10 lutego 2014

Nowa, lepsza Francja

(Modlitwa paryskich muzułmanów. Fot. Reuters/Forum)

Rząd prezydenta Hollande’a zamierza wprowadzić radykalne zmiany we francuskiej polityce integracyjnej. Ich podstawą jest założenie, że Francja powinna zaakceptować swoje “orientalno-arabskie dziedzictwo”. Jest to, szczególnie z perspektywy ogólnoeuropejskiej, bardzo niepokojąca wiadomość. Stanowi ona wyraźny sygnał, że francuska lewica, która  poparcia szuka także wśród muzułmanów, liczy coraz bardziej na ten segment społeczeństwa i chcąc zapewnić sobie jego przychylność, zamierza przyspieszyć islamizację drugiego co do wielkości państwa w Europie. Jest to również niemalże zapowiedź zmierzchu cywilizacji.

 

Pierwszy cios wymierzony jest w samo serce francuskiej laïcité: w przyszłości muzułmanki nie powinny mieć żadnych przeszkód w okrywaniu głów chustami, co obecnie jest we Francji zakazane prawem. Drugi, o wiele subtelniejszy, trafia niejako w plecy, bowiem aby uznać „dziedzictwo orientalno-arabskie”, Francja powinna odciąć się od swoich własnych kulturowo-religijnych korzeni. I tak, w celu promocji integracji ważne ulice i place powinny mieć zmienione nazwy, aby nosiły one imiona ważnych osób pochodzenia imigranckiego. Oprócz modyfikacji nazw ulic i placów planuje się utworzenie „muzeum kolonizacji”. Jako jego miejsce wskazuje się Hôtel dela Marine na placu dela Concorde, gdzie w roku 1848 podpisano dekret o zniesieniu niewolnictwa. Oprócz tego należy wykreślić ze słownika określenie „integracja”, gdyż według socjalistów ma ono konotacje postimperialne i utrzymuje tylko podziały społeczne. Nie będzie zatem integracji, ale tworzenie “otwartego i solidarnego ‘my’”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Multikulturowe pranie mózgów

 

Powyższy scenariusz nie został nakreślony przez skrajne organizacje lewackie. Wprost przeciwnie, ten rajski pejzaż wyłania się wprost z oficjalnego raportu na temat imigracji i integracji, opracowanego dla francuskiego premiera Jeana-Marca Ayrault. To właśnie w myśl tego dokumentu rozpoczęte zostaną rządowe konsultacje w sprawie przeformułowania francuskiej polityki integracyjnej. Komunikat wydany w tej kwestii przez Palais Matignon (siedzibę rządu) nie pozostawia złudzeń: „Chcemy zmienić sposób podejścia do integracji i zamierzamy opracować strategię opartą o równość oraz walkę z dyskryminacją.”

 

Należy jednak przyznać, że plany premiera Ayrault nie pojawiły się Deus ex machina, gdyż już w lipcu 2012 roku można było posłuchać o rządowych ambicjach fundamentalnej zmiany w podejściu do spraw integracji. Od tamtego czasu pięć grup roboczych pracowało nad reformą polityki integracyjnej w jej różnych aspektach. Ostatecznym rezultatem tych prac była właśnie ogólna rekomendacja sugerująca, że politycy powinni postawić sobie za cel utworzenie otwartego i solidarnego poczucia tożsamości. Aby to osiągnąć należy, według ekspertów, wdrożyć taki „projekt społeczeństwa”, który pozwoliłby Francji zrozumieć jak wielkie korzyści płyną z różnorodności kulturowej. Należy zatem, używając oficjalnej nowomowy, doprowadzić do niezbędnej „zmiany paradygmatu” w polityce integracyjnej, która do tej pory raczej zachęcała przybyszów do asymilacji i przyjmowania francuskiego modelu cywilizacji. Mówiąc krótko, trzeba od nowa wynaleźć tożsamość francuską.

 

Oficjalnymi celami tych „paradygmatycznych” zmian w polityce jest zmniejszenie nierówności społecznej i dyskryminacji tak, aby wszyscy mogli „żyć razem w równości”, „stwarzać możliwości” oraz utworzyć nową wspólnotę. W tym celu należy przede wszystkim radykalnie zmienić program nauczania w szkołach podstawowych. Reformatorzy zalecają „dyskusje warsztatowe prowadzone we wszystkich klasach na tematy takie, jak różnorodność, tożsamość, gender oraz religia”. Kolejnym elementem zmian jest „całkowita reewaluacja historii Francji” ponieważ jest to niezbędne aby odzwierciedlić obecną różnorodność francuskiego społeczeństwa i ułatwić utożsamianie się z otwartym „my”. Ponadto należy podnosić świadomość społeczną na temat kulturowo zróżnicowanych korzeni obecnego społeczeństwa. W tym celu projekt reformy przewiduje włączenie w lekcje historii pogadanek o „pływach migracyjnych rozmaitych grup” przy szczególnym zwróceniu uwagi na „niewolnictwo i handel ludźmi” oraz historię Cyganów.

 

O parytety w Panthéonie

 

Niewątpliwie najbardziej kontrowersyjnym punktem będzie jednak kwestia chust islamskich. W ramach wprowadzanych zmian przewiduje się bowiem zniesienie obecnie obowiązującego zakazu ich noszenia w szkołach. Dokładnie zaś, według pomysłodawców, chodzi o „zniesienie dyskryminujących praw i zarządzeń szkolnych” szczególnie tych, które „dotyczą chust muzułmańskich”, gdyż owe prawa opierają się na „opresyjnej logice”, która zachęca do dyskryminacji w praktyce życia codziennego, nie tylko w szkołach, ale także w innych gałęziach sektora tak publicznego, jak i prywatnego.

 

To jeszcze nie koniec, gdyż w związku ze wszystkimi powyższymi zmianami należy także dokonać dekonstrukcji obecnego Panthéonu i w jego miejsce utworzyć nowy. Obecny stwarza problemy, gdyż niewątpliwie dominują w nim osoby, które w terminologii lewicowej powszechnie określa się mianem „martwych, białych, heteroseksualnych mężczyzn”. Stąd należy dobrać nowy zestaw postaci historycznych, które będą odzwierciedlać i uosabiać “wielkie ruchy, epoki i różnorodną dynamikę społeczeństwa”. Z podobnych przyczyn należy także zredukować przewagę języka francuskiego, zaś podkreślać równość wszystkich języków. Trzeba przyznać, że jest to pomysł niesłychany, jak na kraj, w którym używanie języka angielskiego urasta do rangi zbrodni. Tyle, że przecież nie chodzi o angielski – do szkół, w ramach walki z szowinizmem językowym, wprowadzony będzie arabski oraz języki afrykańskie. Nowe, multikulturowe poczucie jedności ma być wzmocnione poprzez wprowadzenie nowych świąt, w tym przynajmniej jednego dnia, który upamiętniałby „wkład wszystkich imigrantów w tworzenie społeczeństwa francuskiego”.

 

Zmiany nie ominą też i innych płaszczyzn życia – w tym prawnej, gdzie poza cenzurą (dotyczącą używania odniesień do czyjegoś pochodzenia, koloru skóry czy religii), za naruszanie której przewiduje się „grzywny administracyjne”, rozważane jest także uznanie za przestępstwo „nękania na tle rasowym”. Wszystkie te reformy mają jednak wspólny cel stworzenia nowego uniwersalizmu, korzystnego dla wszystkich. Jego osiągnięcie będzie możliwe dzięki subsydiom państwowym, inicjatywom promującym „pozytywne zmiany społeczne” fundusz inwestycyjny i nowy urząd, który będzie podlegał premierowi, a zajmie się monitorowaniem spójności działań rządowych w walce z dyskryminacją.

 

Zapewne nie wszystkie ambitne plany z tej listy marzeń uda się ziścić, jednak nawet częściowa realizacja tych zamierzeń będzie oznaczać z jednej strony fundamentalną redefinicję tego, czym tak naprawdę jest francuska tożsamość, z drugiej zaś będą musiały się zmierzyć z reakcjami opinii publicznej. Zaś w społeczeństwie francuskim imigranci wciąż jeszcze stanowią mniejszość. Do tego należy dodać reakcję innych ugrupowań politycznych, które obecne zabiegi socjalistów nazywają „wykorzenianiem Francuzów”, by użyć stwierdzenia użytego przez Malikę Sorel-Sutter, jeśli nie wręcz „niebezpieczeństwem dla republiki”, co z kolei oznajmił przewodniczący opozycyjnej partii konserwatywnej UMP, Jean-François Copé.

 

Opozycja jest zgodna co do tego, że Francji nie wolno “rezygnować ze swoich wartości, języka, historii i tożsamości w celu zaadaptowania się do innych kultur”, chociaż co bardziej podejrzliwi jej przedstawiciele sądzą, że opublikowany raport jest tylko żałosną strategią socjalistów mającą na celu wzmocnienie Frontu Narodowego, co ma osłabić głównego rywala lewicy, jakim jest UMP. Według byłego ministra François Fillona, taka taktyka ma prowadzić do podziałów w społeczeństwie i narastania radykalnych nastrojów. Sama Marine Le Pen mówiła o „poważnej prowokacji” i zamachu na model republikański. Planowana reforma bez wątpienia będzie tematem gorących debat, które niewątpliwie zdominują życie publiczne przez nadchodzącymi wyborami do Europarlamentu. Warto jednak pamiętać, że dotyczy ona rzeczy o wiele ważniejszych, niż doraźne konflikty polityczne i partykularne interesy poszczególnych partii, gdyż dotyczy rzeczy, które zaważą na przyszłości cywilizacji europejskiej.

 

Monika Gabriela Bartoszewicz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie