26 października 2012

Nakaz modlitwy

(Anioł Pański, J. F. Millet)

Bóg pozwolił nam się modlić, stąd mamy do modlitwy prawo. Ale Bóg również nakazał nam się modlić, dlatego ciąży na nas obowiązek modlitwy.

Przykazanie modlitwy widnieje już na tablicach Starego Testamentu. Prawo to jest właściwie tak dawne, jak człowiek i w sercu ludzkim wyryte zostało, jako prawo natury. Pierwsza tablica Mojżeszowa obowiązuje człowieka do religii i do czci Bożej. Ten zaś obowiązek przynosi człowiek z sobą na świat, na mocy swego pochodzenia od Boga jako stworzenie. Człowiek musi Boga uznawać za swego stworzyciela i cześć mu oddawać. Dlatego to świat nie zostawał nigdy bez religii. Przez to dowodzi swego powinowactwa z Bogiem i przynależności do Boga

Nie było też nawet nigdy religii bez modlitwy. Modlitwa jest zawsze i z istoty swojej aktem religii, a celem jej jest spłacać Bogu należną cześć. Nadto jest ona jeszcze czymś więcej, a mianowicie: głównym objawem, niejako duszą religii. Owszem, cała religia wspiera się na modlitwie, przez nią się objawia, utrzymuje się i trwa przez modlitwę — tak publiczną, jak prywatną.

Wesprzyj nas już teraz!

Dlatego wprowadzić w życie modlitwę, znaczy tyle, co zorganizować kult religijny. Po to też przyszedł Zbawiciel na ziemię: zatwierdził stare przykazanie modlitwy, nauczył nas jej słowem i przykładem, a w końcu Sam ułożył wzór jak się modlić trzeba. Kościołowi Jego zawdzięczamy dokładne wskazówki, pouczające, jak zachować to wielkie przykazanie natury o modlitwie, które jej tak stanowczo od nas się domaga.

Bóg nasz, to przecież Bóg żywy, który bezustannie odnawia i ujawnia twórczą Swą potęgę przez to, że nas przy życiu utrzymuje i z nami współdziała i za to domaga się z naszej strony uznania przez modlitwę. Stąd też cała ludzkość zawsze się modliła i w tym właśnie tkwi jej Boskie znamię. Jak daleko rozciąga Bóg od świata do świata swoją twórczą potęgę, tak daleko zatacza modlitwa swe koło. Jedna tylko istota nie modli się tj. Bóg sam, ponieważ jest pełnią wszelkiego dobra. Wszystkie atoli stworzenia żyją z Jego dobroci i dlatego muszą się modlić.

Pan Bóg ustanowił modlitwę tak ze względu na siebie, jak ze względu na nas.

Nie dla jakiejś własnej potrzeby domaga się Bóg od nas uznania w modlitwie — wszak On niczego nie potrzebuje — ale przez sprawiedliwość i świętość. Wszak On Panem naszym, Ojcem naszym, źródłem wszystkich naszych dóbr. Nie może i nie wolno Mu zapierać się Siebie, i czci Swojej ustępować komu innemu. U stworzeń zaś odmowa hołdu w modlitwie równa się odstępstwu od Boga.

Tak więc ze względu na Siebie samego musi Pan Bóg stanowczo domagać się modlitwy.

Z naszego punktu widzenia rzecz biorąc, nakazuje ją Stwórca nie po to, by od nas otrzymać, ale raczej po to, by dawać i móc dawać. Nie zawsze jesteśmy godni darów Bożych i dostatecznie przygotowani, aby je otrzymać. Trzeba się więc na nie przygotować i przysposobić. To właśnie sprawia modlitwa. Modlitwa, jak powiedzieliśmy, jest w swej treści aktem cnoty religii. Modląc się, mamy zawsze świadomie, czy nieświadomie, z góry ten zamiar, aby uczcić i uwielbić Boga. Leży to już w samej naturze modlitwy i my pod tym względem nic zmienić nie potrafimy. Uwielbienie, jakie Panu Bogu u stóp składamy, jest rzeczą wielką i wzniosłą. W modlitwie uznajemy pokornie naszą biedę, nędzę, niedostatek, a wyznawamy moc Bożą, dobroć i wierność Stwórcy w Swych obietnicach i naszą niezachwianą w Nim ufność. Modląc się, odprawiamy w sercu naszym rzeczywiście „służbę Bożą” — uświęcamy się, ściągamy na siebie upodobanie Boże, przysposabiając się na przyjęcie od Niego łask. A tak przez modlitwę nie usposabiamy właściwie Boga, aby nam coś dał, lecz siebie, abyśmy dary Jego otrzymać mogli. Na tym polega różnica między prośbami do ludzi, a do Boga zasyłanymi. Przez pierwsze usposabiamy ludzi, których o coś prosimy, przez drugie samych siebie.

Zupełnie słuszna, a dla nas bardzo pożyteczna to rzecz: przyznawać się z pokorą przed Bogiem do naszych potrzeb i niedoli, aby okazać przez to, że Jego dary bardzo poważamy. Dzieje się to właśnie na modlitwie!

Jako akt czci Bożej i religii jest modlitwa dla nas nie tylko środkiem, aby od Boga coś uzyskać, lecz celem, i to najbliższym celem naszego życia. Stworzył nas Pan Bóg dla chwały, czci i służby Swojej. Tak rzecz pojmując, nie możemy właściwie nigdy za wiele się modlić. Przez modlitwę stajemy u celu i kresu, o ile go tu na ziemi dosięgnąć można. Ta myśl powołała do życia zakony kontemplacyjne. I w samym niebie będzie wieczna modlitwa. Królestwo Boże w świecie utrzymuje właściwie modlitwa. Gdzie ona ustała, tam znika też z serc ludzkich panowanie Boga. Jak straszny uszczerbek poniosła modlitwa przez owo nieszczęsne rozdwojenie w wierze skutkiem herezji. W całych krajach ustała najświętsza ofiara, w murach klasztornych umilkła chwała Boża. Oto jeden powód więcej dla nas do modlitwy, by powetować tę stratę dla Królestwa Bożego.

Skoro więc tak się rzecz ma z modlitwą, któż się będzie temu dziwił, że wszyscy sumienni ludzie i chrześcijanie, poważnie religię pojmujący, modlą się i wiele się modlą!? Nie znają oni dobra wyższego nad religię, to też modlitwę cenią sobie najwyżej. Jeśli zaś innym o religię nie chodzi, nic się też nie troszczą o modlitwę! My chrześcijanie jesteśmy przede wszystkim modlącym się narodem, tak jak niegdyś był nim naród wybrany. Stary Testament nie ma Platona, ani Arystotelesa, lecz ma prawdziwą modlitwę, a z nią posiada prawdziwą znajomość i uwielbienie Boga. Nasza św. religia chrześcijańska zaczęła się od modlitwy w wieczerniku w Jerozolimie! Poganie patrzyli w zdumieniu na rozmodlony lud pierwszych chrześcijan. Ich świątynie były i są jeszcze prawdziwymi przybytkami modlitwy, podczas gdy poganie nie wiedzieli właściwie, co to jest modlitwa.

Oto jest wzniosłe i poważne znaczenie modlitwy. Chodzi tu właściwie o religię, to najwyższe i najzacniejsze dobro na świecie. Ludzkość, w ogóle mówiąc, przyznawała to zawsze. Nie odmienią tego panteiści, którzy dlatego się nie modlą, ponieważ sami siebie ubóstwiają i uważają się za cząstkę bóstwa, ani naturaliści, ani materialiści, których myśl nie wypełzła ponad skorupę ziemską – ani zwolennicy Kanta, którzy dlatego zwolnili się od obowiązku modlitwy, że, albo jeszcze nie pojęli dowodów na istnienie Boga, albo ich zrozumieć nie chcą; niczego wreszcie nie dokażą uczniowie Schleiermachera, którzy do modlitwy potrzebują zawsze jakiegoś świątecznego nastroju. Ale cóż to wszystko znaczy wobec wielkiego świadectwa ludzkości wszystkich czasów, wobec rozumu i wiary, mówiących nam o obowiązku modlitwy?

 

Ks. J. Meschler T.J., Trzy podstawy życia duchownego, Kraków b.d.w.
(Pisownia uwspółcześniona)

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 675 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram