6 czerwca 2012

Sarmackie Podniesienie Bożego Ciała

(Ilustracja ze zbiorów biograficznego Muzeum Elwiro M. Andriollego w Józefowie)

Gdyśmy zagubieni… a jesteśmy zagubieni częstokroć… odnajdźmy się pomiędzy XVI a XVIII stuleciem. Wstępując za pokoleniami na sarmacką (to jest europejską i trydencką, ale też naszo-specjalną) Mszę Świętą.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Kanon

Jest taka chwila we Mszy Świętej sarmackiej, gdy kapłan unosi ręce nad ołtarzem i cicho zaczyna mówić:

 

Te igitur, clementissime Pater […] supplices rogamus ac petimus… [Ciebie więc, najmiłościwszy Ojcze […] pokornie błagamy i prosimy].

 

To początek długiej modlitwy, zwanej Kanonem. Odmienia się ona wraz z okresem liturgicznym, a wypełnia ją mnóstwo nabożnych gestów. Gesty te śledzą Sarmaci zgromadzeni w nawie, bo samych słów słyszeć nie są w stanie, choc wiedzą o nich.

 

Tymczasem sarmacki kapłan prosi Boga, aby pamiętał o swoich „domownikach”, czyli wszystkich członkach Kościoła Świętego:

 

Memento Domine famulorum famularumque tuarum N. & N.[Pomnij, Panie, na sługi i służebnice Twoje N. i N.].

 

W miarę wypowiadania słów Kanonu kapłan dłonie swe składa na ołtarzu, a wreszcie oparłszy łokcie o mensę wyraża pełne zjednoczenie z Chrystusem. Bo za chwilę, mówiąc słowa konsekracji, mówił będzie i działał in persona Christi. Wszak cała Msza Święta – jak pisał kardynał Hozjusz – to „znak ofiary” składanej Bogu przez Boga-Chrystusa rękami kapłana.

 

Po pierwszych słowach Kanonu kapłan ociera palce o korporał; przy słowach najważniejszych – które w Mszałach pisano i drukowano specjalnie wielkimi literami – ujmuje oburącz Hostię. I rzecze:

 

Hoc est enim corpus meum. [To jest bowiem Ciało moje].

 

I oto chleb ludzki jest już Ciałem Bożym.

 

Podniesienie

Ksiądz prostuje się, klęka, adoruje Ciało, oburącz unosi Je nad swoją głową. Natychmiast rozdzwania się mały dzwonek; w uroczystszych dniach warczą bębny, świece w rękach asystujących Sarmatów rozpłomieniają się. Dwu z nich okadza Ciało Boga, dwu unosi plecy ornatu, aby zarazem ulżyć ramionom kapłana (ornat, bywało, obciążały złoto i klejnoty), jak i przydać tej Boskiej chwili ziemskiego majestatu.

 

Cisza dziękczynna

W całym kościele robi się (co bywa), wielki tumult, ale potem –  święta, wielka i uroczysta cisza. Każdy chce zobaczyć Boże Ciało, ale też każdy się korzy. Ksiądz Powodowski w roku 1604 pisze:

 

Lud nie tylko pospolity, ale i najzacniejsi książęta i królowie składając korony abo czapki swoje przyklękają do ziemi, a czasem upadają na twarzy swe, czyniąc chwały i dzięki, za tak wielkie, przedziwne dobrodziejstwo odkupienia naszego. Niektórzy nadto biją w piersi swoje […] Jeszcze drudzy przykładem Mojżesza wynoszą w zgórę ręce swoje.

 

Żal za grzechy

W tej przeogromnej ciszy każdy wypomina swoje grzechy. Rozlega się głębokie westchnienie wzruszonego kapłana, a pośród wiernych Sarmatów „jęk, czasem okrzyk, lub tylko westchnienie” (jak pisał nieodżałowany ojciec Sczaniecki; czego przecie jeszcze pół wieku temu można było doświadczyć). Goście z cudzych krain dziwią się, że w tym wielkim momencie Sarmaci nie tylko przyklękają, ale i często krzyżem padają, wychodząc w tym celu z ozdobnych i wygodnych ławek na środek świątyni. I – jak zapisał zdumiony przybysz z Francji „w usta, czoło, policzki i piersi silnie się biją i głową o ziemie uderzają”, a sarmaccy chłopi wzajem się – na swoje własne życzenie – policzkują.

 

Żywocie Pana, zbaw mię!

Większość Sarmatów mówi teraz po cichu „Ojcze nasz”. Ci uczeńsi znają też osobne modlitwy, jak tę, zapisaną po polsku w roku 1514 (a potem uważaną za modlitwę św. Ignacego):

 

Duszo Krystowa, poświęć mię,

Ciało Krystowe, zbaw mię,

Krwi Krystowa, upój mię,

Wodo boku Krystowego, omyj mię,

Męko Krystusowa, potwierdzi mię…

 

Tak. Bo Sarmaci wiedzą, że w tej chwili Chrystus jest Ukrzyżowany. Jego śmierć przyjęta za nas – tu i teraz zostaje uobecniona, przywołana. Na sposób prawdziwy i rzeczywisty.

 

Uczą wielcy sarmaccy teolodzy wedle słów kardynała Stanisława Hozjusza: „ofiara, którą składamy, jest naprawdę Męką Pana”; albo, jak pisał Antoni z Napachania: „Msza jest święta służba człowieczeństwa i mękę Pana Krystową rozpominająca”. Sebastian Grabowiecki, sekretarz królewski, a potem cysters i mistyczny poeta, mówił sobie podczas Podniesienia:

 

…Ofiaro prawdziwa, Ciało wieczne, żywe,

Niezmienny żywocie i Bóstwo prawdziwe!

Bądź wielbione, Ciało z Panny czystej wzięte,

Coś za nas cierpiało na krzyżu rozpięte…

 

Dlatego przez cały czas trwania świętej liturgii Sarmaci rozpamiętują żywot i skonanie Pańskie. Nie tylko zresztą oni, wszak tradycja to stara nieomal jak sam Kościół. Więc Sarmackie modlitewniki pozwalają widzieć żywot i śmierć Jezusa w każdym kapłańskim ruchu, geście, słowie. Hymn Gloria in excelsis Deo – to Boże Narodzenie, Prefacja – to wjazd do Jerozolimy, pierwsze słowa Kanonu – to modlitwa w Ogrójcu, Przemienienie – to śmierć Pana, a Podniesienie – to Ukrzyżowanie.

 

Ratuj dusze czyśćcowe!

Co za tym idzie, malowidła, na których Sarmaccy malarze wyobrażali Podniesienie, ukazują często czyśćcowy ogień i aniołów, którzy ratują zeń dusze ludzkie. Jakoż przecie Śmierć Pana uratowała ludzkie plemię; uobecniona podczas Mszy Świętej – jest tak samo dla dusz czyśćcowych  szczególną pomocą. Stąd wielu klęczących Sarmatów modli się podczas Podniesienia tekstem zapisanym w roku 1713:

 

O Przenayświetsza Hostyja

Dla którey nam niebo sprzyja

Ratuy w czyśćcu zostające

Pomocy twey żądające…

 

Triumf

A przecież najważniejszy jest Triumf – Chwała – Uwielbienie. Sarmaci wiedzą, że podczas Podniesienia wszelkie stworzenia ziemskie i niebieskie czczą pospołu Boga w Hostii ukrytego, korzą się przed Jego triumfem. Wiedział to, a nawet pewno widział ksiądz Baka:

 

Zniżcie się nieba z aniołów pułkami,

Rzuć się nikczemna ziemio z narodami,

Pod nóg podnóżek, oto Pan zakryty,

Oto Bóg prawy, oto skarb obfity.

Padajmy na twarz Bogu w Sakramencie

Całą wiecznością i w każdym momencie.

 

Mitry, korony i najwyższe trony,

Zginajcie głowy w największe pokłony.

Żywi, umarł, podziemne wądoły,

Wszelkie stworzenia i świata padoły.

Padajmy na twarz Bogu w Sakramencie

Całą wiecznością i w każdym momencie.

 

Krew Pańska

Po tej chwili kapłan składa chwalebne a umęczone Ciało Pańskie na korporał leżący na patenie. Ale wkrótce wymawia słowa:

 

Hic est enim calix sanguinis mei, novi & aeterni testamenti: mysterium fidei: qui pro vobis & pro multis effundetur in remissionem peccatorum [to jest bowiem kielich krwi mojej nowego i wiecznego przymierza: tajemnica wiary: która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów].

 

Wino staje się Krwią, która się unosi ku niebu, podobnie jak Ciało. Sarmaci znowu biją się w piersi, wzdychają, klęczą i padają krzyżem. Sebastian Grabowiecki, zapewne krzyżem leżąc, mówi cicho:

 

Bądź, krwi Pana mego Chrysta, pozdrowiona,

Z boku naświętszego srodze roztoczona.

Co stary i co nowy zakon płóczesz z złości,

Omyj, poświęć duszę mą k wiecznej radości.

 

Trwanie ku Komunii

Ksiądz od tej chwili aż do chwili, gdy po Komunii umyje ręce – dzierży kciuki i wskazujące palce złączone ze sobą, by ani okruszyny Pańskiego Ciała nie upuścić.

 

A Sarmaci (nie wszyscy może, lecz bardzo wielu) pozostają w ciszy na klęczkach lub rozpostarci krzyżem na posadzce. Aż do Komunii.

 

Jacek Kowalski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie