Beata Kempa powiedziała na antenie TVP, że rząd kategorycznie sprzeciwia się relokacji imigrantów narzuconej przez UE. Zupełnie inny przekaz wynikał z wypowiedzi Jacka Czaputowicza dla francuskiego „Le Figaro” o 2,7 tys. uchodźcach przyjętych przez Polskę.
– Na razie są negocjacje i twardo stoimy na stanowisku pomocy na miejscu i sprzeciwiamy się przymusowej relokacji – mówiła o sprawie imigrantów Beata Kempa, minister ds. pomocy humanitarnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Minister zaznaczyła, że Polska działa w myśl ustaleń ostatniego spotkania na szczycie dotyczącego rozładowania sytuacji w Syrii. Wzięły w nim udział m.in. USA i Japonia.
– Jest absolutny trend do pomagania na miejscu. Tam (na szczycie UE – red.) nie było mowy, żeby przekazywać te kwoty na uchodźców w krajach UE, tylko na ograniczanie skutków wojny w Syrii – zaznaczyła Kempa. Jednocześnie wskazała, że UE naciska na wprowadzenie pomocy w postaci przyjmowania imigrantów. – Zdaje się że UE dość sprytnie te kwestie, delikatnie mówiąc, ujmuje – dodała.
Przypomnijmy, że w zakłopotanie opinię publiczną wprowadziły słowa ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza. W wywiadzie dla francuskiego „Le Figaro” powiedział o „2 700 migrantach przysłanych do Polski przez Europę Zachodnią”.
MSZ opublikowało sprostowanie, w którym podało, że nie są to przybysze narzuceni nam przez UE ale uchodźcy, „dla których Polska była pierwszym krajem wjazdu do UE”. Samo ministerstwo nie podało do końca całej prawdy, gdyż w ten sposób Polska przyjęła już 3,7 tys. „uchodźców”.
Źródło: własne PCh24.pl, niezależna.pl
PR
