Bilbord, na którym ryjącym w ziemi glistom otaczającym polskiego orzełka towarzyszy napis „Wołyń – pomścimy” oraz „glizdy dla Ojczyzny” [pisownia oryginalna] wywołał, co zrozumiałe, ogromne negatywne emocje. Poseł niezrzeszony Janusz Sanocki złożył w sprawie zawiadomienie do prokuratury i nie pozostawia na autorze, chirurgu Macieju Śmietańskim, suchej nitki.
– To zwykły kawał chama – mówi o Śmietańskim poseł wybrany z list Kukiz’15 zwracając uwagę na tragedię, jaka wydarzyła się podczas II Wojny Światowej na Wołyniu i dotyczyła również jego rodziny. Parlamentarzysta zauważa, że baner szydzi z tragedii i obraża Polskę.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie możemy kpić z tragedii wołyńskiej. Moja rodzina pochodzi z Kresów. Mój ojciec całe dzieciństwo opowiadał mi, co nacjonaliści ukraińscy wyprawiali w czasie wojny – dodaje.
Cytowana przez Onet.pl rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk informuje, że „mamy tutaj do czynienia z podejrzeniem popełnienia przestępstwa ws. znieważenia narodu polskiego i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych”.
Autor próbuje tłumaczyć motywacje stojące za stworzeniem oburzającej grafiki. Jego zdaniem poseł Sanocki nie zrozumiał przekazu związanego z „artystycznym” ostrzeżeniem przed wykorzystywaniem historii do prowadzenia polityki. Chirurg-performer twierdzi, że… nie szydzi z ofiar Wołynia, a rzeź uważa za ludobójstwo.
Mimo takich sprostowań firma udostępniająca mu miejsce na bilbord rozwiązała z nim umowę. Na sąsiedztwo skandalicznej treści skarżyli się bowiem inni kontrahenci. W obliczu takiej decyzji Śmietański mówi o… „oddolnej cenzurze”. Niestety sam nie skorzystał z autocenzury tworząc oburzającą grafikę. Teraz otrzymuje internetowe wyzwiska oraz groźby pod adresem jego oraz rodziny.
Źródło: onet.pl
MWł