26 lipca 2016

Samobójcy zza Odry

(FOT.REUTERS/Umit Bektas/FORUM)

W ciągu zaledwie tygodnia doszło w Niemczech do czterech brutalnych ataków. Ich jedynym punktem wspólnym była tożsamość sprawców: wszyscy to imigranci w pierwszym lub drugim pokoleniu. Na problem całkowitego fiaska polityki integracji nie zwracają uwagi ani wpływowi politycy, ani największe media. Żadnego rozwiązania nie ma i nigdy nie będzie.

 

W poniedziałek nastoletni uchodźca z Afganistanu ranił w pociągu jadącym do Würzburga kilka osób siekierą; w piątek syn imigrantów z Iranu dokonał krwawej masakry w Monachium, przygotowując atak ze swoim kolegą z Afganistanu; w niedzielę syryjski uchodźca zamordował maczetą na ulicy w Reutlingen Polskę i ranił kilku przechodniów; kilka godzin później tego samego dnia inny syryjski uchodźca w Ansbach wysadził się w powietrze, raniąc 15 osób, w tym kilka ciężko.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tylko sprawcy pierwszego i ostatniego z tych czterech ataków powołali się otwarcie na ideologię dżihadu i Państwo Islamskie; mordercą z Iranu i jego wspólnikiem miała kierować fascynacja przemocą i chęć zemsty na kolegach szkolnych, a zabójcą Polki rzekome problemy miłosne. Każdy z nich miał swoją specyfikę, a każdy ze sprawców swoją własną historię; niemieccy politycy z największych partii oraz główne media nader chętnie omawiają te właśnie problemy natury psychologicznej, ale za żadną cenę chcą kierować dyskusji na właściwe tory, a zatem na problem polityki imigracyjnej. Sprzyja temu w ich mniemaniu zwłaszcza fakt, że zabójca z Monachium urodził się w Niemczech, a skoro tak, to był przecież Niemcem – prawda?

 

Nieprawda. Nastolatek, który wychował się w domu irańskich rodziców, nie był Niemcem. I z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że nawet gdyby nie dokonał zamachu i dożył starości, Niemcem nigdy by się nie stał – ani on, ani jego dzieci. Przyczyna jest prosta: integracja imigrantów po prostu nie działa. Dotyczy to nie tylko nowych przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu, ale także „starych imigrantów”, zwłaszcza Turków. W niedawnym tekście opublikowanym na łamach pch24.pl pisałem, że nawet według oficjalnych statystyk, to właśnie mieszkający od kilkudziesięciu lat w RFN Turcy są wciąż jedną z najgorzej wykształconych, najbardziej wyizolowanych i najbardziej podatnych na wpływy radykalnego islamu grup. Co więcej, ten stan rzeczy jest powszechnie znany od co najmniej kilkunastu lat. Mimo oczywistej klęski projektu integracji kilku milionów Turków, którzy przyjechali do RFN przede wszystkim do pracy, w ubiegłym roku Niemcy zdecydowali się na bezprecedensowy w swojej historii krok: przyjęcie grubo ponad milion na wpół dzikich, fatalnie wykształconych i często wyjątkowo radykalnych muzułmanów z biednych lub ogarniętych wojną rejonów Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy nie chcieli wcale pracować, ale tylko brać pieniądze.

 

To musiało skończyć się fatalnie i tak też się skończyło. Jednak to nie ostatnie krwawe wydarzenia są tego najwymowniejszym sygnałem. Już od dobrych kilku miesięcy wiadomo, że to właśnie „uchodźcy” dopuszczają się nieproporcjonalnie licznych względem swojej liczebności przestępstw. Tylko według oficjalnych statystyk osoby pochodzenia innego niż niemieckie popełniły w ubiegłym roku w Niemczech 556 tysięcy deliktów, a zatem około 8 proc. wszystkich przestępstw. Oczywiście, są w tej grupie także imigranci choćby z Europy Wschodniej; ale przecież oficjalne statystyki to w „poprawnych” Niemczech tylko część prawdy. Jak zakwalifikować choćby gwałt na socjalistce Selin Gören, która bohatersko nie chciała powiedzieć policji o zdarzeniu, by nie siać nienawiści względem uchodźców? Co zrobić z historią z Kassel, gdzie kilka nastolatek przez całe tygodnie znosiło werbalne i fizyczne molestowanie, by nagłaśnianiem sprawy nie skrzywdzić przybyszów z Afryki? A przecież to tylko dwa przypadki, w których ofiary ostatecznie zdecydowały się przerwać milczenie, a których inaczej nigdy byśmy nie poznali; sprawców zresztą nikt nie ujął, więc w statystykach ich nie ma i nie będzie, tak samo jak w przypadku tysięcy innych przestępstw, zwłaszcza tych popełnianych w całkowitej niemal bezkarności w ośrodkach dla uchodźców, na przykład względem chrześcijan czy kobiet.

 

Sytuacja w RFN już dziś jest fatalna – a będzie jeszcze gorsza. Do kraju wciąż przecież przyjeżdżają nowi uchodźcy; ci, którzy otrzymali już azyl, zostaną na długo i zaczną tworzyć własne paralelne społeczeństwa, tak, jak niegdyś Turcy – tyle, że najpewniej jeszcze bardziej zbarbaryzowane. A co z tymi, którzy mimo prób, azylu nie otrzymali? To setki tysięcy młodych muzułmańskich mężczyzn, którzy oficjalnie powinni grzecznie czekać, aż państwo wydali ich do kraju pochodzenia. Jasne przecież, że zrobią wszystko, by do tego nie doszło – a to oznacza konieczność oficjalnego zniknięcia i związania się ze światem przestępczym, czyli tym, z którego rekrutują się nie tylko włamywacze, gwałciciele i pospolici mordercy, ale także zamachowcy samobójcy. Nie ma jeszcze w Niemczech tak wielkich i dobrze zorganizowanych zamachów, jak we Francji czy Belgii, gdzie społeczności Arabów i Afrykanów mieszka od dawna. To się zmieni; nowoprzybyli do Niemiec „uchodźcy” potrzebują tylko czasu. Siły radykalnych islamistów najpewniej wzmocni też ludność turecka, w obliczu gwałtownych i groźnych zmian w samej Turcji w coraz większym stopniu ulegająca radykalizacji.

 

Wszystko to nie byłoby jeszcze tak niepokojące, gdyby wśród niemieckiej klasy politycznej i medialnej pojawiła się wola uporania się z problemem. Ta jednak nie istnieje. Największe partie – CDU, SPD, Zieloni – oraz największe media zainwestowały zbyt wiele w kreowanie świetlanego obrazu niemieckiego multikulturowego społeczeństwa, by teraz wycofać się z tego fałszywego projektu bez ogromnych strat. Co miałaby powiedzieć wyborcom kanclerz Merkel? Że wiedziała, iż to nie może się udać, ale z powodu kompleksu II Wojny Światowej i kryzysu demograficznego zaprosiła jednak do kraju kilka milionów muzułmanów, oklaskiwana przez swoich politycznych partnerów i sprzyjające jej linii największe media? Byłby to oczywisty strzał w stopę. Dlatego na przedstawianie prawdziwego obrazu rzeczywistości decydują się tylko takie ugrupowania, które nie mogą nic stracić, ale których siła jest zarazem bardzo ograniczona: lokalna bawarska CSU, marginalizowana i politycznie nieokrzesana Alternatywa dla Niemiec albo skompromitowana komunistyczną przeszłością Lewica. To zdecydowanie za mało. Niemcom potrzeba silnego i doświadczonego przywódcy, który w oparciu o stabilne, doświadczone i konserwatywnie myślące kadry polityczne będzie potrafił przedstawić społeczeństwu niewygodną prawdę: przegraliśmy, nie udało się, nasza demokracja zawiodła – a następnie zaproponować poważny i całkowicie niepoprawny politycznie program działania. Jak jednak to zrobić, nie grzebiąc przy okazji własnej partii, a co za tym idzie sukcesu wyborczego?

 

Nikogo tak odważnego nie widać i widać nie będzie, przynajmniej dopóki skala terroru i zwykłej, brutalnej przestępczości nie stanie się tak ogromna, że dłużej jej ukrywać nie da się nawet z pomocą medialnej machiny propagandowej i instrumentalnie „poprawnych” służb publicznych. Gdy sytuacja stanie się już tak zła – a że tak będzie nikt chyba nie ma wątpliwości – może być już zdecydowanie za późno. Co bowiem zrobić z kilkumilionową społecznością muzułmanów, w znacznej mierze przesiąkniętą ekstremizmem, z rozbudowaną siatką przestępczą i terrorystyczną, szczerze gardzącej niemiecką większością społeczeństwa, albo posiadającej obywatelstwo, albo funkcjonującej w całkowicie szarej strefie? Sytuacji nie poprawia fakt, że ta sama grupa muzułmańskich imigrantów jest zarazem niezbędnym elementem niemieckiego systemu emerytalnego, bo wobec panoszącej się zarazy ateistycznego hedonizmu rodowici Niemcy, w przeciwieństwie do wyznawców Allaha, dzieci już nie miewają.

 

Destabilizacja Niemiec po prostu musi postępować, co wobec naszych ścisłych relacji w Unii Europejskiej nie może odbić się dobrze i na nas. Za sąsiada pogrążonego w samobójczym zaślepieniu wypada nam się naprawdę gorliwie modlić.

 

Paweł Chmielewski




  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie