21 czerwca 2016

Referendum w Wielkiej Brytanii – wielka niewiadoma

(© Tom Nicholson/London News Pictures via ZUMA Wire/Forum)

23 czerwca obywatele Wielkiej Brytanii wypowiedzą się na temat opuszczenia w Unii Europejskiej, czyli Brexitu. Wynik referendum to wielka niewiadoma, a wyniki sondaży są wyrównane. Zwolennicy Brexitu mówią o suwerenności i tożsamości narodowej oraz bezpieczeństwie. Przeciwnicy straszą gospodarczym Armagedonem. W kampanię propagandową zaangażowali się także przedstawiciele zagranicy.

 

Według zebranych 20 czerwca przez „Financial Times” wyników różnych sondażowni zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy mogą liczyć na 44 procent głosów. Z kolei wedle dokonanej przez „Bloomberga” analizy rynków, inwestorzy spodziewają się znaczących wahań funta w najbliższych 30 dniach. Jednak – ich zdaniem – w dłuższym okresie fluktuacje te się zmniejszą. Jak twierdzi Matthew A. Winkler oznacza to, że rynki stawiają raczej na pozostanie Wielkiej Brytanii w UE.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wielka Brytania w UE – trochę historii


Zjednoczone Królestwo dołączyło do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej stosunkowo późno, bo w 1973 r. Wprawdzie o przyjęcie wnioskowało już wcześniej, jednak prośby odrzucano za sprawą Francji. Generał Charles de Gaulle doprowadził do dwukrotnego odrzucenia brytyjskiego wniosku: w 1963 i 1967 r.

 

Dwa lata po przyłączeniu Zjednoczonego Królestwa do EWG w tej sprawie wypowiedzieli się Brytyjczycy, popierając członkostwo swojego kraju we Wspólnocie. Od tej pory, także po przekształceniu EWG w Unię Europejską, nie mieli już takiej okazji.

 

Czwartkowe referendum to skutek obietnicy danej przez brytyjskiego premiera Davida Camerona przed wyborami z 2015 r. Jej celem było ułagodzenie eurosceptycznego elektoratu. Sam Cameron opowiada się jednak za pozostaniem w UE. Wskazuje na korzyści, jakie Wielka Brytania odniosła z zawartego porozumienia na początku 2016 r. Dzięki niemu, jak przypomina BBC.com, obniżone zostaną świadczenia dla pracowników z innych krajów, a londyńskie City uzyska gwarancję niezależności od brukselskich regulacji. W Traktacie o Unii Europejskiej wprowadzi się zmianę podkreślającą, że Wielka Brytania nie dąży do „ściślejszej Unii”. Umowa przyznająca Wielkiej Brytanii specjalny status wejdzie w życie, jeśli jej obywatele opowiedzą się za pozostaniem w UE.

 

Aspekt prawny


Wystąpienie kraju z Unii Europejskiej jest możliwe za sprawą Traktatu o UE. Zgodnie z artykułem 50 ust. 1 „każde Państwo Członkowskie może, zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi, podjąć decyzję o wystąpieniu z Unii”. Procedura ta nie należy jednak do najprostszych, a do tej pory nie skorzystało z niej żadne państwo narodowe. Gdy kraj informuje UE o swej woli opuszczenia Wspólnoty, rozpoczyna się okres negocjacyjny. Przedstawiciele pragnącego wystąpić państwa wykluczani są z obrad Rady Europejskiej i Rady UE dotyczących wypracowywania stanowiska Unii w sprawie przyszłego konsensusu. Czas na dojście do porozumienia wynosi dwa lata.

 

Ze strony Unii muszą je zatwierdzić 72 procent krajów reprezentujące 65 ludności Wspólnoty. Jeśli jednak przez 24 miesiące do porozumienia nie dojdzie, to i tak następuje wyjście „niepokornego” państwa. Wyjątkiem – przypomina Alan Renwick na constitution-unit.com – jest sytuacja, gdy 27 pozostałych krajów Wspólnoty jednogłośnie zagłosuje za przedłużeniem okresu negocjacyjnego.   

 

Będzie precedens?


Wystąpienie Wielkiej Brytanii może jednak okazać się precedensem. Ten wyspiarski kraj, połączony bliskimi więzami ze Stanami Zjednoczonymi zawsze znajdował się na uboczu integracji europejskiej. Trzeba przyznać, że nie jest od niej całkiem uzależniony. To piąte państwo świata pod względem PKB, z jednym z dwóch największych centrów finansowych świata i najpopularniejszym językiem jako głównym produktem eksportowym. Zjednoczone Królestwo jest także stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i dysponuje bronią atomową.

 

Z międzynarodowego znaczenia Wielkiej Brytanii dobrze zdają sobie sprawę nie tylko uniosceptycy podkreślający, że kraj ten jest w stanie poradzić sobie poza „28-ką”, lecz także światowe elity polityczne i gospodarcze. Wiele wskazuje na to, że Brexit to dla nich sprawa szczególnie istotna. Stąd wynikają rozmaite „dobre rady”, jakimi raczą oni synów i córy Albionu. Przed Brexitem ostrzegał już między innymi Barack Obama, Angela Merkel, szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego czy niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble.

 

Wśród Brytyjczyków wyjściu z UE sprzeciwiają się Partia Pracy, Liberalni Demokraci, a także część przedstawicieli neutralnej oficjalnie Partii Konserwatywnej z premierem Davidem Cameronem na czele. Obecność Albionu w UE popiera także nowy mer Londynu, muzułmanin Sadiq Khan. Odmiennego zdania, zauważa BBC.com, jest spora część Konserwatystów, Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), a nawet poszczególni laburzyści.

 

Kampanię przeciwko Brexitowi prowadzi grupa „Britain stronger in Europe” zrzeszająca zwolenników pozostania w Unii. Koncentruje się ona na argumentach ekonomicznych. Powołując się na badania i raporty twierdzi, że UE stworzy 790 tysięcy nowych miejsc pracy do 2030 r. Z drugiej strony opuszczenie Wspólnoty miałoby doprowadzić do zwiększenia liczby bezrobotnych o 950 tysięcy i obniżenia średniej pensji o 38 funtów tygodniowo – czytamy na strongerin.co.uk.

 

Unioentuzjaści twierdzą ponadto, że obecność w UE wiąże się z niższymi cenami na produkty spożywcze, benzynę, energię etc. Mówią także o recesji, do jakiej doprowadziłoby wystąpienie ze Wspólnoty.

 

Liberalna lewica dostrzega ponadto podobieństwa między możliwym Brexitem, a związanym z Marine Le Pen i Donaldem Trumpem „nacjonalizmem ekonomicznym i ksenofobią”. Zdaniem brytyjskiego „The Economist” mogą one doprowadzić do „zniszczenia liberalnego ładu wspierającego zachodni dobrobyt”. Podobnego zdania jest redakcja „New York Times’a”. Porównała ona brytyjskich uniosceptyków do zwolenników Donalda Trumpa w USA, prawicy we Francji czy „nacjonalistycznych rządów” na Węgrzech i w Polsce.

 

Brexit a gospodarka


Choć generalnie panuje zgoda odnośnie krótkoterminowych, negatywnych konsekwencji wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE, to na dłuższą metę sprawa nie wydaje się już tak oczywista. Z jednej strony wiele raportów wskazuje na szkodliwość Brexitu dla gospodarki Zjednoczonego Królestwa. Z drugiej jednak, zgodnie z obliczeniami pro-wolnorynkowej organizacji Open Europe, wystąpienie Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej może w najgorszym razie doprowadzić do spadku brytyjskiego PKB o 2,2 proc. do 2030 r. a w najlepszym do wzrostu o 1,55 proc. Realistyczne opcje wahają się zaś między – 0,8 proc. a + 0,6 proc. do 2030 r. – czytamy na openeurope.org.uk.

 

Trzeba przyznać, że handel europejski opiewający łącznie na niemal pół biliona euro rocznie to podstawa brytyjskiej gospodarki. Jak zauważa Krzysztof Kolany na bankier.pl Wielka Brytania to najważniejszy rynek eksportowy dla pozostałych krajów Wspólnoty. W ubiegłym roku wysłały one do tego państwa towary i usługi o wartości 302,3 mld euro. Sami Brytyjczycy wyeksportowali do pozostałych krajów UE dobra wycenione na 184,5 mld euro. Gdyby więc ziściła się zemsta zapowiedziana przez niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schäuble i Wielka Brytania po opuszczeniu UE nie zawarła porozumienia o wolnym handlu ze Wspólnotą, to cios byłby poważny, ale dla obydwu stron.

 

Dlatego też wątpliwe, by UE zrealizowała niemieckie groźby. Znacznie bardziej prawdopodobne jest pozostanie Wielkiej Brytanii w Europejskim Obszarze Gospodarczym. To on bowiem zapewnia wolny przepływ ludzi, towarów, kapitału i usług, a członkostwo w nim nie musi wiązać się z przynależnością do UE, czego dowodzi casus Norwegii, Islandii i Liechtensteinu.

 

Długoterminowe konsekwencje ekonomiczne Brexitu są w gruncie rzeczy trudne do przewidzenia. Tym bardziej, że odłączenie się Zjednoczonego Królestwa od UE może doprowadzić do secesji pro-unijnej Szkocji i rozpadu brytyjskiego państwa. Jedno jest pewne – Wielka Brytania zostanie uwolniona od konieczności płacenia składki członkowskiej. W 2015 r. wyniosła ona, podaje BBC, 17,8 mld funtów minus 4,9 mld rabatu. 

 

Dlaczego Brexit?


Brexit to nie tylko sprawa ekonomiczna. To także sposób na przywrócenie suwerenności Wielkiej Brytanii. Jak czytamy na stronie uniosceptyków voteleavetakecontrol.org, do tego kraju corocznie przybywa ćwierć miliona imigrantów. Zwiększa to przestępczość i zagrożenie terrorystyczne. Tymczasem Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej może zabronić Brytyjczykom deportacji podejrzanych – przekonuje uniosceptyczna witryna. Zwolennicy Brexitu obawiają się także przyjmowania do UE kolejnych krajów, takich jak Turcja, Serbia, Macedonia czy Albania i związanej z ich przyjęciem dalszych ułatwień w dostępie imigrantów do Wielkiej Brytanii. Zwracają także uwagę na ograniczenie suwerenności brytyjskiego państwa i zależność od praw stanowionych przez eurobiurokratów.

 

Uniosceptycy zauważają także, że kraje strefy euro posiadają w UE stabilną większość. W efekcie Zjednoczone Królestwo „było przegłosowywane za każdym razem, gdy głosowało przeciw prawom UE”. Wspomniana witryna zwolenników Brexitu przestrzega także przed liczeniem na ustępstwa wynikające z „dealu” Camerona. Podobne porozumienie z Danią było jakoby łamane aż 80 razy.

 

Za Brexitem opowiada się też jeden z najwybitniejszych współczesnych brytyjskich umysłów – Roger Scruton. W swoim referacie wygłoszonym dla Nexus Institute i dostępnym na youtube.com zwraca uwagę, że Wielka Brytania to kraj nieznający niewoli i okupacji, a mimo to dobrowolnie oddający się pod zwierzchnictwo Brukseli. Zdaniem filozofa Wielka Brytania nie całkiem pasuje do kontynentalnej Europy, choćby z racji odmiennego prawa. To panujące w Wielkiej Brytanii nie jest oparte na kodeksie Napoleona, lecz na prawie zwyczajowym. Jak przekonuje myśliciel, w jego kraju przepisów nie stanowi się odgórnie. Odkrywają je sądy rozpatrujące konkretne przypadki i postępujące zgodnie z lex naturalis. Wyjście z UE to wedle Scrutona kwestia nie tyle ekonomii, co obrony brytyjskiej wyjątkowości i stylu życia. 

 

Brexit a sprawa Polska


Z punktu widzenia Polski opuszczenie UE przez Zjednoczone Królestwo na pierwszy rzut oka nie wydaje się korzystne. Nie wiadomo bowiem, jaki los czekałby społeczność polskich imigrantów, niekochanych zresztą także przez premiera Camerona. Ponadto Polska utraciłaby sprzymierzeńca w politycznej walce ze zwolennikami ścisłej integracji i dominacji Niemiec.


Z drugiej jednak strony Brexit mógłby okazać się początkiem końca Unii Europejskiej w obecnym kształcie i powrotem do pierwotnej idei Europy – opartej na zdrowej wolności i chrześcijańskich fundamentach. Czyż nie tego właśnie chcemy?

 


Marcin Jendrzejczak 


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie