10 kwietnia 2019

Relich: Abp Jędraszewski solą w oku liberalnych mediów. Historia pewnej nagonki

(Fot. J. Adamik / Archidiecezja Krakowska )

Od momentu kiedy abp Marek Jędraszewski został mianowany krakowskim metropolitą, jego wypowiedzi znajdują się pod ostrzałem atakujących go ze wszystkich stron liberalnych mediów. Arcybiskupowi zarzucano sympatyzowanie z PiS –em, poruszanie niewygodnych dla lewej strony tematów politycznych, relatywizację przypadków pedofilii w Kościele czy niezrozumienie tematu kryzysu imigracyjnego. Jak widać, jeżeli przedstawiciel Kościoła chce mówić mocnym i stanowczym głosem, musi liczyć się z otwartym atakiem jego przeciwników.

 

Sytuacja wokół działalności abp Marka Jędraszewskiego może posłużyć jako swego rodzaju studium przypadku. PiS-owiec, autokrata, polityk, krytykant. Tak będzie wyglądać w liberalnych mediach obraz każdego hierarchy, który będzie otwarcie i niestrudzenie głosić Chrystusową Ewangelię całościowo; jako fundamenty nie tylko naszego życia duchowego, ale podstawę przekładających się na całe życie społeczne postaw.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Już przed ingresem na krakowskie stanowisko, „Gazeta Wyborcza” lamentowała nad wyborem nowego hierarchy; że nie rozumie Krakowa z jego elitą intelektualną, że zatrzyma dialog, że „jeszcze zatęsknimy za Dziwiszem”. W negatywnym świetle przedstawiała jego bezkompromisowe negatywne stanowisko wobec katolicyzmu otwartego, czarnych marszów, in vitro, homoseksualizmu, czy powszechnej laicyzacji Europy. Niezwykle negatywnie odebrano słowa arcybiskupa o jego wizji Europy, którą potrafi sobie wyobrazić za kilkadziesiąt lat całkowicie zislamizowaną. Cel został osiągnięty – udało się przed własnymi czytelnikami przedstawić nowego hierarchę jako zaklinacza rzeczywistości, pod rządami którego nastaną czasy „katolickiego ciemnogrodu”.

 

Jak można się domyślać, wraz z objęciem zwierzchnictwa nad krakowską archidiecezją, abp Jędraszewski stał się celem numer jeden liberalnych mediów. Dostało mu się za wstawienie w okno papieskie mozaiki przedstawiającej Jana Pawła II. W zorganizowanym przez środowisko „Wyborczej” proteście wskazywano, że jest to to „uderzenie w przesłanie dialogu” jakie miał stanowić symbol okna przy ul. Franciszkańskiej 3. – Czy papieskie okno zostało zamurowane? – cytowano wyrażające ubolewanie w anonimowe wypowiedzi. Trudno nie zgodzić się z Przemysławem Harczukiem z DoRzeczy, który wskazywał, że „liberalno lewicowe elity krakowskie nie są w stanie zaakceptować, że ktoś nie stoi przed nimi na baczność”.

 

Z wielkim oburzeniem przyjęto wiadomość o usunięciu ze strony kurii komunikatu o tegorocznych laureatach Nagrody Tischnera. W 2019 roku nagrodę w ramach odbywających się Dni Tischnerowskich odebrać mieli m.in. autor kazania z gdańskiego pogrzebu tragicznie zmarłego prezydenta Adamowicza o. Ludwik Wiśniewski OP oraz małżeństwo Owsiaków – w ramach wyróżnienia za działalność na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Liberalne środowisko, które pewnie łudziło się, że hierarcha swoim autorytetem będzie zmuszony zatwierdzić tegoroczne nominacje, srogo się zawiodło. Abp Jędraszewski swoją decyzją pośrednio dał do zrozumienia, że przyznanie nagrody imienia katolickiego kapłana osobom sprzeciwiającym się działalności Kościoła (wyproszenie księży i sióstr z Przystanku Woodstock przez Jerzego Owsiaka) nie zdobędzie jego afirmacji. Ciężko jest też brać w obronę dominikanina, który swoimi tekstami o zwalczaniu za wszelką cenę mowy nienawiści, oraz afirmacją działania gdańskiego ratusza wprowadzającego in vitro i agendę LGBT w przestrzeń publiczną idealnie wpisuje się w progresywno-liberalny nurt myślowy.

 

Równie gwałtownie zareagowano na fakt nałożenia przez krakowskiego ordynariusza zakaz udziału ks. Kazimierza Sowy w imprezie organizowanej przez Platformę Obywatelską. Warto zapytać dlaczego zatroskane o zbytnie „wtrącanie się” Kościoła do polityki środowisko, tak mocno oburzyło się na decyzję, której skutkiem jest ograniczenie działalności politycznej krakowskiego kapłana? Czyżby przeszkadzało im zaangażowanie w sprawy społeczne abp Jędraszewskiego czy o. Tadeusza Rydzyka, ale już nie ks. Sowy czy bp Pieronka?

 

Równie zabawne są zarzuty wysuwane pod adresem krakowskiego hierarchy odnośnie jego rzekomego sprzymierzenia się z rządem „dobrej zmiany”. Środowisku twierdzącemu jego bezwzględne oddanie partii PiS warto przypomnieć co abp Jędraszewski powiedział o inicjatywie ustawodawczej „Zatrzymaj Aborcję”. Jego zdaniem rząd powinien natychmiast zająć się procedowaniem projektu usuwającego z polskiego porządku prawnego przesłankę eugeniczną. Skrytykował działania mające na celu opóźnianie tego procesu: „w tych ostatnich dniach jest tyle słów uznania kierowanych do ludzi odpowiedzialnych za życie polityczne w naszym kraju, że potrafią zrozumieć głos obywateli i ich wrażliwość odnoszącą się do pensji wysokich urzędników państwowych, to tym bardziej mamy prawo oczekiwać, że ci sami ludzie odpowiedzialni za los, politykę naszego państwa wsłuchają się w głos obywateli, którzy mówią jednoznacznie: stop aborcji”.

 

Prawdziwy atak przyszedł jednak po wypowiedzi arcybiskupa, w której stwierdził, że „Chrześcijaństwo zawsze było prześladowane, spójrzmy na Australię, gdzie kard. Pell został skazany”. Według przesłania prowadzonej przez liberalne media narracji, krakowski arcybiskup zbyt niebezpiecznie zbliżył się do ochrony osób odpowiedzialnych za przestępstwa seksualne w Kościele. W tym miejscu warto zaznaczyć, że rzeczywiście były prefekt Sekretariatu ds. Gospodarczych Stolicy Apostolskiej został prawomocnie skazany przez australijski sąd za dopuszczenie się czynów seksualnych na nieletnich. Jednak uczciwość przeprowadzenia samego procesu, tak jak i związane z nim okoliczności budzą wątpliwości czołowych watykanistów, z George Weiglem na czele.

 

Otóż okazuje się, że kard. Pell w ogóle nie musiał stawiać się przed rodzimym sądem. Jako watykańskiemu dyplomacie przysługiwał mu immunitet, sam jednak postanowił dobrowolnie poddać się procesowi, pragnąc na drodze sądowej oczyścić się z zarzucanych mu czynów. Australijski hierarcha został skazany za wykorzystanie seksualne dwóch chłopców z chóru, którego dokonać miał w zakrystii podczas trwania jednej z uroczystości w 1996 roku. Weigl wskazuje, że podczas pierwszej rozprawy, odbywającej się pod wielkim naciskiem mediów, obrona obaliła zarzuty prokuratury, wykazując niedociągnięcia dochodzenia policyjnego. W efekcie zawieszono skład ławy przysięgłych, która niemal jednogłośnie (10 głosów „za”, 2 „przeciw”) opowiedziała się za uniewinnieniem hierarchy.

 

Autor przytoczył także argumenty obrony, których w ogóle nie uwzględniono w postępowaniu. Wskazywały na takie nieścisłości jak tajemnicze „zniknięcie” z zakrystii zakrystianina i ceremoniarza (które rzekomo miało miejsce), czy fakt popełnienia niecnych czynów w otwartym dla wszystkich pomieszczeniu i to w trakcie trwającej uroczystości. Kardynał miał po prostu w trakcie Mszy zejść do zakrystii i dopuścić się molestowania dwóch chłopców. W obronie swego rodaka wystąpił ostatnio także australijski jezuita, a przy tym znany i ceniony prawnik o. Frank Brennan. On również zwrócił uwagę na liczne niedociągnięcia i wątpliwości w akcie oskarżenia przeciw kardynałowi, wyrażając przy tym przekonanie, że wiele z nich jest tak bardzo nieprawdopodobnych, że po prostu niemożliwych do zaistnienia.

 

Jakby jeszcze tego mało, TVN oraz „Wyborcza” niedawno lamentowała, że oto zły arcybiskup nie wpuścił na obchody rocznicy śmierci Jana Pawła II ich reporterów. Nie ma jak oburzać się na fakt, że ktoś może na organizowanej przez siebie uroczystości nie życzyć sobie obecności mediów prowadzących wymierzoną w jego stronę jawną nagonkę. Ot, logika „Wyborczej”.   

 

Jak widać, każdy hierarcha, który wskaże, że głoszenie Ewangelii nie ogranicza się jedynie do sfery prywatnej, ale wymaga przyjęcia odpowiedniego stanowiska w otaczającej nas rzeczywistości, wywoła prawdziwą wojnę z orędownikami rewolucyjnego pochodu. Od wielu lat konsekwentnie dążą oni do zniszczenia podstaw cywilizacji zachodniej i stojącego w jej centrum Rzymskiego Kościoła. Takie zniszczenie nie musi jednak polegać na całkowitej anihilacji. Wystarczy im Kościół zamknięty za bramą parafii, który odda sferę publiczną w ręce kształtujących ją wedle własnych upodobań. W sytuacji, gdzie w stronę arcybiskupa wytaczane są coraz cięższe działa, jest mu potrzebna przede wszystkim nasza modlitwa. Jest to bardzo istotne dla Jego – ale przede wszystkim – dla naszego dobra. Dzisiaj o odważnych pasterzy naprawdę trudno.

 

 

Piotr Relich    

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie