27 kwietnia 2017

Relatywizm to poważny błąd etyczny wiążący się z konsekwencjami dla życia ludzi. Podobnie jak pomyłki w matematyce prowadzą do zawalenia się konstrukcji, tak nieprawdziwe teorie etyczne skutkują zrujnowaniem życia i licznymi przypadkami ludzkiego cierpienia. Mimo to relatywistyczna kultura jest przyjmowana bezkrytycznie przez znaczną część współczesnych ludzi. Nie przekonuje ich nawet wykazanie logicznych sprzeczności relatywizmu.

 

Jak wskazuje teolog z Augustine Institute, doktor Edward Sri, relatywizm jest bardzo głęboko zakorzeniony w poglądach dzisiejszych ludzi. Zazwyczaj przyjmują go bezrefleksyjnie. Tymczasem, jeśli, jak twierdzą relatywiści, nie istnieją żadne absolutne, obiektywne prawdy, to takową nie jest też sam relatywizm. Można go zatem najwyżej traktować jako sąd względny, co automatycznie osłabia jego wartość. Jednak wspomniany błąd logiczny nie przekonuje wszystkich do rezygnacji z wyznawanych przez siebie błędnych poglądów. Logika tu nie wystarcza. Dlatego też, jak przekonuje Edward Sri, niezbędne w przekonywaniu zwolenników relatywizmu okazuje się miłosierdzie i wczucie się w sytuację bliźniego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nie oznacza to jednak, że argumentacja filozoficzna czy teologiczna traci sens. Wręcz przeciwnie. Należy jednak pamiętać o jej powiązaniu z realnym życiem. Teolog przedstawia to na przykładzie dwóch małżeństw z dwójką dzieci i mieszkających w sąsiedztwie. W jednym z nich żona zapada na raka. Mąż kierując się własnym prawem do szczęścia porzuca ją i dzieci.

 

Jednocześnie do podobnej sytuacji dochodzi w mieszkającym w okolicy małżeństwie. Żona zapada tam na ciężką postać sklerozy. Traci pamięć i powoli umiera. Mąż porzuca wysoko płatną pracę i przeznacza oszczędności na pomoc dla niej. Do ostatnich dni jej życia rozmawia z nią, mimo, że ta nie jest w stanie odpowiedzieć. Przed takim poświęceniem nie powstrzymuje go uzasadniona obawa o swój byt na emeryturze.

 

Jak zauważa teolog, z punktu widzenia moralnego relatywisty, obydwa wybory są równie dobre. Oznacza to, że porzucenie dzieci i umierającej żony okazuje się równie uzasadnione, co poświęcenie się dla rodziny. Zobowiązania wobec biednych, cierpiących i bliskich przestają się liczyć. Przyjęcie moralnego relatywizmu usprawiedliwia tego typu postępowanie. W efekcie w kulturze zdominowanej przez ten pogląd będzie więcej egoizmu, nieliczenia się z innymi oraz ich ranienia.

 

To właśnie uniknięciu tych ponurych konsekwencji służy nauka Kościoła katolickiego, w tym ta dotycząca płciowości. Służy ona budowie trwałej rodziny i bezpieczeństwu dzieci. Dobre małżeństwo pozostaje ideałem dla większości Amerykanów. Skąd bierze się zatem kwestionowanie nauki Kościoła w sprawach obyczajowych? Skąd poparcie dla rozwodów, przelotnych czy nieformalnych związków? Zdaniem teologa – z niewiary w możliwość trwałej, trwającej całe życie miłości. Tym sceptykom, pragnącym w głębi serca realizować zakorzeniony w ich naturze Boży plan Kościół głosi dobrą nowinę. Zgodnie z nią trwała miłość jest możliwa.

 

Źródło: ncregister.com

mjend

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram