13 października 2014

Samotny bój „Bogdana”

(fot. Joanna Borowska/FORUM )

Hryncewicz wyszarpnął pistolet z kieszeni marynarki. Huknęły strzały. Zaskoczeni funkcjonariusze bezpieki umierali jeden po drugim.

 

Przemoc i opór

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jednym z pierwszym posunięć tak zwanego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w lipcu 1944 roku było oficjalne zrzeczenie się na rzecz Sowietów polskich województw wschodnich. Oderwane od Macierzy, przyłączone do Ukraińskiej, Białoruskiej i Litewskiej Socjalistycznych Republik Sowieckich, doświadczały teraz wątpliwych „dobrodziejstw” ze strony władzy okupacyjnej.

Na ziemiach południowo-wschodnich ludność polska cierpiała nie tylko przemoc sowiecką. Wyniszczała ją również akcja ludobójcza prowadzona przez rezunów Ukraińskiej Powstańczej Armii. Głównie dlatego po 1945 roku doszło do masowego exodusu Polaków. Setki tysięcy osób wyjeżdżało w pośpiechu „do nowej Polski”, co sparaliżowało próby oporu podejmowane na tym terenie przez środowiska wyrosłe z byłej Armii Krajowej.

 

Inaczej sytuacja wyglądała na Kresach Północno-Wschodnich. Tutaj wyjazdy za „linię Curzona” nie przybrały aż tak znacznych rozmiarów. Duże skupiska Polaków wciąż trwały na ziemi ojców. Odpowiedzią na terror okupantów był rozwój działalności konspiracyjnej i partyzanckiej. Ta zapomniana insurekcja trwała długie lata. Nawet po rozbiciu przez siły bezpieczeństwa oddziałów zbrojnych i organizacji podziemnych, walkę kontynuowali jeszcze pojedynczy bojownicy – w nomenklaturze oficjalnej terroristy odinoczki. Bodaj największy rozgłos zyskał Jan Hryncewicz „Bogdan” z Nowogródczyzny.

 

Mściciel

 

Jan Hryncewicz pochodził ze wsi Jodki pod Lidą. W czasie okupacji niemieckiej wstąpił w szeregi Armii Krajowej, służył w IV batalionie 77. pułku piechoty AK, dowodzonym przez legendarnego „Ragnara” („Ragnera”) – podporucznika Czesława Zajączkowskiego.

Wtedy właśnie Hryncewicz otrzymał pseudonim „Bogdan”. Szczęśliwie doczekał „wyzwolenia” przez Sowietów. O jego dalszych losach zadecydowała polityka nowego okupanta wobec byłych akowców.

W 1945 roku „Bogdana” aresztowało NKWD. Gdy potwierdzono fakt jego służby w „bandach białopolaków”, Wojskowy Trybunał Obwodu Grodzieńskiego skazał go na 10 lat łagrów. Po trzech latach Hryncewicz zdołał zbiec. Wkrótce znów pojawił się w rodzinnych stronach. Taki powrót mógł wzbudzić podejrzenia u niejednego, wszak bezpieka nieraz wykorzystywała rzekomych „uciekinierów” z więzień do penetracji podziemia. Jednak „Bogdan” nie szukał kontaktu z konspiracją. Podjął samotny bój z imperium Stalina.

 

Jego działalność rychło obrosła legendą. Z ust do ust przekazywano sobie wieści o heroicznych czynach mściciela, który samotnie przemierzał lasy Nowogródczyzny, nagle wyłaniał się z ostępów i niepokonany uderzał na wroga. Po akcjach znikał, pozostawiając po sobie trupy sowieckich funkcjonariuszy i konfidentów.

 

Hryncewicz „chadzał” na akcje uzbrojony w dwa pistolety. Opowiadano, że pewnego razu miał zaatakować samochód wojskowy strzelając „z dwóch rąk”; ponoć położył wtedy trupem aż ośmiu Sowietów (oficerów bądź wedle innej wersji lotników). Z całą pewnością ofiarą „Bogdana” padło szereg osób zatrudnionych w służbie bezpieczeństwa bądź z nią współpracujących. Znaleźli się wśród nich m.in. pełnomocnik bezpieki na teren sielsowietu trzeciakowskiego, zlikwidowany latem 1950 roku czy dyrektor dużego kołchozu, a zarazem konfident, zabity trzy lata później. Władze raz po raz urządzały obławy na partyzanta, on jednak długo pozostawał nieuchwytny.

„Bogdan” walczył samotnie, ale jego długoletnie ukrywanie się nie byłoby możliwe bez wsparcia ludności. Być może już nigdy nie poznamy nazwisk tych dzielnych ludzi, którzy z narażeniem życia i wolności udzielali schronienia „terroryście”, żywili go, ostrzegali przed obławami.

 

Judasz

 

Mijały lata. Umarł Stalin, zakończyła się wojna koreańska, stłumiono robotnicze rewolty w Bułgarii, Czechosłowacji i NRD, a samotny partyzant z Nowogródczyzny wciąż nie składał broni.

Latem 1953 roku Hryncewicz ukrywał się w okolicy wsi Dalekie. W dniu 26 sierpnia koło Berdówki został zatrzymany przez grupę operacyjną sił bezpieczeństwa. Według relacji ludności, miał to być oddział NKWD bądź KGB, choć sowieckie służby nie funkcjonowały wówczas pod tymi nazwami. Czas akcji wskazuje raczej na MWD (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych) lub MGB (Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego). „Czekistami” dowodził kapitan o nazwisku Strełkowski.

„Bogdan” szedł samotnie, w marynarce, z przewieszonym przez rękę płaszczem. „Czekistów” było czterech, zatrzymanie pojedynczego mężczyzny wydawało się dla nich bezproblemowe. Poproszony o wylegitymowanie się, „Bogdan” spokojnie sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki; naraz wyszarpnął stamtąd pistolet. Huknęły strzały. Zaskoczeni funkcjonariusze bezpieki umierali jeden po drugim. „Bogdan” zbiegł, a zabicie aż czterech „czekistów” wywołało olbrzymie wrażenie wśród ludności. Podczas kolejnej próby zatrzymania Hryncewicz wyrwał się znowu, zastrzelił przy tym milicjanta.

 

Tymczasem pętla obławy wokół partyzanta zaciskała się. Wróg, oprócz organizowania klasycznych obław, prowadził również intensywną pracę operacyjną, rozbudowując sieć agenturalną. W końcu znalazł się judasz – jeden z przyjaciół partyzanta, udzielający mu do tej pory schronienia. Tym razem 30 srebrników przybrało postać oszałamiającej na owe czasy kwoty 10 tysięcy rubli. Zdrajca, odpowiednio poinstruowany przez bezpieczniaków, miał udzielić „Bogdanowi” gościny, podać mu środki nasenne, a następnie zawiadomić swych mocodawców. Tak też się stało późną jesienią 1953 roku (wedle innej wersji, w styczniu 1954). Jan Hryncewicz został aresztowany i umieszczony w więzieniu w Grodnie. Po jakimś czasie pojawiła się nieoficjalna informacja o wykonaniu na nim wyroku śmierci.

 

Zawsze wierni

 

Jan Hryncewicz „Bogdan” nie był ostatnim polskim partyzantem walczącym w granicach Związku Sowieckiego.

Pojawiają się strzępy informacji o innych odinoczkach prowadzących nieustępliwy bój – Wacławie Ozimie, poległym w 1954 roku pod Zewą, czy Franciszku Polakiewiczu, zabitym na Wileńszczyźnie w następnym roku. Prawdopodobnie jako ostatni złożył broń Stanisław Mowlik „Jeleń”, który na wiosnę 1957 zgłosił się do siedziby władz bezpieczeństwa w Grodnie i skorzystał z ogłoszonej amnestii.

Ocenia się, że po 1944 roku na ziemiach wcielonych do Związku Sowieckiego zginęło w walce od 3 do 4 tysięcy polskich partyzantów, zaś ponad 20 tysięcy osób znalazło się w więzieniach i łagrach za współpracę z podziemiem niepodległościowym.

 

 

Andrzej Solak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie