13 kwietnia 2012

A śpiewak był sam… ale z narodem

(Fot. Christianitas)

Wiele lat temu, w roku 1994, na zakończenie gorącego, acz „tylko” piosenkowego sporu o polskie dziedzictwo, Jacek Kaczmarski zgodził się zaśpiewać publicznie „Pieśń konfederatów”:

 

Nigdy z królami nie będziem w aliansach,

Wesprzyj nas już teraz!

Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi;

Bo u Chrystusa my na ordynansach,

Słudzy Maryi!

 

W wykonaniu tym miał zaszczyt uczestniczyć niżej podpisany, wespół ze zgromadzoną publicznością.

 

 

 

Sporządzone wówczas nagranie audio zostało kilka dni temu odtworzone na Marszu Pamięci, przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie (napisał o tym na swoim blogu na Salonie24 Szczurbiurowy, tu: link [http://szczurbiurowy.salon24.pl/407531,wczoraj-kaczmarski-zaspiewal-kaczynskiemu-piesn-konfederatow] ). Pośród ciemnej nocy, przy blasku tysiąca świec, jakże aktualnie zabrzmiały słowa:

 

Więc nie wpadniemy w żadną wilczą jamę,

Nie uklękniemy przed mocarzy władzą;

Wiedząc, że nawet grobowce nas same

Bogu oddadzą.

 

Ze skowronkami wstaliśmy do pracy

I spać pójdziemy o wieczornej zorzy,

Ale w grobowcach my jeszcze żołdacy

I hufiec Boży.

 

Bo kto zaufał Chrystusowi Panu

I szedł na święte kraju werbowanie;

Ten de profundis z ciemnego kurhanu

Na trąbę wstanie.

 

Czy Jacek Kaczmarski, gdyby żył, zgodziłby się zaśpiewać tę pieśń na Krakowskim Przedmieściu? Nie wiem. Ale słuchając jego głosu w dzisiejszych okolicznościach, pomyślałem sobie, po pierwsze, że ów Mistrz, którego nie przestaję wielbić i podziwiać – był także co się zowie buntownikiem laickim i przeciwnikiem tradycyjnej moralności, momentami nieco zacietrzewionym, a momentami zaledwie cynicznym i wręcz lewackim. A jednak – po drugie – stał się i jest wieszczem, czyli prorokiem – katolickiego narodu. Mimo że od pewnego momentu uciekał od tej roli niczym biblijny Jonasz i mimo że otrząsał się z tej roli niczym Mefistofel ze święconej wody w „Pani Twardowskiej”. I mimo, że gromił polskość – a jednak pisał w zasadzie wyłącznie o niej i dla niej. Wszak w ramach takiej, na przykład, kultury gejowskiej pozostanie niezrozumiany, ba:  niepotrzebny. Potrzebny jest polskości. Tylko i aż.

 

To, że niegdyś zgodził się zaśpiewać „Piesń konfederatów” okazało się więc symptomatyczne. Darmo było wierzgać przeciw ościeniowi, Wielki Jacku Kaczmarski! Choćbyś nie wiem co był zrobił, choćbyś nie wiem jak był zaprzeczał, stałeś się i jesteś naszym prorokiem! A mimo swojej niechęci do polskiej prawicy, stałeś się także i jej Bardem. Teraz może nawet bardziej niż kiedykolwiek.

 

To nie przypadek zatem, że napotkany podczas jednego z koncertów jakiś mało oświecony Polak-katolik zażądał ode mnie, abym odśpiewał kodeks Polaka-katolika – czyli… ni mniej, ni więcej, tylko „Dobre rady Pana Ojca”, wzięte przez wielbiciela Mistrza na poważnie: „nalej ojcu, gardło spłucz, ucz się na Polaka, ucz”.

 

* * *

 

Jak wiemy, właściwy autor „Pieśni konfederatów” też bywał na bakier z Kościołem i z polską tradycją.  Bo – pamiętajmy – śpiewana przez nas „Pieśń konfederatów” nie pochodzi z czasów konfederacji, jest późniejszym tworem wieszcza, Juliusza Słowackiego, rewolucjonisty-antymonarchisty. Powstała wszakże jako parafraza autentycznej, barskiej pieśni, która głosiła:

 

Stawam na placu z Boga ordynansu,

Rangę porzucam dla nieba wakansu.

Dla wolności ginę, wiary swej nie minę,

Ten jest mój azard.

 

Jednakże nie ten autentyk, lecz Juliuszowa parafraza głosząca, żeśmy wprawdzie „u Chrystusa na ordynansach” ale też, że „nigdy z królami nie będziem w aliansach” – zyskała sobie niezwykłą popularność pod koniec lat 70., gdy melodię do niej skomponował Andrzej Kurylewicz. Za „Solidarności” była jednym z „hymnów” opozycji, brzmiała w kościołach, na pielgrzymkach i podczas strajków. Wtedy też moi znajomi tradycjonaliści-monarchiści zaśpiewali ją znajomym Francuzom -monarchistom podczas pielgrzymki do Chartres. Francuzi ograniczyli się do zdziwienia, że królolubni Polacy podpisują się pod „nigdy z królami”. Skandal! I pewno dopiero wówczas niektórzy z kolegów zaczęli nieco głębiej zastanawiać się nad tekstem pieśni.

 

Bo jak to zwykle bywa – pieśni masowe niosą sens podwójny: ów literalny, wynikający z tekstu – i ten, który jest znacznie silniejszy, jako że tkwi w samych śpiewających. Nieraz na przekór tekstowi. Przypomnę, iż magii takich przemian ulegały też pieśni Jacka Kaczmarskiego. Przecież jego „Mury” śpiewano powszechnie jako pieśń buntu, choć opiewają klęskę buntu, jego ograniczenia, samozagładę rewolucji. Nic z tego w powszechnym odbiorze nie zostawało: najważniejsze było, że „mury runą”, nie zaś, że „śpiewak był sam”.

 

Dlatego też, śpiewając „Nigdy z królami” nie stajemy się ani antymonarchistami, ani monarchistami. Przypominamy sobie raczej o Królestwie Polskim, które było i monarchią, i republiką, a nadto państwem wybranym przez Boga. O czym pisano już w wieku XVI. Cytuję ówczesnego pisarza, Stanisława Orzechowskiego:

 

[Królestwo Polskie to] państwo […] ołtarzem Krzyża świętego uraczone, wiarą krześcijańską od Boga oświecone a w jednym, świętym powszechnym i apostolskim Kościele zawarte i zamknione.

 

Ten sam pisarz był przekonany, że naszemu Królestwu przypadła z łaski Boga szczególna, dziejowa rola do odegrania:

 

[…] dlatego na końcu północy, na północ od innych chrześcijańskich królestw zostało [królestwo nasze] umieszczone, aby naród nasz walczył za wiarę Chrystusową, za stolicę Piotrową przeciw Scytom [=Tatarom], przeciw Moskwie, przeciw Wołoszczyźnie i przeciw Turcji.

 

Sto lat później „naród nasz” zamiast bronić Europy, musiał walczyć o własną skórę, czyli o ocalenie z rąk heretyckich i schizmatyckich sąsiadów. Pogląd o szczególnym „wybraniu” Królestwa Polskiego przez Boga był już wówczas pośród Sarmatów powszechny, więc też od Boga wyglądali oni ratunku. I oto tuż po „potopie” sarmacki wieszcz Wespazjan Kochowski pisał tak, jak potem śpiewali konfederaci barscy. W jego wierszach Krzyż jest zbroją i tarczą Polski, a Matka Boska Jej szczególną obrończynią:

 

Krzyż jest zbroją,

Polsko, twoją […]

Tak Kościół trzyma, że gdy Pan umierał,

Na Akwilon [=na Sarmatów], głowę skłoniwszy, pozierał; […]

Matka znać dając, że jest nam w pomocy,

Pod krzyżem stoi ku nam na północy.

Krzyż zasłoni,

Matka broni […].

 

Nasze państwo, „uraczone” opieką Krzyża,  do którego obrony zostało powołane, posiadło jeszcze z łaski Boga jeden dar szczególny, o którym musimy i dziś szczególnie pamiętać. Oto, co mówi do Polaków Bóg w „Psalmodii polskiej”, pod piórem nieodstępnego Wespazjana Kochowskiego:

 

[…] Owom ja Jehowa jest […] a jako serc ludzkich prostotę, tak i pól sarmackich równi­ny z dawna ukochałem. W opiece mojej jest wolność: i ja sam tylko przez przewiedzenie wiem, komu ją mam w zawiadowanie poruczyć. […] Zrozumiejcież, królowie, że od Boga ten klinot: a uczcie się, którzy sidła swobodzie stawiacie, że wolność polską ma Pan w opiece swojej […]

 

Mam pewnie sarmackiego fioła, ale gdy patrzyłem na tłum pod Pałacem Prezydenckim i gdy słuchałem Jacka Kaczmarskiego, który śpiewa  „Pieśń konfederatów”, myśli moje pobiegły wprost ku autorom smoleńskiego zamachu – słowami „Psalmodii polskiej”: „uczcie się, którzy sidła swobodzie stawiacie, że wolność polską ma Pan w opiece swojej”. Bo to przecież do autorów tego zamachu, ponad wiekami, zwracał się ten, który natchnął i konfederatów, i Słowackiego, i Mistrza Kaczmarskiego:

 

Czemu się wzburzyły narody: a ludzie rozmyślali próżne rzeczy? Ześli się królowie i głowy koronowane w radę: prze­ciwko Polszcze i przeciwko wolności. Wzbudziła nienawiść zazdrość: i zaraz się namnoży­ło tych, których swoboda bliźniego w oczy kole […] Ale Ten, który państwom prawa stanowi, naśmieje się z nich: i uczyni, że w szyderstwie zostaną, którzy nad jedynaczką naszą przewodzić usiłują. […] Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi S. etc.

 

Amen.

 

 

Jacek Kowalski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie