16 maja 2017

Romano Amerio o prawie naturalnym i konsekwencjach jego negacji

(fot. moriahdawn / commons.wikimedia.org, licencja cc)

Czym jest prawo naturalne? Według świętego Tomasza to uczestnictwo rozumu ludzkiego w wiecznym zamyśle Stwórcy. Prawo stanowione przez władzę stanowi jego odzwierciedlenie. Taka koncepcja uniemożliwia legalizację przeciwnych naturze wybryków, takich jak aborcja czy homo-małżeństwa. Co się jednak dzieje, gdy człowiekowi przyznaje się autonomię w kwestii decydowania o tym, czym jest prawo? Wtedy legalne zostaje to, czego chce sędziowska klika. Albo demokratyczna większość. Skutek to upadek cywilizacji.

 

Pojęcie prawa naturalnego znane było już starożytnym. Jak przypomina Romano Amerio, Sofokles w „Królu Edypie” opisuje je jako „przemierzające szczyty” i „niemogące legnąć w zapomnieniu”. „Nie od dziś i nie od wczoraj trwa, lecz żyje wiecznie”, czytamy w „Antygonie”. Jego majestat opiewali również Rzymianie. Prawe sumienie i niezmienne prawa przyrody Seneka uważał za najpiękniejsze rzeczy pod słońcem.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Prawo naturalne to nie wymysł Kościoła. Ten jednak potwierdza jego istnienie. Zgodnie z cytowaną w obecnym Katechizmie nauką świętego Tomasza z Akwinu „prawo naturalne nie jest niczym innym, jak światłem poznania złożonym w nas przez Boga; przez nie poznajemy, co należy czynić, a czego należy unikać. To światło lub to prawo dał Bóg stworzeniu”. Leon XIII w encyklice „Libertas” dodał, że „prawo naturalne jest zapisane i wyryte w duszy każdego człowieka, ponieważ jest ono rozumem ludzkim nakazującym czynić dobro, a zakazującym grzechu… Jednakże ten przepis rozumu ludzkiego nie mógłby mieć mocy prawnej, gdyby nie był głosem i wykładnią wyższego rozumu, któremu nasz rozum i nasza wolność powinny być poddane”.

 

O prawie naturalnym nie zapominali nawet świeccy filozofowie nowożytni. „Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej się nad nimi zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie”, pisał Immanuel Kant na kartach „Krytyki praktycznego rozumu”.

 

Prawo naturalne to pomost łączący katolików i innowierców posługujących się swym naturalnym rozumem. Jak pisał święty Paweł: „bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające” (Rz 2,14-15). Może więc ono stanowić fundament dobrze rozumianego dialogu. Dziwi zatem jego negacja przez teologicznych postępowców. Nie zawsze dokonuje się ona wprost. Niekiedy metodą okazuje się przemilczenie.

 

Majestat prawa naturalnego

Jak zauważa Romano Amerio „majestat prawa moralnego wynika z jego niewzruszonej mocy, która w Boga utożsamia się z samym bytem Boga. Dzieli ono Jego przymioty, jakimi są wieczność i absolut, i nie ma nic wspólnego z ideą stwarzania: podobnie, jak Bóg, prawo moralne nie miało początku, a tradycja teologiczna Kościoła zawsze wykluczała możliwość, by było ono jednym ze stworzeń. Świat został stworzony, ale prawo moralne jest niestworzone”.

 

Prawo naturalne to porządek absolutny, poznawany przez rozum. Jego znajomość daje ogólną wiedzę o tym, jak należy postąpić we wszystkich przypadkach. Dostosowaniem go do konkretnych przypadków i okoliczności zajmuje się kazuistyka. Jednak owo dostosowanie nie oznacza relatywizacji prawa naturalnego.

 

I skutki jego negacji…

Niestety radykalni rewolucjoniści nie tylko kwestionują obiektywizm i absolutny charakter prawa, lecz wprost je odrzucają. Dobrym przykładem jest tu Jean Paul Sartre, negujący istnienie natury ludzkiej. Jak zauważa Romano Amerio „atak na prawo naturalne przeradza się u modernistów w próbę wymazania różnic między istotami oraz usunięcia zależności bytów, które ze swej natury są zależne. Wolność podmiotu wierzga przeciwko absolutowi Boskiego Prawodawcy, o którym Victor Hugo napisał, że „jest, jest i jeszcze raz jest”. Zbuntowany umysł neguje swą zależność od Stwórcy.

 

Kwestionowanie prawa naturalnego w łonie katolicyzmu nastąpiło dopiero za sprawą progresywistycznej teologii. Romano Amerio powołuje się tu na przykład kardynała Suenensa. W swoim liście duszpasterskim o seksualności z 1976 roku nie wspomina on o prokreacji, jako wynikającym z prawa naturalnego celu małżeństwa. Pisze natomiast o przełamaniu rozmaitych „tabu”. Czy owym tabu jest właśnie prawo naturalne? Podejście to nasuwa na myśl poglądy, jakie głosił David Hume. Ów XVIII wieczny szkocki filozof zaliczył prawo do tej samej kategorii co przesąd. Wprawdzie doceniał je, ale tylko z powodu jego użyteczności dla dobra społeczeństwa.

 

…i jej konsekwencje

To nie tylko akademicka dyskusja. Negacja istnienia prawa naturalnego wiąże się z ogromnymi konsekwencjami praktycznymi. Prowadzi do transformacji prawodawstwa państw, a wraz z nim do przemian w obyczajach i stylu życia milionów ludzi. Co istotne, tak radykalne odejście od prawa naturalnego, jak to dokonujące się na Zachodzie od rewolucji obyczajowej końca lat 60-tych to w erze chrześcijańskiej novum.

„Odżegnanie się”, zauważa Romano Amerio „od prawa naturalnego nie tylko w filozoficzno-teologicznych teoriach intelektualistów, lecz również w sferze obyczajów i ustawodawstwa, wprowadza jakąś ważną i dramatyczną cezurę w historii ludzkości. Wcześniej – nawet za panowania reżymów wrogich Kościołowi – społeczeństwa chrześcijańskie kształtowały małżeństwo i rodzinę zgodnie z kanonami naturalnej sprawiedliwości”.

 

Dziś często jest dokładnie odwrotnie. W myśli prawniczej dominuje pozytywizm. Prawo szanuje się najwyżej z tego powodu, że za jego nieprzestrzeganie grozi sankcja. Albo stara się ominąć za wszelką cenę. W najgorszym razie prawo państwowe rozumie się nie tylko jako coś odrębnego od etyki, lecz jako środek do wprowadzania kontr-etyki. Sędziowie uzurpują sobie rolę demiurgów kreujących nowy ład prawny. W ten sposób dokonują odgórnej transformacji kultury całego społeczeństwa.

 

Najdobitniej pokazuje to przykład Sądu Najwyższego w Stanach Zjednoczonych. Instytucja, zamiast ograniczyć się do realizacji swojej szlachetnej roli gwaranta Konstytucji zajęła się de facto kreacją prawa. W 1973 roku 9 tamtejszych sędziów dokonało legalizacji aborcji na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Z kolei w 2015 roku stwierdziło, że każdy Amerykanin dysponuje uprawnieniem do zawarcia homo-małżeństwa.

 

Problem ten dotyczy jednak nie tylko Stanów Zjednoczonych. Na całym Zachodzie i nie tylko „odpowiednie kodeksy, które przez stulecie były wzorowane na prawie kanonicznym, całkowicie się uniezależniły i są dziś kształtowane zgodnie z zasadą autonomii człowieka. Przejawami tego stanu rzeczy są upowszechnienie instytucji rozwodu, legalizacja związków homoseksualnych, obligowanie położnych (i ginekologów) do przeprowadzania aborcji”.

 

Pół biedy z resztą, jeśli niemoralne prawo wynika z sędziowskiego dyktatu. Gorzej, gdy stanowi w pełni demokratyczny wybór. Wtedy najdobitniej świadczy bowiem o upadku cywilizacyjnym.

 

Marcin Jendrzejczak

 

Źródło: Romano Amerio, Iota Unum. Książkę Romano Amerio pt. „Iota Unum” można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359, [email protected]

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram