medialnych baronów, do których nie zaliczają się przecież szefowie toruńskiej stacji.

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie