13 kwietnia 2013

Spowiedź dziennikarza

(Fot. Wydawnictwo Fronda)

„Zawód: dziennikarz śledczy” to kolejna po mrożącej krew w żyłach książce „Z mocy bezprawia” Wojciecha Sumlińskiego ważna pozycja, obrazująca postępującą degrengoladę tutejszych elit politycznych i będący jej konsekwencją rozkład państwa. Jeden z najlepszych polskich dziennikarzy śledczych, Cezary Gmyz w rozmowie z Piotrem Goćkiem przedstawia od kuchni sprawy, którymi zajmował się przez ponad 20 lat swojej pracy w mass mediach. Dla miłośników współczesnej polityki lektura będzie zatem nie lada gratką.

 

Książka ujęta jest w klamrę smoleńską – zaczyna się i kończy sprawą ubiegłorocznej afery, jaka rozpętała się w efekcie opublikowania tekstu „Trotyl na wraku tupolewa”, po którym Gmyz został wyrzucony z „Rzeczpospolitej”. Rozmówcy ujawniają krok po kroku kulisy postawania artykułu, począwszy od października 2012 roku, kiedy to jeden z informatorów dziennikarza przekazał mu wiadomość o wizycie prokuratorów i biegłych w Smoleńsku. Gmyz zarzuca Ewie Kopacz publiczne kłamstwo w sprawie sekcji zwłok ofiar katastrofy. Ujawnia, iż prokurator generalny Andrzej Seremet „zupełnie na poważnie brał pod uwagę, że po ujawnieniu informacji o tym, co polscy specjaliści znaleźli na wraku, może dojść do rosyjskiej napaści na Polskę”. Przekonuje, iż służby wywiadowcze innych państw (nie tylko NATO) żywo interesują się tym, co stało się trzy lata temu. „Sprawa ta wywołuje gigantyczne zainteresowanie, bo w gruncie rzeczy dotyczy globalnego systemu bezpieczeństwa” – mówi.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dziennikarz opowiada również zupełnie niezwykłą i wciąż obarczoną wieloma znakami zapytania historię Tomasza Turowskiego, który mimo swej przeszłości byłego oficera wywiadu PRL w III RP stał się szanowanym dyplomatą, a 10 kwietnia 2010 r. czekał na płycie smoleńskiego lotniska na polską delegację. Gmyz ujawnia, że „w tajemniczym i niepełnym życiorysie Turowskiego pojawia się bardzo intrygująca nieścisłość. (…) są informacje, że Turowski mógł poprzez rodzinę być bardzo blisko zaprzyjaźniony z rodziną Karola Wojtyły”.

 

Zajmująca jest także opowieść o znajdującej się w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, a należącej do  Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich posiadłości, która zainteresowała nawet Centralne Biuro Antykorupcyjne.

 

Ale chyba „najzabawniejszy” jest rozdział poświęcony słynnemu artykułowi 585, bardzo często wykorzystywanemu do ścigania nieuczciwych przedsiębiorców, a którego nagłe zniknięcie z kodeksu spółek handlowych wzbudziło zdziwienie nawet sędziego zajmującego się sprawą Ryszarda Krauzego, zaś tego ostatniego wybawiło od problemów z Temidą.

 

Znaczna część książki poświęcona jest również tematyce kościelnej. Znajdujemy rozważania na temat tego, czy zmarły dwa lata temu arcybiskup Józef Życiński był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, historię polskiego duchownego luterańskiego Janusza Jaguckiego – „donosiciela niezwykle gorliwego” – czy zwierzchnika polskich prawosławnych abp. Sawy, który „donosił na wszystkich: począwszy od swojego ojca duchownego w seminarium, poprzez poszczególnych księży, a skończywszy na innych prawosławnych biskupach”. Cezary Gmyz zapowiada także rychłe ukazanie się jego już słynnej, choć jeszcze niewydanej (bo nieukończonej) książki „Zaraza za Spiżową Bramą”, opowiadającej o inwigilacji Watykanu przez komunistyczny wywiad.

 

Pozycja opublikowana przez Wydawnictwo Fronda może być doskonałym poradnikiem dla adeptów dziennikarstwa. Gmyz mówi o tzw. kiszeniu newsów, co dla raczkujących żurnalistów wydaje się niepojęte. Rozmówca Piotra Goćka zapewnia też, że nigdy nie ujawnia ani nie nagrywa swoich informatorów. „Wielu dziennikarzy, szczególnie śledczych, uważa nagrywanie – zwłaszcza potajemne – za swoistego rodzaju polisę na wypadek jakiejś wpadki czy procesu sądowego. (…) oczywiście przed sądem można użyć takiego nagrania na dowód, że się napisało prawdę albo przynajmniej dochowało tzw. należytej staranności. Dla mnie jednak użycie taśmy w sądzie byłoby złamaniem reguł. Bo wiązałoby się ze złamaniem prawa nakazującego zachowanie tożsamości informatora w tajemnicy. (…) To byłby numer jednorazowy” – tłumaczy. Mówi, jak rozpoznać tajniaka czy fałszywego informatora. Ujawnia miejsca będące pod stałą obserwacją służb specjalnych.

 

„Zawód: dziennikarz śledczy” to, moim zdaniem, przede wszystkim opowieść o dziennikarzu. Jest wprawdzie rozdział bardziej osobisty, w którym Gmyz opowiada o studiach w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie czy o początkach pracy dziennikarskiej. Mimo to opowieść nie tchnie tanim sentymentalizmem. Pokazuje raczej twardego faceta, który ukochał dążyć do prawdy.

 

Renata Ziomek

 

Cezary Gmyz, Zawód: dziennikarz śledczy. Rozmawia Piotr Gociek. Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2013.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie