3 września 2014

„Przygotuj się na najbardziej szokującą wizję przyszłości” – głosiła zapowiedź „Dawcy pamięci”, okraszona klaustrofobicznymi scenami z „nowego świata”. Okazała się ona – niestety – zapowiedzią na wyrost.

 

Być może przestaliśmy być wrażliwi na rzeczywistość, że nieprzyjemne obrazki wieszczące społeczeństwo przyszłości w „Dawcy pamięci” dozują zbyt małe natężenie poczucia zaduchu, niebezpieczeństwa czającego się z każdej strony, grozy przycupniętej między źdźbłami trawy, gotowej rzucić się na nieświadomą niczego ofiarę. To wszystko w filmie Phillipa Noyce’a jest obecne między wierszami, ale pozostaje jak gdyby wepchnięte tam niezdarnie, ledwo widoczne. Choć może – warto tę refleksję podnieść – Huxley czy Orwell uodpornili nas na nowe, przerażające wizje przyszłości do tego stopnia, że obraz, by wywrzeć głębokie wrażenie, musiałby nas nieomal zmiażdżyć w fotelu sali kinowej swoim klaustrofobicznym ciężarem. Co ja piszę! Wrażliwość odebrał nam już przecież pradawny Platon, wyjawiwszy swoje niezdrowe eugeniczne pragnienia. Być może więc „Dawca pamięci” został nam zaprezentowany w kinowej wersji zbyt późno, zbyt bowiem rozchybotano już serca współczesnych pokoleń, przyzwyczajono je do niewolniczej rzeczywistości i nieomal apokaliptycznych wizji przyszłości?

Wesprzyj nas już teraz!

 

W istocie jednak film pozostawia wrażenie mętne i – parafrazując osławionego gombrowiczowskiego Gałkiewicza – jak ma przerażać, skoro nie przeraża? Przyznajmy oczywiście, że antyutopia przedstawiona w „Dawcy…” nie pozostawia obojętnym przez pierwszych kilkadziesiąt minut. Już na samym początku odczuwamy lekki niepokój, który wzbudzają w nas czarno-białe barwy, do bólu idealnie zaprojektowane miasto, zachowania ludzi – pozbawione emocji, uczuć, zuniformizowane. Istnieje też poprawność językowa: nie ma na przykład rodziny, ale jest jednostka rodzinna, a życie każdego człowieka zaplanowane jest od początku do końca. Wszystkim tym zarządza rada starszych z kobietą – ach ten gender! – na czele. Ale Meryl Streep, jako strażniczka owego idealnego porządku, jawi się znów nazbyt mało demonicznie, sporo w niej sprzeczności – wydaje się  nieprzekonana do strzeżonego przez siebie ładu, choć akurat jej kolejne pouczenia i sentencje brzmią dość przekonująco.

 

Pomińmy jednak rolę Meryl Streep i wróćmy do Noyce’a wyraźnie mającego problem z ukazaniem pełni zła swojej antyutopii. Ma ona w sobie – to fakt – wszystkie cechy tego świata, jakim straszą od wielu lat ludzie sceptyczni wobec postępowych nowinek. Deklarowaną intencją jego powstania jest więc chęć czynienia dobra innym, z której to chęci – dziwnym trafem – rodzą się nagle eugeniczne projekty, obłędna poprawność językowa, niszczenie miłości i rodziny. Co więcej, wykonawcy owego planu pełniąc swoje funkcje są święcie przekonani, że służą dobrej sprawie! Huxley, oglądnąwszy film Noyce’a, byłby więc dumny, bo ego każdego pisarza mile łechta każde powielanie jego wizji. Na przekonanie wykonawców o słuszności prowadzenia zbrodniczych działań, utopia w filmie Noyce’a umiejętnie manipuluje językiem – wszak postępowa nawałnica zdobywa kolejne przyczółki za pomocą języka właśnie! Dzisiaj zabijanie nienarodzonych dzieci, nazwane jest „zabiegiem” lub „usuwaniem ciąży”, gdy w „Dawcy pamięci” – cóż za diaboliczny zamysł – realizowanie eugeniki określane jest „zwalnianiem”, jak gdyby chodziło o formalny zabieg, przynoszący pewną ulgę „zwalnianemu”.

 

Film potrafi ukąsić więc diabolicznymi pomysłami, pojawia się też okryty tajemnicą tytułowy „dawca pamięci” (w tej roli interesujący, ale nie porywający Jeff Bridges) – mędrzec, zmęczony tak zbudowaną rzeczywistością. To on przechowuje pamięć o czasach nieutopijnych, pełnych emocji, barw i realnej bliskości. Przekazuje ją powoli młodemu adeptowi, w którym stopniowo rodzi się bunt.

 

W tym mniej więcej momencie system przestaje zdawać egzamin. A szkoda, bo chwila, gdy pojawia się buntownik, powinna sprawić, że ów idealny, wycyzelowany świat zaczyna reagować w iście demoniczny sposób. Wówczas system winien zawyć, zacisnąć kleszcze, uruchomić wszystkie możliwe środki, by bronić swoje istnienie. Bunty bowiem wybuchają nie dlatego, że system nazbyt tłamsi funkcjonujące w nim trybiki, ale dlatego właśnie, że poluzowawszy gorset ,popuszcza wodzy co bardziej niesfornym jednostkom. W przypadku buntu winien więc regenerować stępione czujki, obudzić najzjadliwsze bestie i posławszy swe szczury tropić, niszczyć, zadręczać ofiary. Nic podobnego się jednak nie dzieje. Owszem, pada wyrok śmierci, ktoś tam kogoś szuka, jest nawet jakiś pościg, ale wszystko to wydaje się funta kłaków warte. Widz, wprowadzony najpierw w coraz bardziej ponurą rzeczywistość, odkrywa, że owszem, miło nie jest, ale też wielkich strachów nie ma. Z dużej chmury spada więc raczej mały deszcz.

 

Trochę żal, wszak rysowana przez Noyce’a wizja ma w sobie niewykorzystany potencjał straszenia nią po nocach dzieci – niechby i te zrodzone w realiach współczesnego nam terroru postępu. Wydaje się też, że reżyser – jakkolwiek film oparty jest na powieści – nie do końca zagłębił się w temat owej „szokującej” wizji przyszłości. Bo skoro świat przez niego ukazany to rzeczywistość bezbarwna, między innymi dlatego, że – jak uzasadnia „dawca pamięci” – pozbawiona została religii, to dlaczego wizje tej niewątpliwie wielkiej straty stanowią albo modlący się islamiści, albo jacyś podrygujący w rytm afrykańskich bębnów szamani? Twórcy filmu zostali przecież ukształtowani w cywilizacji fundowanej na wartościach chrześcijańskich, kastrowanie obrazu z krzyża i klajstrowanie owej dziury praktykami rodem z wrogich nam nierzadko kręgów zakrawa więc na przykrą refleksję, że reżyser i spółka sami wpadli w pułapkę, przed którą starali się – jak rozumiem – przestrzec widzów.

 

 

Krzysztof Gędłek

 

Dawca pamięci, USA 2014; reż.: Phillip Noyce; scen.: Michael Mitnick, Robert B. Weide; wyst.: Jeff Bridges, Meryl Streep, Brenton Thwaites, Alexander Skarsgard, Katie Holmes.

Nasza ocena: 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 283 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram