16 kwietnia 2015

Służymy tylko jednemu panu

(Fot. Krystian Maj/FORUM )

Jeśli Kościół nie będzie egzekwować w trosce o duchowe dobro ludzi – wiernych i niewierzących –  swoich praw, sam przyczyni się do podważania własnego autorytetu.

 

W ciągu ostatniego ćwierćwiecza mogliśmy obserwować wiele przejawów dwójmyślenia ze strony polityków, co prawda pamiętających, że w Polsce wciąż warto publicznie deklarować katolicyzm, jednak nader rzadko przekładających go na praktyczny wymiar działalności publicznej. Obecna dyskusja dotycząca in vitro i niedawna ratyfikacja konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy dostarcza kolejnego przykładu. Bardzo wymownego. W sprawie dokumentu o wybitnie mylącej nazwie głos zabrali prawnicy wskazujący na jego sprzeczność z konstytucją. Protestowali przedstawiciele Kościoła, środowisk naukowych i zwykli Polacy. Mimo sprzeciwów, bez podjęcia realnej dyskusji Sejm ustawę o ratyfikacji umowy przyjął, zaś prezydent zatwierdził konwencję mogącą już w niedalekiej przyszłości wywrzeć niszczący wpływ na nasze życie społeczne. Jeden z prezydenckich doradców tłumaczył przy tym, że prezydent katolikiem jest, ale prywatnie. Publicznie jedyną jego „panią” ma być konstytucja.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jak wielokrotnie się przekonaliśmy, politycy znani z pierwszych stron gazet, deklarujący katolicyzm i w świetle kamer przystępujący do sakramentów, w chwilach weryfikacji swych rzeczywistych poglądów regularnie zawodzą. I nie chodzi tu bynajmniej o takie próby, jakim poddawani są chrześcijanie w Iraku, Syrii czy Egipcie, a jedynie o publiczne przeciwstawienie się partyjnej dyscyplinie, o decyzję podyktowaną chrześcijańską moralnością, nie zaś sondażowymi prognozami czy dyktatem partyjnych liderów. Szeregu ilustracji tego problemu dostarcza historia inicjatyw dotyczących wzmocnienia prawnej ochrony życia. Zgodnie ze starym liberalnym trikiem, religia ma być jedynie sprawą prywatną, zupełnie różną od spraw publicznych. Co prawda, nic nie wiadomo o tym, by na sądzie ostatecznym miały być wobec nas zastosowane dwie różne miary, a jednak liczba zwolenników skazanej na finalną klęskę koncepcji służenia dwóm panom stale rośnie.

 

Przyjęta przez Polskę konwencja wskazuje aparatowi państwowemu nowy cel: „działania niezbędne do promowania zmian, wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na idei niższości kobiet, na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn” (art. 12). Warto zwrócić uwagę na rolę, jaką w konwencji odgrywa płeć kulturowa i „stereotypowy” model roli. Pamiętajmy, iż to dopiero początek przepychania kolejnych rozwiązań wymierzonych przeciwko prawdzie o małżeństwie, ludzkiej płciowości i prawu naturalnemu. Wystarczy śledzić, co dzieje się w innych krajach Zachodu, którego rozwiązania legislacyjne tak skwapliwie wcielane są nad Wisłą.

 

Początki wprowadzania ideologii do szkół i przedszkoli mogliśmy już zaobserwować, niektórzy rodzice mieli okazję by z bliska przekonać się o praktycznych przejawach „walki ze „stereotypami”. Po zyskaniu kolejnego narzędzia prawnego w postaci konwencji państwo zacznie od spacyfikowania rodziców, następnie postępowi „edukatorzy” zajmą się dziećmi. A faktycznych intencji państwowych wychowawców nietrudno się domyśleć. Finalnym krokiem stanie się prawne zakneblowanie przeciwników rewolucyjnej narracji o „nowym”, „lepszym” człowieku. Nawet jeśli swój sprzeciw ograniczają do czterech ścian rodzinnego domu.

 

Trwające cały pontyfikat papieża Jana Pawła II wołanie o obronę życia poczętego, nauczanie biskupów broniących godności życia oraz masowe protesty środowisk katolickich są systematycznie lekceważone. Tak jak i kanon 915 kodeksu prawa kanonicznego, stanowiącego, że do Komunii świętej dopuszczać nie należy ekskomunikowanych, podlegających interdyktowi i z uporem trwających w grzechu ciężkim. Zwolenników służby dwóm panom to nie odstrasza.

 

Wszyscy odpowiedzialni za powierzoną sobie owczarnię pasterze powinni z tej sytuacji wyciągnąć wnioski, bo w perspektywie nieodległych wyborów politycy już zaczęli ponownie wykorzystywać „prywatny” katolicyzm jako wabik dla głosujących. Pora zdecydowanie sięgnąć po środki dyscyplinujące: napomnienia a nawet kary kościelne. Kościół bowiem stoi przed poważnym zagrożeniem. Jeśli w trosce o duchowe dobro ludzi (wiernych i niewierzących) nie będzie egzekwować własnych praw, przyczyni się do podważania swego autorytetu, choć silny związek z nim przejawia wciąż zdecydowana większość Polaków. Lekceważenie Kościoła widoczne jest jednak zwłaszcza w sferze moralnych aspektów życia społecznego i polityki. Konsekwencje „zabawy w Kościół”, w którym chrześcijańską moralność można bezkarnie i publicznie deprecjonować, a przy tym uchodzić wciąż za prawowiernego ucznia Chrystusa Pana, ponosić będziemy wszyscy. Zwłaszcza wobec obserwowanego całym świecie gigantycznego wzmożenia różnorodnych akcji antychrześcijańskich. Pamiętajmy, iż Stwórcy nie można oszukać. Religia to nie hobby, Kościół to nie zabawa. „Bóg nie dozwoli z siebie szydzić” (Ga 6,8).

 

 

Arkadiusz Stelmach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie