22 grudnia 2014

Razi ich światłość bijąca od żłóbka, odstręcza dźwięk kolędy

Okres adwentu, poprzedzający Boże Narodzenie, dla jednych jest czasem skupienia, duchowych rozmyślań, wyrzeczeń i przygotowań do przyjęcia obecności Bożej Dzieciny w sercu i w rodzinie. Nie każdy jednak podziela, nie każdy nawet toleruje ten piękny, pełen wiary, nadziei i miłości, nastrój. Nieprzyjaciel ludzkiego zbawienia – diabeł, który po narodzinach Pana Jezusa tchnął paniczny lęk w okrutne serce Heroda – do dziś napełnia serca i umysły nieprzyjaciół Chrystusa nienawiścią.

 

W ramach „adwentowej” kampanii cenzurowania, obrażania i zniesławiania wszystkiego, co wywołuje najcieplejsze skojarzenia w sercach milionów chrześcijan na całym świecie, bezbożność i cynizm tego świata sięgają po różne dostępne środki, które łączy jeden cel – oderwanie świąt Bożego Narodzenia od ich istotnego znaczenia, od celebracji kluczowego momentu w dziejach ludzkości, kiedy to sam Bóg wcielił się w postać człowieka, by otworzyć bramy Niebios dla wszystkich przyjmujących Jego Słowo w Kościele.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jedni zatrudniają postaci spod ciemnej gwiazdy do świątecznej kampanii reklamowej, inni drukują wulgarne prowokacje na świątecznej kolekcji ubrań, jeszcze inni – jak Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu francuskiej masonerii – kierują publiczne apele do władz państwowych, aby strzegli owej „perły drogocennej”, jaką jest dla liberalnego świata laickość życia publicznego.

 

Rybka Darwina zamiast opłatka

 

Różne są oblicza i różne odsłony niechęci wobec świąt Bożego Narodzenia. Niektórzy je zwalczają, inni po prostu bojkotują, jeszcze inni bezmyślnie godzą się na oderwanie ich od pierwotnego religijnego kontekstu. Ciekawą grupą są ci drudzy – ateiści bojkotujący święta. Powstają różne środowiska i nurty takich bojkotów. Ot, przykład znaleziony w sieci: grupka ateistów z Grudziądza będzie świętować 24 grudnia święto zimowego przesilenia, a opłatki zastąpią pierniczki w kształcie… rybek Darwina.

 

Jakkolwiek absurdalne wydaje nam się łamanie rybką Darwina, trzeba przyznać, że ateiści z Grudziądza są przynajmniej uczciwi i konsekwentni, dając jasno do zrozumienia, jaka jest ich postawa. Nie relatywizują jej, jak letni katolicy i ateiści zawoalowani, którzy biorą udział w katolickich zwyczajach – a nawet sakramentach! – tylko po to, by przypodobać się bliskim.

 

Obok „rybek Darwina”, warto zwrócić uwagę na wzmaganie się represji wymierzonych przeciwko obecności Pana Boga w przestrzeni publicznej. Tym razem orężem stały się wszelkie uprawnione w systemach demokratycznych środki, a jednym z owych słów-kluczy, które w różnych momentach historii usprawiedliwiały prześladowanie chrześcijaństwa, stała się kultywowana w świecie Zachodu i swoiście pojmowana „tolerancja”.

 

Betlejemski żłóbek niepoprawny politycznie

 

W imię tolerancji usuwa się krzyże z miejsc publicznych. W imię tolerancji działają polit-poprawne media szkalujące symbole chrześcijańskie. Od jakiegoś czasu – w imię tak samo pojmowanej tolerancji – trwa także kampania nienawiści przeciwko samym narodzinom Zbawiciela. Bożek tolerancji w USA nakazuje usunięcie podpisu „Merry Christmas” z kartek świątecznych, bo przecież obraziłoby to obchodzących Paschę, czy Ramadan. We Francji zakazuje się wystawiania szopek betlejemskich, a w innych krajach, takich jak Belgia, czy Kanada, bezbożni chuligani po prostu je demolują – ogniem i pałką. Z kolei na Florydzie doszło w tym roku do bezprecedensowego absurdu ze strony władz lokalnych, które zezwoliły na wystawienie w Kapitolu przez satanistyczną sektę „kontr-szopki” przedstawiającej postaci upadłych aniołów.

 

Walka ta przybiera różne oblicza, czasem wprost kuriozalne – jak w przypadku tegorocznej przedświątecznej walki z tradycją Czarnego Piotrusia w Holandii. Bojownicy postępu dokonują reinterpretacji rzeczywistości, czyli oficjalnej dekonstrukcji tradycyjnych wyobrażeń przy użyciu ideologicznych narzędzi preparowanych przez Unię Europejską i inne międzynarodowe organizacje. Tylko z taką aparaturą można wykreować obraz rzeczywistości, w którym pomalowany na czarno holenderski pomocnik św. Mikołaja, kochany przez miliony dzieci, staje się ponurym widmem wielowiekowego kolonializmu, niewolnictwa i rasistowskich przesądów.

 

Rewolucyjnej dekonstrukcji podlegają przede wszystkim te elementy chrześcijańsko-klasycznej cywilizacji, odnoszące się do dwóch podstawowych wartości – religii i porządku naturalnego. Gdyby nie głęboko antyreligijna i antyludzka ideologia, to komu – na miłość Boską – przeszkadzałyby obrazki, czy figurki przedstawiające szczęśliwą i kochającą się rodzinę? Kogo obrażałyby wyobrażenia ciepła domowego ogniska, obrazy Matki tulącej Dziecię do piersi, ojca pilnującego rodziny? Czyje uszy drażniłby dźwięk kolędy tętniących radością pastuszków, lub czyim oczom wadził był blask betlejemskiej gwiazdy…?

 

Prezenty pod choinką na wieży Babel

 

Jeśli mówić o walce z Bożym Narodzeniem, to nie sposób pominąć prowadzoną na polskim rynku kampanię przedświąteczną sieci sklepów Empik. O ile rzeczą oczywistą jest moralna (i logiczna!) nieadekwatność angażowania satanisty i aborcjonistki do promowania świątecznych zakupów, o tyle mniej mówi się o innym aspekcie całej sprawy. W swoich pokrętnych tłumaczeniach przedstawiciele Empiku wyrażają cyniczne zdziwienie: że jak to? Przecież my nie chcieliśmy obrażać niczyich uczuć religijnych, tylko podkreślić aspekt świątecznego rozdawania prezentów…

 

Sprowadzanie tego typu usprawiedliwień do zwyczajowego wymieniania się podarunkami, wpisuje się we właściwe dla dzisiejszych czasów zjawisko zawłaszczania chrześcijańskich tradycji przez zlaicyzowany świat. Przecież gdybyśmy od wieków nie wierzyli, że dwa tysiące lat temu narodził się Syn Boży, aby zbawić ludzki ród i gdyby nie obdarowali Go trzej mędrcy przybywający ze Wschodu, to nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, by w dniu 24 grudnia obdarowywać się prezentami. Jednak nawet ludzie świadomie obojętni wobec religijnego znaczenia Świąt tak bardzo przyzwyczaili się do niektórych zwyczajów, mieszczących się w ich laickim światopoglądzie, że czuliby się obrażeni, gdyby ktoś zasugerował im, że jest to zawłaszczanie czy nadużywanie katolickiej tradycji.

 

Rzecznicy postępu – i wrogowie świąt – są w rzeczywistości budowniczymi nowej wieży Babel, sprawiającej, że człowiek nie może porozumieć się z człowiekiem. Współcześnie, pojęcia pierwotnie wspólne oderwano od jednoznacznych punktów odniesienia w rzeczywistości, dostarczywszy im złudnych definicji. Dobrze znana inżynierii społecznej wszystkich wieków zasada divide et impera sprawdza się również w tym wypadku. Ludziom skołowanym od pomieszania pojęć, złamanym przez dyktaturę relatywizmu, łatwiej narzucić jedynie słuszną rację ideologiczną, a karać pod pozorem „nietolerancji”, czy „mowy nienawiści” – za aprobatą poprawnej politycznie opinii publicznej – tych, którzy wyłamują się i zachowują własny rozum.

 

Od światłości do mroku…

 

Cywilizacja krocząca na przekór wartościom stojącym u jej fundamentów, jest przegrana. „Oświecona” część Europy i świata, która próbuje wszelkimi sposobami zaćmić światłość rozchodzącą się od miejsca narodzin Syna Bożego – prawdziwą światłość oświecającą umysły do pełniejszego poznania i serca do piękniejszego kochania – pogrąża się w czeluściach „zimnej bezchrystusowej nocy” (jak pisał znany przedwojenny kaznodzieja ks. prał. Mäder w antyliberalnym dziele o Chrystusie Królu).

 

Każdy pretekst – rasowy, egalitarystyczny, genderowy i Bóg wie, jaki jeszcze – jest dobry, aby wystąpić przeciwko znienawidzonej religii, zobowiązującej do życia w ramach prawa Bożego i porządku naturalnego oraz definiującej wolność w kontekście dobra moralnego, z wykluczeniem nieograniczonej swobody czynienia zła. Ta religia, wraz ze wszystkimi jej symbolami wzbogacającymi do dziś kody kulturowe społeczeństw, nie ma prawa bytu w zliberalizowanej rzeczywistości, wymarzonej w sekciarskich mrokach wolnomyślicielskich umysłów. Razi je bowiem ciepłe światło Chrystusowego żłóbka, a kojący głos Niepokalanej Matki Bożej, nucącej Dziecinie do snu, jest pobudką do wzniesienia zaciekłego wojennego okrzyku, po którym zostają pustka i niepokój.

 

 

Filip Obara

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie