16 maja 2018

Rośnie napięcie na Wzgórzach Golan! Jeszcze nigdy nie było tak blisko wojny Izrael z Iranem

(Binjamin Netanjahu. FOT.Krystian Maj/FORUM)

Przygotujcie się na nowe pole bitwy na Bliskim Wschodzie, czyli na Wzgórzach Golan – ostrzega Sharmine Narwani, analityk z Bejrutu na łamach portalu americanconservativ.com. Jej zdaniem, wymiana ognia do jakiej doszło w ubiegłym tygodniu na granicy syryjsko-izraelskiej, należała do najbardziej niebezpiecznych od początku konfliktu syryjskiego i grozi wybuchem wielkiej wojny bliskowschodniej.

 

Geostrateg i analityk związana z uniwersytetem w Oxfordzie przekonuje, że ubiegłotygodniowa wymiana ognia na granicy syryjsko-izraelskiej „nie była normalna”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ustanowiła ona w Lewancie nowe zasady i sprawiła, że okupowane przez Izrael Wzgórza Golan stały się z dnia na dzień „teatrem operacyjnym” w syryjskim konflikcie.

 

Analityk współpracująca z licznymi zagranicznymi serwisami przypomina, że media głównego nurtu donosząc o tych wydarzeniach przekonywały, iż Izrael zemścił się za irański atak rakietowy i że IDF (Izraelskie Siły Obronne) zniszczyły zdolność wojskową Iranu w Syrii. „Ale ta informacja jest wątpliwa: pochodzi niemal wyłącznie od Izraelczyków, którzy rzadko tracą szansę, by straszyć przed zagrożeniem irańskim” – pisze.

 

W okresie poprzedzającym potyczkę z 10 maja – zaraz po tym, jak administracja Trumpa wycofała się z przełomowej umowy nuklearnej z Iranem z 2015 roku, izraelscy urzędnicy zaczęli ostrzegać przed zbliżającym się atakiem Iranu z obszaru Syrii. Następnie, w ciągu kilku godzin po wymianie ognia, rzecznik armii izraelskiej ogłosił, że elitarna „Quds Force” Korpusu Gwardii Islamskiej (IRGC) wystrzeliła 20 rakiet w kierunku okupowanych przez Izrael Wzgórz Golan, po czym izraelski minister obrony Awigdor Lieberman chwalił się, że „zniszczyliśmy prawie całą irańską infrastrukturę w Syrii”. Rzecznik IDF generał brygady Ronen Manilas określił działania Izraela jako „jedną z największych operacji Sił Powietrznych Izraela w ostatniej dekadzie”.

 

„Kiedy jednak opadł kurz, zaczęła się kształtować zupełnie inna wersja wydarzeń” – komentuje Narwani.

 

Sprawdzenie aktualnej chronologii konfliktu pokazuje, że Izrael zainicjował incydent, uderzając w cele syryjskie w Kiswe (przedmieścia Damaszku) i w mieście Baath (Quneitra) w ciągu dwóch wcześniejszych dni. Rosja ostrzegła zarówno Syrię, jak i Iran przed zbliżającym się izraelskim uderzeniem, w wyniku czego wydaje się, że ani irański personel wojskowy, ani systemy uzbrojenia nie zostały trafione. Armia syryjska (a nie IRGC) zemściła się przez wystrzelenie 55 rakiet na izraelskie placówki wojskowe i instalacje w okupowanej części Wzgórz Golan. Lokalne arabskie media zidentyfikowały te cele jako kluczowe izraelskie centra nadzoru, które „okaleczyły izraelskie oczy i uszy” wzdłuż tej istotnej linii demarkacyjnej.

 

Osławiony izraelski system obrony przeciwrakietowej „Żelazna Kopuła” nie zdołał przechwycić większości z tych rakiet, podczas gdy armia syryjska przechwyciła ponad połowę pocisków Izraela – przekonują rosyjscy wojskowi.

 

Bezdyskusyjny – zdaniem analityk – jest fakt, że zeszłotygodniowa wymiana ognia była pierwszą tak poważną między Syrią i Izraelem na okupowanych Wzgórzach Golan od 1973 roku, czyniąc z tego miejsca teatr operacyjny po raz pierwszy od ponad czterech dekad.

 

Po raz pierwszy podczas syryjskiej wojny domowej, syryjskie wojsko zemściło się za izraelski ostrzał, uderzając w izraelskie instalacje wojskowe i żołnierzy. Tel Awiw po raz pierwszy musi się zmagać z faktem, że każda inicjowana przez niego bitwa może być prowadzona na jego własnym podwórku. I z pewnością – podkreśla analityk – nie jest to ani wynik, ani odpowiedź, której oczekiwał Izrael.

 

Narwani przypomina, że Żydzi dążyli do zdobycia „strefy buforowej” wzdłuż granicy z Syrią, ale te wysiłki trafiły na poważne trudności, ponieważ Syryjska Armia Arabska (SAA) i jej sojusznicze siły wyrzuciły bojowników z kluczowych przedmieść Damaszku w tym roku.

 

Izrael przez wiele lat wspierał wiele bojówek walczących z siłami prezydenta al-Asada. Żydzi – wedle analityk – pomagali różnym formacjom medycznym i logistycznym udzielającym wsparcia ekstremistom, w tym dzihadystom z al-Nusry. Mieli także udzielać „wsparcia moralnego ISIS”, którego niewielka część bojowników znajduje się na granicy Izraela z Syrią. Zarówno al-Nusra, jak i ISIS były najskuteczniejszymi „opozycyjnymi” siłami, które walczyły z armią syryjską. Co ciekawe, żadna z tych grup nie była skora do atakowania Izraelczyków. Członkowie Państwa Islamskiego nawet mieli przeprosić Izrael za krótkie starcie z siłami IDF pod koniec 2016 roku.

 

Zdaniem Narwani – która pisze m.in. dla „New York Times’a”, czy brytyjskiego „The Gurdiana” – podzielona i słaba Syria jest tym, czego chce Izrael, ponieważ zostałoby zneutralizowane jedno z głównych państw arabskich i istotny sojusznik Iranu. Teraz jednak południowa Syria jest jeszcze bardziej zalewana przez syryjską armię i jej sojuszników, którzy postanowiły kontynuować swą wędrówkę na południe, na obszary uznawane przez Izrael za „strategiczną głębię”.

 

W grudniu Beit Jinn – ostatnia znacząca enklawa wojskowa na południowy zachód od Damaszku – została opanowana przez SAA, prawdopodobnie z pomocą Hezbollahu i IRGC. Beit Jinn leży w górskim korytarzu łączącym Syrię, Liban i Izrael – w pobliżu linii demarkacyjnej na Wzgórzach Golan – a jego utrata spowodowała, że Izraelczycy wpadli w panikę. Hezbollah, Irańczycy i Syryjczycy znaleźli się w jednym z najbardziej strategicznych punktów na pograniczu Golanu.

 

Izrael rozpoczął bezprecedensowe ataki przeciwko irańskim celom w bazie wojskowej T4 w Hims, zabijając siedmiu członków irańskich oddziałów IRGC, w tym dowódcę. To był jeden ze 100 oddzielnych nalotów, które Izrael przeprowadził od czasu, gdy po raz pierwszy uderzył w cele syryjskie w 2013 roku. Jednak atak na T4 zmienił wszystko – twierdzi analityk.

 

„W przypadku osi oporu, której głównymi członkami są Iran, Syria i Hezbollah, nadszedł czas, by spowodować jakieś „konsekwencję” i przejąć kontrolę nad izraelską eskalacją” – czytamy. Kilka dni później sekretarz generalny Hezbollahu Seyed Hassan Nasrallah ostrzegał w radiu: „Izraelczycy powinni wiedzieć, że popełnili historyczny błąd. To nie jest zwykły błąd… Jest to decydujący incydent w skali regionu. To, co poprzedziło ten incydent, nie jest takie samo jak to, co nastąpiło po nim”.

 

Iran, Syria i Hezbollah rzadko reagowały bezpośrednio na izraelskie akcje wojskowe. Teraz jednak nie godzą się, by Izrael „kontrolował reguły konfliktu”.

 

Dążenie Żydów do osiągnięcia bardziej korzystnych zasad zaangażowania poprzez powtarzające się ataki rakietowe, może mieć odwrotny skutek – ostrzega Narwani. Jak stwierdził korespondent wojenny, analityk Eliah Magnier: „Od teraz atak izraelski spowoduje bitwę na Wzgórzach Golan. Izraelczycy nie przewidzieli tego. Mylnie wierzyli, że al-Asad będzie zajęty w Yarmouk, al-Badiya, itd., że co najwyżej zareagowałby tak samo jak przedtem”.

 

W poniedziałkowym oświadczeniu Nasrallah ostrzegł, że czas, w którym Izrael uderzał w Syrii bez odpowiedzi, skończył się. Przywódca Hezbollahu powiedział, że „sojusz” przekazał Izraelowi wiadomość za pośrednictwem stron trzecich, że jeśli „przekroczy czerwone linie w Syrii, pojawi się więcej rakiet i uderzą w głąb Izraela”.

 

Izraelczycy spodziewali się, że syryjski rząd, Iran i Hezbollah pozostaną pogrążeni w bitwach przeciwko innym bojownikom – i zostaną powstrzymani przez Rosjan, którzy otwarcie zdecydowali się trzymać z dala od walk Izraela z Hezbollahem i Iranem.

 

Nie spodziewali się, że ten sojusz przekieruje konfrontację na cele wojskowe Izraela na okupowanych Wzgórzach Golan, które zgodnie z prawem międzynarodowym należą do Syrii. Jeszcze w grudniu ONZ przyjęła uchwałę to potwierdzającą, tworząc prawdziwe źródło politycznej niestabilności dla Izraela.

 

W 2011 roku głównie druzyjska populacja okupowanych Wzgórz Golan patrzyła z przerażeniem, jak ich syryjscy krewni byli nękani, a nawet zabijani z rąk islamistycznych bojowników. Wielu Druzów uważa, że ​​ci bojownicy byli wspierani przez Izrael.

 

Analityk przekonuje, że na Wzgórzach Golan trwa swoisty ferment i chociaż Rosjanom może się to nie podobać, mogliby zasadniczo wpłynąć na przebieg wojny w Syrii, gdyby tylko dostarczyli al-Asadowi nowoczesny system obrony przeciwrakietowej. Moskwa jednak najprawdopodobniej skupi się na rozwiązaniu syryjskiego konfliktu w inny sposób.

 

Z kolei trzej wrogowie Izraela (Syria, Iran i Hezbollah) już nie pozostaną obojętni na prowokacje Izraela, lecz będą się „mścić”. Faktem jest – zdaniem analityk – że chociaż wszyscy będą starali się unikać pełnowymiarowej wojny, to jednak w ciągu ostatnich siedmiu lat Bliski Wschód nigdy nie był tak bliski jej wybuchu. Dlatego trzeba, by „ochłonęły głowy” decydentów, nawet jeśli – jak to jest w przypadku Syrii, Iranu i Hezbollahu – będą musiały one uderzyć odwetowo w celu złagodzenia konfliktu i ustanowienia odstraszania.

 

 

Źródło: americanconservative.com

AS

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 773 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram