22 marca 2018

Czego nie nauczyła nas Konfederacja Barska?

(Źródło: Wikimedia)

Dobrze jest mieć sojusznika i trzeba go szanować, ale trzeba prężyć własne muskuły! Czym się kończy prężenie cudzych muskułów, to myśmy się przekonali we wrześniu 1939 roku i 23 marca 1768 roku, kiedy to nasi przywódcy liczyli na „sojuszników”. W obu przypadkach okazało się, że rzekomi sprzymierzeńcy postępowali według własnego interesu państwowego, który przyniósł zgubę Rzeczypospolitej – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl red. Stanisław Michalkiewicz.

 

Mija 250 lat od dnia, w którym Rada Senatu za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego przyjęła uchwałę o wezwaniu na pomoc wojsk rosyjskich w celu stłumienia konfederacji barskiej…

Wesprzyj nas już teraz!

Decyzja ta była bardzo brzemienna w skutkach. Intencją jej przyświecającą, dzięki czemu obce wojska mogły swobodnie hasać po terytorium Rzeczypospolitej, było rzekome wsparcie dla „reformowania państwa”. Rosjanie mieli własną wizję „reformowania” Polski i skrupulatnie ją realizowali m.in. obsadzając na tronie Rzeczypospolitej Stanisława Augusta Poniatowskiego.

 

Kiedy jednak plany Moskwy, które król miał w jej imieniu realizować, z różnych powodów były odwlekane, wówczas caryca Katarzyna brała sprawy w swoje ręce i przy pomocy swoich wojsk walczyła o „polską wolność”. To, że jej armia przez następne lata nie opuściła terytorium Rzeczypospolitej to naturalna konsekwencja decyzji Senatu.

 

Warto w tym miejscu przypomnieć, co działo się w roku 1767, kiedy to w Słucku i Toruniu rosyjski poseł Nikołaj Repnin zawiązał tzw. konfederacje różnowiercze. Okazało się, że Rosjanie są „ostatnimi sprawiedliwymi”, którzy wzięli w obronę przed polskimi katolikami „innowierców” – protestantów i prawosławnych. Może powinniśmy uczyć się „jak robić politykę” od Rosji?

Katarzyna bardzo zręcznie rozgrywała kwestię polską i wręcz wzorowo destabilizowała Rzeczpospolitą, a wielkie zasługi odniósł na tym polu wspomniany przez Pana ambasador Repnin. Czy jednak powinniśmy uczyć się od rosyjskiej dyplomacji? To zależy od tego, jakie cele polityczne Polska chciałaby realizować. Jeśli chcielibyśmy zaszkodzić Rosji, to rzeczywiście takie ekscytowanie rozmaitych mniejszości ideologicznych, ekonomicznych czy etnicznych byłoby wskazane. Jaki jest jednak cel polskiej polityki w stosunku do Rosji tego nie wiemy.

 

Pamiętajmy, że plan Rosji względem Polski nie był wówczas tak jasno określony, jak to dzisiaj próbują nam przedstawić różni historycy. Ambicją Moskwy było przejęcie kontroli nad całą Rzeczpospolitą.

 

Cel Imperatorowej był z kolei niezgodny z wizją polityki pruskiej. To Fryderyk II Wielki prowadził działania, aby Polska została rozebrana, a nie wchłonięta w całości przez Rosję i przekształcenia jej w „bliską zagranicę”. To właśnie Prusy najbardziej skorzystały na likwidacji Rzeczypospolitej, ponieważ po roku 1795 z państwa drugorzędnego awansowały do rangi mocarstwa europejskiego.

 

 

Czy zgodzi się Pan z tezą, że decyzja Rady Senatu z 23 marca 1768 roku była konsekwencją polityki Czartoryskich, którzy zakładali, że Rzeczpospolitą można zreformować tylko w oparciu o mocarstwa ościenne, a konkretnie Rosję?

Jak najbardziej. Czartoryscy popełnili ogromny błąd, z którego nie mogli, nie chcieli bądź nie umieli się później wycofać. Próby reformowania państwa w oparciu o mocarstwa ościenne, polegające na sprowadzaniu na terytorium Polski obcych wojsk straszliwie się na nas zemściły i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia.

 

Konfederaci barscy na początku swojej działalności podkreślali, że walczą w obronie „świętej wiary katolickiej”, a dopiero potem o suwerenność Rzeczypospolitej…

Konfederaci barscy rzeczywiście byli bardzo religijni, co bardzo często podkreślali i czemu wielu z nich dawało wyraz. Niestety nie szły za tym w równym stopniu cnoty wojskowe, czego efektem było to, że nie odnieśli oni żadnego spektakularnego zwycięstwa nad wojskami rosyjskimi.

 

Nie zmienia to jednak faktu, że konfederaci napsuli krwi Rosjanom, którzy uganiali się za nimi przez cztery lata. Druga sprawa: do ich ruchu przystąpiło w tym czasie ponad 100 tys. ochotników.

To prawda, ale czy ostatecznie czemukolwiek to zapobiegło a być może nawet przyśpieszyło ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej w XVIII wieku. Stanisław Cat Mackiewicz pisał: „Trzy upiorzyce wyssały z Polski życie państwowe. Były to siostry rodzone – konfederacja barska, radomska i targowicka. Najbardziej winną upiorzycą winna była konfederacja barska, gdyby nie ona państwo polskie nie upadłoby w XVIII wieku”.

 

Decyzja Rady Senatu sprzed 250 lat przyniosła upadek Rzeczypospolitej. Polskie władze jednak niczego się z niej nie nauczyły, czego dowodzi m.in. obowiązująca od 2014 roku ustawa 1066 o „bratniej pomocy”.

Przepisy zawarte w ustawie 1066 obowiązują nie tylko w Polsce, ale i w innych państwach członkowskich Unii Europejskiej. Jest ona elementem tzw. pogłębiania integracji w UE, czyli budowy IV Rzeszy.

 

Czy nikt nie zdaje sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą ta ustawa?

Postanowienia w tej sprawie zostały podjęte podczas referendum akcesyjnego w czerwcu 2003 roku. Ustawa 1066 jest jedynie konsekwencją tamtej decyzji. Mało tego! Możliwości do przyjęcia takiej ustawy zostały otwarte w 1997 roku podczas referendum konstytucyjnego.

 

Artykuł 90. punkt 1. Konstytucji RP mówi: „Rzeczpospolita Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach”. Proszę zwrócić uwagę, że ustawa zasadnicza nawet nie wymienia, o jakie organizacje międzynarodowe chodzi. W związku z tym pytam: czy Loża Zakonu Synów Przymierza jest organizacją międzynarodową czy tylko żydowską?

Społeczeństwo polskie w referendum poparło tę Konstytucję i trochę się dziwię, że dzisiaj wielu naszych rodaków budzi się z ręką w nocniku. Trzeba było o tym myśleć w roku 1997. 21 lat temu weszliśmy na pewną drogę, która rządzi się swoją wewnętrzną, odrębną logiką i teraz zbieramy tego konsekwencje.

Czy konsekwencją takiego stanu rzeczy jest również podpisana przez Prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacja ustawy o zasadach pobytu wojsk obcych na terytorium RP oraz zasadach ich przemieszczania się przez to terytorium? Zakłada ona, że Wojsko Polskie ma uzbroić stacjonujące w naszej ojczyźnie armie sojusznicze.

Wspomniana przez Pana nowelizacja jest przede wszystkim konsekwencją polityki, którą uprawiają władze RP w ramach NATO. Rząd nie próbuje wykorzystać polskiego uczestnictwa w Pakcie Północnoatlantyckim dla wzmocnienia własnych sił zbrojnych, tylko kontentują się „błyskotkami” w rodzaju rotacyjnej obecności ciężkiej brygady amerykańskiej w środkowej Europie.

 

Dobrze jest mieć sojusznika i trzeba go szanować, ale trzeba prężyć własne muskuły! Czym się kończy prężenie cudzych muskułów, to myśmy się przekonali we wrześniu 1939 roku i 23 marca 1768 roku, kiedy to nasi przywódcy liczyli na „sojuszników”. W obu przypadkach okazało się, że rzekomi sprzymierzeńcy postępowali według własnego interesu państwowego, który przyniósł zgubę Rzeczypospolitej.

 

Przysłowie mówi, że historia lubi się powtarzać. Jeśli tak się stanie, to będzie to konsekwencja naszych błędów. Inne państwa wyciągają korzyści z faktu przynależności do NATO, a Polska tego albo nie chce, albo nie potrafi. Oznacza to jedno: albo nasi umiłowani przywódcy są z natury nieśmiali, albo są agentami. Obie możliwości nie są dobre…

 

Czy zna Pan jakiś sojusz, którego dotychczas nie udało się rozerwać?

Nie przypominam sobie czegoś takiego. Polityka międzynarodowa jest działaniem w warunkach zmiennych, na które trzeba odpowiednio reagować. Nie ma odwiecznych sojuszy, nie ma odwiecznych wrogów, ani odwiecznych przyjaciół. Jedyne co jest wieczne w polityce, to interesy.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie