7 sierpnia 2015

„Przeminęło z wiatrem” – romansidło czy powieść z kategorii „must-read”?

Czy „Przeminęło z wiatrem” to tylko zwykłe romansidło? Bynajmniej. Choć perypetie miłosne głównej bohaterki zajmują w dziele ważne miejsce, to powieść jest zarazem wieloaspektową opowieścią o Starym Południu i jego mieszkańcach. To jedna z najważniejszych amerykańskich książek.

 

Zapewne niemałej części czytelników na dźwięk tych dwóch tytułowych słów przychodzi na myśl znana hollywoodzka produkcja pod tym samym tytułem z roku 1939, która zresztą po dziś dzień, po uwzględnieniu zjawiska inflacji, jest najbardziej dochodowym przedsięwzięciem w dziejach światowej kinematografii. Jednak film ten, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, znacząco spłyca książkę, rzecz całą sprowadzając w zasadzie do roli przeciętnego, czasem tu i ówdzie nieco bardziej wysublimowanego, romansidła. Powieść jest po prostu lepsza. Powodów, dla których warto sięgnąć po tę książkę, zwłaszcza teraz, gdy ma się więcej wolnego czasu na wakacjach,  jest kilka.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jednym z nich są względy historyczne. Akcja opublikowanej w 1936 roku powieści rozpoczyna się bowiem u progu wspomnianej wcześniej Wojny Secesyjnej, która toczyła się w Stanach Zjednoczonych w latach 1861-1865 i to ten właśnie rodzimy amerykański konflikt oraz rodzący się później na jego zgliszczach nowy świat stanowią tło akcji powieści. W związku z tą wojną często spotykamy się z pewną manipulacją. Zapewne większość czytelników pamięta ze szkoły średniej podręcznikową (a w istocie propagandową) narrację z kategorii tych zero-jedynkowych: o „dobrej”, walczącej z niewolnictwem Północy (Jankesi) i „złym” wyzyskującym murzynów Południu (Konfederaci). Rzecz jasna nie formułowano tego w tak otwarty sposób, ale sens przekazu był właśnie taki. W rezultacie wielu uczniów polskich szkół z lekcji historii wynosi jednoznacznie antykonfederackie zapatrywania w tej sprawie. Nie w tym oczywiście rzecz, by nagle w ramach antypropagandowej odtrutki stać się totalnie bezkrytycznym zwolennikiem wszystkich postulatów Południa dlatego, że to jest „prawicowe” (np. znany prawicowy i katolicki historyk Warren H. Carroll miał poglądy jankeskie), lecz, że obraz tej wojny, racje obu stron, ale zwłaszcza racje strony konfederackiej, bo ta ona jest dziś często nierozumiana, powinny być postrzegane w ich historycznym kontekście i z uwzględnieniem ich specyficznych uwarunkowań.

 

Dla osób które sięgną po tą powieść, napisaną z perspektywy Południa, będzie to dobra okazją do bliższego zaznajomienia się z racjami Konfederatów. Najbardziej frapującą wydaje się być kwestia niewolnictwa, którą zbyt często się upraszcza. Jankesi w oficjalnej propagandzie twierdzili, że walczą o wyzwolenie czarnoskórej ludności, zaś Konfederaci, że walczą po prostu o wolność. Północ traktowała postulaty abolicjonistyczne (dotyczące zniesienia niewolnictwa) w sposób wysoce instrumentalny, w pierwszym bowiem rzędzie chciała nie dopuścić do rozerwania Unii. Część stanów północnych zresztą aż do końca wojny utrzymała legalność instytucji niewolnictwa. Po stronie Południa walczyli również zwolennicy wolności dla czarnoskórej ludności, wśród nich był sam dowódca wojsk Konfederacji gen. Robert E. Lee i wielu jego oficerów. W powieści problem ten ukazano pod kątem życia codziennego czarnych niewolników. U Margaret Mitchell niewolnicy związani z Tarą, rodzinnym majątkiem głównej bohaterki, są postaciami bardzo pozytywnymi oraz, co istotne, pogodzonymi ze swoim statusem. Również w czasie wojny i po niej zachowają oni wierność swoim panom, mimo teoretycznej możliwości przyłączenia się do grasującej tu i ówdzie zrewoltowanej czarnej ludności mszczącej się na dawnych panach. Część z tych wiernych niewolników z przekonaniem walczy też po stronie Konfederacji.

 

„Przeminęło z Wiatrem” pozwala także poznać życie codzienne mieszkańców stanów południowych. Autorka, której przodkowie walczyli w wojnie secesyjnej po stronie Konfederacji, maluje w swojej powieści wspaniały (choć może i nieco wyidealizowany na potrzeby dzieła literackiego) obraz życia na amerykańskim Południu: świat plantatorów i farmerów, panien i kawalerów, dam i dżentelmenów, niewolników i ich panów, świat dystyngowanych kobiet pachnących werbeną, noszących wykwintne suknie i sztywne krynoliny, jak i świat prawdziwych, pełnokrwistych mężczyzn, dookoła których unosiła się woń dobrej whisky, tytoniu do żucia, dobrze naoliwionej skóry, zapach koni i mięty zarazem; świat zabaw i  balów, polowań i wyścigów konnych – słowem: świat Starego Południa, świat który wraz z przegraną wojną „przeminął z wiatrem”. Niektóre zwyczaje mieszkańców stanu Georgia i innych stanów Południa dziś mogłyby niejednego czytelnika wprawić w niemałe zdumienie.

 

Dobrym przykładem mogłyby być te związane ze składaniem wizyt: kiedy mieszkaniec Południa decydował się na wyjazd w odwiedziny u krewnych, wizyta taka trwała zazwyczaj ponad miesiąc lub jeszcze dłużej. Czasem wizyty składane na Boże Narodzenie przeciągały się aż do lipca. Młodzi po zaślubinach odbywali tradycyjnie oficjalne wizyty, które niejednokrotnie po zatrzymaniu się w jakimś lepszym domu trwały do momentu narodzenia drugiego dziecka. Jak to ujmuje sama Autorka: „Starsi wujowie czy ciotki przyjeżdżali na obiad w niedzielę i zostawali przez długie lata, aż do swojej śmierci. Goście nie sprawiali żadnych kłopotów, bo domy były duże, służba liczna, a wyżywienie kilku dodatkowych osób było drobiazgiem w tym kraju wszelakiej obfitości”.

 

Czytelnicy skupiający się wyłącznie na historii miłosnej mogą też przegapić mistrzowsko nakreślone przez Autorkę psychologiczne portrety głównych bohaterów. Każda z postaci jest wyrazista, reprezentuje określony typ osobowości. Ukazując bohaterów w momencie ważnego dla Południa przełomu historycznego pokazuje ich przystosowanie się, bądź jego brak, do nowej rzeczywistości, diametralnie odmiennej od tej, w której dotąd żyli. Dostrzec tu możemy cały wachlarz postaw. Główna bohaterka, postać kontrowersyjna i raczej negatywna, jest przykładem osoby w której przynajmniej z początku toczy się pewne zmaganie między systemem wartości wpojonych przez uwielbianą matkę, to jest zasadami mówiącymi jak w określonych sytuacjach powinna zachować się prawdziwa dama, a zimnym, często egoistycznym praktycyzmem wynikającym z konieczności zaadaptowania się do nowych warunków powojennych, a polegającym zwłaszcza na bezwzględnym, nieliczącym się z ludzką krzywdą dążeniu do pomnażania środków materialnych. Inni bohaterowie natomiast, chociaż mniej operatywni, budzą niepomiernie większą sympatię czytelnika. Dzieje się to za sprawą ich wierności dawnym ideałom, wychowaniu jakie im przekazano, ich zwyczajnej ludzkiej dobroci czego najlepszym przykładem jest Melania Wilkes, zawsze zachowująca pogodę ducha. Szczególnie intrygującą postacią jest Rhett Butler. Nie chcąc odbierać przyszłym czytelnikom przyjemności płynącej z lektury powieści można poprzestać tu tylko na ogólnikowym stwierdzeniu, że łączy on w sobie cechy zarówno Scarlett, jak i pozostałych, mniej kontrowersyjnych bohaterów. Ciekawostką jest również, że jego pierwowzorem miał być pierwszy mąż Autorki, noszący to samo imię.

 

Ta powieść jak widać nie jest zwyczajnym romansidłem, choć perypetie miłosne głównej bohaterki zajmują w niej ważne miejsce. To wieloaspektowa powieść o Starym Południu, o jego mieszkańcach i o gwałtownych zmianach zachodzących w ich życiu. Nie przez przypadek jest to jedna z najważniejszych amerykańskich powieści wszechczasów.  

 

Radosław Malicki

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram